niedziela, 15 stycznia 2023

DETERMINACJA

Czas ma to do siebie, że... nie stoi w miejscu. Nie obejrzymy się, jak trzeba będzie iść do wyborów. Niestety, by podjąć decyzję na kogo się zagłosuje, trzeba mieć kandydata, a ja go nie mam. Nie mam i jestem coraz bardziej tym faktem wkurzona, ponieważ to co widzę, nie rokuje dobrze opozycji. A nie rokuje, bo opozycja to wciąż "ciamciaramcia". Tak, jak obecną władzę charakteryzuje niczym nie poskramiana determinacja by utrzymać władzę za wszelką cenę, tak tej determinacji, przynajmniej porównywalnej do tej pisowskiej,  by tę władzę PiSowi odbić, brakuje wciąż śpiącej opozycji. 

Do wyborów mamy 10 miesięcy. Pracownie sondażowe, jedna przez drugą, bez przerwy zalewają nas wynikami, z których wynika jedno, że niby szanse przejęcia władzy są wyrównane dla obu stron. Nie jestem jasnowidzem, ale sądzę, że tym razem wygrana może rozbić się o kilka punktów procentowych. Na czyją to korzyść przechyli się szala zwycięstwa? Kaczyńskiego czy Tuska? Bo przecież cały czas chodzi o wojenkę między nimi. Reszta to kwiatki do kożucha. PiSowi raz spada, raz rośnie. Przyjmują to na klatę, ale dobrze wiedzą, że ich żelazny elektorat nie zawiedzie.

Gdy opozycji rośnie, cieszą się tak jak dzieci, jakby to JUŻ była wygrana, jakby JUŻ właśnie zdobyli władzę, a to tylko kolejne sondaże. Gdy im spada, nie potrafią tego przyjąć na klatę, nie potrafią się jeszcze bardziej zmobilizować, raczej zachowują się jak dzieci w piaskownicy, a nawet gorzej. Jak zwykle zresztą. Gdy PiSowi spada, zwierają szeregi i pokazują, że nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Ponieważ mają władzę, szastają pieniędzmi i obietnicami ile wlezie i bez opamiętania, by jeszcze bardziej przyspawać do siebie elektorat, a może jeszcze go powiększyć.

Tym sposobem kolejne sondaże pokazują wzrost procentowy i szansę na wygraną. Linia poparcia skacze jak sinusoida, ale wciąż oscyluje wokół PiS-u. Odwrotnie jest z opozycją. Gdy jej spada, nie zwierają swoich szeregów jak PiS. Nie mają też pomysłu jak powiedzieć wyborcom, że też jeszcze nie powiedzieli ostatniego słowa. A ponieważ nie mają tylu pieniędzy i narzędzi co władza, nie mają widocznych i namacalnych argumentów, by przekonać do siebie wyborców, szczególnie tych siedzących w domach. Uważam, że opozycja jest niezaradna politycznie. I taka pozostanie.

A skoro tak, to nawet jeśli dojdzie do skali 30%-owego poparcia, nie będzie w stanie go utrzymać, o co od dawna walczy D. Tusk. Różnica między obu liderami polega na tym, że za Kaczyńskim wszyscy jego ludzie bez wyjątku skoczyliby w ogień. Pytanie - czy ludzie Tuska zrobiliby to samo? Nie zrobiliby tego mimo, że na szali, niemal w zasięgu ręki, leży wygrana i władza. Dlaczego by tego nie zrobili? Dlaczego nie skoczą za Tuskiem w ogień? Bo każdemu z nich z osobna, jego własna ambicja przesłoniła obraz pola. Ci ludzie są i z uporem maniaka chcą być krótkowzroczni. 

Ich własna determinacja nie jest skierowana na grę zespołową, a na siebie samych. Wyłącznie na siebie samych. Donald Tusk w pojedynkę sam nic nie zrobi, żeby nie wiem jak wyłaził ze skóry. Nie pomagają nad ambitni Hołownia i Kosiniak-Kamysz. Obaj widzą czubek własnych karierowiczowskich nosów i mimo pięknych słówek, mimo zdolności krasomówczych, też grają tylko na siebie. Nie interesuje ich gra zespołowa. Nie interesuje ich zjednoczenie całej opozycji, nawet w imię wygranej. Determinacja tych dwóch kolesi, skierowana jest gdzie indziej. Oni już zachorowali na władzę.

Tak jak Kaczyński wciąż może być pewien swoich ludzi, tak Tusk tej pewności nie ma. Taki mamy obraz na scenie politycznej tuż przed wyborami. A przecież nie wiemy, co jeszcze może się wydarzyć. Nie wiemy, do czego jeszcze popchnie Kaczyńskiego jego własna determinacja. Ponieważ ma władzę absolutną, może absolutnie wszystko. Co musi zrozumieć opozycja, która mimo ambicji, ślepa przecież nie jest. Większe pieniądze na TVP, te wszystkie daniny członków spółek Skarbu Państwa na PiS, próby zmian w prawie wyborczym, pomysły z komisją weryfikacyjną, a to nie wszystko.

Zdobycie trzeciej kadencji przez PiS to absolutny priorytet. To być albo nie być. Nie ma nic ważniejszego na teraz. Nieważna inflacja, drożyzna, czy pieniądze z KPO których wciąż nie mamy. Nic nie jest ważniejsze od władzy, dla której poświęci się wszystko. Wszystko, łącznie z kondycją państwa. Nie ma więc miejsca na sentymenty. Utrzymanie się u władzy przez III kadencję to pisowskie Waterloo, bitwa na opowieści która z nich będzie skuteczniejsza, zapełni ten rok aż do wyborczej niedzieli. Będzie więc co oglądać na polskiej arenie igrzysk politycznych. Oj będzie, bo determinacja PiS nie ma granic.

A ponieważ partia ta wychowała nas sobie na własnej arogancji i bezczelności, które przekroczyły wszelkie granice, można się spodziewać, że w imię zdobycia trzeciej kadencji i utrwalenia swojej władzy, Kaczyński zezwoli na przesunięcie tych granic nawet do samego piekła. Na to wygląda. A Polacy nic z tym nie zrobią, bo jak widać ta "walka" jest im obojętna. Opozycja też nic z tym nie zrobi jeżeli się nie zjednoczy. A zanosi się, że się nie zjednoczy. Jeżeli ja o tym wiem, to tym bardziej dobrze o tym wie partia władzy. Tym bardziej o tym wiedzą ludzie PiSu, od szeregowego posła po prezydenta.

Determinacją ludzi PiS są ich małe i duże fortuny zbudowane przez ostatnie siedem lat, a które trzeba przecież obronić, utrzymać i jeszcze pomnożyć. To fortuny, o których może tylko śnić przeciętny polski zjadacz chleba. To fortuny, których nigdy i nigdzie indziej działacz partyjny PiSu by nie zdobył. A za to warto złamać własny kręgosłup moralny. Warto poświęcić własny dorobek zawodowy, ten jeszcze sprzed wejścia do polityki. Warto się zeszmacić do cna, byleby być u żłoba, gwarantującego o czym wyżej mowa, plus immunitet bezpieczeństwa. Za to wszystko warto grzeszyć.

"PiS jest krwią z krwi i kością z kości swojego elektoratu, łącznie ze złodziejstwem, nachalstwem, nepotyzmem i załatwianiem wszystkiego swojakom” - według prof. Andrzeja Ledera.

Dlatego trzeba walczyć o utrzymanie lojalności twardego, żelaznego elektoratu, który bez mrugnięcia okiem toleruje każdą podłość ludzi PiS, na czele z ich prezesem. Ponieważ jednak sondaże szaleją i nic na razie pewnego nie ma, zadaniem aktualnej władzy jest ciągłe zdobywanie wyborców. Co czyni metodą prób i błędów. Których to prób i błędów opozycja nie potrafi przekuć na swoją korzyść. Mam wrażenie, że opozycja jest doskonale i świadomie rozgrywana przez Kaczyńskiego, który nie szczędzi środków i sposobności na pokazanie gawiedzi niekompetencji ludzi Tuska i przystawek.

Jaki z tego wypływa wniosek? Taki, że PiS w każdych swoich działaniach jest skuteczne, a opozycja nie. Wszystko co negatywne można przypisać partii rządzącej, ale nie można jej odmówić konsekwencji i skuteczności. Co już nie raz zostało udowodnione. I im większa jest pisowska konsekwencja i skuteczność, tym bardziej nieudaczna jest opozycja, która wciąż nie docenia politycznego przeciwnika. Tkwi w swojej bańce i boi się zrobić choćby krok do przodu. Po stronie władzy, Kaczyński i jego ludzie jeżdżą po Polsce i wkładają ludziom do głów swoje racje.

Po stronie opozycji, po Polsce jeździ tylko D. Tusk, reszta natomiast siedzi w zaciszu ciepłych gabinecików i żwawo wychyla głowy tylko ku kamerom, by znowu krytykować władzę i grozić jej więzieniem. Tylko to potrafi opozycja - grozić rozliczeniem. Nie lepsi są wyborcy, przeciwnicy PiS.  Dostają podane na tacy wszystkie afery władzy, koszmarnego Kaczyńskiego jeżdżącego po Polsce, obecnego wciąż w  przestrzeni publicznej, tak wielokrotnie już skompromitowanego Macierewicza, wciąż uchwalane ustawowe buble przez zawłaszczony przez PiS Sejm, nawet nie zareagują.

Dodajmy kolejne sprawy - uciekający z Polski kapitał zagraniczny, rządowe plany coraz większej i coraz śmielszej inwigilacji obywateli, łamane prawo podatkowe, inflacja i galopujące ceny, poczynania obywatela Rydzyka, afery pedofilskie wspierającego PiS kościoła katolickiego i wiele innych grzechów śmiertelnych tej władzy. Wyborca jest nieprzemakalny i odporny na to wszystko. Nie wiem co jeszcze musi się zdarzyć, by opozycja i ten wyborca właśnie, ruszyli głowami. Na ten moment, ani opozycja ani wyborca nie czują potrzeby reagowania. Jakiegokolwiek. 

Każdy z opozycyjnych liderów zapewnia, że trzeba działać razem, że nie jest wskazana kłótnia o głupoty, że najlepiej wspólnie jest stawić czoła przeciwnikowi politycznemu, nie podważając jednocześnie swoich autorytetów. Polityka polega na nadawaniu tonu debacie publicznej, na wrzucaniu tematów, o których jest długo głośno. Mówią, mówią i... mówią. Tylko mówią i nic z tym nie robią o czym mówią. Takie bezpłciowe nawijanie. Dlatego to PiS korzysta i jak tak dalej pójdzie, skorzysta i wygra kolejną kadencję.

Czy jest coś, co mogłoby wyrwać opozycję z tego jej błogiego letargu? Pytam, bo jak widzimy, groźba kolejnej wygranej przez PiS tego nie uczyni. Opozycja jest do... bani, żeby nie użyć bardziej dosadnego słowa. Wcale nie jest zdeterminowana wygraniem wyborów. Jeżeli tak mówi, to mija się z prawdą. Opozycja w tej konstelacji jaką nam prezentuje, nie jest gotowa na władzę. Moim zdaniem, to tylko zabawa w politykę. Bezpieczna i dobrze opłacana. A Polacy? Polakom chyba jest obojętne kto będzie nimi i ich życiem rządził. 

Polacy są dzisiaj tak samo niemrawi, jak niemrawi byli za poprzednich czasów. Znamy bardzo dobrze ten nasz stan z Historii. Niczego się nie nauczyliśmy. Niczego nie chcemy się nauczyć. Byle miska i kieszeń były pełne. Jak zwykle.

Ciekawe co zrobią, gdy nagle granice zostaną zamknięte? Gdy telewizja będzie tylko rządowa, a telefony i piloty już będą kontrolowane? Gdy komputery już będą zakazane? Gdy wolność jaką Polacy znają, już zostanie im odebrana przez ich własny wybrany rząd, który to rząd zrobi wszystko, by mieć wpływ na nasze umysły. Gdzie wtedy będzie opozycja? O czym wtedy będzie myślał ten wyborca, który wcześniej zamiast iść do urny, latami siedział w domu?


Rysunki/obrazy: *Polityka * Cytaty * Internet 

środa, 11 stycznia 2023

Prawo i Sprawiedliwość

Trzeba to sobie jasno powiedzieć - ani Polacy nie byli przygotowani na tak patologiczne rządy ludzi PiS-u, którzy nadużywając władzy na każdym kroku, rządzą Polską poprzez łamanie każdego niewygodnego dla siebie paragrafu, poprzez pisanie Prawa od nowa i takie jego interpretowanie, by to ich pisowskie Prawo zabezpieczało przede wszystkim ich pisowskie interesy. Ani też Unia Europejska nie była przygotowana na takiego "sojusznika", który ma w głębokim poważaniu jakiekolwiek zasady unijnej wspólnoty, i który to "sojusznik" nie boi się o tym mówić na forum otwartym tekstem. 

EFEKTY PROJEKTU "PAŃSTWO PiS" DOŚWIADCZAMY OD 7 JUŻ LAT.

Co ciekawe, samo PiS nie było przygotowane na aż takie efekty własnych rządów. Tak myślę. A przykładem niech będą poczynania prezesa Obajtka, nietykalnego ulubieńca prezesa partii rządzącej, który robi co chce ze strategicznymi państwowymi spółkami (Lotos, Orlen), jakby był ich prywatnym właścicielem. Jego poczynania, szczególnie te zakulisowe, ujrzały światło dzienne i jakże jaskrawo pokazują "śliską" biznesowo sylwetkę tego gościa. Stał się wręcz twarzą zabójczych dla państwa interesów, twarzą firmującą afery majątkowe na jakże ogromną skalę.

Partia rządząca zatrudniła ludzi podobnych do Obajtka i obsadziła nimi wszystkie wrażliwe dla państwa sektory po to, by mieć nad nimi (sektorami) kontrolę całkowitą, szczególnie kontrolę nad miliardami jakie generują. Partia rządząca zrobiła sobie z Polski prywatne przedsiębiorstwo mające pracować na dobrobyt i kondycję własną. Reszta się nie liczy. Nie liczą się koszty, jakimi jest ta władza okupiona. Nie liczą się ludzie, bo z ciemną masą władza nigdy się nie liczy. Ciemna masa nie ma gadać, ma pracować. Takie jest wyobrażenie władzy o rządzeniu średniej wielkości państwem.

Przykład Obajtka i Orlenu i zawirowania wokół nich miały pokazać gawiedzi jedno, jaką łaskawą rękę ma władza (nie podwyższane ceny paliw mimo podwyżki VAT-u) i jak skłócona jest opozycja. Wyszło jednak jak zwykle. Nieprzemyślana decyzja połączenia Lotosu z Orlenem, spółek, które do tej pory były w polskich rękach, zaskutkowała sprowadzeniem do Polski obcego kapitału, bo tego wymaga antymonopolowy przepis. Partia rządząca, dokonując fuzji Orlenu z Lotosem, MUSIAŁA część majątku sprzedać, tym samym WPUŚCIŁA do żywotnie strategicznej polskiej spółki - kapitał zagraniczny.

W takim przypadku zawsze zadaję sobie pytanie - po co psuć coś, co się sprawdza? To nielogiczne. Przecież rzeczone spółki od lat będące własnością Polski i tylko Polski miały służyć i służyły nam dobrze, przynosząc krociowe zyski. Partia rządząca tym posunięciem, kolejny raz udowodniła, jak nikłą wiedzę ma na temat biznesu. Ta fuzja to kolejny przykład niegospodarności zasobami państwowymi. To kolejny przykład dyletanctwa, lekkomyślności i krótkowzroczności a propos przyszłości państwa. To przykład jeden z bardzo wielu, jak można w ciągu tylko 7 lat zniszczyć dorobek pokoleń.

W każdej sprawie jakiej dotknęło się PiS rękami swoich partyjnych działaczy, od stadniny w Janowie Podlaskim po Orlen, widać, jak na własne życzenie zaplątało się we własne "sidła", z których nie da rady już się wyplątać. To założenie sobie samemu przysłowiowej pętli na szyję. Ludzie władzy wolą oddać obcemu kapitałowi część majątku, tak naprawdę nie wiadomo, w imię czego. By węgierski MOL przejmując 400 stacji paliw, mógł zarabiać na naszym terenie? Tylko pogratulować! A czym zrewanżuje się Polsce węgierski MOL za taki prezent? Dobre pytanie.

A pytam, ponieważ nawet przedszkolak wie o powiązaniach koncernu z Orbánem i Orbána z Putinem. Zatem jasno widać, że PiS ot tak po prostu, jak dobry brat, wpuścił do Polski proputinowski kapitał. Nie jakiś tam obcy zagraniczny, a proputinowski. Co sobie PiS myślało, że opinia publiczna tego nie zauważy, że to zlekceważy?  Że zlekceważy fakt, iż zgodnie z umową, Saudi Aramco nie tylko przejmie 30% udziałów, ale... zgodnie z tą umową... może zablokować niemal każdą decyzję w jej sprawie. Opinia publiczna panie Obajtek nie jest taka głupia, za jaką pan ją ma. 

Opinia publiczna potrafi dodać dwa do dwóch. A pan broni się tak komicznie, że bardziej już nie można. Że ma pan poparcie swojego mocodawcy, premiera M. Morawieckiego i całej pisowskiej świty, to przekręt przekraczający dopuszczalną skalę. W niektórych miejscach przeczytałam, że całe to "przedsięwzięcie" jest uznawane za sabotaż. Nie bójmy się tego słowa. Partia rządząca i Orlen broniąc swojej decyzji, tylko potwierdzają słuszność zarzutów. Czy do was nie dociera panowie, że te 30% Saudi Aramco i ta pseudo umowa, mogą w przyszłości sparaliżować działalność naszej rafinerii? 

Nie zdajecie sobie sprawy z tego, że jest to zagrożenie dla Polski z punktu widzenia inwestycyjnego, energetycznego i ewentualnie wojennego? Swoją decyzją partia rządząca i Obajtek spowodowali, że  Zarząd rafinerii "właściwie żadnej większej zmiany bez ich zgody wprowadzić" nie będzie mógł. Czego dotknie się ta władza, partoli na całej linii. Z ciężkimi tego konsekwencjami, do tego z hasłem na sztandarze - Prawo i Sprawiedliwość. Od 7 lat nie mamy do czynienia z progresem w Polsce, a z regresem. Cofamy się w cywilizacyjnym rozwoju i to na własne życzenie. 

DO  DIASKA,  CZY  TO  POLAKÓW  NIE  OBCHODZI?

Nadarzy się niebawem okazja do tego, by wyrazić swoje zdanie. Mam na myśli wybory, kiedy to za sprawą jednego skreślonego krzyżyka, można oddać swój obywatelski głos. Bez względu na to, jak ta władza bardzo się stara, by oddanie tego głosu nam utrudnić. To kolejny dowód, jak bardzo boi się rozliczenia. Rządzący wiedzą już, jak żywotnie ważne dla nich są te wybory. Tak samo Polacy powinni zdawać sobie sprawę z tego, że kontynuacja władzy tej władzy, to droga do totalnej i nieodwracalnej destrukcji pod każdym możliwym względem. Czy Polacy, szczególnie ci siedzący w domach, naprawdę tego nie widzą? 

Nie siedzę w głowach rządzących i Obajtka, dlatego nie wiem co nimi kierowało, że dali tak duży wpływ Saudi Aramco na działanie czegoś, co jeszcze do niedawna było wyłącznie nasze. Nie potrafią negocjować? Od tego są do dyspozycji fachowcy i doradcy z prawdziwego zdarzenia, nie tylko ci "swoi". A może tak bardzo chcieli tej fatalnej w skutkach fuzji, że sami zostali przyparci do muru? Ktoś w końcu podjął decyzję, prawda? Kto? Ciekawe, czy kiedykolwiek się tego dowiemy? No i mamy jeszcze wisienkę na torcie w postaci blokowania wstępu NIK-u do Orlenu i straszenie Najwyższej Izby Kontroli, prokuraturą. Nie do wiary!

Co tylko utwierdza w przekonaniu, jaką bombą z opóźnionym zapłonem w rękach PiS, jest cała ta sprawa. Partia rządząca, a raczej jej prezes, wciąż popełnia ten sam błąd - obsadza stanowiska ludźmi wielce wątpliwej konduity. Którzy to ludzie robią wszystko, by swoimi działaniami obciążyć partię matkę. Tacy jak Obajtek, Glapiński czy prezes TK Przyłębska i inni, wyłażą ze skóry by pokazać, jakimi oddanymi prezesowi PiS są funkcjonariuszami, a wszystko w imię Prawa i Sprawiedliwości, które mają być wyłącznie po ich stronie.


Wiele spraw, którymi zarządzała i wciąż zarządza partia rządząca, poszło już bardzo... bardzo... za daleko. Słowo afera swoim ciężarem jest zbyt małe, by oddać wielkość szkód, wyrządzonych przez partyjnych nominatów. Sama sobie jeszcze dosypuje do ognia tym, że wciąż z uporem maniaka dopuszcza do kamer takich Obajtków i w ich świetle pozwala na ich niewiarygodne dla opinii publicznej, tłumaczenia. 

CIEKAWE, CZY DO POLAKÓW WRESZCIE DOTRZE, ŻE TYM RAZEM POLSKA NAPRAWDĘ STOI NA KRAWĘDZI? NIE TYLKO TEJ POLITYCZNEJ? 


Obrazy: *Polityka *Paczaizm *Internet 

niedziela, 8 stycznia 2023

NA SŁOWO

O ile pamiętam, to afera zatrucia Odry nie została do końca wyjaśniona. W mediach było mnóstwo wystąpień oficjeli niemal każdego szczebla w drabinie polskiej polityki i różnych nie mniej ważnych oficjeli z różnych państwowych instytucji. Wszyscy zapewniali opinię publiczną, że sprawa jest wyjaśniona, że już można łowić ryby, że można się kąpać i odpoczywać nad brzegami rzeki. Nadal jest cisza w temacie. Jakby wszystko było w porządku, a nie jest. Pozostało nam wierzyć na słowo polityków, które to słowo zostało wielokrotnie już złamane. Przestało być wiarygodne.

Rzeka umiera i nikt z tym nic nie robi. Tak samo dzieje się w innych sektorach zarządzających państwem, z kolei którymi to sektorami zarządzają działacze partyjni, a nie fachowcy. Ich nonszalancki sposób podejścia do każdej sprawy jest co najmniej dyskusyjny, ponieważ nie tylko traktują sprawy i Polaków lekceważąco czy pogardliwie. Za każdym razem politycy i wszelka dyrektorska maść Polaków uważa za głupków, którym można wciskać każdy dowolny kit. Jakakolwiek reakcja mediów czy opinii publicznej, traktowana jest ciszą albo stekiem kłamstw.

Tak jak przez kilka tygodni nie zdołano ustalić przyczyny śnięcia ryb i nie zrobiono nic, by powstrzymać katastrofę na odrze, tak w innych sprawach nie robi się nic, by powstrzymać skutki rządzenia wiadomej partii. Wszyscy, łącznie z samymi politykami, patrzymy na pogrążającą się w aferach Polskę, na pogłębiający się chaos informacyjny i merytoryczny i nikt nie reaguje. Widać tylko jedno - jak bardzo król jest nagi. I jak Polska nie dysponuje jakimkolwiek "systemem wczesnego ostrzegania i monitoringu wód powierzchniowych", tak przekłada się to na ułomność systemu rządzenia.

Jeden precedens goni drugi. Ekipa rządząca dla wyłącznie własnych celów łamie każdy przepis, każdy kodeks, każdy punkt polskiego Prawa na czele z prawem Konstytucji Rzeczpospolitej. Nie ma dla nich żadnej świętości. A my mamy tylko ich słowo, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ich porządku wg kodeksu PiS. Prezes partii rządzącej i prezes NBP urządzają sobie stand-upy i na każdym z nich wmawiają nam, że Polska jest krainą mlekiem i miodem płynącą. Czy to prawda? Raczej nie. Bardziej jest to zgniła wyobraźnia obu niedowartościowanych wciąż prezesów, mówiących każdy swoje, bez porozumienia.

Gołym okiem widać, że nie ma żadnej współpracy między politykami tej samej partii. Nawet nie starają się już ustalić między sobą przyczyn zaistniałych wydarzeń nękających Polskę. Każdy z nich mówi swoje, co mu ślina na język przyniesie. I tak jak fala trucizny wciąż zalewa bez przeszkód Odrę, tak fala kłamstw zalewa bez przeszkód polską przestrzeń. Zero wstydu z ich strony. Zero refleksji. Zero czegokolwiek. Słowa. Słowa. Słowa. I co przecinek to kłamstwo. Przeżywamy wręcz desant kłamstwa. Uważam, że tak jak rząd PiS traktuje Polaków, tak samo Polacy powinni potraktować rząd PiS. Zbliżają się wybory, powinniśmy zdecydować o własnej przyszłości, nie o przyszłości polityków.

Dzisiaj już nikt nie wspomina o niedawnej tragedii ekologicznej na Odrze, która właściwie wciąż trwa. Nie wspomina, ponieważ wychodzą na jaw następne, będące kolejnym elementem aferalnej układanki, dobitnie pokazującej upadek moralny aktualnej władzy. Który to upadek od razu przekłada się na stopień społecznej obojętności. A obojętniejemy, bo tych afer jest za dużo. Jakby znieczulamy się na nie. Teraz jest tak, że to, co jeszcze do niedawna oburzało nas, dzisiaj przechodzi do porządku dziennego. Nie zajmują się nimi ani media społecznościowe, ani czołowe gazety. 

Właściwie to przeżywamy klasyczny przykład pełzającej dyktatury. To znaczy, że tracimy wolność w pełni tego słowa znaczeniu, kroczek po kroczku. To powolny proces, zazwyczaj trwający latami. Więc niezauważalny na pierwszy rzut oka. Jest tak jak z degradacją przyrody. Odra tak długo była zatruwana ściekami i różnymi wyciekami, aż ryby tonami nie zaczęły ginąć. Że alarmowano w każdy możliwy sposób, dla rządu nie miało to znaczenia. Przyroda ginie za sprawą człowieka, polityka gnije za sprawą człowieka, a my udajemy, że Polska dalej płynie mlekiem i miodem.

Lasy podmokłe kiedyś, dzisiaj za sprawą człowieka są suche. Ptaki już tu nie przylatują, więc śmiało można te tereny zagospodarować pod pola golfowe. Teren jako rezerwat przyrody chroniony, przestaje być chroniony. Obok pola golfowego wybuduje się luksusowe osiedla i nikt nie będzie protestował. Nie będzie, bo wszystkim stało się obojętne, co urzędnicy wyprawiają z bogactwem naturalnym naszej ziemi. Szerzy się kolesiostwo, nepotyzm, partyjniactwo i bezprawie. Na naszych oczach władza pogrzebała wszelkie standardy moralne. Nic już nas nie rusza.

Mamy do czynienia z pokazem arogancji i teatrem władzy.

Według specjalistów Odra już umarła, nie nadaje się pod nowe zarybianie. Jej poziom zasolenia przekracza każdą dostępną dzisiaj skalę.

LEGENDA:

Przemysław Daca, były już prezes Wód Polskich, na ten moment jest właśnie wicedyrektorem w Instytucie Ochrony Środowiska, który to Instytut miał badać przyczyny katastrofy w Odrze. Bezpośrednim podwładnym P. Dacy w Wodach Polskich był mąż pani minister  od klimatu i Środowiska, Anny Moskwy.  Przypadek to, czy raczej nepotyzm? 

Przemysław Daca ignorował katastrofę ekologiczną. Wyśmiewał "aktywistów, ludzi znad rzeki i wędkarzy alarmujących o katastrofie. Jest odpowiedzialny za forsowanie przestarzałej koncepcji regulowania i „utrzymywania” rzek czy też tworzenia dróg wodnych i betonowych zbiorników retencyjnych". Szkodnik na stanowisku. I nikogo to nie dziwi.

Jak można nie widzieć tego, że upadają wszelkie standardy uczciwości i elementarnej moralności w życiu publicznym? W normalnym demokratycznym kraju taki Daca dawno straciłby stołek i poniósł dotkliwą karę. Ale my nie jesteśmy demokracją. U nas takich jak Daca nagradza się kolejnymi stanowiskami za grubą publiczną kasę. Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że opinia publiczna milczy jak zaklęta. Widzi, ale nie reaguje. A jak wiadomo, milczenie jest zgodą na taki stan rzeczy. 


Milczeliśmy, gdy podczas pandemii tysiącami umierali ludzie.

Milczeliśmy, gdy ustawy Trybunału Przyłębskiej i klauzula sumienia lekarzy powodowały, że umierały młode kobiety.

Milczymy, gdy wciąż nie ma widoku na pieniądze z KPO.

Milczymy, gdy rząd zamienia gospodarkę i państwo w ruinę.

Milczymy i nic nie robimy. A ten rząd jeszcze z nami nie skończył.


TAK, JAK ZATRUWANA JEST ODRA, TAK ZATRUWANA JEST SPOŁECZNA WRAŻLIWOŚĆ.


Jesteśmy jak ten rezerwat przyrody. Na własne życzenie chroniony tak długo, jak długo spodoba się tej władzy nas chronić. Czyli póki co istniejemy tylko... na słowo.


Obrazy: *YouTube *Internet  

środa, 4 stycznia 2023

CO BĘDZIE?

Coraz częściej zastanawiam się, co będzie gdy PiS przegra wybory? Czy nowa koalicja rządząca nie będzie kroczyć śladami poprzedników? To ważne, choćby w kwestii dopuszczenia do rządzenia fachowców, albo przynajmniej słuchania rad fachowców. Jestem ciekawa, czy nowa ekipa nie zapomni o tym, co dzisiaj nam obiecuje? To też ważne, ponieważ ta nowa ekipa będzie dla siebie samej egzotyczną zbieraniną, a najgorszy przecież chaos decyzyjny. Nie dzielę skóry na niedźwiedziu, bo za wcześnie na to, ale zastanawiam się tylko nad naszą nieszczęsną sceną polityczną.

Pchają się różni tacy do polityki, bo łatwy zawód, dobrze płatny i nie trzeba odpowiadać za głupoty, które się czyni. Na początku każdemu wydaje się, że to właśnie on ma najczystsze intencje i najlepsze kompetencje do rządzenia państwem, że to właśnie on jest tym fachowcem od wszystkiego. Ale szybko okazuje się, jakie przyciąganie mają lukratywne stanowiska, ważne jak nie najważniejsze funkcje państwowe. I to powoduje jakby zaćmienie umysłu i wyczyszcza pamięć z wszystkiego, co było przedtem. Gdy stanie się taki posłem, nie ma nic ważniejszego od własnej kariery.

Tak było, tak jest teraz i tak będzie w najbliższej politycznej przyszłości.

Tak, świat polityki przyciąga jak magnes wizją synekur, budowania majątków własnych, przywilejów i... immunitetu na wszystko. Wszak swój swemu krzywdy nie zrobi. Szczególnie wewnątrz partii. Czego dowodem PiS i tej partii wszelkie poczynania. Zatrudniani tam są przede wszystkim dyletanci, tacy, którzy bez mrugnięcia okiem wykonują każde polecenie. PiS nie potrzebuje ekspertów, bo ci są niezależni, a więc nie są "swoi". Dyletanci realizują przynajmniej pisowski program. Od tego są. Nie ma tam żadnych zasad ani procedur, a skoro tak, nie trzeba niczego przestrzegać.

Nieważne, że ta ichnia samowolka już doprowadziła do tak wielu nieszczęść w Polsce. Zbyt dużo śmierci w czasie pandemii, bo przestrzeganie procedur nie było konieczne, bo nie było priorytetem. Covid-19 zebrał swoje żniwo, co nie zrobiło większego wrażenia na rządzących. Gdyby przestrzegane były procedury, nie doszłoby do katastrofy samolotu CASY w Mirosławcu. Pamiętamy jeszcze o tym, czy już zapomnieliśmy? Zapomnieliśmy, czego kolejnym dowodem katastrofa w Smoleńsku. Zawsze zawodzi człowiek. Brak przestrzegania procedur i ludzka arogancja skutkują najwyższą ceną.

Nie wyciągamy wniosków, nie chcemy się uczyć na błędach, lekceważymy zasady, uważamy się niemal za bogów. Przecenianie własnych możliwości we wszystkim, w stylu, że "Polak poleci nawet na drzwiach od stodoły", za każdym razem drogo nas kosztuje. Myślenie o sobie, że wiemy najlepiej, zawsze powoduje nieodwracalne szkody, jak teraz. Nieważne, że pieniądze z funduszu KPO są na wyciągnięcie ręki, ważne, by zachować władzę, każdym kosztem. Najgorsze, że są wśród nas Polacy, którzy ślepo wierzą w każde słowo rządzących mimo, że już z daleka śmierdzi ono niewyobrażalnym krętactwem.

Są wśród nas wyznawcy PiS-u. Ślepi i głusi na każdy racjonalny argument. A każda z nimi dyskusja polityczna, kończy się kłótnią, albo śmiertelną obrazą. Nie ma mowy, by jakikolwiek argument, że PiS cokolwiek robi, robi źle, był w stanie takiego przekonać. Nie przekona. Dlatego, że od demokracji, której nie rozumieją, nie lubią i której nie szanują, zatem nie stanowi ona dla nich jakiejkolwiek wartości i odczytują ją jako zagrożenie, wolą władzę, która od 7 lat wprowadza swoje własne normy moralne, jednakowe dla wszystkich. To właśnie odpowiada wyznawcom PiS-u. Taki model władzy uważają za najlepszy.

Są tak zaślepieni, że nawet najgorszy jakikolwiek kryzys czy kataklizm, nie zmieni ich stosunku do PiS. Wprawdzie mają narzucony porządek moralny, ale to "swój" porządek moralny. Mają też "swoją" wspólnotę broniącą tego porządku jak niepodległości. Obcy nie ma do tej hermetycznej wspólnoty wstępu. Za takiego obcego uważa się m.in. „totalną opozycję” i tego wrednego Tuska. Myślą tak nie tylko sami wyznawcy, ale też wyborcy PiS-u. Oczywiście dzięki kościołowi katolickiemu, który z korzyścią dla siebie, utrwala skutecznie jak widać w głowach wiernych i lojalnych, ten pisowski „porządek moralny”. 

Demokracja nie ma szans z tym porządkiem. Nie ma większych szans z wpływem kościoła, bo sam kościół jest przeciwieństwem demokracji. Zarządzany od wieków autorytarnie i hierarchicznie, nie zmieni się ot tak. A po drugie tylko straci na zadawaniu się z demokracją. Opłaca się więc kościołowi trzymać z władzą, która teraz o niego dba i która teraz bez opamiętania daje. Tylko taka władza zabezpiecza na wieki status kościoła i jego majątek, poszerza władzę i daje wciąż to nowe przywileje. Tylko taka władza jak PiS zapewnia gotówkę i zamyka usta wszelkim krytykom. 

Czy wobec takich nieprzebranych bogactw, polski kościół katolicki gotów byłby zrezygnować z nich, bo tego żąda jakaś demokracja? Nigdy! Ta władza, która aktualnie rządzi, jest dla kościoła najlepsza pod każdym względem. Kościół jednak zapomina, że to wcześniej demokracja przyznała mu wszelkie przywileje i grube pieniądze pozwalające poszerzać wpływy i władzę. To nie kto inny, a demokracja pozwoliła na utajnienie dochodów kościoła. To w przytomności demokracji kościół łupił państwowy majątek ile wlezie przy pomocy Komisji Majątkowej (1989r.). Pamiętamy?

Potęga kościoła katolickiego w Polsce budowana była jeszcze przed PiS-em, rękami polskich demokratów, działających niezgodnie z zasadami demokracji. Czyli działających wbrew własnym zasadom. Chcieli się przypodobać polskim hierarchom, by ci w zamian za przywileje zrewanżowali się. A teraz co? Chcą działać razem przeciwko PiS? Jednocześnie zabierając raz już przyznane przywileje? Jest takie powiedzenie: kto daje i zabiera, ten się w piekle poniewiera. Ale kto by zwracał na to uwagę. Interes polityczny przede wszystkim. A to cechuje każdą władzę. Absolutnie każdą władzę. Bez wyjątku.

Zdemoralizowany kościół ma w Polsce jeszcze władzę nad umysłami wiernych mimo, że od lat wieszczy się jego rychły koniec. Póki co jednak działa destrukcyjnie niszcząc polskie państwo. Wysysając je z żywotnych soków jak cytrynę. Wciąż ma też dar przekonywania przynajmniej części społeczeństwa, stawiając swoje brednie na równi z Nauką i rozumem. Przykładem antyszczepionkowcy, różni domowi egzorcyści, uzdrowiciele i inni wszelkiej maści "specjaliści", a na koniec klauzula sumienia. I nikt dzisiaj niczemu się już nie dziwi. Ci wszyscy "znawcy" biorą udział w publicznej debacie, są zapraszani do mediów.

Czyli są traktowani poważnie. Do czego to doszło? Co na to Nauka? Czy w takim chaosie może się rozwijać? Czy w takim chaosie może prosperować państwo z dobrodziejstwem inwentarza? Mam tu na myśli wszelkie sektory finansowe i gospodarcze, żeby nie było. Nie ma szans na w pełni demokratyczne państwo tak długo, jak długo kler katolicki będzie miał cokolwiek do powiedzenia. Nie mamy szans na zmiany dlatego, ponieważ polscy politycy, kimkolwiek są, nie dorośli do pełnienia swoich funkcji. Nie mamy szans, ponieważ coraz więcej Polaków wszystko co nie polskie, traktuje jako zagrożenie.

Unia jest zagrożeniem, a nawet wrogiem, bo zbyt zdominowały ją Niemcy. Jest zagrożeniem, bo w tej jakby "wspólnocie" jesteśmy tylko tymi nie liczącymi się, tymi z drugiego rzędu, jesteśmy podporządkowani interesom Zachodu. Polska ma z wiodącymi państwami Unii Europejskiej konflikt wartości i konflikt interesów. Takie jest dzisiaj myślenie Polaków. Unia to inaczej zgniły i zaborczy Zachód, niby niedemokratyczny, za mało uduchowiony, niemoralny, antynarodowy i pod każdym względem antychrześcijański, stoi też w poprzek cywilizacji. Tam tylko kasa się liczy. Zarzutów jest cała lista.

I jeszcze jedno. Polska zawsze miała powód do modlitw. By państwa nas okupujące w czasach rozbiorów wyniszczyły się tak, by na ich zgliszczach mogła się jak Feniks odrodzić. A gdy po I Wojnie Światowej odzyskała niepodległość, też się modlono i dziękowano za to Bogu. Dziękowano za to, że ginęli przeciwnicy. Nikogo wtedy nie dziwiły modły, bo i sprawa była słuszna. Od tamtych czasów minęło wiele lat. Wiele się zmieniło. Oczekiwania i żądania społeczeństwa są dzisiaj zupełnie inne. Niedawno na przykład modlono się w Sejmie o deszcz. Spadł? Bóg wysłuchał swoich gorliwych, niekoniecznie lojalnych wiernych?

Wiele dziwnych rzeczy zdarzało się w polskiej polityce. Im dziwniejsze, tym dziwniej je tłumaczono. Wyznawcy i lojalni faszerowani tą polityczną papką, nie zastanawiali się i nadal nie zastanawiają, czy to wszystko co nas spotyka, ma jakikolwiek sens. Ja też już się nie zastanawiam, nie mam nad czym, ponieważ wszystko co nas spotyka, sami sprowadzamy na swoje głowy. Co zatem będzie? Przed nami wybory. Wszystkie ręce na pokład, to znane hasło kolejny raz będzie przyświecać każdej ze stron w 2023 politycznym roku. 

Czeka nas jeszcze niejedna jatka, z powodu której jedni osiągną dno, inni będą wdrapywać się pod górę po smolistym i śliskim boku politycznego kotła. Ci, co osiągną szczyt, będą musieli posprzątać stajnię po poprzednikach. Roboty huk, a pomocy znikąd. Ciekawe, czy zostawiony ogrom błota (delikatnie mówiąc) nie zniechęci ich do działania? Chyba, że na życzenie zmotywowanych wyznawców/lojalsów i lenistwo pozostałych wygra ta sama opcja. Wtedy spełnią się wreszcie marzenia jednego człowieka, Polska stanie się samotną wyspą na mapie Europy, ale za to niezależną i suwerenną, tak jak zawsze tego chciał, cokolwiek to znaczy dla kogokolwiek. 

Ciekawi mnie jedno - jeżeli tak się stanie, to jak długo wytrzymamy w tej samotności, niezależności i suwerenności?

Wielka Brytania długo nie wytrzymała. Wróbelki ćwierkają, że już znowu ciągnie ją do Unii. A Rosja mości panowie tuż za rogiem.


Obrazy: *Facebook *YouTube *Polkong