sobota, 28 września 2024

"Polska klasa polityczna"



Powódź, jakiej doświadcza dzisiaj część Polski, bezdyskusyjnie jest ogromną tragedią dla ludzi i zwierząt. Dzięki telewizyjnym przekazom wszyscy mogą zobaczyć na własne oczy siłę i potęgę wody, która nie patyczkuje się z nikim. Wydawałoby się, że w takich sytuacjach ludzie powinni solidaryzować się ze sobą, powinni okazywać sobie wzajemną empatię i bez względu na jakiekolwiek podziały pomagać sobie. Ale to tylko teoria. W praktyce, gdy spojrzymy na naszą polską klasę polityczną, nic nie jest w stanie skłonić polityków do wspólnego działania mającego na celu dobro Polski i Polaków. Nic, nawet taka tragedia powodzi. A przecież polscy politycy powinni wznieść się ponad te swoje podziały, ponad własną słabość do polaryzacji, ponad chęć do hejtowania, manipulowania faktami, ponad obrzucanie się oskarżeniami czy zrzucanie odpowiedzialności na innych.

Doszło do tego, że żadna ze stron nie jest w stanie, wręcz nie chce porzucić takiego zachowania mimo, że wymaga tego sytuacja. Patrzą na to Polacy i dochodzą do wniosku, że nie mogą liczyć na swoich reprezentantów, bo okazują się być słabymi, niekompetentnymi i nieprzygotowanymi do swojej roli osobnikami. Dlaczego w innych krajach politycy w obliczu poważnego zagrożenia potrafią zjednoczyć siły i działać wspólnie i zgodnie na rzecz swoich społeczeństw? Dlaczego dla nich to nie problem, a dla polskich polityków polaryzacja jest nie do przeskoczenia? Inni mogą wznieść się ponad swoje słabości, polscy politycy nie mogą. Polscy politycy nie dostrzegają, w jak złym tonie stawiają siebie samych. Wygląda, że jest to im obojętne. Polacy już wiele znieśli, zniosą i to.

Polacy zaakceptowali nawet fakt, że od lat sami są skutecznie spolaryzowani. Oliwy do ognia dolały ostatnie dwukadencyjne rządy PiS, co tylko wzmocniło polaryzację społeczną i wprowadziło ją chyba już na stałe do naszego życia. Gdy władza już się zmieniła, gdy dawni rządzący znaleźli się w opozycyjnych ławach, ta zamiana miejsc nie wpłynęła na zmianę ich zachowania. Stali się nawet bardziej agresywni niż byli. Za wszelką cenę chcą zdyskredytować rząd D. Tuska i Jego samego, przeinaczając fakty w swoich przekazach i kłamiąc na potęgę. Bez opanowania próbują narzucić swoją narrację, czyniąc tym samym dużo złego w polskiej przestrzeni publicznej. Wprowadzając retorykę, że "moja prawda jest mojsza", pisowska opozycja próbuje zakrzyczeć rzeczywistość. 

Jakim hałaśliwym człowiekiem jest poseł Janusz Kowalski wiemy, wiemy też że takich jak on jest bardzo wielu po prawej stronie sali sejmowej. Takie słowo >h u c p a< wcale im nie przeszkadza i widać ile "radości" sprawiają im samym takie zachowania. Byłego premiera Morawieckiego również pamiętamy,  nawet Polacy ochrzcili go przydomkiem "Pinokio", tak bez opamiętania kłamał. W każdej sprawie. Teraz gdy jest szarym posłem nie zapomniał roli, nadal kłamie i nadal oskarża rząd D. Tuska, że ten w sprawie powodzi nie zdał egzaminu, i że "nie potrafił ochronić ludzkiego życia i zdrowia". I KTO TO MÓWI??? Mówi to ten sam Morawiecki, który gdy wybuchła pandemia covid-19 zareagował na nią dopiero po dwóch miesiącach. Który pozwalał na przewały respiratorowe swojego ministra zdrowia, i który ma na głowie aferę RARS.

To człowiek, na którym wciąż ciąży sprawa jego majątku. To człowiek, który myśli, że im radykalniej i głośniej będzie atakować rząd i Donalda Tuska, to bardziej pokocha go twardy pisowski elektorat. Jednak były premier i spółka, szukając teraz swojego miejsca w polityce, mocno się przeliczyli. W sytuacji tragedii powodzi, która wciąż trwa, ponad 50% polskiego społeczeństwa nie życzy sobie oskarżeń rzucanych przez opozycję na rządzącą Koalicję 15X. Nawet 13% spośród popierających PiS nie zgadza się na tak agresywne atakowanie rządzących. Woda podobno już powoli opada, ale to co zostawia po sobie powódź jest do naprawy. Rząd Donalda Tuska już teraz skupia się nad planem odbudowy i pomocy powodzianom. Przed rządem jest też wyzwanie, które ma zadanie zabezpieczyć Polaków przed przyszłymi powodziami.

To ogromna odpowiedzialność stawiana przed wszystkimi politykami. Zatem, JEŚLI NIE CHCESZ PiSie POMÓC, TO PRZYNAJMNIEJ MILCZ I NIE PRZESZKADZAJ. Zamiast z polityki robić igrzyska, opozycja powinna zaproponować rządzącym pomoc w naprawianiu skutków powodzi. Tak się jednak nie dzieje. Bo ich na taki ludzki gest po prostu nie stać. A nie stać ich, bo są zbyt zdegenerowaną grupą ludzi pełniących role polityków. Aż mi się klawiatura grzeje z oburzenia. Donaldowi Tuskowi można parę rzeczy zarzucić, wszak jest tylko człowiekiem. Ale nie można Mu zarzucić, że nie interesuje się losem powodzian. To jest świadome kłamstwo Morawieckiego i innych aparatczyków z PiS. W ten sposób na pewno nie powiększą swojego elektoratu. Tylko go jeszcze bardziej ogłupiają i dezinformują.

Tylko dzięki Donaldowi Tuskowi, który niezwykle transparentnie pokazuje wszystkie wyjazdowe posiedzenia rządu dotyczące spraw powodzi, nie dochodzi do całkowitej dezinformacji. Polacy na gorąco są informowani o wszystkim co dotyczy powodzi i powodzian. Pokazywane są obrazy z miejsc zalanych i z miejsc gdzie już woda ustąpiła odsłaniając właściwie zgliszcza. W niektórych miejscach obraz wygląda jak po wojnie. W takiej oto sytuacji opozycja odsądza od czci i wiary rządzących. Nawet im do głowy nie przychodzi myśl, że o mały włos to oni byliby teraz na miejscu rządu D. Tuska i to oni musieliby zmagać się z powodzią i jej skutkami. No, ale ich wyobraźnia nie sięga tak daleko. Wolą utrudniać działania pomocowe rządu, bo w takiej roli czują się najlepiej. Co też widzą ich zwolennicy i wyborcy. 

Patrząc na to, jak zachowują się zwolennicy PiS i jak zachowują się posłowie PiS, szczególnie ci z pierwszych sejmowych ław, aż prosi się przytoczenie pewnego przysłowia, nieco zmienionego na potrzeby tego tekstu, że "POLAK POLAKOWI POLAKIEM". Przekładając to na polityczną przestrzeń, niektórzy posłowie wolą głupią i nie najwyższych lotów nawalankę od merytorycznych spotkań. Jednym z powodów takich ich zachowań jest wciąż ten sam powód - odsunięcie PiS i Kaczyńskiego od ukochanej władzy. Nie mogą się z tym faktem pogodzić, dlatego robią wszystko, by rządzącym przynajmniej utrudnić i obrzydzić życie. Jakie to niskie, prawda? Taką mamy klasę polityczną. Właśnie taką. Niedobrze, że sami akceptujemy ten model uprawiania polityki. Niedobrze, że nie interesuje nas polityka w stopniu, w jakim powinna.

A przecież bezpośrednio ona nas dotyczy. Rządy PiS zdążyły przez osiem lat zmienić społeczną optykę na samą politykę. Pamiętamy, że nie były to transparentne rządy. Raczej potajemne i późnonocne nasiadówki, na które skutecznie nie dopuszczano przeciwników politycznych. Z racji większości sejmowej, Kaczyński i jego ludzie mieli w swych rękach władzę absolutną, dzięki czemu robili co chcieli. Dosłownie. Zniszczyli przez to niemal cały potencjał państwa, chcąc doprowadzić do dyktatury w Polsce. Chcąc doprowadzić do zbudowania państwa PiS. Że część polskiego społeczeństwa wyrażała na to zgodę, w głowie się nie mieści. Tylko dzięki zrywowi Polaków nie godzących się na tak karkołomną "propozycję" Kaczyńskiego, uniknęliśmy losu wielu innych państw. Przytomność umysłu kazała wielu milionom wyjść na ulicę i pójść do urn wyborczych.

Dzisiaj śmiało możemy podsumować jak działał tamten aparat państwa. Jak generował poważne i wielkie afery i jak je wszystkie chciał zatuszować. Wychodzą na wierzch ich ciężkie grzechy i ponure tajemnice. Wychodzi na wierz brak kompetencji, brak odpowiedzialności za państwo. Wychodzi ich chciwość, pożądanie, pogarda, brak empatii, brak solidarności z polskim społeczeństwem, nawet z własnymi wyborcami. Wychodzi i uderza ogrom/waga polaryzacji jaka dotknęła Polaków. Ich grzechów nie przyćmi żadne 500+, bo kradnąc dla siebie miliardy, rzucali ludowi ochłapy z pańskiego stołu. Tak Drodzy Czytelnicy, 500+ i inne "plusy" to ochłapy z pańskiego pisowskiego stołu. Taki mieli gest. Niezliczona jeszcze suma ich wszystkich win, przytłacza ich swoim ciężarem. Przygważdża ich i staje się czarną plamą na ich sumieniach.

I tacy właśnie ludzie, mieniący się politykami, mają czelność rzucać oskarżenia o zaniechania i rzucać wszelkie inne kłamstwa pod adresem Donalda Tuska i Jego rządu. To niedopuszczalne, a jednak się dzieje. Ci wszyscy Morawieccy, Dworczykowie, Czarneccy, Ziobryści, ci tak absolutnie zdegenerowani władzą ludzie, powinni być ukarani publicznie i dla przykładu. Powinni. Ale czy tak się stanie? Pytam, ponieważ na razie nic nie zapowiada uczciwego rozliczenia winnych. Uczciwego, czyli takiego, jakiego by chciała przynajmniej większość Polaków. Wiadomo, nie ma idealnego państwa. Nie ma idealnych polityków. Nie ma idealnego społeczeństwa. Nie ma, bo nie ma czegoś takiego jak i d e a ł. Nas Polaków, wśród innych nacji wyróżnia nasza wybitność. My się wręcz wybitnie ze sobą nie zgadzamy.

Zatem, czy zasługujemy na taką klasę polityczną, jaką mamy?

"OSTATECZNĄ MIARĄ CZŁOWIEKA NIE JEST TO, GDZIE STOI W CHWILACH SWOJEGO KOMFORTU I SWOJEJ WYGODY, LECZ TO, GDZIE ZNAJDUJE SIĘ W CHWILACH W Y Z W A Ń i T R U D N O Ś C I" - Joanna Frydrych, posłanka Platformy Obywatelskiej.


Obraz: *Internet 

czwartek, 26 września 2024

R A P O R T premiera Donalda Tuska


Oglądałam wczoraj w całości sprawozdanie premiera Donalda Tuska dotyczące powodzi i jej skutków, dotyczące tego, co teraz dzieje się na zalanych terenach południowej Polski. Patrzyłam na lewą stronę sali sejmowej i na prawą. Różnica w podziale jest ogromna i chyba już nie do zasypania. Politycy PiS podczas przemówienia premiera wychodzili z sali. Kaczyńskiego nie było tam w ogóle. On już z czystej nienawiści do D. Tuska nie może na Niego patrzeć i nie może słuchać jego głosu. Tak to wg mnie wygląda. Nieważne, że chodzi o powodzian i samą tragedię powodzi. Widzą to wszyscy Polacy i świadomie mogą wyrobić sobie własną opinię na temat wszystkich posłów i posłanek PiS. Których nie obchodzi los powodzian, a tylko jakim sposobem mogliby wrócić do władzy. Nie mogą znieść faktu, że Polską rządzi dzisiaj kto inny.

Co by było gdyby to oni dzisiaj rządzili? Poradziliby sobie z powodzią? Czy raczej, starym zwyczajem, skupiliby się na wyciąganiu korzyści (politycznych i finansowych), jakie ta powódź mogłaby im przynieść? Tak, jest ogromna różnica pomiędzy byłą władzą, a aktualną władzą. Gdyby Kaczyński był na miejscu Donalda Tuska, nie jeździłby po Polsce i nie solidaryzowałby się z powodzianami. Tego jestem pewna. Siedziałby w zaciszu Nowogrodzkiej (jak tchórz) i udawałby zainteresowanie tą tragedią. Kropelka po kropelce sączyłby propagandowy jad i skłócałby ze sobą strony, bo tylko to potrafi robić. A w międzyczasie jego ludzie zajmowaliby się tym co zawsze, poszerzaniem/gromadzeniem własnych majątków kosztem Polaków. Co udowodnili podczas ośmioletnich swoich rządów. Tak by było. 

Ale wróćmy do wczorajszego przemówienia premiera. Oto fragmenty, które wyjątkowo nie przypadły do gustu ludziom Kaczyńskiego i jemu samemu: 

"– Nie mogę inaczej zacząć tej informacji rządu, niż od słów podziękowań i hołdu dla tych wszystkich, których państwo oglądacie na miejscu, w mediach – o tysiącach, dziesiątkach tysięcy ludzi, tych cichych bohaterów, mieszkańców tych ziem.

"– Dobrze, że z tej sali mogą usłyszeć, że niezależnie od partyjnych barw wszyscy dzisiaj jednoczymy się z nimi w ich bólu, trosce, ich gigantycznej pracy. Zarówno tych, którzy zostali przez tę wielką wodę poszkodowani, ale też mamy w sercach tych, którzy bezinteresownie od wielu, wielu dni, czasami 48 godzin bez chwili snu, pomagają w walce z powodzią i jej skutkami.

"– Jeśli tam słyszeliście czasami złe głosy, jeśli tam czasami słyszeliście, gdzieś w mediach, ludzi którzy kwestionowali wasz wysiłek, wasze poświęcenie, to pamiętajcie, że tak naprawdę cała Polska, z nielicznymi wyjątkami, była całym sercem z wami i chciałbym, żeby żadne złe działania, źli ludzi, którzy oczywiście ujawnili się, tak jak zawsze w chwilach kryzysu czy katastrof, żeby nie zepsuły tego wrażenia i naprawdę imponującej solidarności.

"– Bez tego gigantycznego wysiłku dziesiątków tysięcy ludzi tam na miejscu i setek tysięcy ludzi, którzy w różny sposób okazują solidarność, praktyczną pomoc tym, którzy walczą z powodzią, nie mielibyśmy szans z tą największą – jak się okazuje, według ostatnich raportów zespołów naukowych z Polski, Europy – ulewą w historii.

"– Nigdy tak dużo deszczu nie spadło w Europie Środkowej w tak krótkim czasie.

"– Musimy zdać sobie sprawę ze skali tego zjawiska. Dopiero wtedy zrozumiemy, jak wielką wartością był, jest i będzie w nadchodzących dniach wysiłek oraz solidarność i ofiar, i bohaterów równocześnie tych trudnych dni.

"– Moja propozycja do was wszystkich jest, żebyście szukali dzisiaj tutaj wspólnego działania, a nie pola do takiej właśnie politycznej bijatyki – stwierdził premier Donald Tusk w Sejmie.

"– Według wstępnych ocen, zniszczonych i zalanych lokali mieszkalnych, w tym roku mimo tej wielkiej wody, największej w historii, będzie, to jest oczywiście estymacja, za wcześnie na bardzo precyzyjne dane, ale będzie prawdopodobnie 10-krotnie mniej niż w 1997 roku. To w niczym nie umniejsza skali katastrofy i tragedii ludzi, którzy są tam na miejscu.

"– Apeluję do was wszystkich, bez wyjątku, nie szerujcie tego typu informacji. To nikomu w niczym nie pomoże. To, że ludzie tam na miejscu będą się jeszcze bardziej bali, oni mają wystarczające powody, dużo powodów, żeby się bać, tego co się zdarzyło, tego co się może w przyszłości zdarzyć. Bo wiecie, jak jakiś anonimowy troll pisze, że tysiące ludzi zginęło i są pod wodą w samochodach, no to tak, to jakaś dywersja albo jacyś psychopaci w sieci, ale jeśli to się pojawia później i jest powielane później przez posłów, to wtedy robi się dramat.

"– Macie prawo i korzystacie z tego prawa, mówić o tym, że akcja pomocy przyszła za późno. Będziemy robili bardzo dokładny audyt, gdzie co zawiodło.

"– Chcę wam przypomnieć, że wy (PiS) jesteście ostatnimi, którzy mogą mówić, że ktoś się spóźnił z akcją pomocy do powodzi. Bo wtedy, kiedy ludzie tam na miejscu pomagali, i mówię nie o mnie, bo to moja robota i nie mam tu nic do rzeczy, ale ci ludzie, którzy tam na miejscu pomagali powodzianom w sobotę, w telewizji oglądali was na wiecu politycznym.

"– Dzięki ich cichemu heroizmowi, do tej największej tragedii, która mogła ogarnąć setki tysięcy ludzi, setki tysięcy mieszkań, gospodarstw domowych, nie doszło.

"– Mogło być mniej, jakby pan ich ostrzegł – odezwał się Marek Suski.

"– Wydaje mi się, że czasami, kiedy nie ma się nic konstruktywnego, mądrego do powiedzenia, kiedy nie ma stosownych słów, to lepiej czasami milczeć i słuchać tych, którzy chcą podzielić się informacją z tymi wszystkimi, którzy na nią czekają.

"– Jestem przekonany, że ci ludzie, akurat w przeciwieństwie do niektórych tu obecnych – nie mam zamiaru tu nikogo rozliczać – ale ja wśród tych ludzi jestem od pierwszych godzin tej powodzi… Prosiłbym o uszanowanie tych ludzi, którzy chcą wysłuchać tej informacji. Jeśli państwa ona nie interesuje, to nie znaczy, że tych, którzy tam na miejscu są, ich nie interesuje. Skończę, będziecie mieli prawo głosu.

"– Polski naród zdał egzamin tak, jak wielu w takich dramatycznych przypadkach. Możemy wyjść zjednoczeni z tej katastrofy. Wielkie narody zdają egzamin wtedy, kiedy trzeba się jednoczyć wokół pomocy. Jest jeszcze czas na to, żeby wszyscy, niezależnie od tego, co do siebie czujemy i co o sobie myślimy, żeby w sprawie pomocy, akcji przeciwpowodziowej, żeby się zjednoczyć.

"– Nie musimy w tej chwili, jedni na drugich szczuć. My dzisiaj musimy solidarnie koncentrować się na akcji pomocy. Od pierwszych godzin, do dzisiaj włącznie nie wypowiedziałem ani jednego słowa, nt. zachowania niektórych polityków, którzy od pierwszych godzin za jedyną swoją misją uznali konfliktowanie i szczucie na tych, którzy tam się angażowali, żeby pomagać, więc wzywam jeszcze raz, nie róbcie tego więcej, bo przed nami jeszcze bardzo dużo pracy.

"– Ta informacja była także niezbędna, ponieważ równocześnie pojawiała się naprawdę wielka fala dezinformacji. Nieprzypadkowo jedną z instytucji, z którą współpracowałem w tych dniach we Wrocławiu, była miejscowa delegatura Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Co się pojawiło i co się do dzisiaj także pojawia w sieci? Ja apeluję do was, żebyście tego nie wzmacniali, tu nie może być miejsca na jakąś niedobrą, lub niemądrą politykę.

"Przestańcie manipulować" - premier Tusk zwraca się do opozycji i tłumaczy się ze słów o prognozach i przytacza swoje „kluczowe słowa”:

"– W piątek o 8:00 pierwsze posiedzenie tego sztabu [kryzysowego] odbywa się we Wrocławiu. […] Prognozy przez te dni były zmienne, i proszę ze mną nie dyskutować, bo mam raporty IMGW. Były bardzo alarmujące wtedy, kiedy podejmowaliśmy decyzję w środę, kiedy poleciłem szefowi MSWiA szybką organizację sztabów tam na miejscu. W środę.

"– Pechowego 13 w piątek prognoza poranna brzmiała: opad nie będzie tak duży, jak prognozowaliśmy dzień wcześniej. […] W piątek wieczorem prognozy znowu się pogorszyły. Przestańcie manipulować, bo to też bardzo szkoda tym wszystkim, którzy są zaangażowani w akcję powodziową.

"– W piątek rano, wszyscy to widzieli i słyszeli, powiedziałem słowa kluczowe tego pierwszego dnia: niezależnie od tego, jaka jest o godzinie 8 czy 7 rano prognoza, nie lekceważymy tego niebezpieczeństwa, wszędzie wysyłamy służby. Od pierwszego dnia wzywaliśmy wszystkich mieszkańców i powtarzaliśmy to każdego dnia wielokrotnie: nie lekceważcie rekomendacji straży i policji o potrzebie ewakuacji. Od pierwszych godzin straż pożarna, policja i wojsko docierały do miejscowości wówczas jeszcze niezalanych, tylko zagrożonych."

Wczorajsza debata na temat powodzi pokazała, że nic nie jest w stanie zjednoczyć polskich polityków. Mówiąc dokładniej, nic nie jest w stanie zmienić postawy ludzi partii PiS i jego prezesa. Nawet taka tragedia. Są nastawieni agresywnie do wszystkich politycznych przeciwników i bez zahamowani prezentują publicznie własne chamstwo i pogardę. Wychodząc z sali podczas przemówienia znienawidzonego premiera dali do zrozumienia, że nie szanują nawet tych, których ta tragedia bezpośrednio dotknęła. 

Udowodnili tym samym, że nie stoją po stronie DOBRA, a wyłącznie po stronie własnych partykularnych interesów. Taka była poprzednia władza, taka zawsze była i JEST aktualna opozycja. 

Oni się nie zmienią. Choćby po nich potop.


Obraz: *Internet 

sobota, 21 września 2024

INACZEJ nie potrafią


Wciąż Polacy walczą z powodzią w miejscach gdzie już ona przeszła i w innych miejscach, gdzie jest spodziewana. Wzdłuż całej Odry trwa wzmożenie ludzkiego wysiłku, by obronić przed wielką wodą swoje miasta i swoje majątki. Ludzie starają się zabezpieczać koryta rzek tak, by uniknąć niebezpieczeństwa jak tylko to jest możliwe. Co w tym czasie robi PiS? Też "ciężko" pracuje, ale nad obroną własnych koryt. Bidulki nie chcą stracić tego, czego dorobili się przez osiem lat sprawowania władzy. Wszędzie gdzie tylko mogą, nawet w Parlamencie Europejskim, sieją złe słowo krytykując przy okazji rząd Koalicji 15X. Obojętnie co ten rząd zrobi, Kaczyński i jego podwładni wbijają szpilę wszędzie tam, gdzie się da. Donalda Tuska odsądzają od czci i wiary. Starają się wszelkimi sposobami wykorzystać powódź dla własnych niecnych celów.

Kilka dni temu Kaczyński powiedział to: "Po wielu dniach apeli i próśb poszkodowanych mieszkańców Tusk wreszcie zauważył, że propaganda sukcesu i opowieści o dobrze działającym rządzie w dobie kryzysu nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością". Nawet się nie zająknął. Do opinii publicznej dotarły również te słowa: "znaczne zwiększenie zaangażowania państwa w pomoc nie tylko po tragedii i powodzi, ale przede wszystkim o działania prewencyjne, po to, by uchronić setki tysięcy ludzi przed utratą dobytku lub w niektórych przypadkach nawet życia". Ot odezwały się nożyce. Zapomniały, gdy tylko wystąpiło zagrożenie powodzią, jak to schowały się i udawały że ich nie ma? Tak, jak niegdyś sam Kaczyński schował się pod spódnicą mamusi, gdy "Solidarność" przepędzała komunistów?

Tego Kaczyńskiemu nikt nie zapomniał. Tego co wyprawiają teraz, również nikt im nie zapomni. Nie zapomnimy PiSowi tych ośmiu lat, gdy zahamowali rozwój infrastruktury przeciwpowodziowej, a w tym samym czasie gorliwie wycinali drzewa, gorliwie decydowali o powszechnym betonowaniu miast w całym kraju, dlatego woda spływa dzisiaj z koryta rzek, wywołując powódź. Ale PiS tym się nie przejmuje. Robi swoje. Próbuje podsycać atmosferę i niecierpliwie czeka, by Tuskowi powinęła się noga. Wszak wybory prezydenckie tuż tuż. Jednak póki co władza stara się. Mimo pewnych potknięć, obrona wałów przeciwpowodziowych przebiega dobrze m.in. dlatego, że sami mieszkańcy miast, miasteczek i wsi ciężko pracują. A PiS sieje propagandę i wmawia swojemu elektoratowi, że kryzys powodziowy jest źle zarządzany przez Donalda Tuska.

PiS krzyczy i pyskuje, ale sam nie rusza na pomoc powodzianom. Jakże wygodną postawę przyjęła TA opozycja. Koalicja 15X, oprócz kontroli nad powodzią, również dba o swój wizerunek, taka to kolej rzeczy, bo wie, że ma politycznie praktycznie wszystko do stracenia. Nie jest łatwo panować nad kryzysem i jednocześnie dbać o własny polityczny interes. Opozycji nie obchodzi co stanie się z Polakami, ich obchodzi własna korzyść. W razie błędów mogą osiągnąć tzw. "polityczne złoto", które wraz ze sprzyjającymi sondażami może zmienić ich sytuację. Dlatego PiS aktywował znany nam „przemysł hejtu”, obrzydliwą manipulację i stają na głowie, by skutecznie zdyskredytować władzę, a jej starania (premiera, ministrów, samorządowców) pokazać w jak najgorszym świetle. Do tego świetnie się nadają. Inaczej nie potrafią. 

PiS, by nie wyjść na gorszą partię, organizuje zbiórki dla powodzian i podobno zebrał 250 tys. zł dla ofiar. Pokazuje wyborcom, że mimo obcięcia dotacji, również stać ich na pomoc ofiarom. Kaczyński pokazuje się w bezpiecznych dla siebie miejscach i naciska na swoich, by partia jak najwięcej skorzystała na powodzi. Poprzez propagandę za wszelką cenę chce dotrzeć do umysłów powodzian. Chce trzymać rękę na pulsie, by w razie jakiejkolwiek porażki, kolejny raz dokuczyć premierowi. Zapomniał, że to za sprawą jego rządu zlikwidowano ustawę o ochronie ludności cywilnej, która miała zadanie "chronić Polaków przed opóźnieniami we wdrażaniu procedur bezpieczeństwa i uruchamianiu infrastruktury". Czego nie dopilnował Kaczyński, teraz stara się nadrobić premier D.Tusk(ustawa jest aktualnie procedowana przez rząd Koalicji 15X). 

Oby proces ten przebiegł bez koalicyjnych konfliktów. Jednak pisowskie licho nie śpi. Zarzuca rząd populistycznymi propozycjami, które mają przebić pomocowe propozycje premiera. PiS domaga się debaty w Sejmie nad podniesieniem kwot pomocowych mających w 100% pokryć straty powodzian. Sprytne zagranie, któremu nie sprosta rząd. Zbyt duży finansowy wysiłek wchodzi w grę. A o to chodzi PiSowi, o publiczną licytację, kto da więcej. PiS będzie naciskał, a koalicja rządowa będzie się wiła i gimnastykowała, jak finansowo zadowolić powodzian, potencjalnych wyborców. Tak już jest. Gdy mamy do czynienia z nieszczęściem, każdy zainteresowany chce ugrać jak najwięcej. Każdy, czyli rząd, opozycja i społeczeństwo, które pójdzie za tym kto DA WIĘCEJ. Polityka i polityczna arytmetyka są nieubłagane.

Jest też coś takiego, jak polityka wizerunkowa. PiS i niektóre media nie darowały D. Tuskowi tego, że je zupę. Zarzucono Mu lansowanie się i organizowanie ustawek. Dla mnie premier może sobie stawać na głowie, ważne, że codziennie jest z powodzianami, że ma codzienny kontakt z ludźmi, że nie ucieka przed obowiązkami, że nie udaje jaki jest empatyczny, tak jak udaje to Kaczyński ze swoimi ludźmi. PiS jest w stanie wyśmiać wszystko co robi rząd, szczególnie co robi i jak to robi Donald Tusk. Niczego Mu nie darują, a poziom ich krytyki osiągną już chyba poziom najwyższej fali powodziowej. 

Przykład - "Kiedy on [Donald Tusk] sobie siedział w ciepłym pokoiku w Urzędzie Wojewódzkim, to wolontariusze, druhowie OSP, strażacy, żołnierze i mieszkańcy walczyli z żywiołem o swoje życie, o swoje zdrowie, ale przede wszystkim o swój dorobek, o swoje mienie. Oczekujemy od rządzących podjęcia realnych działań. Oczekujemy od rządzących, że te projekty, które zostały złożone przez nas, przez Prawo i Sprawiedliwość, będą procedowane. Nie ma tu żadnych wymówek, bo musimy pomóc powodzianom, a nie bawić się w politykę tak, jak obecnie się bawią rządzący” - tyle popisu posła PiS A. Śliwki, który nawet nie pobrudził sobie rąk.

Gdyby premier Donald Tusk, któremu żaden z nich nie dorasta do pięt, zarządzałby kryzysem z zacisza swojego gabinetu, zapewne usłyszałby, że bezczelnie uprawia tanią politykę. Usłyszałby na pewno wiele innych słów krytyki, głoszonych w jeszcze gorszym, bo pisowskim stylu. Który to styl jest znany z tego, że jest bujny w słownictwie i niczym nieograniczony. Ludziom PiS i ich prezesowi, nic się nie podoba. Cokolwiek by się zdarzyło, dobrego czy złego, poddane by to było ostrej krytyce i jeszcze ostrzejszej propagandzie. Nie zważają na fakt, w jak trudnym położeniu znalazła się Polska. I ile trzeba będzie włożyć trudu i pracy w odbudowanie zalanych miejsc. PiS na to nie patrzy. Cały swój wysiłek skupia na populistycznych hasłach, na z góry błędnych pomysłach, których ekonomia i finanse nie wytrzymają.

Rzucają te swoje hasła, głoszą wszędzie swoje "mądrości", bo nic to ich nie kosztuje. Co innego rząd PDT. Musi trzymać kontrolę nad wydawanymi środkami. I obojętnie o jaką sumę kiedykolwiek będzie chodziło, PiS zawsze będzie krzyczał, zawsze będzie się czepiał, że to za mało. PiS przez lata wypracowywało sobie monopol na kłamstwa i na manipulacje. Przez lata próbował udowodnić, że tylko ta partia najlepiej potrafi rządzić, bo wie najlepiej czego potrzeba Polakom. Teraz, w czasie powodziowego kryzysu, gdy od niemal roku nie ma już władzy, posiłkuje się po staremu manipulacją i populizmem, krytyką i hejtem, zaczarowywaniem rzeczywistości. Złośliwie przekręca fakty, z premedytacją odwraca kota ogonem. To PiS najlepiej potrafi. I robi to wszystko w czasie, kiedy Polacy zaharowywują się na wałach p-powodziowych po łokcie.

Takie zachowanie nie przystoi politykowi, reprezentantowi polskiego społeczeństwa. A jednak jest taki PiS, który woli rozpętywać szum polityczny i medialny. I kto tu się lansuje? Kto tu uprawia tanią politykę? Kto tu organizuje ustawki panie Kaczyński? Co zrobi pan, gdy odbudowa zalanych miejsc ruszy pomyślnie? Gdy pomoc nie tylko materialna dotrze wszędzie, gdzie jej potrzeba? Dalej pan będzie jazgotał i zgrzytał ze złości spróchniałymi zębami? Dalej pan będzie zdzierał gardło i przed kamerami zaprzyjaźnionych stacji TV wykrzykiwał wszystkie swoje frustracje? Nic to panu nie pomoże. Jeżeli nie chce pan pomagać, siedź pan cicho i nie przeszkadzaj. Nie będzie pan jednak siedział cicho, bo wszyscy bardzo dobrze wiemy, że inaczej pan nie potrafi.


Obraz: *Internet *YuoTube

piątek, 20 września 2024

K Ł A M C Y z PiS



 Główny Urząd Statystyczny pokazuje ile km wałów przeciwpowodziowych wybudowano za czasów PO-PSL:

-   95 km 2007r.

- 248 km  2008r.

-   60 km 20 09r.

- 110 km  2010r.

- 305 km  2011r.

- 305 km  2012r.

- 156 km  2013r.

- 307 km  2014r.

- 239 km  2015r.


A ile km wałów przeciwpowodziowych wybudował rząd PiS:

- 27 km  2016r.

- 24 km   2017r.

- 43 km   2018r.

- 25 km   2019r.

- 69 km   2020r.

- 63 km   2021r.

- 49 km   20 22r.

Liczby mówią same za siebie. Pisowcom kłania się prosta arytmetyka. To co publicznie wykrzykują dzisiaj ludzie PiS, powinno być natychmiast skorygowane publicznie. A to jak bezczelnie kłamią w sprawie budowy zbiorników p-powodziowych, za to Bozia powinna urwać im języki. Też publicznie. Że powtórzę - ci wszyscy, którzy wychodzą dzisiaj i krytykują rząd Donalda Tuska i prosto w oczy kłamią poszkodowanym powodzianom przekręcając fakty, powinni być rozliczeni za grzech zaniechania w tej sprawie. Taka ich postawa jest obrzydliwą postawą. Zatem dziwię się, że mogą patrzeć w lustro. Dziwię się też, że w te kłamstwa wciąż wierzą ich zwolennicy, których tak samo dotknęła tragedia powodzi. A że ślepo wierzą i się z tym nie kryją, widać wyraźnie. I tego akurat nigdy nie zrozumiem.

KACZYŃSKI WPROWADZIŁ KŁAMSTWO JAKO GŁÓWNY SPOSÓB KOMUNIKACJI Z WYBORCAMI

Dziwię się też tej ich (zwolenników PiS) obojętności na karygodne zachowania swoich wybrańców. Bo nie ma nic gorszego od złodziejstwa, szerzenia kłamstw przez polityków i rozmijania się ich z rzeczywistością. Te przypadłości, te lansowanie latami tak złych cech charakteru, ta pogłębiająca się zła postawa, udzieliła się ludowi. Wygodne i bezpieczne (wydawałoby się) życie pod skrzydłami poprzedniej władzy, skutecznie uśpiło czujność pewnej części obywateli. Która to część ponosi odpowiedzialność za porzucenie programu budowy wymienionych zbiorników. To, że mimo nauczki z 1997 roku, wciąż niektórzy nie ubezpieczają swoich nowo budowanych w pobliżu rzek domów, bo piękne widoki, to też trzeba uczciwie oddać i przypomnieć.

Trzeba również położyć nacisk na to, że mimo przykrych doświadczeń, niczego się nie nauczyliśmy. Nie wyciągnęliśmy wniosków na ewentualną tragiczną przyszłość. Polak już tak niestety ma, że mądry dopiero po szkodzie. Jednakże nie każdy Polak mądrzeje. Są wśród nas tacy, co wykorzystują tragedię kradnąc, szabrując i niszcząc mając na uwadze wyłącznie własny interes. A są tacy, którzy poświęcają się bezinteresownie dla ratowania swojego i cudzego mienia. W takich przypadkach eksperci odwołują się do naszych CECH NARODOWYCH, które są podobno silniejsze od nas samych. Chcemy żyć wygodnie, a jednocześnie nie bierzemy pod uwagę zagrożenia, jakie sobą niesie te nasze wygodnickie życie.   

KIEDY WRESZCIE PORZUCIMY MYŚLENIE I WIARĘ W TO, ŻE NAM POLAKOM NIC ZŁEGO NIE POWINNO SIĘ STAĆ, BO JESTEŚMY NARODEM W Y B R A N Y M?

Betonowanie na potęgę miast, nadprodukcja plastiku w każdej postaci, niewiara w ocieplenie globalne i groźne dla dalszego istnienia ludzkości zmiany klimatyczne i nasza współczesna konsumpcyjna natura, wszystko to i inne rzeczy/sprawy są istotne dla tego naszego istnienia. A jednak wciąż te sprawy lekceważymy, albo jeżeli już, to traktujemy je wybiórczo. Te ludzkie zaniechania opóźniają ratowanie naszej Planety i nas samych. Jesteśmy wciąż nie nażarci. Wciąż żądamy/chcemy nowych samochodów, nowych domów, nowych ciuchów, a co za tym idzie, wciąż bezkarnie zaśmiecamy Ziemię. W każdej dziedzinie ludzkość osiągnęła patologiczny szczyt. Zachowujemy się w tym konsumpcyjnym pędzie jak otępiali zombie.

W końcu będzie tak, jak czytamy w książkach sci-fi, jak oglądamy na filmach, będziemy zmuszeni opuścić własną Planetę, bo dokumentnie ją zniszczymy. A wtedy co? Jak trwoga to do Boga? Czas oprzytomnieć. Tylko... czy to zrobimy? Nie zrobimy, bo jesteśmy zbyt zachłanni. Zamiast rozkręcać produkcję i rozwój technologii, dla własnego dobra powinno się je hamować, minimalizować, ograniczać. I niech nikt nie mówi, że nie ma dzisiaj na to sposobów. Są. Myślę, że ludzkość ewidentnie stoi już nad przepaścią, dlatego potrzebne są na c i t o radykalne działania. Czy stać na nie polskich polityków? Czy stać ich na podejmowanie niepopularnych (patrz: utopijnych) decyzji? A potem ich realizowanie w postaci tychże działań?

Po co nadmiernie gromadzić wszelkie dobra, skoro je jeszcze szybciej stracimy? A tracimy z powodu coraz częstszych trzęsień ziemi i coraz tragiczniejszych powodzi. Jak w świetle tych kłopotów wygląda niemoralna postawa działaczy PiS wypatrujących tylko własnego interesu? Przecież powinni się już wystarczająco "nażreć" podczas sprawowania ośmioletniej władzy. Teraz zamiast się tą kasą podzielić, bezwstydnie nawołują polską społeczność do zbiórek pieniędzy i darów na rzecz powodzian (czy na pewno na rzecz powodzian?). Czyżby szukali dla siebie okazji do zarobienia kolejnych milionów, zważywszy na decyzję PKW pozbawiającej PiS części dotacji? Teraz chodzą po różnych studiach TV i narzekają, jakimi są ofiarami bezdusznej decyzji.

Jedno trzeba sobie tu wyjaśnić - ludzie PiS to nie politycy, to niezwykle dobrana grupa cwaniaków, która z powodu otrzymania od ciemnego ludu władzy absolutnej, doiła państwo ile wlezie każdym sposobem. To grupa złoczyńców, którzy rozkradli mienie publiczne i śmieją się teraz Polakom w twarz. A aktualna władza, czyli Koalicja 15X, zamiast ograniczać się tylko do mówienia, że Trybunał J. Przyłębskiej i neo-KRS są instytucjami nielegalnymi, powinni się ogarnąć i skutecznie i szybko wziąć się za ich rozliczanie. Na razie, poza pojedynczymi działaniami, władza nic nie robi. Rozliczanie Zjednoczonej Prawicy właściwie stoi w miejscu. Dowodem chodzący wciąż na wolności taki Romanowski, Woś, Ziobro i Kaczyński. A to nie wszyscy kandydaci do rozliczenia.

Skoro rozliczenie ich stoi w miejscu, to się bractwo rozochociło, nabrało odwagi i wróciło do swoich dawnych bezczelnych i sprawdzonych zachowań, kłamiąc i odwracając kota ogonem. A na to wszystko aktualna władza reaguje jak tchórz. Nie robi nic, bo boi się własnego cienia. I jeszcze im płaci naszymi pieniędzmi. Zaraz będzie mijać rok od wyborów. Wprawdzie z powodu powodzi premier D. Tusk jest bardzo mocno zajęty, ale mimo to pytam, co w tym czasie robi minister Bodnar i prokurator Korneluk? Jakoś ich nie widać. Nie słychać o ich kolejnych rozliczeniowych ruchach. Co, chcą przezimować sprawę? Nie da się panowie, ponieważ obywatele Polski chcą, a wręcz żądają skutecznego przywrócenia porządku praworządności w naszym kraju. 

To jest wasz obowiązek i to jest wasza obietnica, że tego dokonacie. IM DŁUŻEJ TRWA WASZE NICNIEROBIENIE, TYM SPRAWA STAJE SIĘ POWAŻNIEJSZA! Zamiast udawać, że was nie ma, weźcie się do roboty. Na co czekacie? Zacznijcie kierować się przepisami wciąż obowiązującej Konstytucji RP z 1997 roku. Po to one tam są. Zignorujcie J. Przyłębską i całe to sielskie towarzystwo. Są tam z nielegalnego nadania PiSu. Nawet przedszkolak to wie. Kłamcy z PiS nie powinni być przeszkodą. Żadną przeszkodą, ponieważ ich działania nie są zgodne z tymi przepisami. Ich działania nie miały i nadal nie mają żadnej prawnej r a n g i. Przepisy na które się powołują, są przepisami przez nich samych stworzonymi, mającymi działać nie na korzyść Polski, a wyłącznie na ich korzyść.

PANIE PREMIERZE DONALDZIE TUSK!

 Wszelkie sondaże, wszelkie badania i apele znawców Prawa i wszelkich innych znawców polskiej polityki wskazują, że ta sytuacja niemocy rozliczenia poprzedniej władzy może źle się skończyć dla pańskiego rządu. Wskazują i zwracają na to uwagę również Polacy. Na szali postawione zostało ich do Pana z a u f a n i e. Polacy obawiają się przyszłości nie tylko z powodu tragedii powodzi. Obawiają się, że poprzez zaniechanie rozliczenia PiS, dojdzie do powrotu ich do władzy. Czy Pan to czuje? Czy Pan to widzi? Czy Pan słyszy o obawach Polaków? Proszę wziąć pod uwagę, że Pańska umiejętność prowadzenia i koordynowania działań przeciwpowodziowych, umiejętność radzenia sobie z kryzysem, nie pomogą Panu, gdy obietnice nie zostaną spełnione.

Będzie Pan oceniany przez pryzmat nie tego, czego Pan dokonał, ale tego, czego Pan nie zrobił. Bodnar z Kornelukiem nie pomogą wtedy Panu. Schowają się obaj tak jak teraz się schowali unikając odpowiedzialności. Możliwe, że w chwili wyborczej prawdy zostanie Pan sam. Wyobrażam sobie, jak wtedy będzie zacierał ręce z radości J. Kaczyński. A stać go na taki jawny gest, co już nie raz udowodnił. Stać go na organizowanie jałowych manifestacji, jak ta ostatnia przed Ministerstwem Sprawiedliwości. Nic przez to nie osiągnął, bo nawet partyjni działacze zawiedli nie stawiając się na nią. Zawodzi Polaków również sam Andrzej Duda, prezydent, który woli spotkać się z Trumpem, niż swoją obecnością pocieszyć poszkodowanych powodzian. Nieważne, że spotkanie to zostało odwołane. Fakt jest faktem.

Każdy z publicznych działaczy po każdej ze stron, poniesie konsekwencje swoich zachowań i swoich zaniechań. Powinno tak być, bo to z punktu widzenia polskiej społeczności, byłoby sprawiedliwe.


Obraz: *Internet

środa, 18 września 2024

A P E L



16 września 204 roku naukowcy i eksperci skierowali apel do Sejmu w sprawie przyczyn powodzi jaka dotknęła południe Polski i Europę środkowo - wschodnią. Oto on w całości.


"Szanowny Panie Marszałku, Panie Parlamentarzystki, Panowie Parlamentarzyści

Ostatnie dni w Polsce to podręcznikowy tydzień upływający w dobie zmieniającego się klimatu. Gwałtowne opady deszczu i gwałtowne powodzie, z którymi mierzy się dziś południe Polski, poprzedziły fale upałów z temperaturą oscylującą wokół 30 st. Celsjusza, niespotykane dotychczas w Polsce o tej porze. Od 3 do 9 września wystąpiło sześć rekordowo ciepłych dni z rzędu. Gdy w końcu nadeszły opady, ich skala osiągnęła katastrofalne rozmiary, skutkując zalaniem wielu miejscowości i stratami istnień ludzkich ratowanych ogromnym wysiłkiem służb. Jednocześnie, w Polsce nadal utrzymuje się obniżony poziom wody w rzekach i jeziorach, określany jako susza hydrologiczna.

To nie jest pojedyncze odstępstwo od normy. To nowa rzeczywistość, o której nadejściu środowiska naukowe i strona społeczna informowały od bardzo dawna. Jej konsekwencje będą wielorakie: od obniżenia komfortu życia i podniesienia kosztów życia, przez zagrożenie dla zdrowia i życia obywateli, nieodwracalne zniszczenie przyrody w Polsce, rosnące koszty gospodarcze po destabilizację społeczną. Już dziś wskutek suszy rosną ceny żywności, fale upałów przyczyniają się do wzrostu hospitalizacji, szczególnie wrażliwych pacjentów, a powodzie i podtopienia powodują straty po stronie państwa, przedsiębiorców i obywateli Polski.

Ostrzegaliśmy, a nie widzimy skutecznej inicjatywy politycznej mającej na celu uchronienie obywateli przed skutkami zmiany klimatu. Przez lata kolejne rządy konsekwentnie ignorowały potrzebę zmian, transformację energetyczną odkładając, w najlepszym wypadku, na półkę. Toczy się ona teraz bez kontroli, raczej wskutek globalnych megatrendów. Przeprowadzają ją obywatele, lokalne społeczności i przedsiębiorcy, oddolnie widząc potrzebę zmian prowadzących do obniżenia emisji. Zarówno na poziomie kraju, jak i samorządów, miast i wsi brakuje opartych na wiedzy naukowej strategii adaptacji do zmiany klimatu – na przykład susz i gwałtownych powodzi, które obserwujemy w tym tygodniu. Brak nam poważnego potraktowania tego wyzwania i jego systemowego rozwiązania. Tymczasem problem ten z każdym dniem będzie rzucał się większym cieniem na życie wszystkich obywateli Polski.

Dlatego apelujemy o rozpoczęcie poważnej debaty parlamentarnej o sposobach wyjścia z kryzysu klimatycznego, przyspieszeniu procesu dekarbonizacji całej gospodarki Polski, a także nadania trybu priorytetowego adaptacji do zmiany klimatu. Zadajemy głośno pytanie: Co Państwo robicie, by chronić obywateli przed skutkami spowodowanej przez człowieka zmiany klimatu? Wydarzenia ubiegłego tygodnia to jasny sygnał, że nie ma czasu na odwlekanie tej dyskusji. Bez tego trudno będzie zagwarantować bezpieczną przyszłość nam wszystkim.

Jesteśmy otwarci na rozmowę z Państwem w celu wyznaczenia mapy drogowej wychodzenia z kryzysu klimatycznego. Wyrażamy nadzieję, że podejmiecie Państwo pracę nad przyspieszeniem dekarbonizacji gospodarki Polski i wdrożeniem innych niezbędnych działań adaptacyjnych do zmiany klimatu w zgodzie z najnowszą wiedzą naukową i przy wsparciu środowisk eksperckich.


Podpisali:

prof. dr hab. Piotr Skubała, Uniwersytet Śląski w Katowicach, Team Europe Direct, Państwowa Rada Ochrony Przyrody

dr hab. inż. Zbigniew M. Karaczun, profesor w Katedrze Ochrony Środowiska i Dendrologii SGGW, Polski Klub Ekologiczny

dr Paulina Sobiesiak-Penszko, Instytut Spraw Publicznych

dr hab. inż. Tadeusz Pomianek, Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie

dr Maciej Grabowski, Centrum Myśli Strategicznych

dr hab. Bogdan H. Chojnicki, Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu

prof. dr hab. Andrzej Elżanowski, Uniwersytet Warszawski, Polskie Towarzystwo Etyczne

dr Marzena Cypryańska-Nezlek, Centrum Działań dla Klimatu i Transformacji Społecznych, Uniwersytet SWPS

prof. dr hab. Ewa Bińczyk, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, Komitet Naukowy Koalicji Klimatycznej


Fundacja Edukacji Klimatycznej:

dr Krzysztof M. Księżopolski, Kolegium Ekonomiczno-Społeczne Szkoły Głównej Handlowej

dr Joanna Gutral, Centrum Działań dla Klimatu i Transformacji Społecznych, Uniwersytet SWPS

dr Adrian Wójcik, Instytut Psychologii, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Marcin Popkiewicz, analityk megatrendów, ekspert i dziennikarz

prof. dr hab. Joanna Wibig, Zakład Meteorologii i Klimatologii, Uniwersytet Łódzki

dr hab. Michał Żmihorski, Instytut Biologii Ssaków PAN"


Obraz: *Internet 

poniedziałek, 16 września 2024

Kaczyński jak... L e n i n


Czasami zastanawiam się, co by było, gdyby nie było Kaczyńskiego? Gdybyśmy nigdy nie doświadczyli tej jego wściekłej słownej agresji, podłości i manipulacji, tego jego obraźliwego tonu wobec Polaków, wyzywającego i opluwającego każdego, kto stał przeciwko niemu. Co by było? Zabawa w jasnowidzenie/przewidywanie nie ma sensu, ponieważ jak nie on, to nikt inny. Myślę, że taki kontrowersyjny człowiek, trafia się raz na dziesięciolecia. A jak już się trafi, to wykorzystuje każdą chwilę, by swoją jakże agresywną kontrowersją doprowadzać przeciwników do szału, a zwolenników doprowadzać wręcz do "ekstazy". I tak właśnie robił. A ludziska poddawali się tej obróbce z uśmiechem na twarzach.

Latami urabiał Polaków, usiłując wprowadzić w życie swój autorski pomysł na państwo, wpychając go nam na siłę do gardeł. Doszło do tego, że budziłeś się rano, Kaczyński i jego wizje. Stoisz w kolejce do kasy, Kaczyński i jego wizje. Zaglądasz do przysłowiowej lodówki, Kaczyński i jego wizje. Ani chwili spokoju. Dyżurnym tematem rozmów Polaków, od lat, był tylko jeden temat, Kaczyński i jego wizje. Wrył się w naszą codzienność już na stałe. Gdyby go nie było, to z czego żyłyby media, które odmieniają jego nazwisko przez wszystkie przypadki? Gdyby go nie było, to co robiliby ci wszyscy dzisiejsi jego wyznawcy? Co robiłaby cała ta pisowska i ziobrowa szarańcza? 

Gdy ogląda się TV, jakąkolwiek stację, dzień bez Kaczyńskiego byłby dniem straconym. Każdy dzisiaj z niego żyje, dziennikarze, bloggerzy,  x-meni, youtuberzy i inni tacy. Jak widać, bez Kaczyńskiego ani rusz. Narodziła się nawet pewnego rodzaju subkultura zwana >kaczyzmem<, określająca środowiska naznaczone tym właśnie słowem. Dzisiaj, po latach politycznej aktywności w polskiej przestrzeni, nikogo nie dziwi i nie zaskakuje to, co mówi i jak to mówi. Ostatnio wg niego rząd to nie rząd, bo nad niczym nie panuje, bo nie realizuje interesów Polski, bo tylko ogłupia Polaków, niszczy Konstytucję i rządzi używając siły.

Od tych jego "rewelacji" nie ma przerwy. I jedno się tu nie zmieniło - zwolennicy wciąż jak gąbka wodę, wchłaniają jego każde słowa, wręcz się nimi karmiąc. A ten nie zwalnia tempa, jeździ po kraju i w swoim tandeciarskim/dziaderskim stylu utrwala w głowach słuchaczy ideologię państwa wolnego (tak jakby Polska nie było wolna), koniecznie jednak pod wyłącznie jego jednoosobowym przewodnictwem. Wymyślił referendum dot. migracji i nakazał zbierać podpisy. Pozbawił Morawieckiego szansy na startowanie na urząd prezydenta, bo w głowie ma pomysł na Dudę 2.0. Rozkręca się, a jego paliwem są przyszłoroczne wybory prezydenckie.

Rozkręca się, bo gdy wygra kolejną kadencję, dokończy sprawy których wcześniej dokończyć nie zdążył. Chociażby całkowitą zmianę Konstytucji. Póki co grafik ma zapełniony. Referendum, którego celem mają być  “żądania wypowiedzenia paktu migracyjnego”, a które to referendum zależne jest od zebrania 500 tys. podpisów po to, by Sejm zajął się jego rozpatrzeniem. Samo zbieranie tych podpisów ma być asumptem do przywrócenia zaangażowania w ten proces dołów politycznych i jego zwolenników, zdyskwalifikowania rządu Donalda Tuska i jego samego. Ma to zakłamać stanowisko Koalicji 15X, która ma jednak sprowadzać migrantów do Polski. Kto w to uwierzy? Wiadomo kto. 

Zatem niestrudzenie, zakłamując rzeczywistość, nie biorąc pod uwagę kiepskiej frekwencji podczas ewentualnego referendum, Kaczyński wszelkimi sposobami chce skutecznie utrącić przeciwnika i pozbawić go władzy. Przez pryzmat własnego interesu stawia na szali komplikacje, jakie groziłyby rządowi ze strony Unii Europejskiej. Ale to wcale nie obchodzi tego człowieka. Nigdy nie obchodziło. Kosztem zrujnowania państwa, gotowy jest postawić na swoim. Nawet gotowy jest zostać władcą pośrodku niczego. Lata mijają, on sam starzeje się, jednak resztką sił robi wszystko, by jeszcze raz zawalczyć o władzę. Jakby myślał, że jest wieczny. 

Teraz, przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi, na jednym ze swoich spotkań zapowiedział, że kandydatem PiS musi być ktoś taki jak Andrzej Duda w 2015 roku. Ktoś taki, kogo nie będzie można “nawet niesprawiedliwie” zaatakować za to, jaką politykę wcześniej prowadził. Śmiał się obleśnie, że Dudę w 2015 roku “można było zaatakować tylko za to, że wykłada gdzieś koło Poznania i ma żonę niewłaściwego pochodzenia”. Od tego czasu jego wyobrażenie o przyszłym prezydencie z jego nadania wiele razy zmieniało się. Jedno nie zmieniło się, kandydat z 2025 r. ma być silniej przesunięty w prawo, tak by "móc przyciągnąć elektorat Konfederacji".

Gdy zdobędzie upragnioną władzę, przygotuje zmiany konstytucji tak, by działała wyłącznie na jego korzyść. Cokolwiek Kaczyński nie wymyśli, budzi niepokój. Wprowadzanie zmian w konstytucji, może i nie jest niczym złym, jednak zależy kto te zmiany wprowadza. Demokracja jest otwarta na różne propozycje. Pytanie tylko, o jakie zmiany miałoby chodzić Kaczyńskiemu i w jaki sposób będzie on chciał je wprowadzać. Pytanie za milion. Ponieważ znamy go wszyscy jak zły szeląg, możemy zatem spodziewać się, że dokonałby tego w swoim stylu. Brutalnie, nie licząc się z nikim i nie biorąc jeńców. 

Nie zapominajmy, że on sam nie może strawić porażki utracenia władzy nad mediami (TVPiS) i nad prokuraturą, dlatego pamiętając o błędach zaniechania, skupi całą uwagę na zabetonowaniu władzy na konstytucyjnym poziomie. To pewne jak to, że słońce wschodzi i zachodzi. Zapewniają o tym eksperci Na razie niebezpieczeństwo powrotu PiS do władzy jest przed nami, ale dobrze jest trzymać rękę na pulsie. Dobrze jest też być świadomym tego, co mogłoby znaleźć się w takim projekcie konstytucji własnoręcznie sygnowanym przez Kaczyńskiego. Na ten moment pewni możemy być jednego, że znajdzie się okazja (po zakończeniu wakacji), na pospolite ruszenie PiS i tej partii zwolenników. 

Że przyjmie ono jeszcze brutalniejszą formę niż dotychczas, to chyba pewne. A w programie znane nam odgrzewane kotlety, szczucie na migrantów i rasizm prezentowany całą pisowską gębą.

Jak to się mówi? Kaczyński jak... Lenin, póki co wiecznie żywy.


Obraz: *Internet 

środa, 11 września 2024

CZY leci z nami pilot?


Świat przestał być przez kogokolwiek kontrolowany. Takie mam wrażenie. Pod znakiem zapytania jest demokracja jaką znamy, ze względu na hybrydowe "zabawy" Putina. Dużo dzieje się nie tylko politycznie, ale też w sprawach dnia codziennego dotykających obywateli. Kryzys goni kryzys, a rządy swoją indolencją i brakiem pomysłów wywołują w ludziach poczucie beznadziei  z tego powodu, że nie mają żadnej gwarancji, iż ich głosy cokolwiek znaczą. Po ich zachowaniach wnioskuję (choćby przykład Słowacji i Polski, ale i innych państw), że już nie wierzą swoim rządom, że wątpią w ich skuteczność, że obawiają się o przyszłość swoją i świata. 

W tej trudnej sytuacji, rządy zamiast adekwatnie reagować, zbyt dużo gadają. Liczba tych jałowych spotkań, z których na razie nic nie wynika, skutkuje emocjami już przebijającymi sufit ludzkiej cierpliwości. Polaryzacja społeczna przez to, że jest coraz większym i groźniejszym zjawiskiem na światowej arenie, nie ułatwia rządzącym prowadzenia polityki. Spada poparcie i zaufanie. Rośnie społeczna bezsilność. Gdy słucham wywiadów różnych liderów, gdy widzę jak wielu z nich lekceważąco, wręcz niepoważnie odnosi się do spraw światowego bezpieczeństwa, również i mnie dopada bezsilność i gniew, że dzisiejszy świat rządzony jest przez takich właśnie arogantów. 

ZATEM:

1. Nie chcę, by z powodu zmian klimatycznych, które sami jako najgorszy na ziemi szkodnik sprowokowaliśmy, które dalej lekceważymy bo tak jest nam wygodnie, nie chcę by nasz świat zniknął.  

2. Nie chcę, by w niekontrolowany sposób rozwinęła się sztuczna inteligencja na tyle, by zagrozić ludzkości. Jednak nic nie jest robione w kierunku, by ją przynajmniej kontrolować. Starym zwyczajem popijamy kawę i czekamy, co wyniknie z tych naszych starań.

3. Nie chcę kolejnego kryzysu zdrowotnego i kolejnych coraz bardziej niebezpiecznych pandemii wywołanych działaniami człowieka. Nowe coraz mniej znane "wirusy lub antybiotykooporne patogeny", rozwalają system zdrowotny w krajach, poprzez jego powolny rozkład. 

4. Nie chcę wojny z Rosją! Nie chcę! Jednocześnie obserwuję niemoc rządzących, zbyt powolne reakcje i słabość kontroli nad niewytłumaczalnym zachowaniem prezydenta Rosji Putina. Załamują się gospodarki i rynki, z powodu braku narzędzi, które mogłyby tym wszystkim kryzysom zaradzić.

Na podstawie tego co widzę, m.in. indolencji politycznej państw, nie wierzę w lepszą przyszłość. I myślę, że takich pesymistów w kwestii przyszłości, niestety jest niemało. Również niewielu jest optymistów wierzących w to, że rządy poradzą sobie z tym chaosem. Bogata i wykształcona Europa śpi, albo dla niepoznaki wykonuje oportunistycznie jakieś niemrawe ruchy robaczkowe udając, że coś robi. Mamy za sobą różnego rodzaju strajki, różnego rodzaju ludzkie łańcuchy niosące płonące świece odbywające się onegdaj w krajach nadbałtyckich. I co? I nic. Nie pokonano do dzisiaj politycznego kryzysu. Ale mimo tego marazmu, Federacja Rosyjska jednak nie zajęła jeszcze całej Ukrainy. Wciąż na świecie wynajdywane są coraz to nowe leki. 

Przyjęto nowe prawo kontrolujące/regulujące AI, które to prawo ma zapewnić jakiś tam poziom ochronny przed technologiami godzącymi w naszą prywatność. Jednak w tym samym czasie cofamy się w temacie Zielonego Ładu, nie biorąc zupełnie pod uwagę niebezpieczeństwa grożącego ludzkości i samej Ziemi. Za to obserwujemy intensywny wyścig zbrojeń mogący skutkować zwiększeniem liczby wojen. Podobno udało się opanować zjawisko migracyjne i kryzys finansowy, ale wieszczę, że na krótko. Nad sytuacją geopolityczną można się zastanawiać, na ile jest dla nas zagrożeniem. Tak, to prawda, wpakowaliśmy się w niezłe kłopoty. Z własnej winy. Bo kierują nami, a właściwie naszymi liderami złe ich intencje. 

Bo sami z powodu własnych poglądów ideologicznych przyjmujemy zazwyczaj złą ocenę, wynikiem czego zarzucamy się wzajemnie jak nie oskarżeniami o populizm to o ksenofobię, albo o autorytaryzm, i najważniejsze, zarzucamy swoim politykom kłamstwa. Zarzucamy im, że nas ignorują/lekceważą. Obarczamy winą za polaryzację, nie widząc tego samego u siebie. Popełniamy wiele grzechów wobec siebie samych, doprowadzając do nawarstwiania się problemów. Emocje zaślepiły nas wszystkich do tego stopnia, że nie zauważyliśmy jak straciliśmy kontrolę nad całością. Zawiązały się dziwaczne mariaże polityczne grożące nieprzewidywalnymi konsekwencjami. Nie tylko na terenie Europy. Koszty takiego zachowania ponosimy wszyscy i wygląda, że sobie z nimi nie poradzimy.

Czy pomogą ruchy niezadowolonych na swoje rządy obywateli? Czy te rządy widząc to niezadowolenie, zmienią politykę na bardziej przytomną, bardziej racjonalną? Póki co niektórzy liderzy widzą koniec własnego nosa. Chcą na siłę załatwiać własne interesy polityczne i kto wie, czy nie prywatne zarazem. Wschodnia granica, Afryka, Bliski Wschód, Ameryka Łacińska, Azja, nie chcą solidaryzować się z bogatą, samolubną Europą. Ameryka, mimo że pomaga Ukrainie (z łaski), jest świadoma, że tak naprawdę to nie powinien być wyłącznie jej problem. Europa nie chce tego widzieć i dalej udaje Greka, przykrywając tym swoją bezradność i niemoc, swój brak woli do większego zaangażowania w sprawy Ukrainy.

A rzecz dotyczy niebagatelnej sprawy, bo skutecznego zabezpieczenia swoich wschodnich granic. Dotyczy również przyszłego światowego przywództwa (patrz: Chiny główny pretendent do tej roli). Historia wspomina o wielu ustrojach, które padły z powodu braku wiedzy i z powodu błędnego odczytywania pojęcia/definicji władzy. Historia też uczy, ale krnąbrni liderzy, władcy i inni kacykowie lekceważą tę naukę, bo sami wiedzą lepiej. Niby wiedzą, a jednak wciąż popełniają te same błędy. Z uporem maniaka. Zamiast likwidować polaryzację, podsycają ją, co uniemożliwia osiąganie kompromisów prowadzących do zawierania skutecznych umów społecznych. Bez których z czasem słabną. Prowadzi to do społecznego niezadowolenia, co osłabia z kolei samą demokrację.

Jeżeli pojedyncze państwo nie radzi sobie z tym, może potrzebna jest umowa bardziej unijna. W jakimś stopniu opanowałoby to może panujący chaos. Ale nie widać chęci ani zrozumienia po wielu stronach. Raczej dominuje tu krótkowzroczność i wiadomo z jakiego powodu. Chodzi o interesy aktualnych wyborców. Nie ma więc przestrzeni dla zdrowego rozsądku, dlatego nie ma co marzyć o pomyślnej polityce. Migracja? Finanse? Wojny? Ubóstwo społeczne? Zmiany klimatyczne? Kogo to obchodzi, gdy można tu i teraz szybko się dorobić. Te tematy jeszcze szybciej ulegają zapomnieniu. Nie pomaga internet, którego zasługą jest zmienność definicji czasu i przestrzeni. Króluje koniunkturalizm kosztem demokracji.

W dzisiejszym plastikowym i "fantastycznym" świecie brak partnerów z prawdziwego zdarzenia, potrafiących utrzymać świat w pokojowych ryzach, zapewnić praworządność i rozwój państw na tyle, na ile to możliwe. Nie ma kogoś takiego. Mamy za to do czynienia z autokratami wolącymi nawiązywać choćby chwilowe strategiczne sojusze, albo koncentrować się na strefach wpływu. Unia Europejska wcale nie jest lepsza. Zamiast zdobywać zwolenników flirtuje z tymi autokratami, co jest wysoce niemoralne. Historia znowu się kłania przypominając losy Iranu (Reza Pahlawi), czy tragiczne losy Libii (Muammar Kaddafi). Europa powinna dawać przykład lansując demokrację. Nie robi tego.

Powinna pokazać, że stać ją na zawieranie umów społecznych i utrzymywanie pokoju, co prowadzi zazwyczaj tylko do jednego, do spokoju i dobrobytu. 

Słowem, potrzeba nam na cito rozumu, a nie protekcjonalnych słów i paternalistycznego traktowania. 


Obraz: *Internet 

poniedziałek, 9 września 2024

P R O B L E M nr 1


Nie milkną echa po ostatnim incydencie, którego dopuścił się Andrzej Duda, człowiek, któremu przydarzyło się być prezydentem Polski. Piszę przydarzyło się, ponieważ to nie od jego decyzji zależała wówczas jego przyszłość, tylko od decyzji prezesa partii, której jest członkiem. Czy formalnie czy nieformalnie, to nieważne. Jest członkiem PiS w taki czy inny sposób. Jest też jeszcze człowiekiem sprawującym najważniejszą funkcję w państwie. Jest głową tego państwa. Ma czuwać nad przestrzeganiem ustawy zasadniczej Konstytucji RP. Ma stać na straży suwerenności państwa oraz dbać o nienaruszalność i niepodzielność naszych granic. Sprawuje władzę wykonawczą. Słowem - jest najważniejszą osobą i najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej.

Tak stanowi sama Konstytucja. Tak stanowi Prawo. I każdy, kto obejmuje tę funkcję MUSI zdawać sobie sprawę z jej ważności. Do tej pory mieliśmy niewielu prezydentów. Każdy z nich po swojemu rozumiał swój obowiązek, jednak Andrzej Duda przeskoczył ich wszystkich. W sensie wyjątkowo negatywnym. Wyjątkowo niedopuszczalnym. Wyjątkowo niebezpiecznym dla Polski. Nie potrafiąc pogodzić się z faktem, że jego czas jako prezydenta RP mija, zachowuje się NIE JAK NA PREZYDENTA PRZYSTAŁO. I jest z nim coraz gorzej. Oficjalnym tekstem, przy obecności oficjela obcego państwa, rzuca wyssane z palca agenturalne oskarżenia pod adresem aktualnie urzędującego premiera Donalda Tuska. Widać, że nie może się powstrzymać.

Nie obchodzi mnie, czy jest przez kogoś namawiany do prezentowanie takiego stanowiska, ważne, że to robi. Bez zastanowienia i bez krzty autokrytyki. Otoczył się w pałacu prezydenckim podobnymi do siebie osobnikami, którzy mu przyklaskują w obawie utraty swoich intratnych stanowisk. Niby ich na co dzień nie widać, ale doskonale odczuwamy ich obecność i ich wpływ na prezydenta Dudę. Niektórzy co odważniejsi, anonimowo przyznają, że Andrzej Duda to problem dla Polski, nad którym nie można już zapanować, ponieważ robi co chce i kiedy chce. Ponieważ przy każdej nadarzającej się okazji niepohamowanie wypluwa z siebie w przestrzeń swoje własne myśli. Myśli Andrzeja Dudy, nie prezydenta RP. 

On, Andrzej Duda, jest tak nakręcony, że nie zważa już na cokolwiek i na kogokolwiek. Zachowuje się jak szaleniec, któremu usuwa się grunt spod nóg. Jego najbliżsi współpracownicy (Mastalerek Paprocka) próbują publicznie jeszcze tłumaczyć sens prezydenckich myśli, ale robią to bez sensu, jakby odbiorcy tych ich przekazów nie mieli własnego rozumu. To nic innego, jak zamach na inteligencję rozumnych Polaków. Podejrzewam, że nawet gdyby znalazł się ktoś odważniejszy w pałacu i próbował tłumaczyć A. Dudzie, że źle robi, ten nie brałby tych uwag do siebie. I chyba nie bierze. Prezydent robi zatem to co robi, PONIEWAŻ MOŻE. Taki stan rzeczy obecnie mamy. I nic z tym nie możemy zrobić.

Możemy tylko czekać, aż ta nieszczęśliwa prezydentura wreszcie się skończy. Za 331 dni. Licznik bije, jednak póki co ten człowiek aż wyłazi ze skóry, by jako negatywny bohater zapisać się na kartach polskiej Historii. A my na to patrzymy. Niestety, czeka nas jeszcze w tym roku i w przyszłym kilka jego wizyt zagranicznych. Aż strach się bać, do czego się posunie, co jeszcze wyrzuci z siebie niedyplomatycznego. Przecież nie jest to ktoś bez wykształcenia i bez rozumu. Andrzej Duda jest dobrze wykształconym człowiekiem, jednak jest chyba inteligentnym inaczej, skoro decyduje się na takie kroki. Od których to kroków zależy jego przyszłość, ta przyszłość, kiedy przestanie być prezydentem.

Czy nie obchodzą go konsekwencje, jakie na pewno go czekają? Za to choćby, że zamiast pracować dla dobra państwa, dopuszczał się rzeczy zupełnie odwrotnych? Czy zastanawia się dzisiaj nad tym, że wtedy nie będzie miał jakiegokolwiek parasola ochronnego w postaci partii matki i jej prezesa? Zostanie sam z tymi konsekwencjami. Sam jak palec. Ponieważ dzisiejsi poplecznicy będą skupieni na własnych problemach. To będzie ich szkoła przetrwania. Cokolwiek nie będą chcieli zrobić, będą musieli przetrwać. On też. Będzie musiał przetrwać. Ale to nie nasze zmartwienie. Jest nim jeszcze trwająca prezydentura, którą świadomie ten człowiek ośmiesza i sprowadza na polityczne dno. 

Lista popełnionych przez niego deliktów konstytucyjnych i lista złamanych przez niego przepisów Prawa, nie zapominajmy prawnika skąd inąd, to niekończąca się lektura. Nie zniknie z dnia na dzień po zakończeniu jego prezydentury. Jest dobrze opisana, udokumentowana i nagrana. A jak wiemy, w internecie nic nie ginie. Obciążenie to będzie A. Dudzie towarzyszyło do końca jego życia. Będzie jego wstydem i czarną plamą na sumieniu. Nie ma sposobu, by wyparł się tego, czego "dokonał". Zatem dla siebie samego jest problemem. Odczuje to dopiero wtedy, gdy będzie szukał dla siebie nowego miejsca w przestrzeni publicznej. Pytanie, czy znajdzie się ktoś, kto zaryzykuje z nim znajomość?

Ponieważ zakłóca i utrudnia jak tylko może proces sprawowania władzy przez Koalicję 15X i przez premiera D. Tuska, nakręca się tym samym coraz bardziej popełniając karygodne błędy. Jednak na własne oczy widzi i na własnej skórze czuje opór, jaki Koalicja 15X mu serwuje. Wygląda na to, że nikt z władzy nie boi się pana prezydenta, a sam Donald Tusk idzie na zwarcie z nim jak taran. I się raczej nie cofnie. Prezydent postępując po swojemu (tak myślę) chce zawczasu znaleźć sobie miejsce gdzieś po prawej stronie sceny politycznej. Czy to utopia? On sam tego nie wie, ale jest o tym przekonany i próbuje. Że wybrał złą metodę, przekona się niebawem. Myślę też, że jest za mały politycznie, by komukolwiek zagrozić.

Myślę jeszcze, że chętnych do zawierania dealów z tak skompromitowanym człowiekiem w polskiej polityce jest niewielu. Prawa strona jest już zajęta. A nawet gdyby udało się Dudzie tam wcisnąć, to jakimi hasłami porwie potencjalnych zwolenników/wyborców? Przecież wszystkie hasła są już zajęte i po wielokroć przetestowane. Duda nie jest na tyle inteligentny, by na nowo wymyślił koło. A potencjalnym jego wyborcom, polska prawica już zawsze będzie się kojarzyła z niechlubnym i łajdackim rządzeniem poprzedniej władzy. Mowa naturalnie o PiS i jego prezesie J. Kaczyńskim, który wycisnął Polskę jak cytrynę, w bandycki sposób wycisnął z Niej wszystko co się dało, a i tak stracił władzę.

Dla Andrzeja Dudy, niezwykle ambitnego polityka i niezwykle niebezpiecznego szkodnika, na razie nie widać miejsca na scenie politycznej, które mógłby zagospodarować. Boleśnie to odczuje. I dobrze. Niejeden już próbował i jakoś go dzisiaj nie widać. Taka prognoza dla niego, jako jeszcze dla młodego stosunkowo człowieka, nie jest dobra. Chciałabym, by zniknął z polskiej politycznej przestrzeni raz na zawsze. I głośno do tego się przyznaję. Chciałabym również, by odpowiedział za swoje karygodne działania, ale tak naprawdę. Ku przestrodze innym śmiałkom, którym gdy już dorywają się do koryta wydaje się, że wszystko mogą. Nie, nie mogą, bo nad Polską czuwa polska Litera Prawa.


Obraz: *Internet 

środa, 4 września 2024

Jaką przyszłość szykuje nam Donald Tusk?


 To, co dzieje się w otoczeniu premiera D. Tuska nie budzi mojego entuzjazmu. Ponieważ za pomocą sondaży dowiadujemy się jaką skalę ten brak entuzjazmu osiąga w Polsce, sądzić można, że ta sytuacja spędza sen z powiek liderów Koalicji 15X. I słusznie zresztą. Tym bardziej, że nieubłaganie zbliża się arcyważny moment, wybory prezydenckie, które dadzą ostateczną odpowiedź na wiele pytań. Nie do pozazdroszczenia sytuacja PiS i wielu tej partii czołowych nazwisk, powolne rozliczanie poprzedniej władzy, błędy popełniane przez aktualną władzę i zadziwiająca niemoc w skuteczności, co tylko powiększa niezadowolenie wyborców Koalicji rządzącej, wszystko to ma ogromny wpływ na samego premiera. Tak mniemam.

Czy w takiej sytuacji Donald Tusk powinien postawić na szybsze działania? Na pewno tak. Czy tak właśnie zrobi? Tego nikt nie wie. Przyszłość pokaże i bezlitośnie zweryfikuje Jego kompetencje, w które społeczność polska tak zawierzyła. A zawierzyła, bo nie miała innego wyjścia. A nie miała innego wyjścia, ponieważ na ten moment jest tylko JEDEN Donald Tusk. Jest On i... polityczna reszta polskiego świata. Koalicjanci nie kwapią się do współpracy, jaką obiecali sobie w czasie kampanii wyborczej. Dzisiejsza opozycja a dawna władza, nie ma interesu w naprawie tego, co sama zdemolowała. Donald Tusk jest sam. Na ile zdeterminowany, by zrealizować plan naprawczy, tylko On sam wie najlepiej. 

Słyszymy wiele słów od Niego na prasowych konferencjach, na których występuje jako premier i jako rzecznik własnego rządu jednocześnie. Stara się. Opowiada o organizacji letnich igrzysk w Polsce, zapowiada jesienne zmiany w legislacji, kolejny raz zapewnia o zaufaniu do ministra Bodnara i zręcznie odpowiada nawet na te niezręczne pytania, ciurkiem płynące ze strony dziennikarzy i innych pracowników medialnych. Na tej podstawie budujemy sobie sami obraz polskiej polityki. Wyrabiamy sobie własne opinie. Nie zapominajmy, że niebawem 15 października tego roku minie rok od wygranych wyborów. Będzie to okazja do podsumowania działań tego rządu i zweryfikowania złożonych obietnic.

Niezadowolenie społeczne, coraz głośniejsze pomruki tu i tam, coraz częstsza negatywna ocena liderów Koalicji 15X, to zwiastun zbliżającej się czarnej chmury nad głowy niedogadanych ze sobą rządzących. Tyle było obietnic, tyle zapewnień, tyle było nadziei, determinacji i chęci. Co dzisiaj z tego zostało? Ponad 60% Polaków jest niezadowolonych, bo nie widzi efektów, nie widzi skuteczności. Widzi za to rozlazłe towarzystwo zasłaniające się procedurami. Wielu komentatorów wieszczy, że jeżeli się ta sytuacja nie zmieni, to Koalicja 15X przerżnie prezydenckie wybory. Z czego skorzysta pisowska opozycja. Właściwie, to już zaciera ręce. Zatem Donald Tusk MUSI zareagować.

To, co do tej pory udało się rządzącym, to tylko kropla w morzu. Dobrze że to zrobiono, jednak to za mało. Stanowczo za mało. Te załatwione sprawy nie są sprawami ciężkiego kalibru, są normalne, takie, które należą się każdemu obywatelowi jak codzienna zupa psu. Każda z tych spraw (in vitro, babciowe, podwyżki dla nauczycieli, prawo autorskie czy Prawo i praworządność w ogóle) to sprawy oczywiste. Za ich załatwienie nie należy się politykom żadna nagroda, podziw czy uznanie, bo wobec nas mają psi obowiązek tego dopilnować. Ze wszystkich obietnic tylko przywrócenie TVP do normalności i odblokowanie KPO stało się faktem. Reszta czeka, aż politycy się zainteresują. Tak więc Polacy obawiają się, że czas może być dalej marnowany.

Tkwimy w stagnacji, bo bezwolny rząd zamiast przeć do przodu, skupiony jest na sobie i rozwiązywaniu drugo... i trzeciorzędnych spraw. Mamy nie dziarskich polityków, a politycznych impotentów. Dziadersów, zadowolonych, że zaliczają kolejną kadencję w Sejmie. To zadowolone z siebie towarzystwo zapomniało, że swoje miejsca w polskim Parlamencie zawdzięczają m.in. młodym polskim kobietom, które poszły na wybory, bo uwierzyły, że ich sprawy wreszcie po latach zostaną załatwione po Ich myśli. Nie zostały. Czy zmobilizowały się niepotrzebnie? Mogą tak myśleć. I tak właśnie myślą. Nie zadowala Ich tłumaczenie, że to wina prezydenta Dudy, który nie podpisuje ustaw. Co za złośliwy z niego człowiek.

Nawet dziecko wie, że nie o Dudę tu chodzi. To PSL wstawiło bezwstydnie swoją nogę między koalicyjne drzwi i udaje partię świętszą od papieża. A co z tematem kwoty wolnej od podatku? Okazało się, że nie ma na nią pieniędzy. Ale za to była dobrym hasłem w czasie kampanii wyborczej. Na takie oto kąski czeka PiS, by głosić wszem swoją starą dobrze znaną propagandę, jaki to Tusk jest niedobry. PiS pyskuje w najlepsze, a koalicyjny rząd siedzi cicho zamiast zapewniać każdego dnia, że do końca kadencji na pewno coś wymyśli. Cisza. Aż głowa boli. Każda z koalicyjnej partii ma swojego "konia", na którym jedzie ile wlezie. PSL ma aborcję. Polska 2050 ma składkę zdrowotną. 

Lewica miała swoje budownictwo społeczne, ale obraziła się na wszystkich i udaje ofiarę. Koalicja Obywatelska zajmuje się wszystkim po trochu. A pośród tego chaosu stoi Donald Tusk i próbuje załagodzić atmosferę. Nie tak miało być. Nie tego oczekiwali wyborcy. Polska polityka jest tak bardzo podzielona, że społeczne rozczarowanie przechyliło czarę goryczy. Zatem to niespełnione obietnice mogą bardzo silnie wpłynąć na wynik prezydenckich wyborów. Z ubiegłorocznej wyborczej frekwencji (74%) zostanie tylko wspomnienie. Głosy Polaków mogą ulec jeszcze większemu rozdrobnieniu. Część swoje pójście do urn wyborczych zawiesi na kołku, a część może zagłosować na kogo innego. 

Nie wierzę, że liderzy koalicji rządzącej nie biorą tego pod uwagę. Nie uwierzę, że nie myśli o tym Donald Tusk. Wiele razy politycy już się przekonywali, że łaska wyborcy na pstrym koniu jeździ. Wiele razy niektórzy z nich dostawali czerwoną kartkę choćby za nieskuteczność. Czy nie czas wyciągnąć wreszcie naukę z popełnianych błędów? Koalicja 15X powinna wyłonić tylko jednego kandydata na prezydenta. Tylko jednego. Udowodniłaby poprzez to, że gra drużynowo. Tak powinno być, a nie jest. Znamy ambicje Hołowni i innych i nieważne, że nie nadają się na prezydenta. Wolą egoistycznie i samolubnie postawić na siebie, ryzykując tym samym przyszłość Polski i Polaków.

Czy aby nie boją się, że w żywotnie kluczowym momencie dla nich, w odpowiedzi za zaniechania i brak spełnienia obietnic, Polacy pokażą im środkowy palec? Czy zapomnieli, że będą zmuszeni wyjść ze swoich przytulnych gabinetów i prosić/żebrać Polaków o głosy? I tu mogą się zdziwić. Bo jak mówi polskie przysłowie - "jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie". Prezes rady Ministrów ma twardy orzech do zgryzienia. Tym orzechem będzie mobilizacja wyborców. To niełatwe zadanie. A ostateczny wynik może bardzo zaboleć. By do tego nie doszło, Donald Tusk i Jego koalicjanci mają lekcję do odrobienia. Muszą popracować nie tylko nad legislacją na tyle skutecznie, by dała owoce na tyle zadowalające, by zmieniło to dotychczasowy obraz sposobu rządzenia. By zmienił się osąd Polaków.

Kompetencja, wiarygodność, rzetelność, uczciwość, pokora, chęć i determinacja, czystość intencji, to są te między innymi cechy tak pożądane szczególnie dzisiaj w polskiej polityce. To one prowadzą do... skuteczności.


Obraz: *Internet