wtorek, 30 kwietnia 2024

GORĄCZKA t r w a... II

Kaczyński o Parlamencie Europejskim: "Idziemy tam, by powiedzieć temu wszystkiemu NIE, ale nie mówimy NIE, bo jesteśmy dzisiaj na TAK".

Kolejny cytat z jakże "cudownego" sobotniego przemówienia "zbafcy narodu". Tfu..., że też są jeszcze w Polsce wierzący w każde słowo tego samozwańczego pisowskiego guru. A ten bezkarnie pozwala sobie na wszystko, by za wszelką cenę osiągnąć wg niego kolejne zwycięstwo nad D. Tuskiem i wyszarpać mu władzę z rąk. Jeżeli frekwencja 9 czerwca będzie niska, tylko dlatego, że znowu leniwi Polacy zostaną w domach, to pisowska reprezentacja do Parlamentu Europejskiego wraz z innymi zaciekłymi proputinowskimi eurosceptykami ruszy z ochotą "rozwalać Unię", jak to przepowiedział D. Tusk. 

Czas najwyższy, by jego głos przebił się wreszcie do jak największej rzeszy przytomnie myślących Polaków. Przegapił wybory do samorządów, co szybko wykazała frekwencja. Dlatego, pozwólcie że powtórzę, już pora na działanie. Oczywiście wiadomo, ile waży głos Donalda Tuska jako przewodniczącego partii i premiera. Jednak mimo że najsilniejszy, nie wystarczy, powinni mu pomagać partyjni i koalicyjni współpracownicy, a szczególnie partyjni, których jakoś nie widać. Gdzie się oni wszyscy podziali? Śpią? Czy uważają, że ich lider sam w pojedynkę wystarczy w starciu z PiSem? Pytam, bo tak właśnie to na moje oko wygląda. 

Politycy KO wciąż nie odrobili lekcji. Zapomnieli, że to nie PiS ich pokonał w kwietniowych wyborach, a frekwencja. Zapomnieli, że PiS nie ma się o co martwić, bo jest pewny na 100% swojego żelaznego elektoratu, którym to elektoratem nie może się pochwalić Platforma Obywatelska. Wystarczy na każde ostatnie wybory spojrzeć okiem arytmetyki parlamentarnej i wysnuć prosty do bólu wniosek, że im mniejsza frekwencja, tym większa korzyść konserwatywnego przeciwnika. Jak długo jeszcze politycy PO będą chować się za plecami swojego lidera? I czekać, aż znowu coś smakowitego im skapnie?

Frekwencja spadła, bo do urn wyborczych nie poszli młodzi i kobiety. Frekwencja spadła, bo tłuste koty z PO pomyślały sobie, że po 15 października już nic nie muszą robić. Frekwencja spadła, bo wina leży tylko i wyłącznie po stronie polityków Koalicji Obywatelskiej i jej koalicjantów. Jeszcze kurz nie opadł po ostatnich wyborach, a im para zeszła szybciej niż ktokolwiek tego oczekiwał. Można by rzec, że to normalka. Normalka dlatego, że odkąd pamiętam, ludzie PO charakteryzują się tzw. zrywami. Budzą się gdy larum wyborczy biją, a potem szybko zapadają w zbyt spokojny niemrawy letarg.

Snują się leniwie po korytarzach, coś tam dziennikarzom mówią, żadnej iskry zainteresowania w oczach, żadnego strachu, że mogą stracić władzę tak szybko, jak szybko ją zdobyli. O frekwencji nikt z nich się nie zająknie. Chyba, że jakiś lotniejszy dziennikarz o to zapyta. A przecież stawka jest bardzo, ale to bardzo wysoka. Bo zajęcie pierwszego miejsca, tak w kraju jak i w europarlamencie, będzie miało swoje konsekwencje, szczególnie w tak niebezpiecznych czasach. Po październikowych wyborach do Sejmu, D. Tusk wszedł do grona najbardziej znanych i szanowanych polityków, nie tylko w Europie. 

Czy to się Kaczyńskiemu podoba czy nie, to ze zdaniem i opinią Donalda Tuska liczy się świat. Jest uznawany za zwycięzcę, który dał radę obalić polski prawicowo ekstremalny populizm. Może to stracić w sytuacji przegranej z PiSem. I będzie to wina niemrawych i leniwych polityków KO, bo nie są w stanie wykorzystać okazji jaka się im nadarzyła poprzez wygrane wybory w ubiegłym roku. Okazji do umocnienia własnej partii i raz na zawsze postawienia do politycznego kąta swoich oponentów. Nie dadzą rady zdelegalizować PiSu w przyszłości, jeżeli nie dadzą rady rozliczyć i pokonać tej partii t e r a z.

Wybory do PE są bardzo ważne, co zapewne, nie trzeba żadnemu politykowi tłumaczyć. Są ważne choćby z tego powodu, by nie dopuścić do władzy europejskich populistów, ultrakonserwatystów i innych pomniejszych politycznych chuliganów. Waży się przyszłość. By plan się udał, musi zagrać jeden z elementów - wygrane wybory do PE po polskiej rządowej stronie. 

"Te wybory są jednymi z najważniejszych w historii Polski powojennej, mimo że są wyborami do Parlamentu Europejskiego. Nigdy te sprawy, które będą się rozstrzygały w całej Europie, nie były tak ważne i nie miały tak radykalnego wpływu na nasze codzienne życie, jak teraz w czasie wojny i zagrożeń, o których Europa nie myślała jeszcze parę lat temu" - D. Tusk 24.04.2024 Rada Krajowa.

Myślą przewodnią tych wyborów, jest myśl i przesłanie, które możemy wyczytać między wierszami w słowach polskiego premiera, że "tylko silna, zjednoczona i mówiąca jednym językiem Europa, jest w stanie ochronić nas przed putinowską agresją, dlatego nie można pozwolić, by Parlament Europejski opanowały siły, dążące do rozwalenia Unii, co leży w interesie Rosji". W taki oto sposób ta myśl może wybrzmiewać. W taki oto sposób ja ją odczytuję jako wyborca. Tak powinni ją odczytywać wszyscy współpracownicy partyjni premiera Donalda Tuska. Co do jednego. Bo żywotnie leży to w naszym interesie.

Dobra frekwencja jest jednym z tych interesów. By ją zmobilizować, politycy KO muszą się wreszcie ruszyć ze swoich zacisznych i wygodnych gabinetów i stanąć twarzą w twarz z wyborcami. Powinni odważnie, otwartym tekstem i ze szczegółami opowiadać o pisowskich kandydatach do UE, co sobą reprezentują i co karygodnego mają na swoich sumieniach. Do opinii publicznej powinna przebijać się prawda o głębokim eurosceptycyzmie partii Kaczyńskiego, który w kwestii Europy jedną nogą jest na NIE, a drugą jest na TAK, cokolwiek to dla niego samego oznacza. Takie działania nie są ani wygodne ani pożądane dla ludzi PiS, bo boją się rozliczeń jak diabeł święconej wody.

Mimo, że Unia daje Polsce wszelkie możliwości rozwoju, to z uporem maniaka Kaczyński przedstawia ją swoim wyznawcom (bo to nie wyborcy, a wyznawcy) jako wręcz egzystencjalne zagrożenie, dla "polskiej suwerenności, rezerw złota, dobrobytu, tożsamości i wartości". No przecież nawet koń by się z tego uśmiał, ale nie wyznawcy PiS. Kolejna różnica to ta, że D. Tusk dąży do pozyskania jak największego grona dobrych sąsiadów i przyjaciół, a Kaczyński robił i robi wszystko, by odseparować się od tego kręgu i dostać się pod kremlowskie wpływy. Na co dowodem są sojusze "z coraz bardziej egzotycznymi, skrajnie prawicowymi, antyeuropejskimi i mniej lub bardziej przyjaźnie patrzącymi na Rosję formacjami".

Symbolem tego pisowskiego fraterstwa, niech będzie sławetne podejmowanie w Warszawie Marine le Pen z honorami, godnymi prezydenta, a nie liderki antyeuropejskiej partii. O tym właśnie należy głośno mówić podczas tej kampanii wyborczej. By to dotarło do jak największej liczby wyborców, należy wyjść poza mury Sejmu drodzy państwo posłowie, na osłonecznione ulice pięknych polskich miast, miasteczek i wsi i z drugim uporem maniaka godnym lepszej sprawy, głosić mobilizujące Polaków wyborcze słowo. To ważne, bowiem bardzo ważna jest frekwencja, powiedziałabym nawet, że kluczowa.

Musimy mieć świadomość, że gdy do władzy w UE dojdą konserwatyści i populiści, polscy eurosceptycy będą mieli okazję do przeprowadzenia tak upragnionego przez Kaczyńskiego, polexitu. Czym od dawna, jawnie czy nie, nas straszą. Akurat ten pisowski skład, z jakże "doborowymi" nazwiskami na czele (Kamiński, Wąsik, Kurski i Obajtek), gdy dostanie się do unijnego parlamentu, z obrzydzeniem (jak dają nam do zrozumienia) wprawdzie będzie nam posłował, ale dbając wg własnego rozumowania o interesy Polski. CZYŻBY??? O interesy Polski, czy raczej o swoje? Uważam, że złośliwość jest tu wyjątkowo na miejscu.


Nie uzyskamy zamierzonego celu, gdy strona rządząca nie wyjaśni rzetelnie wszystkim obywatelom, szczególnie podobno mocno wahającym się młodym Polakom (co mnie dziwi, bo nad czym się tu zastanawiać?), na czym polega członkostwo w UE, jakie z tego członkostwa płyną na przyszłość korzyści i jakie mogą być rozwiązania w odpowiedzi na liczne wątpliwości Polaków. Politycy KO muszą się wziąć do pracy, ponieważ nie stać Polski na ciągłe chroniczne powielanie błędów, jakie wcześniej po stronie rządzących miały miejsce np. ostatnio podczas wyborów samorządowych.

Kto, jak nie politycy właśnie wiedzą najlepiej, że w każdych wyborach, czy to krajowych czy unijnych, chodzi o to samo - o egzystencjonalne bezpieczeństwo w pełnym tego słowa znaczeniu, Polski, Europy, Świata. 


                                               A więc - F R E K W E N C J A  GŁUPCZE!


Obrazy: *Internet 

poniedziałek, 29 kwietnia 2024

GORĄCZKA t r w a

Nie wiem czy tylko mnie sen z powiek spędza temat czerwcowych wyborów do europarlamentu. Spędza choćby z tego powodu, że nie mogę pogodzić się z faktem, iż z jednego rządu kandydatów na europosła jest czterech ministrów i dwoje wiceministrów. Są to: B. Sienkiewicz od Kultury, B. Budka od resortu Aktywów Państwowych, M. Kierwiński od MSWiA, K. Hetman z Ministerstwa Rozwoju i Technologii, J. Scheuring-Wielgus wice Kultury i Dziedzictwa narodowego i A. Szejna wice Spraw Zagranicznych. Podobno jest to jeszcze nieoficjalna lista, bo lider każdej partii ma prawo, nawet w ostatniej chwili wprowadzić zmiany. 

Czy to się wyborcom podoba czy nie, do liderów właśnie należy ostatnie słowo.  Pierwszym z nich, który na tę okoliczność JUŻ podał się do dymisji jest B. Sienkiewicz. Politycy tłumaczą, że takie podejście do tych wyborów jest konieczne z tej racji, że "to będzie najważniejsza kadencja Parlamentu Europejskiego w historii". Rozumiem, że chodzi o to, by tym razem nie doszło do opanowania EU przez przeciwników Unii i różnej maści eurosceptyków, mogących zdominować tamtejsze ławy poselskie. OK, jest to jakiś argument, jednak nawet z tego powodu nie powinno się tych wyborów traktować instrumentalnie.

Tak to odbieram, ponieważ ci ministrowie w jawny sposób pokazują jak instrumentalnie traktują swoje ministerstwa. Dla mnie jest to sprzeniewierzenie się własnym obietnicom danym wyborcom 15 października 2023 roku. Dla mnie jest to porzucenie miejsca pracy, na które to miejsce zostali oni oddelegowani i wyrazili na nie swoją zgodę. Wiedzieli doskonale, że przed Polską wybory do Unii Europejskiej. A mimo to przyjęli awans, wydawałoby się w sposób odpowiedzialny. Nie wiadomo, czy w przypadku pana Sienkiewicza chodziło jedynie o rozbicie TVPisowskiego u k ł a d u  budowanego w latach 2015 - 2023, co udało mu się wykonać. 

Nie wiadomo, czy z góry wiedział, iż będzie powołany na swoje stanowisko tylko na kilka miesięcy. Tak czy siak, pewien etap czystki po PiS zamknął. Zatem domyślać się możemy, że następny minister będzie kontynuował dzieło. Jednak dziwi, że tak doświadczony polityk dał się wciągnąć w takie gierki. Nie zapomnę mu tego, że coś takiego jak jego lojalność wobec Polski i wobec Polaków przegrywa z potencjalną zagraniczną karierą. Sprzedał ją za kilka srebrników, inaczej zwanych "ojro". Tak jak akceptowałam faceta w polskiej polityce, tak teraz stałam się jego przeciwniczką, będącą bacznie śledzić dalsze jego losy na europejskiej niwie.

Doceniam co zrobił z tak zwanymi publicznymi mediami w domyśle TVPiS. Trzeba było zrobić z nimi porządek i ktoś tego musiał się podjąć. Padło na niego, za co przyjął na klatę krytykę, szczególnie ze strony opozycyjnych ław, za styl w jakim to zrobił. Tym się akurat nie przejmuję, ponieważ nie zapominam, z kim mamy do czynienia. Nie zapomniałam co PiS rękami Kurskiego i innych sługusów partii, wyczyniał z tymi mediami. Dlatego uważam, że dostali to, na co zasłużyli. Dostali może nie w takim samym stylu w jakim działali, ale przynajmniej w podobnym. To trzeba Bartłomiejowi Sienkiewiczowi uczciwie oddać.

To, jak działała Zachęta, jak kontrowersyjnym dorobkiem chwalił się Zamek Ujazdowski pod komendą dyrektora J. Janowskiego, zasadność istnienia Instytutu Dmowskiego, jak prosperował Instytut Literatury i inne ośrodki kultury za czasów PiS, można by o tym książki pisać. I tu zastanawiam się, czy nie szkoda by było papieru na to przedsięwzięcie (to tak złośliwie zaznaczam). To co z powyższymi instytucjami zrobił minister Sienkiewicz, zmieniając choćby kadry tych placówek, wywołuje uznanie i zaufanie co do trafności w obsadzie personalnej. Nie czepiam się jego niemal półrocznych dokonań, ponieważ były one oczekiwane.

Jednak widoczną i jego osobistą porażką jako ministra są publiczne media. Porażką dlatego, że dotychczasowi zwolennicy/odbiorcy pisowskiej propagandy, znaleźli sobie inne miejsce medialnej uciechy (TVRepublika), za to w ich miejsce nowa wersja TVP nie zdołała pozyskać nowej widowni. Dlaczego tak się stało? Myślę, że dlatego, że nowa ekipa wzięła się za pracę zbyt wolno i starymi metodami, co dzisiaj się nie sprawdza. Niestety!  Nie da się bowiem budować nowej telewizji, czy w ogóle kultury, kierując się starym wzorcem. Nie da się, ponieważ przez ostatnią dekadę dużo się zmieniło w kulturalnej kwestii, nie tylko w Polsce, ale i na świecie.

Odnoszę wrażenie, że minister Sienkiewicz wiedząc że będzie startował do Brukseli, dla własnej wygody zaniechał konkretnych działań w swoim resorcie. Konkretem nazywam choćby zastanowienie się, czy Polsce potrzebna jest taka ilość zdublowanych Instytucji zajmujących się tym samym. Po co nam Instytut Dmowskiego, skoro tą samą tematyką mogą zajmować się liczne w Polsce placówki akademickie? Od strony "kuchni" nic nie zostało ruszone, choć na finansowej szali wciąż do przegadania pozostaje los ludzi kultury. Pozostaje też temat, czy środowiska kulturalne powinny być całkowicie zależne od polityków, tak jak do tej pory są, o co postarała się poprzednia ekipa.

Wychodzi na to, że wciąż w kwestii Kultury pozostajemy w marazmie. Jeżeli następca po Sienkiewiczu (podobno chodzi o posła P.Kowala) obejmie ten resort, to zacznie swoją działalność od rozejrzenia się, a potem w ruch pójdą koła kolejnej już debaty o tym, jaka ma być ta nasza Kultura i co do niej będzie miało państwo. Kolejna stara dobra debata na wciąż ten sam temat. Lata mijają, rządy i ministrowie się zmieniają, a Kultura leży podobnie jak inne resorty, żywotnie dla nas ważne. Ile jeszcze lat będziemy tak dyskutować przy kawie i ciasteczkach? Pamiętajmy, że każdy minister uważa swoje ministerstwo za rządowy priorytet, więc chce większej uwagi szefa rządu, większej dotacji, innymi słowy żąda realnego wsparcia, a nie tylko obietnic.

Kolejka jest długa, kasa państwowa pusta, premier Donald Tusk jest tylko jeden. W związku z tym ciekawi mnie, jak z tego kłopotu sensownie wybrnie. Niestety, kolejną dyskusją tego nie załatwi. Potrzebne są konkretne i szybkie decyzje na tu i teraz, mimo rozpętanej personalnej karuzeli czerwcowych wyborów. W świecie medialnym krąży info, że ławka kandydatów do UE jest krótka, że dobre nazwiska kandydujące do Rady Ministrów się kończą. Nie ma więc czasu na dalsze czcze dyskusje. 

Zatem, czy na miejsce byłego ministra, znajdzie się ktoś zdolny wziąć się za ten resort tak, jak należy? Ktoś rozumiejący potrzebę zmian i odważny na tyle, by śmiało i nowatorsko poprowadzić resort Kultury. Życzyłabym sobie, by ta rządowa ciamciaramcia w końcu się obudziła. Jeśli tego nie zrobi, wyborcza frekwencja stanie pod dużym znakiem zapytania. Jej mierność może naprawdę dużo zmienić.


Obrazy: *Internet 

środa, 24 kwietnia 2024

S Z A C U N E K do wyborców

Wiemy dobrze co znaczy przestrzeganie wartości moralnych. Wiemy również, co znaczy wzajemne okazywanie sobie szacunku. Wartości te są niezbywalną gwarancją dobrego samopoczucia i lepszej jakości życia całej ludzkiej populacji. Każdy człowiek chce być traktowany z szacunkiem. Każdy człowiek wyczuwa bezbłędnie traktowanie kogoś drugiego z szacunkiem lub bez. Dzieje się tak, ponieważ kierujemy się uczuciami. Gdy ktoś nas lekceważy, krytykuje lub poniża, pogarsza się nasze samopoczucie. Taka postawa wyzwala w nas złość, gniew i smutek. Bywa też, że takie traktowanie długo pamiętamy. Z tego powodu długo nosimy w sobie urazę do osoby, z którą mieliśmy kontakt.

Szacunek jest wartością moralną, która pokazuje jak należy traktować siebie samego i innych. Bez tej wartości, zachowując się karygodnie wobec innych, naruszamy swoją i cudzą godność. Wspominam o tym na okoliczność rozpoczynającej się kampanii wyborczej do Europarlamentu. Jeszcze kurz nie opadł po wyborach samorządowych, a zaczęły się następne. Jest gorąco na scenie politycznej, bowiem sprawy bieżące przeplatają się z działalnością trzech gorących tematycznie komisji sejmowych i z ruchem robaczkowym polityków, chętnych zostawić polską politykę na rzecz tej europejskiej.

Ledwo poznajemy nazwiska posłów i senatorów dopiero co rozpoczętej kadencji Sejmu, gdy część z nich bez zmrużenia okiem zostawia mandaty krajowe, by wziąć udział w kolejnej kampanii. Tak jest odkąd pamiętam. Uznajemy to za rzecz normalną, akceptujemy mimo, że głosowaliśmy na te właśnie nazwiska. W czasie kampanii kandydaci na posłów i senatorów obiecują nam gruszki na wierzbie i za sprawa naszych głosów dostają się do Sejmu i Senatu. Po czym zapominają o minionej kampanii, bo już biorą udział w kolejnej. Nie ma w Polsce prawnych ograniczeń na takie zachowania. Szkoda.

Kto nie dostanie się do unijnego parlamentu, spokojnie wraca, odwiesza mandat i zachowuje się przed swoimi wyborcami tak, jakby nic się nie stało. Komu udaje się walka o miejsce w Brukseli, ten zwalnia mandat w Polsce, a na jego miejsce wchodzi następny z wyborczej listy kandydatów. Rotacja całą gębą. Legalna, ale czy tak powinno być? Nie tylko w Polsce tak się dzieje. W innych krajach Europy jest podobnie z tą różnicą, że tam zachowywana jest podobno kultura polityczna, polegająca na okazywaniu szacunku swoim wyborcom poprzez zachowanie odpowiedzialności za złożone obietnice. 

W samej Polsce już tak nie jest. U nas każdy kandydat do europarlamentu, podejmując decyzję kieruje się własną kalkulacją polityczno - finansową. Chodzi o karierę, bo to przecież prestiż być europosłem i chodzi o większą kasę unijną, która nawet zatwardziałemu pisowcowi nie śmierdzi. Gdy jest okazja do takiego awansu, żaden z kandydatów nie ogląda się na swojego wyborcę. Dla własnej i tylko własnej korzyści decyduje się na taki krok. Bo tam jest jeszcze mniej pracy za to za dużo większą mamonę. Starają się więc jak mogą, bo dobra propozycja trafia się zazwyczaj tylko raz. Polski wyborca zostaje sam na lodzie.

A kandydat na parlamentarzystę kolejny raz bez wstydu i zażenowania, bezczelnie prosi kolejny raz o kredyt zaufania, bezczelnie prezentuje swój (ten sam) program, dumnie obiecując, że w Brukseli z jeszcze większym poświęceniem i determinacją będzie dbał o sprawy wyborców. A przecież dopiero niedawno obiecywał dokładnie to samo w krajowej kampanii parlamentarnej czy samorządowej. Czynią to nie tylko zwykli posłowie i senatorowie, ale i ministrowie dopiero co utworzonego rządu. Czynią to, bo tam w Brukseli czeka na nich jeszcze większa władza i jeszcze większe pieniądze.

Mimo, że proces ten jest prawnie dozwolony, to budzi mój niesmak i gorący sprzeciw. Przecież taki świeżo upieczony poseł, senator czy minister, z pozycji swej funkcji wykonuje pracę na rzecz państwa i obywateli, biorąc udział w kolejnej kampanii wyborczej odkłada na bok tę pracę, do której został wybrany w demokratycznych wyborach. Ludzie! Gdzie tu lojalność w stosunku do wyborcy, w stosunku do Instytucji i samego państwa? Czy kogokolwiek ten fakt interesuje? Że mój wybraniec ma mnie i nasze państwo głęboko w d...e? Co z tego, że jest na to przyzwolenie? Co z tego, pytam się. Mnie się to bardzo, ale to bardzo nie podoba!!!

Mam prawo być niezadowolona, ponieważ taki jeden z drugim cwaniak, robi sobie kolejne kampanie na mój koszt! Na koszt ministerstw w których jeden z drugim pracuje! Na koszt Funduszy miejskich! A nawet na koszt unijnych dotacji! Bezczelność i tyle! Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że jest kolejne przyzwolenie np. na umieszczanie na billboardach obietnicy o budowie nowej drogi w mieście, nowego jakiegoś budynku, lub jakiegoś mostu. Jest to bardzo sprytne zagranie, które jednocześnie jest podkładką pod darmowy kampanijny wydatek. Pan poseł się bawi w posłowanie, a podatnik za te zabawy płaci.

To nie jest normalne! TO JEST PATOLOGIA!!! I dziwię się, że przez każdą rządzącą ekipę jest tolerowana. Gdybym jako pracownik, odwalała takie numery swojemu pracodawcy, dawno by mnie zwolnił. Jest ogromna różnica między mną a takim panem posłem. Ja muszę słuchać pracodawcy i podporządkować się narzuconemu regulaminowi. Za to pan poseł za publiczne pieniądze bawi się w posłowanie w nieskończoność. Bawi się tak długo, jak mu się żywnie podoba. I jeszcze śmie mi zarzucać, że z frekwencją jest coś nie tak, bo jest stanowczo za słaba. Śmie mi wytykać, że należę do społeczeństwa, które nie dojrzało do demokracji.

To ja się pytam tych wszystkich "szanownych" posłów i senatorów startujących do Parlamentu Europejskiego: 

                Czy państwo w ogóle wiedzą, co znaczy d e m o k r a c j a? 

Niebawem mają być ogłoszone listy kandydatów do PE. Zobaczymy, którzy z nich i ilu z nich połasiło się na większą władzę i większe pieniądze, które otrzymają praktycznie za nic. Za nic, bo przyciskać guzik na TAK lub na NIE, każdy głupi potrafi. 

Żeby było jasne - jestem za tym, by Polska była członkiem Unii Europejskiej nawet po wsze czasy. Protestuję przeciwko temu, by do Europarlamentu startowali wybrani przeze mnie posłowie czy senatorowie.


Hasłem wyborczym skierowanym do polskich polityków niech będzie takie hasło: 

                                 S Z A C U N E K  głupcze!!!


Obrazy: *Internet 

piątek, 19 kwietnia 2024

PRAWOrządność

                   Konstytucja RP - Zasada praworządność               

"Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach Prawa"

"Praworządność to ograniczenie widzimisię władzy" - prof. Marcin Matczak.

"Praworządność to sytuacja, w której arbitralność władzy jest ograniczona" - prof. Martin Krygier.

Co to jest arbitralność władzy? Mówimy o niej wtedy, gdy władza narzuca społeczeństwu swoje opinie i decyzje i nie uznaje wobec nich sprzeciwu. Gdy mamy z taką władzą do czynienia, na drodze jej poczynań powinna zawsze stać tytułowa >praworządność< w postaci takich państwowych instytucji jak Trybunał Konstytucyjny czy Trybunał Stanu. Jednak przez ostatnie osiem lat władza PiS, wszystko co było związane z Prawem skutecznie wywróciła do góry nogami. Wywróciła również znaczenie każdego konstytucyjnego słowa, które od początku tej władzy zostało również skutecznie przeinaczone. Na skutek czego Prawo jakie znaliśmy przestało istnieć.

W latach 2015 - 2023 władza PiS niezgodnie z Konstytucją RP przeprowadziła m.in. sprawy:

1. Sprawa niepowołania wybranych przez poprzedni Sejm sędziów TK

2. Sprawa osób nie będących sędziami w Izbie Dyscyplinarnej SN

3. Sprawa ułaskawienia M. Kamińskiego i M. Wąsika przed prawomocnym wyrokiem

4. Sprawa stanu epidemii wprowadzonego środkami stanu nadzwyczajnego

5. Sprawa przesunięcia terminu wyborów prezydenckich

6. Sprawa nieopublikowania w Dzienniku Ustaw orzeczeń TK

7. Sprawa skrócenia kadencji sędziów. 

Profesor Migalski powiedział - "W Polsce nic nie wychodzi! Sanacji nie wyszedł faszyzm, komunistom nie wyszedł socjalizm, Kaczyńskiemu nie wyszła dyktatura". Cała prawda i jakże trafna ocena.

Populista Kaczyński, dla swoich potrzeb maksymalnie wykorzystał słabość polskich demokratycznych Instytucji i zrobił z nimi co chciał. Na maksa wpierał do polskich mózgów wymyśloną przez siebie ideologię grając słowami takimi jak >układ< czy >kasta<. Żeby było śmieszniej, podejmując wszystkie swoje decyzje, nikomu nie musiał się z nich tłumaczyć. I to niestety zostało zaakceptowane przez społeczeństwo. A przez przychylną mu część społeczeństwa, nawet bez szemrania. Przez osiem lat dawał Polakom do zrozumienia, że znana do tej pory praworządność nie ma znaczenia, ponieważ on tworzy swoją. Tworzy nowe prawo. Nowe pisowskie prawo. 

Nie znalazł się NIKT praworządny, kto by się temu skutecznie przeciwstawił. Kto otwartym tekstem powiedziałby prosto Kaczyńskiemu w twarz, że praworządność służy do ograniczania autorytarnych czy dyktatorskich zapędów. I że wszędzie tam, gdzie występuje powyższa władza (szkoły, urzędy i inne instytucje), praworządność powinna ją hamować, nie powinna dopuszczać do legalizacji działań takiej władzy. Rolą praworządności jest również odnoszenie się do tradycyjnych znanych nam i sprawdzonych wartości. A debaty o niej powinny być przeprowadzane zrozumiałym językiem i winny ostrzegać obywateli o zagrożeniach, będących skutkiem arbitralnych decyzji władzy.

Każdy z nas wie, czemu służy Prawo. Każdy z nas wie, co znaczy dobro i co znaczy zło. Każdy z nas wie, jednak swoją wiedzę traktuje po macoszemu. Temat o praworządności tak nam spowszedniał, że jest niemal niezauważalny. Tak, jak nie jest zauważalne oddychanie, a przecież potrzebujemy tlenu by żyć. W podobny sposób potrzebna jest nam praworządność, by spokojnie i normalnie żyć. Dlaczego praworządność jest niepopularna? Dlaczego w tej dziedzinie nie osiągamy sukcesów? Ponieważ za mało o niej się mówi. Doszło do tego, że obywatel nie może liczyć na praworządność, bo instytucje winne być praworządnymi, wolą współpracować z autorytarną władzą.

"Większość ludzi postrzega praworządność jako działającą głównie w sposób negatywny: sprawia, że złe rzeczy się nie dzieją. W tym podejściu jest wiele prawdy"- prof. Krygier.

Kaczyńskiemu wystarczyło osiem lat, czyli dwie pełne sejmowe kadencje, by wywrócić Prawo do góry nogami, a państwowe instytucje podporządkować sobie bezwzględnie. Instytucje te zamiast bronić obywatela, swoją czerwoną pieczątką uprawamacniały wszystkie działania pisowskiej władzy. Do tego stopnia, że władza ta była święcie przekonana, że jej rządy będą trwały wiecznie. Władza ta na tyle była zarozumiała i arogancka, że nie pomyślała, iż przegra kolejne wybory, w wyniku których zmuszona była oddać władzę. Doszło do tego, że pod wieloma względami poprzednia władza stała się legalna. Nie do pomyślenia w demokracji.

Owszem, nie do pomyślenia. Zatem takie drobne pytanie - to co to była za demokracja, skoro na to pozwoliła? Ano taka demokracja, która nie jest warta nawet funta kłaków. To taka demokracja, która świadomie zamykała oczy na konstytucyjne nadużycia poprzedniej władzy, na szerzący się coraz bardziej autorytaryzm poprzedniej władzy w pełnym tego słowa znaczeniu, zamykała oczy na w pełni legalną autokrację jednego człowieka. I to, czego ten człowiek nie osiągnął przez osiem lat, to większość konstytucyjna. Na całe nasze szczęście, bo wtedy z Polski zrobiłby prywatne państwo i rzeczywiście rządziłby do swojej śmierci.

Skoro nie miał upragnionej większości, to oszukiwał ile wlezie, a instytucje z nim współpracujące zalewały umysły Polaków prawniczym żargonem, którego prawie nikt nie rozumiał. A skoro prawie nikt nic nie rozumiał, to się nie przejmował czymś takim, jak praworządność. Do głowy prawie nikomu nie przychodziło, że rzeczona praworządność to t l e n dla naszych powszednich problemów. Bez niej panowałby chaos prawny, czego próbkę już mamy. Instytucje wciąż przychylne Kaczyńskiemu stawiają opór temu, co z Prawem próbuje zrobić minister Bodnar. Obserwujemy wściekły sprzeciw pisowskich i ziobrowych pitbulli, próbujących zachować swoje status quo.

Pewna część społeczeństwa na pewno uświadamia sobie, że praworządność jest dobra, a władza o charakterze arbitralnym jest zła. A więc dobro powinno poskromić zło, prawda? Dlaczego tego nie robi? Przecież poprzednia władza straciła władzę. Przeszła do opozycji i może sobie tylko tam pokrzykiwać z bezsilności. Nie ma już zdolności nieograniczonego działania. Może sobie być nieprzewidywalna, ale wyłącznie na swoją niekorzyść. Nie ma już wpływu bezpośrednio na nasze codzienne życie. Wprawdzie odczuwamy jeszcze skutki tego jej tłamszenia nas, ale powoli z tego wychodzimy. Jednak nieufność pozostała. Bo nie wiadomo, czy czasem nie powróci.

"Prezes Kaczyński narzeka na imposybilizm władzy, ale zapomina, że władza nieograniczona, arbitralna, to najczęściej władza głupia lub wręcz szalona. By się o tym przekonać wystarczy przypomnieć sobie Rumunię lub pojechać do Mjanmy"- prof. Krygier.

Wzmocnienie prawne/praworządnościowe roli państwowych Instytucji, zapędy współczesnych zdeklarowanych populistów, autokratów czy innych despotów, należałoby skutecznie ograniczyć. Skutecznie, co małymi kroczkami, ale jednak stara się robić minister Bodnar. Stara się pohamować działania resztek pisowskich nominatów, którzy za wszelką cenę nie chcą odspawać się od swoich stołków. Minister Sprawiedliwości A. Bodnar poprzez uwolnienie potencjału nowej władzy stara się nakierować tę władzę na dobre tory działań. Robi to trzymając się zasad. Ograniczany w ten sposób, działa skutecznie, co poprzedniej władzy nie w smak.

Dlatego praworządność jest tak cenna i tak istotna w naszym życiu. I to należy zrozumieć. To musi zrozumieć każdy obywatel. Musi, bo między nim a praworządnością są jeszcze instytucje wdrażające Prawo w życie. Wśród których to instytucji są bardzo często i te, mocno uwikłane w różne >układy<. A działania >układowych< instytucji często mają pozaprawny charakter i niekoniecznie są zgodne z oczekiwaniami obywateli. Tak się składa, że nasze Prawo to zbiór spapugowanych/zapożyczonych przepisów, wzorujących się na Prawie innych krajów. Zamiast coś sensownego stworzyć samemu, skopiowano to. Skopiowano!

I to tłumaczy się łatwym przejęciem władzy przez polskich populistów. Że powtórzę - przez to, że nasze Prawo nie jest stworzone przez nas, instytucje je wdrażające w życie są słabe. A skoro są słabe, są podatne na wszelkie przejęcia, nie są odporne na ataki władzy o arbitralnym charakterze. Dlatego z taką łatwością Kaczyński bajdurząc latami o układach, opowiadając przy każdej okazji nie o polskim premierze D. Tusku, tylko o niemieckim agencie D. Tusku, przekonał do siebie połowę polskich obywateli. A wciąż odwołując się do ideologii i powołując się na konieczność wiecznej obrony suwerenności, zapewnił sobie w społeczeństwie miano "zbawcy narodu".

Niczym wirtuoz wypaczył pojęcie prawa, pojęcie praworządności i pojęcie znaczenia Litery Prawa w ogóle. Po mistrzowsku zmienił sposób myślenia milionów Polaków. Świadomie zniszczył wartości, o które inne pokolenia Polaków walczyły i oddały życie. To jego i tylko jego sumienie obciążone jest niewyobrażalną zbrodnią złamania kręgosłupa polskiemu Prawu. 

Mam nadzieję, że profesorowi Bodnarowi i jego współpracownikom, polskim sędziom i prawnikom, uda się naprawa systemu prawnego w Polsce. Trochę to potrwa. Ale będzie skuteczniejsze wtedy, gdy do tego procesu, z pełnym zaangażowaniem włączy się polskie społeczeństwo.


Obrazy: *Internet 

wtorek, 16 kwietnia 2024

W Y W I A D z Aleksandrem Smolarem

 A.Pawlicka "Newsweek": Znaleźliśmy się w punkcie zwrotnym?

A. Smolar - politolog, publicysta, wieloletni prezes Fundacji Batorego: Zacznijmy od wyborów. Był to ogromny sukces, graniczący z cudem, bo wiele osób było dość pesymistycznych, jeśli chodzi o szanse ówczesnej opozycji. Ofensywa sił populistycznych nie tylko sprzyjała Kaczyńskiemu w Polsce, ale też uprawdopodabnia zwycięstwo Donalda Trumpa w USA i Marine Le Pen we Francji, bo wiele wskazuje, że to właśnie ona ma największe szanse zostać prezydentką nad Sekwaną. Jeśli do tego dodać umacnianie się skrajnej prawicy w wielu innych państwach, to wynik wyborów 15 października dodał otuchy daleko poza Polską.

Na ile kruche jest to zwycięstwo?

– Pokazuje, że zmiana jest możliwa, ale trzeba pamiętać o specyfice Polski. Główne powody zwycięstwa skrajnej prawicy w innych krajach, w Polsce właściwie nie występują. Po pierwsze nie mamy masowej imigracji, choć Jarosław Kaczyński dość obrzydliwie grał tym argumentem w 2015 r., gdy kanclerz Merkel wpuściła do Niemiec milion migrantów. Dramatyczna sytuacja na granicy z Białorusią, nikczemna polityka Łukaszenki i bezprawna, brutalna reakcja władz PiS (niestety, kontynuowana do dzisiaj) nie zagrażała stabilności kraju. Drugi element, z którym w Polsce właściwie też nie mieliśmy do czynienia, to strach przed globalizacją i perspektywą dominacji mniejszości narodowych, co szczególnie widoczne jest w Stanach Zjednoczonych. Strach białego człowieka przed utratą kontroli nad własnym krajem oraz utratą miejsc pracy na rzecz np. Azji.

Kaczyński zafundował nam inne strachy, na przykład przed Unią Europejską.

– Skrajna, populistyczna prawica bazuje na strachu. W Polsce jednak w odróżnieniu od większości krajów europejskich Unia jest wciąż popularna i PiS przegrało przez hejt przeciwko niej, przeciwko wszystkim prawie sąsiadom i przeciwko Tuskowi, z którego próbowano zrobić Niemca i obcego agenta. To było niewiarygodne nawet w oczach dużej części wyborców Kaczyńskiego. Błędem było także porzucenie haseł klasowych, dzięki którym PiS wygrywało w poprzednich wyborach, prezentując się jako partia tych, którzy są ofiarami negatywnych zjawisk towarzyszących transformacji. PiS zbudowało swoją pozycję na antyelitarności i redystrybucji. A kroplą przepełniającą czarę przegranej były afery.

Partii Kaczyńskiego grozi rozpad, a sam prezes przestanie być hegemonem prawicy?

– Kaczyński stracił ewidentnie, ale czy PiS straciło swoją teflonowość, dopiero zobaczymy. Parę miesięcy po wyborach, gdy tyle kompromitujących materiałów na temat poprzedniej władzy ujrzało już światło dzienne, sondaże wciąż nie odzwierciedlają istotnego spadku poparcia dla tej partii. To zdumiewające, bo pokazuje, jak trwałe i rozległe jest w Polsce poparcie dla prawicy. Można przypuszczać, że PiS przegra zarówno w wyborach samorządowych, jak i europejskich, ale dopiero skala tej przegranej zadecyduje, czy partia Kaczyńskiego przetrwa i w jakiej kondycji. Awantury i wzajemne oskarżenia ludzi prawicy, których jesteśmy w ostatnim czasie świadkami, pogłębiają tendencje rozkładowe.

Powiedział pan, że Kaczyński stracił. Co?

– Kontrolę. Po pierwsze nad sobą, co było widoczne po exposé Tuska, kiedy wdarł się na trybunę sejmową i zarzucił premierowi, że jest agentem niemieckim. Prawda, że to brzmi równie śmiesznie, co niewiarygodnie? Chociaż trzeba jednocześnie powiedzieć, że mimo chamstwa, którym Kaczyński obficie częstował komisję śledczą do spraw Pegasusa, jego występ był przez dużą część opinii publicznej odebrany jako sukces i niepowodzenie komisji, która była nieprzygotowana, a jej członkowie byli agresywni, podczas gdy Kaczyński nad sobą panował. To jednak są fakty anegdotyczne. W sensie politycznym istotna jest utrata przez Kaczyńskiego kontroli nad partią, która w obliczu rozliczenia i utraty bezkarności, zaczyna się sypać.

Sądzi pan, że poznamy prawdziwą skalę zniszczenia państwa czy tylko wierzchołek góry lodowej?

– W ujawnianych aferach problem polega nie tyle na tym, ile ukradli, bo kradzieże na cele prywatne czy partyjne PiS to jedno. Znacznie groźniejsze było korumpowanie i niszczenie instytucji państwa: wymiaru sprawiedliwości, parlamentaryzmu, a nawet rządu, który został przeniesiony do miejsca władzy nieformalnej, to znaczy na ulicę Nowogrodzką. Jeśli do tego dodamy zniszczenie niezależności administracji poprzez zniesienie konkursów na stanowiska i obsadzanie spółek państwowych ludźmi PiS, to rozkład podstawowych instytucji państwa będących jednym z wielkich osiągnięć po 1989 r. jest dla ludzi prawicy bardzo obciążający.

Rozliczenia to główny sukces rządu Tuska, któremu właśnie stuknęło 100 dni.

– Największym sukcesem – moim zdaniem – było załamanie się mitu nieomylności i geniuszu Kaczyńskiego oraz wszechpanowania PiS. Wielkim sukcesem jest także polityka międzynarodowa: z jednej strony zapowiedź masowego napływu funduszy z Unii Europejskiej, co przy stanie finansów, jakie pozostawiło PiS, jest ogromnie ważne, bo będzie podstawowym źródłem inwestycji i legitymizacji tych rządów. Z drugiej – poprawa stosunków międzynarodowych, bo Tusk jest dziś jednym z trzech najważniejszych przywódców w Unii Europejskiej.

Marginalizację lewicy widzimy wszędzie, bo klasę ludową przejmuje skrajna prawica. A błędy?

– Pierwszym, choć tylko formalnym, jest nazwa. Koalicja 15 października jest niefortunna. PiS natychmiast ją wykorzystało, mówiąc o koalicji 13 grudnia. Nie mówiąc o tym, że daty się zapomina. Już w tej chwili niewiele osób pamięta, że 15 października to był dzień wyborów. Znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby pozostanie przy sformułowaniu “obóz demokratyczny”.


Nazwa to chyba najmniejszy problem, głównym jest słabe wykonanie obiecywanych w kampanii 100 konkretów na 100 dni.

– Nikt nie wierzył, że wszystko będzie natychmiast załatwione. Najgroźniejsze dla Tuska jest zużycie kapitału moralnego rządzącej większości. Nie spowoduje powrotu elektoratu do PiS, choć część młodzieży może odpłynąć do Konfederacji, ale Tusk to zagrożenie już przeczuwa i stąd – moim zdaniem – takie wpisy jak ten, w którym mówi, że PiS “zostawiło nam rekordowy dług, wszechobecną korupcję, zdeprawowane media, partyjną prokuraturę, chaos w sądach, tysiące krewnych i znajomych w spółkach, bałagan w rolnictwie, skompromitowaną dyplomację, wetującego prezydenta i partyjniaka w NBP". 

Po czym dodaje: “Kończymy porządki i przyśpieszamy”.

– Tyle, że w tej wypowiedzi pojawia się jeszcze jedno zdanie, które wielu zaskoczyło: “Przez te trzy miesiące zrobiliśmy więcej niż jakikolwiek rząd w historii III RP”. “Czy naprawdę? Czy to jest fake news?” – odpowiada Leszek Balcerowicz, delikatnie sugerując, że to, co on robił i rząd Tadeusza Mazowieckiego, to naprawdę nie było mniej. Mówię o tym z wielkim niepokojem, bo uważam, że ten rząd jest wielką szansą i wiele już uczynił w różnych dziedzinach, ale z trudem budowany kapitał, łatwo jest utracić.

Czy aborcja jest sprawą, na której rząd Tuska może się poślizgnąć?

– Nie sądzę. Choć oczywiście Szymon Hołownia, chcąc odłożyć debatę o aborcji na czas po wyborach samorządowych, sprawił, że stała się głównym tematem tej kampanii. Debata, która rozpocznie się 11 kwietnia, pokaże najprawdopodobniej, że podziały w koalicji demokratycznej są tak głębokie, iż nawet elementarne warunki sukcesu w sprawie aborcji nie zostaną przez obóz rządzący spełnione.

Jak ocenia pan pomysł Hołowni na referendum?

– Społeczeństwo polskie jest bardziej podzielone ze względów kulturowych i religijnych niż ekonomicznych. I to pomimo wyroku Trybunału Przyłębskiej, pomimo masowych protestów wywołanych tym wyrokiem i znacznego wzrostu poparcia dla liberalizacji prawa aborcyjnego. Dlatego referendum mogłoby być dobrym rozwiązaniem. Andrzej Duda nie musiałby się formalnie z jego wynikiem liczyć, ale trudno sobie wyobrazić – psychologicznie i politycznie – że mógłby wystąpić przeciwko decyzji większości Polaków. Czyli z pragmatycznego punktu widzenia przyjęcie tej formuły przez cały obóz rządzący byłoby pozytywne i pożyteczne. Oczywiste jednak jest, że dla lewicy to rozwiązanie jest trudne do przyjęcia ze względu na sytuację, w jakiej się znajduje. Walka o aborcję to silny argument w rękach lewicy, gdy PiS przejęło większość kwestii społecznych, a Tusk, przesuwając Platformę na lewo, przejął wiele innych jej atutów.

Wepchnięcie lewicy w radykalizm jest powodem jej marginalizacji?

– Przyczyny są bardziej powszechne, marginalizację lewicy widzimy wszędzie, właśnie z tego powodu, że klasę ludową przejmuje skrajna prawica. Ludwik Dorn wspomniał kiedyś, że po klęsce ich poprzedniej partii – Porozumienia Centrum – zastanawiali się, gdzie są ich wyborcy. I doszli do wniosku, że takich wyborców po prostu nie ma, bo poza radykalną lustracją i dekomunizacją PC głosiło hasła bardzo liberalne i prozachodnie. Uświadomienie sobie tego doprowadziło do zasadniczej zmiany programu Prawa i Sprawiedliwości i skierowania jej w stronę populizmu, nacjonalizmu, katolickiego tradycjonalizmu i przejęcia części programu socjalnego lewicy. W efekcie lewica staje się partią klasy średniej. A to oznacza, że dominują problemy kulturowe, obyczajowe, moralne. W centrum są tu właśnie problemy kobiet, aborcji i LGBT+.

Walka o prawa kobiet, czyli połowy społeczeństwa, spycha lewicę w polityczny niebyt?

– Językiem komunizmu były internacjonalizm i solidarność społeczna. Dziś wszędzie klasa ludowa pod wpływem strachu przed procesami globalizacji czy europeizacji, przed napływem “obcych”, stała się bardzo nacjonalistyczna i izolacjonistyczna. Popiera interwencjonizm państwa i zamykanie granic. To istotny element zarówno w polityce Kaczyńskiego, jak i partii populistyczno-prawicowych w innych krajach. Obecny rząd zdaje sobie z tego sprawę i można powiedzieć, że w wielu sprawach kontynuuje politykę poprzedniego rządu. Widać to w sprawach konkurencji zewnętrznej, w stosunkach z Ukrainą, w kwestii zboża.

Pytałam o prawa kobiet – czy są ważne tylko jako hasło w kampanii?

– Problem równouprawnienia kobiet i mężczyzn jest ogromnie ważny w państwach demokratycznych i następuje tu wyraźny postęp w zwalczaniu wszelkich przejawów dyskryminacji. W Polsce ten proces nie jest zadowalający. Prawo do aborcji stało się ważnym postulatem, ale i symbolem szerszych aspiracji kobiet. Jednakże do czasu odejścia Andrzeja Dudy za 1,5 roku prawdopodobnie nie będzie tu radykalnych zmian.

Populizm niebędący wyłącznie polską specyfiką jest zagrożeniem dla Unii Europejskiej jako projektu wspólnotowego?

– Jest zagrożeniem dla pogłębiania integracji, ale jeśli chodzi o politykę obronną, to ta się akurat skutecznie umacnia. Ostatnie spotkanie Tuska z Macronem i Scholzem są tego najlepszym dowodem.

Ale to oznacza, że spoiwem UE jest strach przed wojną.

– Strach przed wojną i Rosją. W odpowiedzi na konkretne wyzwania, pogłębia się świadomość, że trzeba wypracowywać wspólne europejskie strategie. Tak też jest, jeżeli chodzi o wspólną politykę ograniczania migracji do Europy, tak było w czasie kryzysu finansowego w Europie, którego skutkiem było pogłębienie integracji bankowej i finansowej. Integracja europejska jako projekt w sposób oczywisty przeżywa dziś kryzys, ale w praktyce na konkretne wyzwania i konkretne problemy kryzysowe wspólnota odpowiada działaniami integracyjnymi. Tusk doskonale to rozumie.

Zapytam wprost: czy Unia Europejska może się rozpaść w przewidywalnej przyszłości?

– Po brexicie nawet partie skrajnie prawicowe zarzuciły hasła wyjścia z Unii lub choćby ze strefy euro. To działa jednak w dwie strony, bo niechęci do wychodzenia ze wspólnoty towarzyszy niechęć do jej dalszego poszerzenia. Górę bierze strach przed rozszerzeniem Unii Europejskiej o kraje postsowieckie, Ukrainę, państwa bałkańskie, bo mogłoby to prowadzić do osłabienia Unii i osłabienia państw narodowych w ramach Unii. Partie skrajnej prawicy stawiają dzisiaj nie na wyjście z UE, lecz na jej osłabianie wewnętrzne, na umacnianie w jej ramach państw narodowych.

Rosnące notowania Donalda Trumpa oznaczają ryzyko rozszerzenia się wojny poza Ukrainę?

– Ostatnio Trump zapewnił, że nie zamierza wystąpić z NATO, ale jego słów nie można traktować całkiem poważnie. Oczywiście wzbudza nieufność co do gotowości Stanów Zjednoczonych do niesienia pomocy Europie, ale te tendencje zarysowały się i dawniej, gdy Obama sformułował tezę, że głównym obszarem strategicznego zainteresowania USA jest region Pacyfiku i że podstawowym problemem polityki Stanów Zjednoczonych są Chiny.

Bez aktywnego wsparcia Waszyngtonu nie można pokonać Putina?

– Zablokowanie przez USA pomocy obiecanej Ukrainie osłabia jej możliwości obronne. Widzimy, że nie tylko załamała się ofensywa ukraińska, ale malutkimi kroczkami Rosja jest w stanie odbijać pojedyncze miejscowości. Często przywoływany jest dziś model I wojny światowej, wojny pozycyjnej, walki na wyczerpanie. A Putin po ostatnich “wyborach” w Rosji może przystąpić do ofensywy i na pewno perspektywa dojścia Trumpa do władzy sprzyjałaby Rosji. Putin wie, że nawet jeśli Trump nie spowoduje formalnego wyjścia USA z NATO, to w żadnym wypadku nie będzie ofensywnie bronił czy pomagał Ukrainie tak, jak czyni to mimo oporu republikanów prezydent Biden.

Rosja jest silniejsza niż dwa lata temu, gdy zaczynała wojnę z Ukrainą?

– Z pewnością. Rachunki Rosji, gdy rozpoczynała wojnę przeciwko Ukrainie, okazały się mylne – nie opanowała Ukrainy w ciągu paru dni. Przez dwa lata Rosjanie uczyli się własnej słabości oraz siły Ukrainy, potęgi patriotyzmu ukraińskiego, jak również jej sprawności organizacyjnej i instytucjonalnej, mimo daleko posuniętej korupcji. Zobaczyli też, że solidarność europejska jest prawdziwa. I nawet jeżeli Europa wciąż zbyt mało inwestuje w zbrojenia, to te wydatki bardzo się zwiększyły. Zobaczyli w końcu, że wbrew perspektywie dojścia do władzy Trumpa Ameryka Bidena jest gotowa pomagać Kijowowi i narzucić sankcje. Z tego wszystkiego Rosja wyciągnęła wnioski.

I skutecznie przestawiła się na tryb wojenny?

– Dzięki centralizacji władzy i tradycji sowieckiej była w stanie szybko przejść na gospodarkę wojenną. Państwa demokratyczne, choćby ze względu na presję społeczeństwa, nie są w stanie równie skutecznie tego zrobić. Lepiej, niż przewidywał Zachód, Rosja znosi też sankcje, bo są nie tylko dziurawe, ale i niewystarczająco radykalne. Bardzo istotne jest także to, że w świecie wystąpił wyraźny podział, którego zarysy już wcześniej istniały. Myślę, o globalnym Południu, kiedyś nazywanym Trzecim Światem, tyle że do globalnego Południa wlicza się również Chiny i Rosję. Globalne Południe zachowuje neutralność albo aktywnie popiera Rosję, a w każdym razie eksportuje i masowo importuje z Rosji surowce energetyczne, zastępując przynajmniej częściowo – rynki zachodnie.


Obawia się pan wojny światowej?

– Rosja jest ekonomicznie znacznie słabsza nawet od samej Europy. Jej wielkim atutem jest broń nuklearna – dlatego Putin często nią straszy. Ale jej użycie oznaczałoby też samobójstwo samej Rosji. Rosja stosuje i stosować będzie różne środki dywersyjne przeciw Zachodowi, ale od prawdziwej wojny jesteśmy bardzo daleko. Nie wiemy, jak daleko posunie się tolerancja społeczeństwa rosyjskiego wynikająca ze strachu i z nacjonalizmu.

Putinowi udało się przekonać społeczeństwo, że zagrożeniem dla Rosji jest nie Ukraina, tylko Zachód. Bo to jest wojna, którą Rosja prowadzi przeciwko globalnemu Zachodowi, jak z kolei określa się świat, do którego należy Polska. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, jak obecny rok, który wygląda na kluczowy, wpłynie na globalny Zachód. Czy wyniki wyborów w Ameryce i w Unii Europejskiej go umocnią, czy osłabią".


Obrazy: *Internet

wtorek, 9 kwietnia 2024

N I E do uwierzenia

A takie było pospolite ruszenie przed wyborami 15 października 2023 roku. Tyle było zgiełku i hałasu, tyle było odgrażania się, że rozliczone zostanie PiS, a sprawy kobiet wreszcie załatwione. I co? Kolejny raz wybory do samorządów tym razem a.d. 2024, okazały się zwycięstwem życiodajnej pisowskiej patologii, wciąż popularnej w kręgach prostego ludu, który wie, że patologia poprzedniej władzy jest do szpiku zła. Wie że jest zła, a mimo to, to ta właśnie patologia podniosła ich poziom życia o kilka kresek i daje godniej żyć. Godniej żyć kosztem reszty społeczeństwa, nawet tej wykształconej reszty. Prosty lud musi więc za coś być wdzięczny. 

Prosty polski lud trzyma się pazurami również kościoła i jego nauk wiedząc, że te nauki to jedna wielka religijna ściema. Wie o tym, a jednak trwa przy swoich obłudnych i cynicznych księżulach, bo z czystego lenistwa nie chce mu się zwyczajnie douczyć, nie chce mu się zwiększyć własnego zakresu horyzontów myślowych. Woli maszerować na postronku od lat narzuconego polityczno - kościelnego schematu. Prosty lud nie chce zmieniać ani siebie, ani swojego otoczenia. Nie chce mu się nawet zidentyfikować własnych błędów i wyciągać z nich wniosków. Nie chce mu się być bardziej otwartym na rzeczywistość i bardziej obiektywnym.

Gdyby prosty polski lud zrobił chociaż jakikolwiek wysiłek, mógłby wtedy nauczyć się patrzeć na otaczającą go rzeczywistość z różnych perspektyw, mógłby nauczyć się oceniać ludzi nie kierując się stereotypami czy ograniczonym myśleniem. Niestety, poszerzanie horyzontów kojarzy się z szeroko rozumianą wiedzą, ale tego prosty lud nie lubi. Po co mu nauka, skoro jest dobrze tak, jak jest? Nie jest taki ciekawy świata, nie czyta, nie uczy się języków, nie ma chęci poznawania kogokolwiek, nie podróżuje, niczego nowego nie robi. Zdolny jest do słuchania swojego zbawcy narodu i nauk kościoła. Taki jest prosty polski lud. Nie do uwierzenia w XXI wieku.

I taki lud w postaci kobiet i mężczyzn poszedł karnie do urn wyborczych i zagłosował wyłącznie na swoich, czyli na PiS. Był drugi wybór, np. na Koalicję Obywatelską czy na inne partie, jednak lojalność to dla nich silny afrodyzjak. I w ten oto sposób polskie kobiety (te głosujące i te niegłosujące) udowodniły, że coś takiego jak aborcja, wcale nie jest dla nich sprawą pierwszej wagi. A tyle było krzyku! Po co więc był ten cały szum, skoro ZNOWU wykształcone mądre mieszczki pozwoliły małopolskim, podkarpackim i innym wschodnim niedouczonym wiejskim babom i chłopom wleźć sobie do łóżka? Kościół górą!

Po co przed 15 października kobiety i młode pokolenie pokazywały swoją siłę sprawczą, skoro w kolejnych wyborach nie wzięli udziału, bo już się im nie chciało? Czyżby był to słomiany obywatelski zapał? A może prawdą jest, że kobiety w Polsce są tak samo jak mężczyźni zróżnicowane poglądowo? Do tego stopnia, że i w PiS i w PO nie ma 100 procentowego poparcia dla legalizacji aborcji? Możemy sobie teraz do woli gdybać. Faktem jest, i temu nie można zaprzeczyć, że kobiety PiS lepiej, wręcz karnie się zmobilizowały. Zrobiły to dla Jarosława, bo kolejny raz mu uwierzyły. A jemu samemu pomogło ośmioletnie pranie mózgów prostego polskiego ludu. 

Nie do uwierzenia, że kobiety z większych miast odpuściły, a właściwie olały sobie te wybory. Nie do uwierzenia, że mimo, że w grę wchodziły ich sprawy, zostały w domach. Nie obchodzi mnie, z jakiego powodu nie poszły na wybory. Jestem wściekła, że to zrobiły. Same sobie to zrobiły. A tak chwalimy się wszem i wobec, że jesteśmy coraz lepiej wykształcone (na co wskazują sondaże) i coraz lepiej zorganizowane. Same aktywistki odgrażają się, że czas gonienia kobiet do garów kończy się, że czas politycznych obiecanek mija. Za to wielkimi krokami zbliża się moment większego znaczenia kobiet w życiu społecznym.

Na niektórych badawczych, technicznych i doktorskich uczelniach płeć piękna stanowi niemal połowę, mimo znacznego ograniczania nas przez mężczyzn. Nie pomagają też obowiązki macierzyńskie, które dla robienia kariery mają kapitalne znaczenie. Tacy politycy jak Hołownia, Kosiniak - Kamysz, Kaczyński i ich współpracownicy, bardzo dobrze o tym wiedzą. Dlatego niestrudzenie próbują nie tylko ograniczać aborcję, ale spychać ją na dalszy polityczny plan, a o sprawach wychowania seksualnego w szkołach, o dostatecznej ilości żłobków i przedszkoli nie chcą słyszeć. Że o tak wrażliwym temacie dot. przemocy w rodzinie nie wspomnę.

Czy stawianie spraw w ten sposób przez polityków ma być przeszkodą dla kobiet w walce o swoje prawa? Nie powinno to być żadną przeszkodą. Dlaczego zatem jest? Bo samym kobietom nie zależy!!! Jak długo nie będzie im zależało, tak długo będzie w Polsce panował patriarchat. Tak długo stare niedouczone wiejskie kobiety wraz z populistycznymi politykami, będą dyktować warunki. Tak długo facet będzie gonił swoją babę do garów i będzie decydował czy ma urodzić czy nie. Jak na razie dominacja świata męskiego ma się dobrze i będzie się miała, póki w Polsce będzie rządził zestarzały i dziaderski światopogląd.

Świat kobiet wcale nie chce zagrozić męskiemu, chce tylko doprowadzić do równego traktowania obu płci. Wprawdzie tak odczytuję te zamiary, ale jednocześnie pytam, czy aby na pewno tego chcą kobiety? Po ich ostatnim zachowaniu obywatelsko - wyborczym szczerze wątpię. I z tego m.in. powodu moim zdaniem, droga do celu jeszcze dłuugo będzie prowadzić pod górę. 

I jeszcze jedno co mnie wkurzyło. Frekwencja w wyborach do samorządów wyniosła jedynie 51,5 %. Że powtórzę - 51,5 %. Kobiety w Polsce stanowią połowę populacji. Wstyd i hańba. Tyle powiem. Nawet nie będę tego szerzej komentować. 


Obrazy: *Internet  

piątek, 5 kwietnia 2024

A f e r y państwa PiS 1 - 30


Niemal regularnie od ośmiu lat, dzięki wolnym mediom dowiadujemy się o nowych aferach poprzedniej władzy, w które to afery mocno zamieszani są jej politycy. Pisowskie służby i pisowski wymiar sprawiedliwości nie robiły nic (z wiadomych względów), żeby te afery wyjaśnić! Wiele z nich umorzono, wiele zamieciono pod pisowski dywan, wiele nie zostało jeszcze wykrytych. Ale na wszystkie przyjdzie pora. Polska stała się ogromnym poligonem gry o żywotne i nie tylko, interesy PiS. Mówimy o zawłaszczeniu wszystkiego co dawało się zagarnąć w państwie polskim za czasów pisowskiej władzy. 

Korzystali nie tylko sami politycy PiS niemal każdego szczebla, ale ich rodziny, pociotkowie, kuzynowie i znajomi królika. Korzystali gdzie się dało i bez skrupułów. Żadna z tych afer nie powinna zostać zapomniana. Po wygranych przez Koalicję 15 października wyborach, tak jak obiecywano, zaczęło się niemal z marszu rozliczanie ich wszystkich. Na razie pracują nad wyjaśnianiem afer trzy Sejmowe Komisje Śledcze. Ponieważ każda z nich wymaga wyjaśnienia do samego dna, trochę czasu upłynie, zanim wszystkie zostaną rozliczone. Taką mam nadzieję. Poniżej zamieszczam listę afer z krótkimi opisami i źródłami, czyli przez jakie media zostały ujawnione:


1. Afera Wizowa

Powiązani: Zbigniew Rau (minister spraw zagranicznych) i Piotr Wawrzyk (wiceminister spraw zagranicznych)

Opis: We wrześniu 2023 roku media ujawniły, że wizy wjazdowe do Polski i strefy Schengen mogły być sprzedawane za łapówki obywatelom krajów Azji i Afryki. Dokładna skala procederu nie jest jeszcze znana, ale wątpliwości budzi co najmniej 250,000 wiz. Co gorsza, proceder wewnątrz MSZ mógł zostać ujawniony dopiero na skutek interwencji służb amerykańskich, szwedzkich i niemieckich, które alarmowały polskich śledczych.

Źródło:

https://www.rp.pl/kraj/art39122031-wizy-za-lapowki-kulisy-afery-w-msz

https://wyborcza.pl/7,75398,30161435,afera-w-msz-c-d-prawie-350-tys-podejrzanych-wiz-dla-imigrantow.html

https://wyborcza.pl/7,75398,30170537,niemcy-i-szwecja-alarmowaly-polske-ale-rzecznik-pis-utrzymuje.html

https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/afera-wizowa-amerykanskie-sluzby-ostrzegaly-polskie-msz/2ft9l8d


2. Afera ministra Szumowskiego

Powiązani: Łukasz Szumowski, jego brat, żona, instruktor narciarstwa, handlarz bronią, biznesmeni związani z PiS

Opis: Jak wynika z informacji mediów oraz kontroli poselskich afera ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego składa się z kilku afer pachnących korupcją:

Bezużyteczne maseczki od instruktora narciarskiego

Instruktor narciarski ministra otrzymał kontrakty rządowe na kwotę ok. 5 milionów zł na sprzedaż masek filtrujących oraz chirurgicznych. Jak się okazało dostarczył towar nienadający się do użytku, z fałszywym certyfikatem. Sprawą tego wyłudzenia zajmuje się CBA.

100 mln zł za respiratory widma dla handlarza bronią

Resort Szumowskiego kupuje ponad 1200 respiratorów od firmy handlarza bronią, która nigdy wcześniej nie działała na rynku medycznym. W czerwcu do Polski trafiło jedynie 50 urządzeń, chociaż zgodnie z umową dostawy powinny być realizowane od kwietnia. Ponadto okazało się, że za respiratory widmo ministerstwo zapłaciło 100 mln zł.

Kupno testów po zawyżonych cenach od firmy związanej z PiS

Ministerstwo zapłaciło blisko 47 mln zł za 365 tys. testów na obecność koronawirusa od poznańskiej firmy związanej z PiS. Jeden test kosztował aż 128 zł. Z doniesień medialnych wynika, że testy pochodziły z Turcji, gdzie poznańska firma kupowała je za ok. 34 zł za sztukę.

Przepłacone przyłbice od żony instruktora narciarstwa

Żona instruktora narciarstwa zarobiła kilkadziesiąt tysięcy złotych na sprzedaży przyłbic do bazy rezerw ministerstwa. Chodzi o sprzęt, który ministerstwo mogło kupować prosto z magazynów, a nie korzystać z pośredników.

Dotacja dla brata

Z doniesień medialnych wynika również, że Łukasz Szumowski, będąc w ewidentnym konflikcie interesów, przyjął stanowisko wiceministra w MNiSW mimo rodzinnych powiązań z firmami, które otrzymały i wciąż starały się o dotacje z podległego MNiSW Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Chodzi nawet o 200 milionów zł. W czerwcu 2017 roku, a więc tuż po tym jak został wiceministrem nauki, Łukasz Szumowski przepisał swoje udziały w spółkach medycznych na żonę, Annę, z którą ma rozdzielność majątkową. Dzięki temu nie musiał zawierać tych informacji w dostępnych publicznie oświadczeniach majątkowych.

Źródło:

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1959028,1,afery-szumowskiego-za-duzo-tego-by-zamiesc-pod-dywan.read

https://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,25992358,afera-w-ministerstwie-zdrowia-zona-instruktora-z-zakopanego.html

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1957254,1,problemy-ministra-szumowskiego-maseczki-testy-i-zle-znajomosci.read

https://tvn24.pl/polska/200-mln-zl-za-respiratory-handlarz-bronia-z-polski-i-dostawcy-ktorzy-o-nim-nie-slyszeli-4606473


3. Wstrzymane miliardy z KPO

Powiązani: Mateusz Morawiecki, Zbigniew Ziobro

Opis: Rząd nadal wstrzymuje wypłaty 160 miliardów złotych z Krajowego Planu Odbudowy. Mimo obietnic Morawieckiego, których ciągną się od lata 2022 roku, Polska nadal nie złożyła wniosku o wypłatę środków.

Otwartej niechęci do miliardów z KPO dla Polaków nie kryje Minister Sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro. W otwartym liście próbuje przekonać Andrzeja Dudę, że KPO to oszustwo, przez które Unia chce nas zniewolić i narzucić nowe opłaty. Jego całe ugrupowanie w Sejmie głosowało przeciwko ratyfikacji Funduszu w Sejmie.

Źródło:

https://www.rp.pl/prawo-dla-ciebie/art37339081-mimo-obietnicy-morawieckiego-polska-nie-zlozyla-wniosku-o-wyplate-z-kpo

https://oko.press/ziobro-kpo-koszt-wyliczenia


4. Afera 2 miliardów dla TVP i gest Lichockiej

Powiązani: Andrzej Duda, Joanna Lichocka, Jacek Kurski

Opis: Pomimo apeli Obywateli i opozycji, aby 2 miliardy złotych przeznaczyć na onkologię, posłowie Prawa i Sprawiedliwości przegłosowali ustawę, która przekazała 2 miliardy złotych rocznie na media publiczne. Po burzliwej debacie w Sejmie i przegłosowaniu ustawy, posłanka PiS Joanna Lichocka pokazała posłom opozycji środkowy palec. 2 tygodnie później Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę.

Źródło:

https://www.newsweek.pl/polska/polityka/pis-przeglosowal-ustawe-2-miliardy-zlotych-na-tvp-i-polskie-radio/7fcqqre


5. Zakaz aborcji

Powiązani: Jarosław Kaczyński, Julia Przyłębska

Opis: Polska stała się piekłem kobiet, Trybunał Konstytucyjny 22 października 2020 roku orzekł, że aborcje ze względu na ciężkie, nieuleczalne, a także śmiertelne wady płodu są niezgodne z Konstytucją. Oznacza to praktycznie całkowity zakaz legalnej aborcji w Polsce. W cały proces zakazu aborcji była zaangażowana Kaja Godek. Zostały wprowadzone zmiany, które są niezgodne ze zdanie Polaków. W badaniu przeprowadzonym przez Ipsos dla OKO.press Polacy wskazywali w większości, że aborcja powinna być legalna w przypadku zagrożeniu życia matki, gwałtu i uszkodzeniach płodu. Przez zmianę konstytucji, w całej Polsce wybuchły liczne protesty i strajki - Ogólnopolski Strajk Kobiet.

Źródło:

https://oko.press/polska-pieklem-kobiet-pis-i-trybunal-julii-przylebskiej-wprowadzili-zakaz-aborcji


6. Afera pseudowyborcza Sasina - zmarnowane ponad 70 mln. zł

Powiązani: Jacek Sasin, Mateusz Morawiecki

Opis: ponad 70 milionów złotych - tyle, jak donoszą media, wynosić miał koszt przygotowania wyborów, które nie odbyły się 10 maja. Media informowały, że Jacek Sasin zlecał zarówno druk kart, jak i składanie pakietów wyborczych poprzez państwowe spółki: Pocztę Polską i Państwową Wytwórnię Papierów Wartościowych, mimo iż nie miał do tego żadnej podstawy prawnej. W rezultacie te 68 milionów zł wyrzucono w błoto.

Źródło:

https://www.money.pl/gospodarka/prawie-70-mln-zlotych-za-wybory-ktorych-nie-bylo-6514740942337665a.html


7. Katastrofa na Odrze

Powiązani: Jacek Ozdoba (wiceministrer klimatu i środowiska), Przemysław Daca (prezes Wód Polskich) i Michal Mistrzak (Główny Inspektor Ochrony Środowiska)

Opis: W lecie 2022 w wodach Odry zakwitła „złota alga”, która spowodowała masowe wymieranie organizmów wodnych – szacuje się, że wymrzeć mogło nawet ponad 50% populacji ryb oraz 80% populacji mięczaków. Za katastrofę odpowiada nadmiarowe zasolenie rzeki, które spowodowane było zrzutami odpadów z kopalń oraz ścieków komunalnych. Według organizacji ekologicznych, takich jak WWF czy Greenpeace, dotychczasowe działania rządu i Wód Polskich są niewystarczające, aby życie w rzece mogło się odrodzić.

Źródło:

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Rok-po-katastrofie-na-Odrze-Nic-sie-nie-zmienilo-8584796.html


8. Afera zbożowa

Powiązani: Henryk Kowalczyk

Opis: W magazynach polskich rolników zalegają miliony ton zbóż. Wszystko dzięki polityce rządu i apelowi Ministra Rolnictwa, który w czerwcu 2022 roku, przekonywał rolników, że ceny zbóż będą rosły, a nie jak się później okazało, malały. Rząd nie dopilnował procesu przywozu ukraińskiego zboża do Polski, co spowodowało spadek cen w skupach. Jak się również okazało, wwożone do Polski ukraińskie zboże techniczne mogło trafiać na polskie talerze.

Źródło:

https://oko.press/afera-zbozowa-korytarze-solidarnosciowe-ke


9. Afera SKOK

Powiązani: Grzegorz Bierecki

Opis: Jak donoszą media, Grzegorz Bierecki senator PiS współtworzył SKOK-i, które nie były objęte nadzorem KNF (według dziennikarzy dzięki głosowaniom i zabiegom polityków PiS). Następnie, według doniesień, otworzył w Luksemburgu SKOK Holding, gdzie z czasem przeniesiono na własność spółki świadczące różne usługi SKOK-om. Jak podają dziennikarze, z oświadczeń majątkowych Biereckiego wynika, że w dobrym roku jego wynagrodzenie, pochodzące z różnych podmiotów powiązanych z systemem SKOK, przekraczało nawet 5 mln zł. 

Politycy i ludzie związani z PiS oraz SKOK, według dziennikarzy, brali w nich pożyczki, których nie spłacali. W 2013 r. SKOK-i zostały objęte nadzorem KNF. Media donoszą, że od 2014 r. upadło 13 kas SKOK, w których poszkodowanych było ok. 250 tys. osób. Bankowy Fundusz Gwarancyjny wypłacił deponentom 13 upadłych od 2014 r. kas blisko 4 mld 336 mln zł. (Dane na grudzień 2018).

Źródło:

https://www.newsweek.pl/biznes/skok-i-najwazniejsze-fakty-afery-i-powiazania-z-pis/6sz0ld4

https://businessinsider.com.pl/firmy/zarzadzanie/ile-kosztowala-afera-skok-ow-dane-z-bankowego-funduszu-gwarancyjnego/thd3dph


10. Afera Getback

Powiązani: Kornel Morawiecki, Mateusz Morawiecki, Konrad Kąkolewski

Opis: Według doniesień medialnych, GetBack S.A. finansował polityczne wykłady, które wygłaszali ministrowie Gowin, Morawiecki i Naimski. Poza tym, jak donoszą dziennikarze, GetBack jako jedna z nielicznych prywatnych spółek zamieszczała reklamy w mediach wspierających PiS. Media informują, że upadająca firma zarządzająca zobowiązaniami finansowymi tworzyła wrażenie, że jest nad nią parasol ochronny władzy. Dopiero w 2018 roku KNF zawiesiła obrót akcjami Getback na GPW. 

Wcześniej, jak wskazywali dziennikarze - ani ABW, ani CBA nie wykazały żadnej aktywności w tej sprawie. Dodatkowo media wskazywały, że ojciec premiera, Kornel Morawiecki, miał ubiegać się u syna o pomoc dla firmy Kąkolewskiego. Afera upadłego GetBack S.A., według doniesień medialnych, kosztowała Polaków ponad 2,5 miliarda złotych.

Źródło:

http://wyborcza.pl/7,75398,24037093,jak-getback-nagral-ojca-premiera-kornel-morawiecki-obiecal.html

https://natemat.pl/240923,o-co-chodzi-w-aferze-getback-o-wielkie-pieniadze-i-uklad-powiazan-z-


11. Afera finansowania kampanii minister Anny Zalewskiej oraz innych polityków PiS z pieniędzy PCK

Powiązani: Anna Zalewska, Piotr Babiarz

Opis: 1,2 mln zł. Jak donoszą media - taka kwota miała być wyprowadzona od stycznia 2015 r. z dolnośląskiego oddziału Polskiego Czerwonego Krzyża. W tamtym czasie kierowali nim członkowie PiS. Według mediów i zeznań oskarżonych, pieniądze te miały zasilić kampanię wyborczą PiS na Dolnym Śląsku, w tym kampanię minister edukacji Anny Zalewskiej.

Źródło:

https://www.se.pl/wiadomosci/polityka/potezna-afera-w-pis-z-minister-anna-zalewska-w-tle-ginely-ubrania-i-jedzenie-z-pck-aa-o1uc-siiB-rXnm.html

https://www.newsweek.pl/polska/polityka/kampania-wyborcza-minister-zalewskiej-finansowana-z-funduszy-pck/1sgm1cd

https://natemat.pl/246917,anna-zalewska-nowe-informacje-na-temat-afery-z-pck


12. Afera KNF

Powiązani: Marek Chrzanowski, Zdzisław Sokal, Grzegorz Kowalczyk

Opis: Śledztwo dziennikarskie wykazało, że przewodniczący KNF Marek Chrzanowski spotkał się w cztery oczy z biznesmenem Leszkiem Czarneckim, który jest właścicielem m.in. Getin Noble Banku i Idea Banku.

Podczas tej rozmowy, jak podały media, szef KNF sugerował Leszkowi Czarneckiemu, by ten zatrudnił znajomego prawnika. Przyjęcie do pracy tej osoby miało według szefa KNF pomóc w rozwiązaniu kłopotów banków należących do Czarneckiego.

Jednocześnie miało sprawić, że inny członek KNF, nominat prezydenta Andrzeja Dudy, czyli Zdzisław Sokal, nie doprowadzi do przejęcia należącego do Czarneckiego, prywatnego Getin Noble Banku - za złotówkę przez (w domyśle) bank państwowy.

Czarnecki twierdzi, że przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski zaoferował mu przychylność w zamian za blisko 40 mln zł. Tyle pensji miał dostawać prawnik Grzegorz Kowalczyk, którego Czarneckiemu polecił Chrzanowski.

Źródło:

https://finanse.wp.pl/afera-knf-kto-gdzie-z-kim-i-dlaczego-wyjasniamy-krok-po-kroku-6317571721947265a

https://www.money.pl/wiadomosci/afera-knf.html


13. Nagrody za Polski Ład

Powiązani: Magdalena Rzeczkowska

Opis: 64 mln zł nagród i premii wypłacono w 2022 roku pracownikom i funkcjonariuszom Ministerstwa Finansów. W sumie 15 milionów z tej puli zostało przekazane kadrze kierowniczej odpowiedzialnej za fiasko Polskiego Ładu.

Źródło:

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Miliony-zlotych-premii-za-Polski-lad-Resort-finansow-zaprzecza-8478250.html


14. CPK (Centralny Port Komunikacyjny)

Powiązani: Marcin Horała

Opis: Od chwili powstania spółka zajmująca się powstaniem Centralnego Portu Lotniczego, kosztowała Polaków łącznie 243 mln zł. Jest to kwota, która skumulowała się na przestrzeni lat 2018-2021. Największe straty odnotowano w 2021 r. 169,9 mln zł. Istotną częścią tych pieniędzy są wynagrodzenia dla pracowników, czyli około 500 osób i stanowią one 59,2 mln zł. Istotą tej afery jest to, że pomimo ogromnych wydatków i dużej liczby zatrudnionych osób budowa jeszcze nie ruszyła z miejsca.

Źródło:

https://www.money.pl/gospodarka/spolka-cpk-od-powstania-stracila-prawie-250-mln-zl-pokazala-sprawozdanie-finansowe-6789988511603456a.html


15. Afera Prezesa NIK Banasia

Powiązani: Marian Banaś

Opis: Media donoszą, że szef NIK Marian Banaś posiada kamienicę, w której wynajmowane były pokoje na godziny. Biznes w kamienicy Mariana Banasia prowadzić mieli gangsterzy związani z mafią sutenerską. Po ujawnieniu afery przez dziennikarzy "Superwizjera" wyszło na jaw, że Prezes NIK mógł zatajać fakt posiadania kamienicy przed Urzędem Skarbowym.

Źródło:

https://gazetakrakowska.pl/krakow-turysci-o-kamienicy-szefa-nik-slychac-bylo-odglosy-orgii/ar/c1-14456299


16. Afera CBA, które zgubiło 10 milionów zł

Powiązani: Ernest Bejda, Mariusz Kamiński

Opis: Jak donoszą media, z Centralnego Biura Antykorupcyjnego zniknąć miało nawet 10 milionów złotych. Według mediów, pieniądze z instytucji wynosić miała jedna z pracownic. Z doniesień medialnych wiemy, że ówczesny szef CBA Ernest Bejda, miał złożyć na ręce Mariusza Kamińskiego dymisję, która nie została jednak przyjęta.

Źródło:

https://www.pb.pl/jak-z-cba-zniknely-pieniadze-981205


17. Afera Lotosu

Powiązani: Daniel Obajtek, Jacek Sasin, Mateusz Morawiecki

Opis: Orlen sprzedał Saudi Aramco za ponad miliard złotych 30% udziału w rafinerii gdańskiej i udział w połowie zysków. W samym pierwszym półroczu 2022 roku rafineria zarobiła 5 mld złotych. Dodatkowo Saudyjczycy uzyskali prawo weta. Za 610 milionów dolarów PKN Orlen sprzedał 417 stacji Lotos węgierskiemu MOLowi

Wątpliwości co do zasadności sprzedaży dobrze prosperującego przedsiębiorstwa budzą także powiązania właścicieli Saudi Aramco i MOL z rosjanami.

Źródło:

https://www.newsweek.pl/biznes/saudi-aramco-i-sprzedaz-lotosu-takiej-transakcji-nawet-dyzma-by-nie-wymyslil/l65d1qg

https://energia.rp.pl/paliwa/art37521881-orlen-podpisal-umowe-z-mol-sprzedaje-wegrom-417-stacji-paliw-lotosu


18. Afera maseczek z Antonova za 5,5 mln. zł

Powiązani: Jacek Sasin, Mateusz Morawiecki, Łukasz Szumowski

Opis: 14 kwietnia w Warszawie wylądował Antonow An-225 Mrija - największy transportowy samolot świata. Sprzęt medyczny, który przyleciał do Polski, odbierali premier Mateusz Morawiecki i Jacek Sasin. Jak donosiły media maseczki, które przyleciały do Polski z Chin, nie spełniają norm bezpieczeństwa i nie nadają się do użytku. Potwierdziło to badanie, zlecone przez Ministerstwo Zdrowia.

Źródło:

https://tech.wp.pl/antonov-225-dostarczyl-do-polski-felerne-maseczki-ministerstwo-zdrowia-maski-nie-spelniaja-norm-6511914547255425a


19. Afera radiowej Trójki

Opis: Jak donoszą media, słuchacze radiowej Trójki od wielu miesięcy narzekali na postępujące ograniczanie wolności i niszczenie tożsamości stacji przez nową dyrekcję. Punktem kulminacyjnym kryzysu stała się afera wokół piosenki Kazika Staszewskiego pt. Twój ból jest lepszy niż mój. Krytyczny wobec władzy utwór zajął 1. miejsce na ostatniej Liście Przebojów, która z tego powodu została zdjęta z oficjalnej strony radia. Podjęto też później próbę jej ocenzurowania. Po publicznym ujawnieniu nacisków wywieranych na zespół przez ówczesnego dyrektora anteny decyzję o opuszczeniu Trójki podjęło kilkunastu wieloletnich pracowników stacji.

Źródło:

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1956712,1,orwell-w-trojce-kazik-znika-razem-z-cala-lista-przebojow-niedzwiecki-odchodzi.read


20. Afera elektrowni w Ostrołęce

Powiązani: Jacek Sasin, Daniel Obajtek

Opis: Afera dotyczy budowy nowego bloku w elektrowni w Ostrołęce. Po siedmiu latach rządów PiS bilans strat związanych z tym projektem sięga już 1,35 mld. złotych. Na inwestycji miały się dorobić, w największym stopniu osoby związane z PiS-em. W marcu 2021 roku ruszyła rozbiórka wcześniej wybudowanych elementów bloku. Politycy PiS niepowodzenie projektu tłumaczyli zbyt szybko zmieniającą się polityką klimatyczną UE. Inwestycja w elektrownię węglową okazała się niewypałem.

Źródło:

https://www.money.pl/gospodarka/elektrownia-ostroleka-pochlonela-miliardy-jest-zawiadomienie-do-prokuratury-6775131094776416a.html


21. Afera węglowa

Powiązani: Jacek Sasin

Opis: Rządzący obiecywali tani węgiel po 996,60 złotych za tonę. W rzeczywistości Polacy mogli liczyć na znikome ilości węgla w cenie przewyższającej 2-3 tysiące złotych. Pomimo zasobów węgla, które miał nam starczyć na 200 lat, ściągaliśmy miliony ton z Rosji, z Kazachstanu, z Chin, z Kolumbii, z RPA. Jak donosiły media, był to węgiel słabej jakości, mógł spowodować uszkodzenia kosztującego blisko 1 miliard złotych, blok węglowy w Jaworznie.

Źródło:

https://energia.rp.pl/wegiel/art36921591-wegiel-z-importu-ma-potezne-wady-sklady-boja-sie-go-sprzedawac

https://wyborcza.pl/7,75398,30161435,afera-w-msz-c-d-prawie-350-tys-podejrzanych-wiz-dla-imigrantow.html

https://wyborcza.pl/7,75398,30170537,niemcy-i-szwecja-alarmowaly-polske-ale-rzecznik-pis-utrzymuje.html

https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/afera-wizowa-amerykanskie-sluzby-ostrzegaly-polskie-msz/2ft9l8d


22. Dotacje NCBiR

Powiązani: Jacek Żalek, Adam Bielan

Opis: CBA rozpoczęło kontrolę w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju po doniesieniach o dwóch dotacjach przyznanych przez rządową agencję. Najpierw dziennikarze nagłośnili dotację w wysokości 55 mln przyznanej dla 26-latka, który wniosek konkursowy złożył w rozszerzonym terminie. Z kolei drugą dotacją, która wzbudziła podejrzenia służb była dotacja w kwocie 123 mln dla firmy kolegi szwagra Ministra Żalka.

Źródło:

https://oko.press/o-co-chodzi-w-aferze-z-ncbir-gigantyczne-dotacje-dla-podejrzanych-firm


23. Afera w Ministerstwie Zdrowia

Powiązani: Adam Niedzielski

Opis: W sierpniu 2023 roku minister zdrowia Adam Niedzielski ujawnił na Twitterze, jakie leki na receptę przepisał sobie lekarz, który odważył się skrytykować działania Ministerstwa Zdrowia. W ten sposób ujawnił dane powszechnie uważane za niezwykle prywatne i wrażliwe. Naczelna Rada Lekarska wydała oświadczenie, w którym jednoznacznie krytykowała działania ministra oraz uznała dalszą współpracę środowiska lekarskiego z Adamem Niedzielskim za niemożliwe. Afera zakończyła się dymisją Ministra Niedzielskiego.

Źródło: https://oko.press/niedzielski-dymisja-rzad


24. Afera Kuchcińskiego

Powiązani: Marek Kuchciński

Opis: Według doniesień medialnych, Marszałek Kuchciński za pieniądze podatników woził samolotem dla VIPów rodzinę i znajomych. Radio ZET podaje, że chodzi o trzy loty z Warszawy do Rzeszowa, dwa powroty z Rzeszowa do Warszawy i jeden kurs na trasie Warszawa - Kraków. Za każdym razem Markowi Kuchcińskiemu towarzyszyli członkowie rodziny – w różnym zestawieniu. Na pokładzie była albo córka, albo synowie, albo żona.

Źródło:

https://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/marek-kuchcinski-wozil-rodzine-rzadowym-samolotem/76rd6n4

https://www.newsweek.pl/polska/afera-z-lotami-marka-kuchcinskiego-bedzie-dymisja/1w9crse


25. Afera z zarobkami "aniołków Glapińskiego"

Powiązani: Adam Glapiński, Kamila Sukiennik, Martyna Wojciechowska

Opis: Według doniesień medialnych Martyna Wojciechowska, protegowana prezesa NBP Adama Glapińkiego, na stanowisko dyrektora departamentu komunikacji i promocji NBP awansowała w 2016 roku i miesięcznie zarabiała ok. 50 tysięcy złotych. Media w tym czasie podawały również informację, że Kamila Sukiennik zarabiała w NBP około 40 tys. zł. Zgodnie z doniesieniami, w przeszłości reklamowała rajstopy, była modelką, a następnie recepcjonistką i sekretarką Glapińskiego.

Źródło:

https://natemat.pl/259015,czy-w-nbp-mozna-zarobic-65-tys-zl-martyna-wojciechowska-kamila-sukiennik

https://innpoland.pl/148985,kariery-aniolkow-glapinskiego-w-nbp-jedna-zarabia-wiecej-niz-byly-prezes

https://wiesci24.pl/2019/02/28/trzy-miliony-zlotych-za-szesc-lat-pracy-w-nbp-szokujace-zarobki-dyrektorki-glapinskiego/


26. Afera toruńska

Powiązani: Tadeusz Rydzyk, Beata Szydło, Mateusz Morawiecki, Antonii Macierewicz

Opis: Media wykazują, że państwowe pieniądze płyną szerokimi strumieniami do biznesmena Tadeusza Rydzyka i jego instytucji. Doniesienia sugerują, że z różnych źródeł ministerstw i rządowych agencji płyną miliony w tajemnicy przed opinią publiczną. Tadeusz Rydzyk, według mediów, otrzymał łącznie ponad 165 milionów zł.

Źródło:

https://natemat.pl/239283,ile-zarabia-tadeusz-rydzyk-ujawniono-ile-dostal-pieniedzy-za-rzadow-pis

http://wyborcza.pl/7,166575,24048765,ile-rydzyk-dostal-od-pis.html

https://natemat.pl/242417,ile-pis-placi-ojcu-rydzykowi-mon-nie-informuje-ile-wydaje-na-media


27. Afera nagród w rządzie PiS

Powiązani: Beata Szydło, Beata Kempa, ministrowie rządu PiS

Opis: Śledztwo dziennikarskie wykazało, że Ministrowie rządu PiS sami sobie przyznawali nagrody, które tak naprawdę były systematycznie wypłacane jako drugie pensje. Media podają informację, że w ciągu 2,5 roku rządów PiS na nagrody z publicznych pieniędzy wydano ponad 2 mln zł.

Źródło:

https://businessinsider.com.pl/polityka/nagrody-w-rzadzie-pis-ministrowie-rozdali-113-mln-zl/2pqbvy2

https://www.se.pl/wiadomosci/polityka/grube-miliony-dla-wladzy-podsumowalismy-3-lata-rzadow-pis-nagrody-gabinety-polityczne-co-jeszcze-aa-2uUB-s5Rt-3cXX.html


28. Afera Willa+

Powiązani: Przemysław Czarnek, Michał Dworczyk, Zbigniew Krasnodębski

Opis: Jak donoszą media, minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek przeznaczył 40 milionów złotych na zakup nieruchomości dla fundacji powiązanych z ludźmi władzy. To organizacje związane z politykami PiS, urzędnikami państwowymi, Kościołem katolickim, harcerstwem.

Źródło:

https://tvn24.pl/premium/willa-plus-dotacje-ministra-przemyslawa-czarnka-na-zakup-nieruchomosci-6709936


29. Afera mailowa Dworczyka

Powiązani: Michał Dworczyk

Opis: Doradca Michała Dworczyka płk Krzysztof Gaj przekazywał mu wiadomości opatrzone klauzulą "NATO zastrzeżone", a tam wrażliwe dane i wytyczne Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Z najnowszych maili opublikowanych przez Poufną Rozmowę wynika, że Dworczyk konsultował z Przyłębską sprawy w TK.

Ujawniono kolejne maile, z których wynikało, że Skórzyński miał poprawiać dla Dworczyka komunikat o szczepieniu seniorów na koronawirusa.

Wśród ujawnionych maili były takie, w których Dworczyk miał używać wobec polityków obozu rządzącego niepochlebnych określeń, jak "baba z magla" czy "nabzdyczeni ludzie, którzy na co dzień nie przepracowują się nadmiernie". Szef KPRM miał też stawiać zarzuty "tępoty połączonej z niekompetencją".

Źródło:

https://www.rp.pl/polityka/art36923401-afera-mailowa-dworczyk-o-ujawnianych-mailach-czesc-jest-prawdziwa

https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/maile-michala-dworczyka-ujawnione-poufna-rozmowa


30. Afera Piebiaka

Powiązani: Łukasz Piebiak

Opis: Media szeroko opisywały, że pod okiem wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka działała grupa hejterów, która szkalowała polskich sędziów. Z relacji medialnych wynika także, że w zorganizowaną kampanię nienawiści w internecie mieli być zaangażowani także sami członkowie KRS.

Źródło:

https://oko.press/kasta-w-ministerstwie-sprawiedliwosci-wszystko-co-musisz-wiedziec-o-aferze-piebiaka/.


c.d.n.

Obraz: *Internet