czwartek, 29 grudnia 2022

Kaczyński kwintesencją wszystkiego

Że tak jest wiemy od zawsze. Od chwili gdy powstała pierwsza jego partia Porozumienie Centrum, jednoosobowo zarządzał nią decydując o wszystkim i ustawiając pionki na lichej jeszcze wtedy politycznej szachownicy. Minęły lata i dopiął swego. Zdobył absolutną władzę i przestał się liczyć z kimkolwiek i z czymkolwiek. Dalej starym zwyczajem ustawia swoje pionki na szachownicy wyłącznie według własnego uznania, tylko że ta szachownica nie jest już taka licha. Od siedmiu lat konsekwentnie realizuje autorską i jedyną zasadę - wola polityczna, zawsze, ale to zawsze, ma stać ponad prawem. 

Wola polityczna jego i partii, mająca wygrywać każde wybory i zawsze zapewniająca mandat do rządzenia. To jest najważniejsze. Którą to wolę polityczną, jako prezes partii wyraża on sam. Każdemu na jego miejscu w takiej sytuacji, może wydawać się, że to on i tylko on stanowi tu prawo. Kto się temu sprzeciwia jest zdrajcą, agentem przede wszystkim Niemiec, czego najlepszym przykładem niech będzie ten znienawidzony Tusk. I to jest cała kwintesencja, w czystej postaci. Proste to jak budowa cepa. Jeden człowiek decyduje o wszystkim co ma związek z państwem i życiem obywateli. Do tego dążył i to osiągnął.

Teraz wymyślił, że zmieni zasady prawa wyborczego tak, by dalej móc dzierżyć władzę. Wszak raz zdobytej nigdy się nie oddaje. To już ustalono dawno temu. Zatem skoro już wyraził wolę polityczną, trzeba zająć się procesami wyborczymi i procedurami. Trzeba zająć się samą ordynację, wielkością, kształtem i ilością okręgów wyborczych. Trzeba wziąć się za taką metodę przeliczania liczby głosów i w taki sposób, by ta przyniosła jak największą liczbę mandatów w przyszłym składzie Sejmu. Trzeba też zabezpieczyć tryb orzekania, który ma zapewnić o prawidłowości przebiegu samych wyborów i ostatecznie o legalności wyników. 

Wiadomo na czyją korzyść. Ale to nie wszystko. Trzeba zadbać o media i pieniądze. Media już są, bardzo dobrze opłacone, a pieniądze jak zawsze się znajdą, bo o publiczne tu pieniądze chodzi, oczywiście. Twardy elektorat załatwiony, czytaj: "obdarowywany przez Jarosława" przed wyborami, tymi 13. 14. a nawet 15-stymi emeryturami, zrobi więc swoje wedle oczekiwań. Jak na początek to niezły wyborczy start i niezła przewaga nad opozycją. Wyborca gdy czuje gotówkę, nie musi już myśleć. Po co? Pełna kieszeń i pełna micha to sprawdzone argumenty, by lojalność gawiedzi, zwłaszcza w krytycznych momentach nie zawiodła. 

Na szczęście dla władzy, tych emocjonalnie myślących jest zdecydowanie mniej. Dla gawiedzi myślenie jest zbyt trudne, nieważne kto rządzi, byle dalej dawał kasę. Gawiedź ma też swoją wiarę, nie musi za dużo wiedzieć, wystarczy że wierzy. Zatem gawiedź wybrała sobie kandydata, któremu wierzy, nawet wtedy, gdy ten mówi niezrozumiałe dla gawiedzi rzeczy. Póki daje, jest dobrze. I o to chodzi. Polityczny mechanizm władzy działa, a niemyśląca gawiedź zwolniła się sama z odpowiedzialności. Póki dostaje pieniądze, nie musi się uczyć, nie musi niczego wiedzieć, nie musi nikogo słuchać.

Jest tak bezwolna, że władza robi z nią co chce. Jedną ręką daje, drugą zabiera.

Mimo upływu lat, mimo zmian politycznych, nasze polskie podwórko nic się nie zmienia. Wszystko nadal jest aktualne, te same procesy i wciąż te same zasady. Masom podaje się na talerzu proste jak budowa cepa, zadania i sprawy. Za każdym razem wg sprawdzonego wzorca. Nieważne, że niezrozumiałe, że pozbawione jakiejkolwiek sensownej myśli, że niezgodne ze współczesną wiedzą. Tłum wyznawców zawsze pozostanie tym samym niemyślącym tłumem wyznawców, wierzącym we wszystko swojemu jedynemu wybrańcowi, który od lat bez przeszkód pierze ich mózgi. 

Przykładem są aktualne spotkania w miastach i miasteczkach Polski, od miesięcy organizowane przez ludzi prezesa z jego wyznawcami. Spotkania szczelnie zabezpieczane przez armię posłusznych policjantów. Ciekawe dlaczego? By jeszcze bardziej podkreślić ważność osoby prezesa? By pokazać gawiedzi jakim zagrożeniom stawia swoje "bohaterskie" prezesowskie czoło? Rany! Jakie to "odważne" prezesie, szczególnie, gdy ten świat zdrajców i agentów, których tak usilnie wmawia prezes gawiedzi, jest wyimaginowany. Zatem powtórzę, nieważne kto rządzi, byle dalej dawał kasę. Jak to się tym razem zakończy?

Polska scena polityczna jest wręcz przeładowana aferami, obciążającymi rządzących po kokardy. Nie potrafią być odpowiedzialnymi politykami. Nie potrafią zarządzać państwem. Potrafią tylko dbać o siebie. Reszta ma się sama zrobić. A wiernej gawiedzi to nie przeszkadza. Dlatego jest jak jest. A jest jak jest, bo tego życzy sobie jedna osoba. Po prostu w głowie się nie mieści. Te wszystkie manipulacje z funduszem KPO, te wmawianie Polakom, że wszystkiemu co nas spotyka, winne są Niemcy. Premier kłamie na każdy temat, a Ziobro robi co chce i kiedy chce. 

Kaczyński się temu przygląda i czeka na okazję, by znowu namieszać, nie ze szkodą dla wyimaginowanych zdrajców i agentów, a ze szkodą dla Polski. Tak się jakoś składa. Dziwne, co? Ostatni projekt niby posłów PiS, dotyczący funduszy KPO, okazuje się być przygotowywany przez biuro prawne premiera. Miała się na to nabrać opozycja, wg planu premiera, bo to jak najszybciej podobno miało uruchomić pieniądze. Nic z tego nie wyszło. Rządzący zaliczają kolejną klapę, bo na drodze wciąż okoniem stoi Ziobro. Nawet po uchronieniu go przez PiS i premiera od dymisji. Ot wyhodowany bachor na własnym partyjnym łonie.

Innych problemów mamy całą listę. Musimy brać na klatę to, jak pracuje rząd, kłótnie Sejmu z Senatem, działania prezydenta traktującego Prawo wg własnego "chłopięcego" widzimisię, wewnętrzne absurdy, elementarne błędy prawne i legislacyjne, rozwiązania stojące w sprzeczności z Konstytucją i wiele innych. Rządzący cokolwiek nie wymyślą, a co się nie udaje, obarczają za to winą opozycję i resztę świata, tylko nie siebie. W ten sposób próbują z siebie zrzucić odpowiedzialność. Nie tylko za brak funduszy, ale za całą resztę. W oczach gawiedzi wygraną ma być tylko jedna strona - prezes, rząd i partia rządząca.

Tak mniej więcej przedstawia się całość na rok przed wyborami, będąca konsekwencją siedmioletniej absolutnej władzy Jarosława Kaczyńskiego, którą to władzę sprezentowała mu gawiedź. Tak więc to on i tylko on faktycznie rządzi przy pomocy swoich pionków. O czym doskonale wszyscy wiedzą. Zatem on i tylko on wraz ze swoimi pionkami, powinien ponosić absolutnie całkowitą odpowiedzialność. Za wszystko. A to powinny rozstrzygnąć najbliższe wybory.

Jeżeli jednak ma być tak jak do tej pory, jeżeli około kilkunastoprocentowa przekupna polska gawiedź, kolejny raz zdecyduje na korzyść aktualnie rządzących, a reszta siedząca w domach będzie udawała, że w sumie to nic takiego złego się nie dzieje, to marna nasza przyszłość. Niestety, na pocieszenie nie mam nic. Powiem tylko, że lepiej to już było.


KAŻDA WŁADZA DEPRAWUJE, WŁADZA ABSOLUTNA DEPRAWUJE ABSOLUTNIE.


Obrazy: *Internet *Polityka  

czwartek, 22 grudnia 2022

Wyprzedaż rodowych sreber

Kiedyś, jak Polska długa i szeroka, krążyła taka myśl, że ostatniego rozbioru Polski dokonają sami Polacy. Myśl, kawał czy powiedzenie, jak zwał tak zwał, ważne że w każdej takiej przesłance, zawsze miał być "ukryty" jakiś procent prawdy. Tak nas zapewniano. Patrząc na to przez pryzmat polskiej polityki ostatnich trzech dekad, można zauważyć pewną prawidłowość. Każdy rząd miał i ma swojego "delegata", który tak długo gmera przy Spółkach Skarbu Państwa, przy różnych Koncernach, Przedsiębiorstwach Państwowych, strategicznie ważnych dla państwa, aż w końcu pozbywa się ich za przysłowiowy psi grosz.  

To gmeranie przy naszych rodowych srebrach tłumaczono i nadal tłumaczy się dobrem państwa. Z czasem dopadała nas brutalna prawda, taka, że jak nie wiesz o co chodzi, to zawsze chodzi o pieniądze. Nie inaczej jest i tym razem. A rzecz dotyczy Orlenu i Lotosu, kto wie, czy nie największego przekrętu III RP. Od tygodnia media uprzejmie donoszą opinii publicznej, wręcz huczą o tym, co z Lotosem i gdańską rafinerią zrobił protegowany prezesa i "super biznesmen rodem z Pcimia", szanowny pan Obajtek. O którym to panu Obajtku krążą niezbyt przyjazne dla niego samego, legendy.

Opowieści o jego wcześniejszych dokonaniach, nie za bardzo przejrzystych biznesowo, nie zraziły prezesa i jego najbliższej kamaryli. Uznali, że to najlepszy kandydat do poprowadzenia ich interesów, interesów PKN Orlen, najnowocześniejszej rafinerii w Europie (podobno), i w 2018 roku posadzili go na stołku prezesa zarządu i dyrektora generalnego. I siedzi tam do dzisiaj. Doszło do umowy sprzedaży 30% udziałów tejże koncernowi arabskiemu. Z powodu politycznej burzy jaka się rozpętała, sprawa ma być wyjaśniana przez państwowe służby i rozmaite urzędy, a nawet przez NIK prezesa Barnasia.

Obajtkowe poczynania wywlekli na światło dzienne dziennikarze, którzy ujawnili zapisy umowy. Dwaj dziennikarze, którzy potrafili dostrzec wszystko to, co z największym polskim koncernem PKN Orlen, wyrabia tak pokrętna postać, jaką jest ulubiony protegowany prezesa. Polskie urzędy mające zadanie stać na straży prawa, szczególnie wobec tak kluczowych sektorów polskiej gospodarki jak choćby rzeczona rafineria, zaspały, nie zrobiły nic. Ich robotę wykonali czujni dziennikarze. Zatem pytanie - po co Polsce służby, które nic nie robią? A może miały one zakaz reagowania?

To, co teraz wygaduje były "tyci" wójt z Pcimia, biznesowej kupy się nie trzyma. Ktoś, kto nawet nie potrafi posługiwać się językiem biznesowym, kto swoją szemraną "subtelnością" obraża publicznie inteligencję znawców tematu i ekspertów, o kim swego czasu prezes dowcipkował, że to ktoś „co nic nie może”, co oczywiście miało mieć odwrotne znaczenie, taki ktoś od lokalnych szwindli i oszustw, stał się głównym graczem na polu polskiej gospodarki. Skoro tego nie ogarniają spece, to co ja mam powiedzieć? Wójt Obajtek dostał nową zabawkę, którą za przyzwoleniem prezesa, bawi się do woli i na całego. 

To on z fałszywym uśmiechem na twarzy dyktuje Polakom ceny paliw. To on szasta pieniędzmi Orlenu wykupując m.in. cały krajowy rynek prasy regionalnej i jako lenno składa u stóp prezesa i jego partii rządzącej. To on sprzedaje rodowe srebra komuś, kto jawnie sprzyja Rosji. Chodzą nawet słuchy, że to on ma być poważnym kandydatem prezesa na stołek po Morawieckim. Wójt Obajtek ma swoje pięć minut. Najważniejsze pięć minut jego życia. Co w nim takiego jest, że bez mrugnięcia okiem, szef rządzącej partii pozwala na coś takiego? Ma to "coś", czym mało kto może się "pochwalić".

To bezwarunkowe poddaństwo prezesowi, to wykonywanie jego rozkazów bez zadawania pytań. Nawet wtedy, gdy chodzi o kondycję i dobro Państwa. 

Tak naprawdę, nie chodzi o dobro Państwa, tylko o władzę jednego człowieka. Władzę, przy pomocy której ten jeden człowiek buduje swoje państwo PiS, którą  wykorzystuje do zdemolowania Polski przejmując i zawłaszczając się na jej strategicznych Instytucjach, Bankach, Spółkach Skarbu, a nawet usiłując przejąć sieci sklepów, bo tylko państwo PiS zagwarantuje bezpieczeństwo Polakom, a nie jakiś wrogi zgniły kapitał. Na tym tle, czy przejęcie 30% Orlenu nie wydaje się dziwnym? Nie wydaje się więc dziwnym, że wójt Obajtek powierza rodowe srebra obcemu i zgniłemu kapitałowi?

Który to zgniły kapitał od dawna miewa interesy z Rosją Putina? To jak to w końcu jest prezesie Kaczyński? To państwo PiS ma mieć kontrolę nad rodowymi srebrami, czy wyprzedajemy się dla psiego grosza? Może to i jest "dobry" biznes, ale rodem z Pcimia. Biznes zadowalający małych i szemranych cwaniaków. Biznes nie mający w swoim słowniku >dobra Państwa<, tylko własne szemrane dobro. Biznes, który zatrudnia ludzi znikąd, a którzy w sobie tylko znany prowincjonalny sposób traktują dobra narodowe. Prowincjonalny, bo inaczej nie potrafią.

Wójt Obajtek, taki człowiek - nikt, wchodzi do politycznej pisowskiej elity, za pozwoleniem której pozbywa się drogocennych, a właściwie bezcennych dla polskiej gospodarki aktywów. Człowiek - nikt jako prezes PKN Orlen, zostaje nie tylko w swoich oczach kimś bardzo ważnym. Zostaje bardzo ważnym pionkiem, jakim posługuje się władza (czytaj: prezes) w toczonych przez siebie licznych politycznych i biznesowych rozgrywkach. Staje się pionkiem tak ważnym, że całkiem podobno poważnie, w zaciszu gabinetów bierze się jego kandydaturę na premiera.

Ego wójta Obajtka już dawno przerosło Himalaje. Duma z siebie tak go rozpiera, tak już napęczniała, że ledwo trzewi się trzyma. Co tu i tam widać i słychać. Gdyby ze strony prezesa padła kiedykolwiek propozycja, by zostać premierem, stawiam orzechy przed dolarami, że ani przez sekundę wójt nie będzie się zastanawiał. Ten typ karierowicza tak ma. Jak u Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Dosłownie. Albo i lepiej. Kiedyś, jak Polska długa i szeroka, krążyła taka myśl, że ostatniego rozbioru Polski dokonają sami Polacy. Dzisiaj to już nie krążąca myśl, ale fakt. Czyli słowo ciałem się staje.

Niekompetentni politycy i ich pomocnicy tzw. ludzie znikąd, wszyscy wespół zespół wyprzedają (czytaj: rozbierają) Polskę, jak długa i szeroka. I na swój pokrętny sposób tłumaczą, że to dla dobra Państwa. Przypomnę, że wcześniej rządzące ekipy mają to samo na sumieniu, ale nie na taką skalę, na jaką to teraz czyni władza PiS. Wysiłki tej władzy w wyprzedaży "wszystkiego co się rusza", do niczego dobrego nie doprowadzą. Odczytuję z nich wcześniejsze zapatrywania prezesa, by Polska została suwerenną i niezależną wyspą na mapie Europy. 

Nieważne jakim kosztem. Ważne, że to ma być jego wyspa.

W przeszłości wielu kieszonkowych dyktatorków porywało się na Rzeczpospolitą Polską. Jak skończyli? Jak skończyły poprzednie Rzeczpospolite? Historia daje nam odpowiedzi na te pytania. Jak skończy Państwo PiS i kiedy, czas pokaże, a Historia to skrupulatnie odnotuje. 



Obrazy: *Przegląd *Wyborcza *Tok FM *Wikipedia 

sobota, 17 grudnia 2022

NIESTABILNOŚĆ nasze drugie imię


Jako laik zadam to fundamentalne  pytanie:

Czy można jeszcze zapobiec nadchodzącej wojnie światowej? 

Nie myślałam wcześniej, że doczekam tej sytuacji. Nie dopuszczałam myśli, że kolejna wojna światowa jest możliwa. Niestety jest możliwa. Punktów zapalnych na naszym Globie jest już tyle, że całkiem prawdopodobne, że ktoś w którymś momencie nie wytrzyma i naciśnie guzik. Świat jaki znamy, zmienia się, niebezpiecznie się zmienia. Ludzkość wszystko już przeżyła.  Z wieku na wiek wymyślano kolejne ustroje państw, które pod ich naporem padały rujnując to, co zbudowano. I jak Feniks z popiołów, na gruzach jednego ustroju powstawał drugi, trzeci i czwarty, aż doszliśmy do demokracji.

I ona niestety kończy się na naszych oczach. Coś, co kiedyś ojcom założycielom wydawało się czym najlepszym dla ludzkości i uniwersalnym, bankrutuje. Nastąpił przesyt/nadmiar w każdej dziedzinie, ludzkość się tym zachłysnęła i właściwie nie wie co dalej. Tworzą się dyktatury, powstają zbrodnicze systemy, dochodzi do lokalnych wojen, niejednokrotnie o przysłowiową pietruszkę. Trzeba więc się zdecydować, bronić demokracji i jej rozwiązań, czy poddać się? Złożyć ofiarę z praw człowieka i społecznej sprawiedliwości, czy jednak trzymać się pazurami przy sprawdzonych międzynarodowych procedurach?

Opowiedzieć się za pokojem na świecie, czy pozwolić na zniszczenie świata jaki znamy? Ludzkość wiele już przeszła tragicznych chwil. Wiemy czym pachnie wojna światowa. Widzimy jej namiastkę w Ukrainie. I wiemy, że zazwyczaj nie ma zwycięzców. Mimo to liderzy niektórych państw otwarcie prą do konfrontacji mimo, że swego czasu wielu z nich podpisało pakt o rozbrojeniu. Nie zanosi się, że oprzytomnieją. Wręcz odwrotnie, ich roszczenia stają się coraz bardziej czytelne i coraz bardziej agresywne. 

Wielu komentatorów na podstawie zachowań Putina zapewnia, że istnieją podstawy do złagodzenia konfliktu, a nawet do jego wstrzymania.

Nie znam się na wojnach, nie wiem co siedzi w głowie Putina, ale czarno to widzę. Nie tylko z jego powodu, ale z powodu Chin, które również aplikują do mocarstwa mającego dyktować warunki reszcie świata. Jest jeszcze Korea Płn. i jej regularne atomowe strachy. Są Bałkany, na terenie których stary konflikt tylko się zaczaił, pulsuje i wybucha jak wulkan przy byle okazji, w który to konflikt wtrąca się Putin jakby mu było mało. Pokój na świecie stoi na glinianych nogach, trzęsie się w posadach tym bardziej, że Putin i Xi Jinping ręka w rękę oświadczają światu, że mają ochotę zakłócić dotychczasowy porządek oparty na międzynarodowych zasadach.

Według nich ma przestać działać definicja demokracji, mówiąca o wolności i prawach człowieka. Co chcą dać w zamian? Dominację Chin i Rosji nad światem, na ich warunkach i bez możliwości żadnych zmian. To Chiny i Rosja mają decydować czym ma być wolność i demokracja. Poddając w wątpliwość obowiązujące do tej pory normy, propagandowo stając w poprzek nich pokazują, że dobrze (jakkolwiek to brzmi) to już było, że teraz nadchodzi ich czas, a wraz z nimi kłopoty. Mają zwolenników i przeciwników. Zatem nie będzie łatwo.

Tak już jest z dyktatorami, nie patrzą jakim kosztem mają osiągnąć cel. Mają go osiągnąć i tyle. Jeżeli w imię tych celów mają rozwalić świat, to go rozwalą. Fachowe opinie zwracają uwagę otwartym tekstem na już dziejącą się zapaść globalną gospodarek świata. Na gwałt poszukuje się surowców i energii. Rosja manipuluje swoimi dostawami ropy i gazu, biorąc kierunek na Chiny. USA rozmawia z Wielką Brytanią i Niemcami o zawarciu umów energetycznych mających zapewnić przyszłość. Trwa wyścig Stanów z Chinami o zdominowanie produkcji półprzewodników. Rosja podkrada zboże Ukrainie.

Te i inne konflikty podważają wszystko, podważają dotychczasowy porządek na jakim jeszcze opiera się świat. Stany ze swoją kruchą demokracją opartą na zasadach kapitalizmu i od niego zależną, stoją twarzą w twarz z Chinami, którym nie przeszkadza wykorzystywanie mas i pozbawianie ich wszelkich praw dzięki czemu żyją chińskie elity. Brak poszanowania zdrowia i życia, rasizm, wyzysk i nierówność. Z tym ponownie ma zmierzyć się świat. To propozycja mająca wkrótce zastąpić demokrację. Propozycja, tylko i wyłącznie na modłę chińską i rosyjską.

Ludzkość już to przerabiała, a w niektórych krajach nadal przerabia. Żaden z tych modeli nie okazał się idealny i uniwersalny. Żaden na dłuższą metę nie jest w stanie przetrwać z powodu wiecznych konfliktów. Wobec tego co się dzieje, sama ludzkość nie ma pozycji negocjacyjnej. Rządzi "góra". Od dłuższego czasu wpływ ma na nas amerykański system, którego wartości jednym się podobają, innym nie. Sąsiadujemy z Rosją, która ma nieustanną potrzebę nękania tych, na których zagina parol. I Chiny, które za wszelką cenę chcą udowodnić USA, że ma prężniejsze muskuły. Każdej ze stron nie jest obce używanie siły. Każda ze stron uważa, że tylko za pomocą siły dopnie swego.

Co ostatecznie mamy? USA nie doceniają determinacji Rosji i Chin. Rosja nie doceniła determinacji Ukraińców w stawianiu oporu. Chiny zdaje się, że nie doceniają determinacji Tajwanu. Jemen jest polem walki dla Iranu i Arabii Saudyjskiej. Afganistan to teraz jeden wielki chaos i bezprawie. A ile jeszcze jest na świecie gorących punktów, gdzie iskra może wywołać kataklizm? Nie ma kontynentu, gdzie coś by się nie działo. Gdy dojdzie do najgorszego, nie będzie się gdzie schować. W świetle tego co się dzieje, nie łudźmy się, że wróci spokój. Nie wróci, bo wszystko za daleko już zaszło.

Nie wróci z jeszcze jednego powodu - międzynarodowa dyskusja nie dorosła do realnych zagrożeń. Dla mnie to wymiana pobożnych życzeń, zaklinanie rzeczywistości i wręcz nieprzyzwoite pocieszanie się, po drodze generując poważne skandale. Gadają, gadają i gadają, a Putin i Xi Jinping, nie oglądając się na resztę świata, robią tymczasem swoje. Kraje europejskie mają u władzy ludzi, którzy nie mają pojęcia jak rozegrać sprawy Ukrainy, a przy okazji swoje. Nie mają pojęcia, ponieważ osobiście nie doświadczyli w swoich życiach tragedii wojny i zapaści gospodarczych. Dla nich to nowa sytuacja.

Teraz stoją przed wielkimi wyzwaniami. Prowadzić pomoc Ukrainie tak, i rozgrywać Putina tak, by nie dopuścić do kolejnej wojny światowej. Wszelkie polityczne rozwiązania, muszą być kształtowane przez pryzmat tych kwestii. Zadaniem jest obrona demokracji, praw człowieka, sprawiedliwości społecznej, wolności jednostki  i praworządności, utrzymanie pokoju, to realne priorytety. Własną wiarygodność potwierdzą poprzez osobistą moralność i skuteczną dyplomację.

Nikt nie wie, co jeszcze się zdarzy i kiedy się zdarzy. Światowa polityczna szachownica to jedna wielka niewiadoma. 

Kto wygra następną prezydenturę w Stanach? W jakim kierunku w związku z tym podąży Ameryka? Co zrobią Chiny? Jak daleko jeszcze posunie się Rosja ze swoją wojenną agresją, którą prowadzi na niespotykaną skalę? Przyszłość świata nie zapowiada się dobrze, a zatem i przyszłość Polski. Czy mowa o budowaniu bezpieczeństwa wszelkimi sposobami, jak choćby karkołomne kompromisy z dyktaturami, to tylko teoria, to puste słowa, to droga na skróty? 

Od 24 lutego tego roku nieustająco trwa pomoc Ukrainie. Udowodniła, że ta pomoc jej się należy. Udowodniła bohaterstwem swoich obywateli. Pokazała całej postępowej części Europy, jak bronić swojej ojczyzny. My, stojący z boku, możemy się tylko tego uczyć. W razie czego. I jeżeli nie będziemy w stanie zapobiec rozprzestrzenieniu się tej wojny, to chociaż... , no właśnie... co... chociaż?


Obrazy: *Newsmaps.pl *Forsal *Polityka 

środa, 14 grudnia 2022

G Ł U P O T A kosztuje

Przeprowadzali swoje eksperymenty na żywej komórce, jaką jest dobro społeczeństwa, dobro państwa i Racja Stanu tak długo, aż sami doszli do ściany.       D O S Ł O W N I E. Doszli do ściany i próbowali ją wielokrotnie przesuwać, ale nie dali rady. Skapitulowali. Poddali się, bo sami oglądają już dno od spodu. Na ołtarzu własnych partykularnych interesów i bizantyjskich przywilejów, postawili miliardy. Postawili własne idee i własną wiarygodność. Głupota kosztuje. Tego co zrobili nie da się cofnąć, skryć pod dywanem, zwalić na Tuska. 

Rządząc przez pełne dwie kadencje (2015 - 2023), a wszystko wskazuje na to, że dokończą tę kadencję, wszystko czego "dokonali", obciąża ich sumienie. Tylko i wyłącznie ich sumienie. Aż chce się powiedzieć - jak trwoga to do Tuska. Tak panie Kaczyński, panie Morawiecki, panie Ziobro, z dziką satysfakcją napisałam to zdanie. I jeszcze raz powtórzę - jak trwoga to do Tuska. W sensie wyłącznie politycznym, śmiertelnego wroga prezesa PiS. Co teraz z tą prezesowską suwerennością? Co z niezależnością? Taka przecież miała być Polska, suwerenną i niezależną wyspą. Prezes swoją idee fix schowa teraz do zamrażarki?

On i jego pomagierzy połykają teraz własne jęzory. Sami skazali się na niemiłą współpracę z opozycją, by należne Polsce pieniądze wreszcie stały się faktem. Ziobro, ten słabeusz, przygwożdżony faktami, aż jąkał się wczoraj w Sejmie, wypluwając swoje racje. Wyszedł kompletnie na zero. Tak wypominał opozycji wycieranie brukselskich dywanów, a sam połknie tę żabą, bo nie kto inny jak przedstawiciele jego rządu dokładnie TO teraz robią. Wycierają dywany niemal na kolanach, dla czego? Dla pieniędzy, które były dla niego nędznymi groszami. 

Ziobro, ze znikomym poparciem, na pograniczu błędu statystycznego, sam dla siebie jest teraz dowodem, że dopóty dzban wodę nosi, dopóki ucho się nie urwie. Koleś przeszarżował. Było to do przewidzenia. Bowiem dwie kadencje dla tak destrukcyjnej formacji politycznej, jaką jest potworek pt. Zjednoczona Prawica, to aż nadto. Nic nie trwa wiecznie. Wszystko się kiedyś kończy, władza PiS także. Wpływy Z. Ziobro także. Nie pomogą haki, jakie podejrzewam, że ma na wszystkich z prezesem na czele. Cała formacja ma tyle afer na swoim koncie, że te haki już nie zrobią wrażenia na Polakach.

Dwa zmarnowane lata przez rządzących, zmarnowane na przepychanki i licytowanie się, kto dał więcej i kto wziął więcej. Zmarnowane, na próbę realizowania prezesowskich miraży. Zmarnowane na oczernianie UE i Niemiec. Zmarnowane na udowadnianie czegoś, czego nie da się udowodnić. Koszt jaki za to płaci Polska, w postaci tylko samych kar, to ponad 1,5 mld złotych. Straty zaliczkowe i straty czasu, liczone są już na dziesiątki miliardów złotych. Głupota kosztuje. Kosztuje nie Kaczyńskiego, Morawieckiego i Ziobro. Kosztuje wszystkich Polaków.

Teraz trzeba to wszystko naprawić. Trzeba coś wadliwej jakości, jak najszybciej doprowadzić do takiego stanu, by Bruksela to uznała. Jak będzie? Czas pokaże. Cała opozycja zapewnia, że zrobi wszystko, by Polska dostała pieniądze. Jednak te deklaracje traktuję z dużym dystansem. Bowiem te pieniądze to kolejna przysłowiowa "kołdra", którą każda ze stron będzie chciała szarpnąć w swoją stronę. Każda ze stron będzie chciała grzać się w blasku chwały, że zdobycie funduszy KPO to jej zasługa. Polscy politycy tacy już są, zawsze i przy każdej okazji muszą uszczknąć coś dla siebie. Zatem uwierzę, jak zobaczę.

Martwię się, żeby i rządzący i opozycja w tym zacietrzewieniu, nie spieprzyli czegoś. Bo... co nagle to... po diable. Należy też pamiętać, że Bruksela okazała partii rządzącej dużo cierpliwości i zrozumienia. Dziwiłam się nie raz, tej wyjątkowej cierpliwości i zrozumieniu. Był moment, że wręcz błagała polską stronę o cokolwiek, by wypłacić pieniądze. Ale ośli upór Ziobro zawsze wszystko psuł. Sytuacja w jakiej znalazł się Kaczyński, między młotem Ziobro a unijnym kowadłem, ten wewnętrzny klincz i pomniejsze naciski kanapowych grupek interesu, wszystko to blokowało jakikolwiek ruch z unijnej strony.

Do tego bezczelność partii rządzącej, wmawiającej Polakom, że wszystko to wina Tuska, Niemiec i Unii Europejskiej. Nawet wybielić się nie potrafili. Brnęli w jakieś wyimaginowane rewolucje, generowali przeszkody zasłaniając się Trybunałem J. Przyłębskiej, prowokowali do dzisiaj niezrozumiałe zdarzenia, naginali po nocach Prawo ile się dawało, i w końcowym efekcie nic to nie dało. Zmuszeni są teraz ugiąć kolana, nie przed tą zgniłą i znienawidzoną Unią, ale przed przeciwnikami politycznymi, przed opozycją i przed Tuskiem właśnie. Prosząc o pomoc. Co za ironia losu. 

Dlaczego się na to zdecydowali? Przecież jeszcze przedwczoraj odgrażali się, że nie ustąpią o krok. Co takiego zmieniło się przez jedną noc, że skapitulowali? Donald Tusk na to odpowiada tak:

"Oni się boją, że w marcu nie będzie już w ogóle pieniędzy. Doprowadzili Polskę do krawędzi. Wielki strach, co do konsekwencji złych rządów spowodował, że postanowili skapitulować i ustąpić".

Ktokolwiek będzie rządził po nich, będzie miał bardzo ciężko. Ponieważ staram się oceniać polską politykę obiektywnie, muszę nadmienić, że po PiS zostanie parę dobrych ustaw i rozwiązań społecznych. Trzeba to przyznać. Mieli odwagę je przeprowadzić i przez następne lata utrzymać. Mimo czarnowidztwa opozycji. Teraz jednak, z perspektywy czasu oceniam, że zbyt dużo wzięli sobie na głowę. Chcieli wszystko i szybko. Na cito. Wzięli się za to nie znając się na rzeczy, bez żadnego przygotowania, chaotycznie i byle jak. 

Zemściło się. Bo to co chcieli zrobić, przerosło ich. Zbyt zachłysnęli się władzą.


TERCET  EGZOTYCZNY - KMZ

Kaczyński, Morawiecki, Ziobro, w jednym stali domku.

Kaczyński nad nimi, tych dwoje na dole.

Kaczyński spokojny, lecz wadził każdemu

Ci dwaj nie lepsi byli, dzikie czyniąc swawole.


Wciąż wymieniali się oskarżeniami,

Wciąż prowadzili potyczki na słowa,

Kaczyński ozdabiał swą twarz minami,

Lecz nie wytrzymał, zaczął atakować.


Cóż było mówić, jeden z drugim ni pisnął,

Wrócili do siebie, każdy gromem cisnął.

Rankami, gdy wraz z słonkiem wstawali szarzy

Oglądali wodza, w krasie swojej wa...adzy.


Pospiesznie czapkując do stóp się czołgali,

Poczuli, jak jego wa...adza w ich bęben wali,

Nie śmieli oczu podnieść wyżej pańskiego pasa,

Zrozumieli, będąc posłusznym, tylko to się opłaca.


Przerobiłam znany wierszyk A. Fredry, ot tak, dla humoru trochę zabawiłam się.


Obrazy: *Newsweek *Gazeta Prawna *Gazeta Krakowska 

poniedziałek, 12 grudnia 2022

KŁAMSTWO kłamstwem kłamstwo pogania

Nie do uwierzenia jest to, z jaką nieznośną lekkością Polacy traktują wszystko to, co dzieje się w rodzimej polityce. Jest tak obrzydliwa i tak zakłamana, kręcą się w niej tak obrzydliwe i tak zakłamane indywidua, że chyba czas wreszcie przejrzeć na oczy. Mamy rok przedwyborczy, wydawałoby się że odpowiedni do tego, by na serio zastanowić się nad przyszłością. Ale to tylko... wydawałoby się. Jeszcze nie ucichnie burza jednej afery, a już druga zmiata ją w polityczny niebyt, gdzie wszystkie razem do kupy chronione są przed pamięcią Polaków, która to pamięć już i tak jest mocno niepełnosprawna.

Polityka dzisiaj, prezentowana jest w najgorszy możliwy agresywny sposób. Znajdziemy w niej nienależną politykom postawę wyższości pod każdym względem. Znajdziemy gotowca w postaci światopoglądowego pakietu zawiązanego kokardką spisiałej do cna prawicowości. Znajdziemy mechanizm destrukcyjny, wypuszczający nie od dzisiaj Polskę na nieznane wody. Konia z rzędem temu kto wie, co tak naprawdę siedzi w głowach rządzących. Podejrzewam, że sami nie wiedzą. Błąkają się w tej stworzonej przez siebie ułomnej politycznej mgle cały czas licząc, że jakoś wyjdą z niej bezkarnie.  

Posiłkują się do tego kłamstwami, które mają ukryć inne kłamstwa tłumaczące w niewiarygodny wręcz sposób to wszystko, co wydarzało się w przeszłości, co wydarza się teraz i co może się jeszcze wydarzyć. Na światło dzienne wyłażą z szafy kolejne aferalne trupy o coraz to większym ciężarze gatunkowym, a jednak Polacy wciąż zachowują się tak, jakby to wszystko ich nie dotyczyło. Dotyczy. Bo chodzi o reputację i wizerunek Polski. Bo chodzi o nasze miejsce w polityce globalnej. Bo mimo wszystko chodzi o poprawienie i zachowanie jak najlepszej opinii o nas. 

Jak ma się to udać, skoro my sami tego nie chcemy? Skoro nam samym na tym nie zależy? Przynajmniej tak to wygląda w moich oczach i przypuszczam, że w oczach świata. Mówiło się kiedyś, że Polacy wybaczą politykom wszystko oprócz ich kłamstw. Nawet to się zmieniło. Jedno kłamstwo drugim kłamstwem kolejne kłamstwo polityków pogania, a my na to nic. Tych kłamstw jest tyle, że już się na nie uodporniliśmy. Zaakceptowaliśmy je. Świadomie wpuściliśmy je do swojego życia. Na ten moment kłamstwa polityków są nienaruszalną i stałą opcją w naszym życiu. 

Bierność Polaków tak ośmieliła polityków, że ci nie mając już żadnych hamulców, uciekają się do coraz to bzdurnych tłumaczeń swoich występków. Dłużej słuchać się już tego nie da. Ja nie daję rady. Moja inteligencja tego nie wytrzymuje. I wciąż mnie zadziwia, dlaczego przestrzeń publiczna nie podchodzi serio do tych kłamliwych łamańców? Że nie traktuje ich poważnie? Dlaczego nie widzę tu za grosz powagi, a zamiast niej jakieś śmieszkowanie? Polityka to nie plac zabaw. A jednak i politycy i Polacy tak to odbierają. Jako plac zabaw. Jasio dowala Krzysiowi, bo zabrał mu łopatkę. I skarży do Pani wrednie kłamiąc.

Zatem zadam pytanie - czy zabawną jest kolejna wiadomość, że oto odkryto w szeregach zbliżonych do rządzących, podobno przez lata działającego szpiega? Bardzo dobrze umocowanego znajomościami politycznymi? Bardzo ważnymi z imienia i nazwiska znajomościami? Żeby było jasne. Takie to "zabawne", że sami politycy jaja sobie z tego robią. I tak jest od lat z każdą aferą. A ciemny lud to kupuje. Nie zastanawia się, że próba tłumaczenia kolejnej afery to wierutne kłamstwa. Lud kupowany kolejną transzą srebrników zbyt dobrze się bawi, by interesować się sprawami, które wg ludu nie leżą w jego zainteresowaniu.  

Od lat  dziennikarze śledczy alarmują o rosyjskich powiązaniach niektórych polityków, albo urzędników zbliżonych do obozu rządzącego. Alarmują i obnażają kłamstwa, ujawniają dziwne wieloletnie znajomości polityków najwyższego politycznego szczebla z przedstawicielami wrogich państw. Czy na jakiejkolwiek z polskich służb zrobiło to kiedykolwiek wrażenie? Nie. Cisza. Ostatnio ujawniono opinii publicznej postać Tomasza L. Byłego członka komisji do spraw likwidacji WSI i byłego współpracownika Antoniego Macierewicza. Chodzi o szpiegostwo na rzecz Rosji. 

Świeża sprawa. Materiał przedstawiony przez dziennikarza śledczego czy aby zmusza do reakcji polskie służby? Dociera do nas lakoniczny komentarz tych służb, lakoniczny i... tyle. Wiadomo, w tak wrażliwej sprawie nie wszystko musimy wiedzieć, ale jestem ciekawa, czy i ta sprawa zostanie wyciszona. Jeżeli tak, skutki dla Polski będą opłakane. Myślę, że w sytuacji politycznej jaką mamy, w sytuacji zależności służb od decyzji jednego człowieka,  nie ma co liczyć na prawidłowe załatwienie sprawy. Zostają więc dziennikarze śledczy ze swoją słabszą siłą przebicia się przez mur propagandy. 

W Polsce polityczne kłamstwa powtarzane po tysiąckroć, dla przekonanego ludu stają się prawdą, oczywistą oczywistością. Przez taki mur nic się nie przebije. Ludowi wisi co zrobił Tomasz L. Pewnej części polskich mediów również to wisi. Skoro nie ma medialnego zainteresowania, skoro temat nie jest szerzej dyskutowany, zostaje w środowisku dziennikarzy śledczych i znika z przestrzeni po krótkim czasie. I to właśnie leży w interesie rządzących, by temat zniknął, by został głęboko zakopany, i by jak najszybciej o nim zapomniano. A kolejne kłamstwa kolejny raz mają stać się wiarygodne.

Skoro nikt nie chce, to ja chociaż zadam pytania:

1. Co jeszcze w Sejmie robi Antoni Macierewicz? 

2. Czy tego pokroju człowiek i inni mu podobni, powinni mieć bezpośredni wpływ na sprawy państwa? 

3. Komu w Polsce opłacała się utrzymywać kogoś takiego przy władzy?  

4. Czy kiedykolwiek osoby ze środowiska polskiej polityki, podejrzane o szpiegostwo, poniosą odpowiedzialność za to, co zrobili Polsce?

5. Czy osoba pozwalająca, tolerująca i przymykająca oko na zdradziecką działalność podwładnych, kiedykolwiek odpowie za to z imienia i z nazwiska?

Nie czarujmy się, ktoś taki jak Tomasz L. i jego ukryci mocodawcy, nie biorą się znikąd. Dobrze wiemy o jakie nazwiska chodzi. Te osoby były obecne w polskiej polityce przez lata. Wciąż są obecne. I wciąż cieszą się ochronnym parasolem kogoś, kogo nie trzeba z nazwiska wymieniać. Po co to wszystko polskiej polityce? Po co to wszystko Polsce i Polakom? Komu w Polsce opłaca się wyjawianie obcemu rządowi wrażliwych informacji, na niespotykaną dotąd skalę. Na ołtarzu polskiej polityki składa się życia wielu ofiar, polskich agentów i informatorów, jak również wrażliwe szczegóły ich działalności i nikogo to nie obchodzi.

To, o czym już wiemy, było dziełem Antoniego Macierewicza. Człowieka, który przez lata miał dostęp do najtajniejszych informacji dotyczących bezpieczeństwa państwa, a który to człowiek swoją działalnością latami szkodził interesom własnego kraju. Dlaczego na to pozwalano? Wiedziano i pozwalano?! Dlaczego J. Kaczyński wiedząc wszystko o Macierewiczu, powierzał mu coraz to wyższe stanowiska na tak wrażliwym odcinku państwowej władzy? Dlaczego wciąż go broni i wciąż go promuje? Co jest miarą patriotyzmu dla takich ludzi? Czy w ogóle rozumieją co to znaczy?

Sprawa Tomasza L. wyciągnęła z czeluści stare przewiny Macierewicza. Uświadomiła nam nową, choćby próbę utrącenia głosowania w "sprawie uznania Rosji za państwo sponsorujące terroryzm". A przecież jej ciężar jest nieporównywalnie lżejszy do tego, co czynił w przeszłości. Nigdy nie zrozumiem powodów, pchających ludzi do tak karygodnych czynów. Nigdy nie zrozumiem powodów jakimi kieruje się władza, by tolerować wszelkie działania na czele ze szpiegostwem na szkodę państwa i jeszcze nagradzać tych, co się tego dopuszczają. Ja tego nie ogarniam. 

Macierewicz i jego znajomek, którego się teraz wypiera, mają na koncie czyny wagi super ciężkiej - pierwszy z nich, zdradę polskich oficerów wywiadów i ich agentów i ujawnienie ich danych osobowych obcym wywiadom, ujawnienie operacji wywiadowczych, czym zabił ich wiarygodność w oczach strategicznych dla Polski sojuszników. Drugi? Lista jego czynów jest długa, ale jak to bywa, winę trzeba udowodnić. Myślę, że dziennikarze śledczy nie porwaliby się bezmyślnie i bez dowodów na ujawnienie sprawy Tomasza L. Musi być coś na rzeczy, skoro doszło do publikacji.

Pisarz śledczy Tomasz Piątek również nie napisałby książki o Macierewiczu, gdyby nie miał na niego twardych dowodów. To nie jest zabawa w pisanie szpiegowskiej literatury, gdzie wyobraźnia może sobie hulać do woli. Fakty muszą być potwierdzone, by sprawa nie znalazła się w Sądzie. Zatem nikt by tak nie ryzykował. Ani pisarz, ani dziennikarz śledczy. Zatem kolejne pytanie - czy  możemy uznać, że to co wiemy, zasługuje na miano zdrady stanu? Temat wciąż otwarty do dyskusji. Boję się, że te sprawy, Tomasza L. i A. Macierewicza, mogą okazać się wierzchołkiem góry lodowej.

Przypomnijmy sobie włamanie do siedziby Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, likwidację WSI, zwolnienia oficerów wyspecjalizowanych w łapaniu rosyjskich szpiegów. Przypomnijmy sobie manipulowanie wiedzą o katastrofie Smoleńskiej i dezinformacji jakże miłej dla Rosji. Przypomnijmy sobie ludzi z "otoczenia Macierewicza o dziwnych kremlowskich powiązaniach", o powiązaniach z wyżej wspomnianym Tomaszem L., którego okrzyknięto rosyjskim szpiegiem. Przypomnijmy sobie wszystkie kłamstwa, jakimi nas przez lata karmiono. 

Dlaczego "kariera" A. Macierewicza nikogo nie interesuje? Przecież jego historia, to pasmo nie kończących się kłamstw. Nienawidzę zdrajców i ludzi szpiegujących dla innego państwa. Rozumiem, że w czasie wojny jest to i normalne i potrzebne. Ale w czasie pokoju, narażanie na szwank dobra własnej ojczyzny i życia współobywateli, nie ma żadnego wytłumaczenia. Kara powinna być adekwatna. Jej częścią powinno być publiczne rozliczenie i publiczne napiętnowanie winnych. Dla przykładu. Czy tak się stanie?

Polskiej polityce jak do tej pory, najlepiej służyło i służy kłamstwo. Co widać, słychać i czuć.  To coś, czego Polacy jeszcze nie tak dawno żywotnie nie tolerowali. 


Obrazy: *Facebook *TOK FM *Polityka 

piątek, 9 grudnia 2022

W czasie deszczu... Polacy się nudzą...

"W czasie deszczu dzieci się nudzą

to ogólnie znana rzecz

Choć mniej trudzą się i mniej brudzą się

ale strasznie nudzą się w deszcz"

Pamiętamy utwór z Kabaretu Starszych Panów, wdzięcznie śpiewany przez Barbarę Krafftównę i Jerzego Wasowskiego. Przypomniałam fragment na potrzeby dzisiejszego tekstu, zmieniając w tytule jedno słowo. Ale do rzeczy.

I znowu w "wielkim świecie" powiało niczym i przez nikogo nie skrępowaną głupotą. Święte oburzenie ogarnęło Konstantego Radziwiłła, z politycznego namaszczenia wojewodę mazowieckiego. A ogarnęło go z powodu złotej waginy, pomnika pewnej części damskiego ciała, który to pomnik ma niby obrażać kobiety. Na tę okoliczność zwolnił (albo zawiesił, różnie media piszą) panią dyrektor warszawskiego Teatru Dramatycznego (oskarżając Ją o feminizm), gdzie stoi przyczyna tego "nieszczęścia". I zrobiła się afera. Media jedne przez drugie prześcigały się w swoim świętym oburzeniu, jak on tak mógł. Toż to skandal, grzmiały. 

Czy słusznie zwolnił? Nie mnie oceniać. Patrząc na to wszystko z boku, zwyczajnie po ludzku mam niesmak. Czy wojewoda mazowiecki nie ma innych ważniejszych zajęć? Czy autorka dzieła nie ma innych wdzięczniejszych tematów do wyrzeźbienia, tylko akurat damskie waginy? Czy dyrektorka Teatru wystawiając w holu Teatru akurat ten sporny pomnik, nie przekroczyła pewnych granic? Wszak Teatr to publiczne miejsce, nie każdemu może się podobać taka ekspozycja. Ostatnio coś dużo tego seksualizmu i feminizmu wyłazi na światło dzienne. W złym guście.

Co, poza agresywnym wpychaniem nam dyskusyjnych "dzieł" przed oczy, mają nam do powiedzenia osoby obnoszące się z tym feminizmem właśnie? Wiemy czym obdarzyła nas natura, wiemy do czego służą i jak wyglądają damskie i męskie atrybuty. Dlaczego ktoś ma decydować o tym, co mam oglądać? Te całe "halo" z erotycznością kojarzy mi się z "Paradami miłości". Żeby chociaż pokazywano ciało ludzkie albo jego części, z gustem i poszanowaniem cudzej estetyki, ale  nie, musi być obsceniczność, musi być wyzywająco, bo inaczej się nie da. Powiem krótko, w doopach się poprzewracało.

Ogarnęło mnie nie święte wprawdzie, ale oburzenie na to, co niektórzy wyprawiają z tym tematem. Dowolna interpretacja potrzeby wystawiania na widok publiczny seksualności ludzkiej, to moim zdaniem obsesja na tym tle. Żadna sztuka. I jeszcze to tłumaczenie, że trzeba przywrócić seksualności należne jej miejsce w publicznej przestrzeni. Czy racja? Mam swoje zdanie. Jednak skoro musicie, róbcie to , ale nie z takim agresywnym nasileniem. Nadmiar szkodzi! Nie jest to pierwszy i ostatni taki "artystyczny" wyskok w naszej rzeczywistości. Podobno to nic nowego ani nic specjalnie gorszącego. 

Tu zdania są podzielone. Co nie znaczy, że strona przeciwna miałaby nie rozumieć tematu. A powoływanie się na prehistorię, że pozostawiła nam w spadku różne swoje rękodzieła, to żaden argument. To, czym kierowali się praludzie w swych wierzeniach, daleko odbiega od przekonań pana wojewody. On uważa, że pokazywanie złotej waginy obraża kobiety, a praludzie uważali ją za symbol płodności. Polskie feministki chcą wrócić jej należne miejsce. Co strona, inne żądania. Akurat ten szczegół nie powinien być obcy panu wojewodzie. Coś o płodności wie, z autopsji. Po co więc ten fałszywy wstyd? I czemu/komu właściwie ma służyć ta jego publiczna reakcja?

Gdyby pan wojewoda poczytał mitologię, dowiedziałby się ciekawych rzeczy. Że w różnych krajach w różny sposób celebrowano ówczesne rytuały i sztukę. Poprzez nie świętowano np. przyjście wiosny, przywoływano urodzaj, odpędzano złe demony. Co wyprawiano w średniowieczu nie będę pisać, odsyłam Was do wujka Google gdzie można sobie poczytać o ichnich zwyczajach i obrzędach, generowanych jakże bujną wyobraźnią. Jak również "oświecić" umysł współczesnymi XXI wiecznymi "zwyczajami i obrzędami", niekoniecznie służącymi przywoływaniu urodzaju, raczej zaspokajaniu swoich naturalnych instynktów.

Feministki domagają się, by to co kobieta ma między nogami, traktowano jako moc, a raczej esencję mocy kobiecej, bo daje życie, bo jest kwintesencją kobiecości. Jest też teza, że mówienie o swoim ciele otwartym tekstem bez wstydu, określa stosunek do nas samych. Seksuolodzy, to co się teraz dzieje, nazywają rewolucją, a waginę "emanacją kobiecej dumy". Hasła wzywające kobiety do decydowania o sobie i swoim ciele, do celebrowania piękna i mocy waginy, to moim zdaniem wykwit ludzkiej próżności, to chęć kamuflowania wulgarności.

Po co ten cały wysiłek wkładany w produkowanie haseł, w tworzenie dziwnych sztuk, albo w pisanie książek o ludzkich zwyczajach mających miejsce na przestrzeni wieków. Kiedyś kobiety podciągały spódnice, by spełnić święty obowiązek narzucony przez obyczaj. Dzisiaj zamiast je podciągać, po prostu zrzućcie. Może nie będzie od tego urodzaju, ale jaka przyjemność dla męskiego oka. 


W wymyślaniu dziwności człowiek jest mistrzem. Posunie się do zrobienia najgłupszej rzeczy, zdolny jest obalać wszelkie TABU, by tylko pokonać nudę.


Obrazy: *Viva.pl *PCh24.tv *Fecebook  

czwartek, 8 grudnia 2022

ARTYKUŁY... ARTYKUŁY... artykuły...

Jak to w końcu jest z tą władzą zwierzchnią? Konstytucja mówi, że należy do Narodu, a Naród wybiera swoich przedstawicieli i przy ich pomocy sprawuje władzę, albo robi to bezpośrednio. Z tą bezpośredniością to bujdy na resorach. Że władza należy do narodu, podwójne bujdy na podwójnych resorach. Za to władza sprawowana przez pośredników wybieranych przez polską społeczność, wychodzi na dobre tylko tym pośrednikom. Co zatem z zapisu konstytucyjnego wynika dla polskiej społeczności? Kompletnie nic. Polska społeczność nie ma z tego zapisu żadnej korzyści, ani krzty procenta.

Polska społeczność nie ma dzisiaj żadnego wpływu na własnych pośredników, w jakim stylu tę władzę sprawują. 

Wszystkie zapisy w Konstytucji Rzeczpospolitej brzmią jak najpiękniejsze strofy najpiękniejszych bajek. Brzmią tak pięknie, że wręcz nierealnie. Wiadomo, papier przyjmie wszystko, nawet te bajkowe historie. Jednak bajki nie są rzeczywiste a iluzoryczne, zaś Konstytucji nie piszą bajkopisarze. Różnią się więc od niej (rzeczywistości) pod każdym względem. Dowodem na moją tezę jest środowisko polskiej polityki. Kto zechce i bliżej się przyjrzy, bardzo szybko zorientuje się, co tak naprawdę w tym kotle się dzieje. Gdy się przyjrzy, sam nie uwierzy w to, co zobaczy. 

A gdy wreszcie zacznie mieć wątpliwości, dokona kolejnego odkrycia na miarę Eureki. Bowiem to co zobaczy, będzie się kłóciło z jego dotychczasową wiedzą (jeżeli ją posiada), będzie się nijak miało do zapisów konstytucyjnych jakie zna. Odkryje, że Konstytucja to TYLKO czysta idea z aktualną polityką nie mająca absolutnie nic wspólnego. A polityka, z którą na co dzień mamy do czynienia w państwie polskim roku 2022, nie jest jak piękna bajka i nie jest tak prosta, jak mogłoby się nam wydawać. Twarda rzeczywistość mocno trzyma nas w swoich kleszczach i nie popuszcza ani o milimetr. 

Za naszą zgodą. I nieważne jaki poziom wiedzy konstytucyjnej i politycznej posiada statystyczny Polak. Ważne, że Polacy jako Naród dokonują wyborów. Jak nam to wychodzi, każdy widzi. Skutek od lat jest opłakany. Dokonujemy wyborów najgorszych z możliwych, a potem je lekceważymy. Wynika to z arcy ważnego powodu jakim jest nieprzygotowanie obywatelskie. Niby uczymy się w szkołach o obowiązkach wobec ojczyzny i państwa wynikających z Konstytucji, ale potem w życiu dorosłym zachowujemy się tak, jakby one nas nie dotyczyły. Stajemy się w tej kwestii wtórnymi analfabetami. 

To ciężki grzech wobec nas samych. Unikając wiedzy, zwalając rozwiązywanie kłopotów na politycznych pośredników, unikając wspólnej odpowiedzialności, stajemy się wspólnikami w generowaniu przykrych dla nas zdarzeń. Te przykrości to m.in. słabość służby zdrowia, niekompetencja urzędników państwowych, tumiwisizm w najszerszym tego słowa znaczeniu widoczny na każdym szczeblu społecznej drabiny, postawa "a mi się należy". Można by tak wymieniać i wymieniać. Słowem, sami sobie jesteśmy winni, bo sami ich sobie wybieramy.

Od miesięcy jesteśmy świadkami rozpędzającej się z dnia na dzień, kampanii wyborczej prowadzonej przez wszystkich polityków. Bez wyjątku. Partia rządząca, szczególnie ona, wyjątkowo nie oszczędza publicznych pieniędzy. Naszych pieniędzy. Partia rządząca to właśnie ci pośrednicy. W żadnej szanującej się firmie nie ma tak, by jakiś pośrednik rządził firmową kasą. Jej właściciel by na to nie pozwolił. A my jako pracodawca, pozwalamy hulać pośrednikom do woli. Nie kontrolując ich i pozwalając im na wszystko. Dosłownie - na wszystko. 

Pozwalamy na niebotyczne dofinansowanie tuby rządowej, pozwalamy na zasilanie milionami kieszeni milionerów, pozwalamy politykom na mnożenie ich majątków osobistych, sami mając puste kieszenie, mierząc się z inflacją, wzrastającymi kredytami, drożyzną i cenami, których nikt nie jest w stanie dogonić. Pozwalamy na to! Wszyscy! Świadomie! Niektórzy z nas, zwani dalej zwolennikami i wyznawcami tej władzy ślepo jej wierzą, a jest ich spora grupa, w swoim niespotykanie głębokim przekonaniu wierzą żarliwie, że ta władza robi im dobrze.  

Popierają swoich pośredników mimo, że ci tak straszliwie drążą im kieszenie. I jeszcze im za to słono płacą. Głupi, to chyba za słabe określenie. Myślę, że słowa >zdrowy rozsądek< czy >trzeźwość umysłu< nie dotyczą myślących inaczej. Dla nich to słowna egzotyka, a dla mnie to oni są egzotyką. Zatem wedle zapisu konstytucyjnego, właśnie do takich obywateli ma należeć władza sprawowana przez pośredników. Ponieważ jesteśmy takim Narodem, mamy taką a nie inną władzę. Wybraną spośród nas samych. A więc mamy państwo jakie mamy i  życie mamy jakie mamy. Na własne życzenie.

W Konstytucji RP Państwo, naród i polityka wyglądają lepiej i funkcjonują lepiej niż w realu. Przykład - 50% frekwencja wyborcza stanowi tylko połowę uprawnionych do głosowania. Co zatem w niedzielę wyborczą robi drugie 50% Polaków? Udaje że wyborów nie ma? I tak jest z całą resztą spraw żywotnie ważnych dla Polaków. Chcemy żyć dobrze i godnie, ale nie robimy nic w tym kierunku. Nawet nie chce się nam kontrolować polityków. Jak więc ma być dobrze i godnie? Drugi cud nad Wisłą ma się zdarzyć? Z tego co wiem, żeby cud się zdarzył,
trzeba się trochę wysilić.

Niekontrolowane rozdawnictwo, samowolne manipulowanie przy kadencjach samorządowych i przy ordynacjach wyborczych, zrobienie z Sejmu maszynki do głosowania tylko ustaw miłych dla władzy i wisienka na torcie - "uchwalenie prawa zdejmującego odpowiedzialność karną za łamanie prawa przez funkcjonariuszy państwowych", to kilka przykładów z bardzo długiej listy grzechów tej władzy. To dowód, jak pięknie i nierealnie brzmiące zapisy konstytucyjne są realizowane w praktyce. Nie jest pięknie, nie jest wzniośle, nie jest godnie. Jest łamanie konstytucyjnego prawa.

Dobrze wiemy, że dłużej tak się nie da. I nie czarujmy się, nie pomoże nam nawet najlepsza technologia informatyczna, gdy Naród nie spełnia obowiązku. Gdy Narodu nie obchodzi, co stanie się z nim samym. System władzy jaki mamy, postawę społeczną z jaką dzisiaj się obnosimy, uwsteczniają nas cywilizacyjnie, nie pasują do aktualnej rzeczywistości. Nie uwierzę w to, że Polacy tego nie rozumieją, że bezpowrotnie możemy stracić świat, który jest jeszcze w naszym zasięgu. Nie uwierzę. Prawda też jest taka, że świat będzie istniał dalej, nawet jak nas już nie będzie.

Naród, jakby kto nie wiedział, to niezależny od nikogo suweren zgodnie z zasadą demokracji. I teraz, dopóki ten suweren uważa, że władza jest od dawania, dopóki śmieje się z radosnej "tfurczości" Kaczyńskiego, dopóki uważa, że za tej władzy ma lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, ani Konstytucja, ani Litera Prawa, ani jakiekolwiek inne zasady, czy zwykła ludzka przyzwoitość, nie będą miały najmniejszego znaczenia. I póki co nie mają, co coraz bardziej widać każdego dnia. Im dłużej polski suweren będzie się tak właśnie "bawił", tym dłużej polska władza będzie z tej "zabawy" korzystała.

I jeszcze jedno - ta patologia, która z demokracji zrobiła potworka, nie dotyczy tylko Polski. Jakimś dziwnym trafem jest udziałem tych państw, które mienią się być demokratycznymi. Mierzą się one z podobnym problemem generującym podobne zagrożenie. Ciekawostka jest taka, że na mapie świata takie państwa wcale nie stanowią większości.

Obrazy: *Infor *Bankier.pl 

wtorek, 6 grudnia 2022

Wąskie horyzonty myślowe

Mam czarne myśli co do naszej przyszłości. Gołym okiem widać, że nie dajemy rady. Mamy sporo na głowie. Powoli światowy kryzys ekonomiczny staje się faktem. Wszyscy jesteśmy zapożyczeni po kokardy. Cały świat. A nasi rodzimi nierozgarnięci politycy nie wyciągną Polski na prostą, nie mają woli ani żadnego pomysłu. Zatem nie mamy szans. Historia udowadnia, że Polacy w polityce nigdy nie byli mocni, jednak obecnie rządzący na głowę pobili poprzedników. Nie mają ani programu, ani rozumu. Nigdy nie mieli programu, więc wszystko odbywa się na łapu capu. Nawet ich flagowy pomysł 500+ nie sprawdził się. Dzieci nam od niego nie przybywa.

Trzeba to sobie jasno powiedzieć, ten rząd nie nadaje się na trudne czasy. Ten rząd nie nadaje się na żadne czasy. Wszystko, czego dotknęli się politycy Zjednoczonej Prawicy, schrzanili. Nawet po trudnych czasach komunizmu ówcześni ekonomiści robili wszystko, by Polska złapała oddech. Wyszliśmy z kłopotów. Poprawiło się nam ekonomicznie, gospodarczo, a naród odetchnął. I zachłysnęliśmy się tak, że przestaliśmy szanować i zmarnowaliśmy to, co zostało z takim trudem osiągnięte. Życie ponad stan, wyciąganie łap po coraz to więcej i oddanie władzy populistom, zaprowadziło nas na dno. Toniemy.

Rząd brzytwy się chwyta wpadając na coraz to bardziej nierealne pomysły, rozdając coraz więcej i więcej nie swoich pieniędzy, a tłuszcza się cieszy. Tłuszcza jest głucha i ślepa, ale się cieszy. A Kaczyński tylko na tym żeruje. Wzbudza i podtrzymuje nienawiść Polaka do Polaka, nienawiść do wszystkiego co nie polskie. Objeżdża swój teren i wbija twardemu elektoratowi do głów, że to dawne krzywdy im wyrządzone są najważniejsze - dawne wojny, przeszłe morderstwa, odległe prześladowania. Mimo, że mamy inne czasy, jego zdaniem  mamy odwiecznych wrogów, którzy czekają na okazję, by kolejny raz nas skrzywdzić. 

Wrogiem jest Unia i wszystko co sobą reprezentuje. Historycznym wrogiem są Niemcy. Nieważne, obecny Niemiec czy jego przodek. Według Kaczyńskiego zło "przenosi się w genach i jeżeli ktoś źle czynił w przeszłości, to ta tendencja przeniosła się na jego wszystkich potomków". Głupszej teorii nie słyszałam. To tamci ludzie, hitlerowcy, skrzywdzili naszych przodków.  To jest Historia. Ku przestrodze potomnym należy o niej pamiętać, ale nie rozpamiętywać i nie fałszować. Raczej odwrotnie, trzeba robić wszystko, by się nie powtórzyła. Ale Kaczyński wie swoje i sieje swoje ziarno nienawiści.

W jego "dziele" pomagają mu ochoczo partyjni giermkowie i rządowa tuba jaką jest TVP. Wszyscy oni, jeżeli wierzą w życie po życiu, muszą pamiętać, że wszystkie ich czyny będą policzone i rozliczone. Polska nie miała i nie ma szczęścia do polityków z prawdziwego zdarzenia. Wziąwszy pod uwagę tylko ostatnie czasy, ani PiS ani PO niewiele się od siebie różnią. Obie partie od dawna stoją mocno po prawej stronie sceny politycznej. Jedna przez drugą prześciga się, która bardziej jest narodowo - patriotyczna i bardziej prawicowa.

Obie budowały tzw. IV RP. Obie wielokrotnie wymieniały polityków nie tylko na szczeblach ministerialnych. Obie miały podobne podejście do poruszanych spraw. Wyglądało, jakby wzajemnie podbierały sobie pomysły. PiS od PO różniło tylko jedno, chamskie obycie, bezczelny i chamski język jej członków. Jednak żeby być uczciwą zaznaczę, że wszystkie partie które rządziły mają coś wstydliwego na swoim koncie, ale to PiS wyróżnia się na ich tle swoim wręcz wyjątkowym nasilaniem się złej woli. Takiego ugrupowania politycznego jak PiS nie było, nie ma i nie będzie. 

Tym bardziej przykre jest to, że takie służby jak Policja i Prokuratura starają się przypodobać każdej władzy i bez szemrania wykonują wszystkie rozkazy. Bez szemrania. Jakby to były roboty, a nie myślący ludzie. Polacy na to teraz narzekają, ale jak mnie pamięć nie myli, podobnie było za czasów Platformy Obywatelskiej. Policja raczej nie reagowała na chuligańskie zachowania narodowców w czasie Marszu Niepodległości. Co zrobiła? Nic. Jednym mieszkańcom radzono, aby na czas marszu opuszczali swoje mieszkania, innym by ich nie opuszczali. 

Warszawiacy pamiętają narodowcom, jak "rzucali w policjantów płytami chodnikowymi, podpalili samochód telewizji, budkę policjanta przy ambasadzie rosyjskiej, tęczę na Placu Zbawiciela", czym zakłócili porządek i narazili miasto na milionowe straty. Czy wtedy widział ktokolwiek, jakąkolwiek reakcję stróżów prawa? Raczej nie. Policja wtedy straciła twarz. Bezpowrotnie. Wszelkie inne służby straciły twarz. Nadawały się tylko i wyłącznie do posprzątania mocno zdemolowanego miasta. Ale nie tylko miasto zdemolowano, symbolicznie rzecz ujmując.  

W wyjątkowo perfidny sposób doszło do wprowadzenia w życie nowej filozofii na temat państwa. Polega to na wznoszeniu do rangi sukcesu wszelkich porażek. Polega to na idealizowaniu wątpliwej jakości "odwagi" swoich i tylko swoich polityków i działaczy. Polega to na zachęcaniu zwolenników do zaakceptowania militarnego języka mimo, że Polska jest pierwsza na liście do bycia pierwszą ofiarą ewentualnej wojny. By to wszystko zadziałało, Kaczyński wciąż wyszukuje powody do nienawiści wobec żywotnych i strategicznych sojuszników, wobec przeciwników politycznych. 

I nie gryzie się w język. Każe wszelkie dawne krzywdy zachowywać w pamięci na wieki. Każe w razie czego pielęgnować w sobie mściwość. Tak właśnie pielęgnuje się polski szowinizm, który trwa w dobrej kondycji dzięki rozpamiętywaniu przez lata na przykład Katynia. Być może Kaczyński chciałby widzieć Polskę jako państwo wiecznie powstańcze. Wszak wiadomo skąd inąd, że powstania zostały uznane za "najwyższy przejaw patriotyzmu i ducha narodowego". Dlaczego nie może tak być, kiedy to na wachcie stoi Kaczyński? Całkiem niezły polityczny interes.

Oprócz służb mundurowych, są jeszcze posłuszne i podporządkowane władzy służby medialne, gotowe do działania na każde skinienie. Kiedy politycy PiS i nie tylko oni, wyrzucają z siebie Himalaje bzdur, nikogo z dziennikarzy nie zastanowi, skąd to wszystko politycy wiedzą i czy na pewno rozumieją to, co mówią? Przyjmują na klatę wszystko, co usłyszą. Niekiedy nawet zapominają, że mają język w buzi. Może zatem choć jeden z nich popisałby się odrobiną elokwencji i zadał choć jedno mądre i właściwe pytanie? Próżno by czekać. Ta profesja bardzo się zmieniła.

Dziennikarze nie zadają dzisiaj pytań, są raczej zainteresowani wypowiadaniem własnych opinii i poglądów. Dziennikarze dzisiaj wprawdzie tworzą atmosferę gorącej rozmowy z zaproszonym gościem/gośćmi, ale niegrzecznie ich popędzają tłumacząc się ograniczeniem czasowym, przerywają im wypowiedzi w pół zdania. Wręcz ich zagadują i zakrzykują. To jest dzisiaj wzór polskiego dziennikarstwa. Dzieje się tak w każdej stacji. Od TVP po TVN24. Kiedyś takie zachowania były nie do pomyślenia. Gdy dziennikarz odpytywał gościa, po jego zachowaniu nie można było się zorientować, jakie ma poglądy. Skała.

Kiedyś dziennikarz zadawał pytanie i grzecznie czekał na wypowiedź gościa. Nie przerywał mu, nie przekrzykiwał go, nie traktował z góry, ale inteligentnie przez dopytywanie, zmuszał gościa do precyzyjniejszej odpowiedzi, do wyraźnego określenia się w poglądach. Przez co wielokrotnie osiągał sukces, pokazując niedostatki, brak wiedzy i niezdecydowanie. Polityk ośmieszał się i na drugi raz starał się być lepiej przygotowanym. Dzisiaj to dziennikarze niejednokrotnie ośmieszają się. Brak kultury osobistej i językowej, brak umiejętności i sprawności, będące jakże cenną podstawą warsztatu, nie tylko dziennikarskiego. 

Brak takiego warsztatu to również domena polityków. Wypowiadają się na tematy, o których nie mają zielonego pojęcia. A propos zielonego, weźmy na tapetę Klimat. Sytuacja dzisiaj jest o wiele gorsza, niż to przewidywano lata temu. Klimatolodzy nie mają złudzeń. Ostrzegali o szybkich zmianach i zagrożeniach związanych z tymi zmianami i ostrzegają dzisiaj. Co wtedy mieli do powiedzenia politycy?

Prezydent Andrzej Duda:

"Ja nie wiem na ile w rzeczywistości człowiek przyczynia się do zmian klimatycznych. Głosy naukowców są bardzo różne. Wiemy doskonale o tym, że mamy do czynienia ze skrajnościami. Zmiany klimatu były w historii świata. Były bardzo różne te klimaty od epok lodowcowych aż po epoki, kiedy mieliśmy na naszych ziemiach klimat tropikalny. Było różnie. Jakie były tego przyczyny? Naturalne, bo nie było wtedy człowieka na świecie. Jak myślę, że płacimy za „globalne ocieplenie” i popatrzę za okno to mnie trafia szlag"


Henryk Kowalczyk, ówczesny minister środowiska:

"Na pewne [czynniki] działania człowieka wpływają, ale tak naprawdę na ile, w ilu procentach wpływają na to, to my chyba nie wiemy. Dlatego że oprócz działalności człowieka jest wiele innych zjawisk naturalnych, które powodują emisję dwutlenku węgla, to są choćby wybuchy wulkanów i wiele innych rzeczy"



Anna Zalewska, ówczesna minister edukacji:

"Tak naprawdę globalnego ocieplenia nie ma, ponieważ na Arktyce lód powinien topnieć, a przybywa. Dlaczego mówią nam inaczej? Bo to kosmiczna kasa, ekolodzy takie pieniądze zarabiają na tym ociepleniu"



Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości:

"CO2 to dwutlenek węgla, czyli „trujący” gaz, który każdy z nas pije w wodzie mineralnej albo w pepsi. I z nim walczy Unia Europejska"



Jarosław Kaczyński:

"No weźmy, proszę państwa, sprawę CO2 i tego pakietu klimatycznego. Co to jest? Ktoś, kto próbuje wmawiać, że to ma jakieś znaczenie dla klimatu, jest po prostu śmiechu warty. Bo po pierwsze nie ma najmniejszych dowodów, że to w ogóle wszystko razem ma jakiekolwiek znaczenie dla klimatu, a raczej jest bardzo wiele dowodów na to, że nie ma"



Krzysztof Tchórzewski, ówczesny minister energii:

Możemy powiedzieć, że tego CO2, żeby nasze rośliny, drzewa i tak dalej mogły dobrze się rozwijać i rosnąć to w Polsce jednak potrzeba sporo. To właśnie natura o tym decyduje".



No i co tu jeszcze dodać? Nic. Nie będę psuła efektu. Jak się już uśmiejecie, sami oceńcie wąskie horyzonty myślowe naszych wybrańców. Sami oceńcie dziennikarzy, którzy nie zadają właściwych pytań, bo zwyczajnie nie wiedzą o co pytać. Oceńcie też tych Polaków, którzy w większości nie wiedzą, na czym polega związek przyczynowo - skutkowy. Nie wiedzą i tak sobie siedzą w tych swoich wąskich horyzontach i nie wyściubiają poza nie nosa.

Codziennie doświadczamy tych dziwności. I nikt nie pomyśli, w jakim stopniu te dziwności nam szkodzą, jak szybko utrwalają i jak szybko stają się normą. Właściwych pytań wciąż nie słychać. Chyba wyginęły jak onegdaj dinozaury.


Obrazy: *YouTube *Newsweek *Wikipedia