wtorek, 6 grudnia 2022

Wąskie horyzonty myślowe

Mam czarne myśli co do naszej przyszłości. Gołym okiem widać, że nie dajemy rady. Mamy sporo na głowie. Powoli światowy kryzys ekonomiczny staje się faktem. Wszyscy jesteśmy zapożyczeni po kokardy. Cały świat. A nasi rodzimi nierozgarnięci politycy nie wyciągną Polski na prostą, nie mają woli ani żadnego pomysłu. Zatem nie mamy szans. Historia udowadnia, że Polacy w polityce nigdy nie byli mocni, jednak obecnie rządzący na głowę pobili poprzedników. Nie mają ani programu, ani rozumu. Nigdy nie mieli programu, więc wszystko odbywa się na łapu capu. Nawet ich flagowy pomysł 500+ nie sprawdził się. Dzieci nam od niego nie przybywa.

Trzeba to sobie jasno powiedzieć, ten rząd nie nadaje się na trudne czasy. Ten rząd nie nadaje się na żadne czasy. Wszystko, czego dotknęli się politycy Zjednoczonej Prawicy, schrzanili. Nawet po trudnych czasach komunizmu ówcześni ekonomiści robili wszystko, by Polska złapała oddech. Wyszliśmy z kłopotów. Poprawiło się nam ekonomicznie, gospodarczo, a naród odetchnął. I zachłysnęliśmy się tak, że przestaliśmy szanować i zmarnowaliśmy to, co zostało z takim trudem osiągnięte. Życie ponad stan, wyciąganie łap po coraz to więcej i oddanie władzy populistom, zaprowadziło nas na dno. Toniemy.

Rząd brzytwy się chwyta wpadając na coraz to bardziej nierealne pomysły, rozdając coraz więcej i więcej nie swoich pieniędzy, a tłuszcza się cieszy. Tłuszcza jest głucha i ślepa, ale się cieszy. A Kaczyński tylko na tym żeruje. Wzbudza i podtrzymuje nienawiść Polaka do Polaka, nienawiść do wszystkiego co nie polskie. Objeżdża swój teren i wbija twardemu elektoratowi do głów, że to dawne krzywdy im wyrządzone są najważniejsze - dawne wojny, przeszłe morderstwa, odległe prześladowania. Mimo, że mamy inne czasy, jego zdaniem  mamy odwiecznych wrogów, którzy czekają na okazję, by kolejny raz nas skrzywdzić. 

Wrogiem jest Unia i wszystko co sobą reprezentuje. Historycznym wrogiem są Niemcy. Nieważne, obecny Niemiec czy jego przodek. Według Kaczyńskiego zło "przenosi się w genach i jeżeli ktoś źle czynił w przeszłości, to ta tendencja przeniosła się na jego wszystkich potomków". Głupszej teorii nie słyszałam. To tamci ludzie, hitlerowcy, skrzywdzili naszych przodków.  To jest Historia. Ku przestrodze potomnym należy o niej pamiętać, ale nie rozpamiętywać i nie fałszować. Raczej odwrotnie, trzeba robić wszystko, by się nie powtórzyła. Ale Kaczyński wie swoje i sieje swoje ziarno nienawiści.

W jego "dziele" pomagają mu ochoczo partyjni giermkowie i rządowa tuba jaką jest TVP. Wszyscy oni, jeżeli wierzą w życie po życiu, muszą pamiętać, że wszystkie ich czyny będą policzone i rozliczone. Polska nie miała i nie ma szczęścia do polityków z prawdziwego zdarzenia. Wziąwszy pod uwagę tylko ostatnie czasy, ani PiS ani PO niewiele się od siebie różnią. Obie partie od dawna stoją mocno po prawej stronie sceny politycznej. Jedna przez drugą prześciga się, która bardziej jest narodowo - patriotyczna i bardziej prawicowa.

Obie budowały tzw. IV RP. Obie wielokrotnie wymieniały polityków nie tylko na szczeblach ministerialnych. Obie miały podobne podejście do poruszanych spraw. Wyglądało, jakby wzajemnie podbierały sobie pomysły. PiS od PO różniło tylko jedno, chamskie obycie, bezczelny i chamski język jej członków. Jednak żeby być uczciwą zaznaczę, że wszystkie partie które rządziły mają coś wstydliwego na swoim koncie, ale to PiS wyróżnia się na ich tle swoim wręcz wyjątkowym nasilaniem się złej woli. Takiego ugrupowania politycznego jak PiS nie było, nie ma i nie będzie. 

Tym bardziej przykre jest to, że takie służby jak Policja i Prokuratura starają się przypodobać każdej władzy i bez szemrania wykonują wszystkie rozkazy. Bez szemrania. Jakby to były roboty, a nie myślący ludzie. Polacy na to teraz narzekają, ale jak mnie pamięć nie myli, podobnie było za czasów Platformy Obywatelskiej. Policja raczej nie reagowała na chuligańskie zachowania narodowców w czasie Marszu Niepodległości. Co zrobiła? Nic. Jednym mieszkańcom radzono, aby na czas marszu opuszczali swoje mieszkania, innym by ich nie opuszczali. 

Warszawiacy pamiętają narodowcom, jak "rzucali w policjantów płytami chodnikowymi, podpalili samochód telewizji, budkę policjanta przy ambasadzie rosyjskiej, tęczę na Placu Zbawiciela", czym zakłócili porządek i narazili miasto na milionowe straty. Czy wtedy widział ktokolwiek, jakąkolwiek reakcję stróżów prawa? Raczej nie. Policja wtedy straciła twarz. Bezpowrotnie. Wszelkie inne służby straciły twarz. Nadawały się tylko i wyłącznie do posprzątania mocno zdemolowanego miasta. Ale nie tylko miasto zdemolowano, symbolicznie rzecz ujmując.  

W wyjątkowo perfidny sposób doszło do wprowadzenia w życie nowej filozofii na temat państwa. Polega to na wznoszeniu do rangi sukcesu wszelkich porażek. Polega to na idealizowaniu wątpliwej jakości "odwagi" swoich i tylko swoich polityków i działaczy. Polega to na zachęcaniu zwolenników do zaakceptowania militarnego języka mimo, że Polska jest pierwsza na liście do bycia pierwszą ofiarą ewentualnej wojny. By to wszystko zadziałało, Kaczyński wciąż wyszukuje powody do nienawiści wobec żywotnych i strategicznych sojuszników, wobec przeciwników politycznych. 

I nie gryzie się w język. Każe wszelkie dawne krzywdy zachowywać w pamięci na wieki. Każe w razie czego pielęgnować w sobie mściwość. Tak właśnie pielęgnuje się polski szowinizm, który trwa w dobrej kondycji dzięki rozpamiętywaniu przez lata na przykład Katynia. Być może Kaczyński chciałby widzieć Polskę jako państwo wiecznie powstańcze. Wszak wiadomo skąd inąd, że powstania zostały uznane za "najwyższy przejaw patriotyzmu i ducha narodowego". Dlaczego nie może tak być, kiedy to na wachcie stoi Kaczyński? Całkiem niezły polityczny interes.

Oprócz służb mundurowych, są jeszcze posłuszne i podporządkowane władzy służby medialne, gotowe do działania na każde skinienie. Kiedy politycy PiS i nie tylko oni, wyrzucają z siebie Himalaje bzdur, nikogo z dziennikarzy nie zastanowi, skąd to wszystko politycy wiedzą i czy na pewno rozumieją to, co mówią? Przyjmują na klatę wszystko, co usłyszą. Niekiedy nawet zapominają, że mają język w buzi. Może zatem choć jeden z nich popisałby się odrobiną elokwencji i zadał choć jedno mądre i właściwe pytanie? Próżno by czekać. Ta profesja bardzo się zmieniła.

Dziennikarze nie zadają dzisiaj pytań, są raczej zainteresowani wypowiadaniem własnych opinii i poglądów. Dziennikarze dzisiaj wprawdzie tworzą atmosferę gorącej rozmowy z zaproszonym gościem/gośćmi, ale niegrzecznie ich popędzają tłumacząc się ograniczeniem czasowym, przerywają im wypowiedzi w pół zdania. Wręcz ich zagadują i zakrzykują. To jest dzisiaj wzór polskiego dziennikarstwa. Dzieje się tak w każdej stacji. Od TVP po TVN24. Kiedyś takie zachowania były nie do pomyślenia. Gdy dziennikarz odpytywał gościa, po jego zachowaniu nie można było się zorientować, jakie ma poglądy. Skała.

Kiedyś dziennikarz zadawał pytanie i grzecznie czekał na wypowiedź gościa. Nie przerywał mu, nie przekrzykiwał go, nie traktował z góry, ale inteligentnie przez dopytywanie, zmuszał gościa do precyzyjniejszej odpowiedzi, do wyraźnego określenia się w poglądach. Przez co wielokrotnie osiągał sukces, pokazując niedostatki, brak wiedzy i niezdecydowanie. Polityk ośmieszał się i na drugi raz starał się być lepiej przygotowanym. Dzisiaj to dziennikarze niejednokrotnie ośmieszają się. Brak kultury osobistej i językowej, brak umiejętności i sprawności, będące jakże cenną podstawą warsztatu, nie tylko dziennikarskiego. 

Brak takiego warsztatu to również domena polityków. Wypowiadają się na tematy, o których nie mają zielonego pojęcia. A propos zielonego, weźmy na tapetę Klimat. Sytuacja dzisiaj jest o wiele gorsza, niż to przewidywano lata temu. Klimatolodzy nie mają złudzeń. Ostrzegali o szybkich zmianach i zagrożeniach związanych z tymi zmianami i ostrzegają dzisiaj. Co wtedy mieli do powiedzenia politycy?

Prezydent Andrzej Duda:

"Ja nie wiem na ile w rzeczywistości człowiek przyczynia się do zmian klimatycznych. Głosy naukowców są bardzo różne. Wiemy doskonale o tym, że mamy do czynienia ze skrajnościami. Zmiany klimatu były w historii świata. Były bardzo różne te klimaty od epok lodowcowych aż po epoki, kiedy mieliśmy na naszych ziemiach klimat tropikalny. Było różnie. Jakie były tego przyczyny? Naturalne, bo nie było wtedy człowieka na świecie. Jak myślę, że płacimy za „globalne ocieplenie” i popatrzę za okno to mnie trafia szlag"


Henryk Kowalczyk, ówczesny minister środowiska:

"Na pewne [czynniki] działania człowieka wpływają, ale tak naprawdę na ile, w ilu procentach wpływają na to, to my chyba nie wiemy. Dlatego że oprócz działalności człowieka jest wiele innych zjawisk naturalnych, które powodują emisję dwutlenku węgla, to są choćby wybuchy wulkanów i wiele innych rzeczy"



Anna Zalewska, ówczesna minister edukacji:

"Tak naprawdę globalnego ocieplenia nie ma, ponieważ na Arktyce lód powinien topnieć, a przybywa. Dlaczego mówią nam inaczej? Bo to kosmiczna kasa, ekolodzy takie pieniądze zarabiają na tym ociepleniu"



Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości:

"CO2 to dwutlenek węgla, czyli „trujący” gaz, który każdy z nas pije w wodzie mineralnej albo w pepsi. I z nim walczy Unia Europejska"



Jarosław Kaczyński:

"No weźmy, proszę państwa, sprawę CO2 i tego pakietu klimatycznego. Co to jest? Ktoś, kto próbuje wmawiać, że to ma jakieś znaczenie dla klimatu, jest po prostu śmiechu warty. Bo po pierwsze nie ma najmniejszych dowodów, że to w ogóle wszystko razem ma jakiekolwiek znaczenie dla klimatu, a raczej jest bardzo wiele dowodów na to, że nie ma"



Krzysztof Tchórzewski, ówczesny minister energii:

Możemy powiedzieć, że tego CO2, żeby nasze rośliny, drzewa i tak dalej mogły dobrze się rozwijać i rosnąć to w Polsce jednak potrzeba sporo. To właśnie natura o tym decyduje".



No i co tu jeszcze dodać? Nic. Nie będę psuła efektu. Jak się już uśmiejecie, sami oceńcie wąskie horyzonty myślowe naszych wybrańców. Sami oceńcie dziennikarzy, którzy nie zadają właściwych pytań, bo zwyczajnie nie wiedzą o co pytać. Oceńcie też tych Polaków, którzy w większości nie wiedzą, na czym polega związek przyczynowo - skutkowy. Nie wiedzą i tak sobie siedzą w tych swoich wąskich horyzontach i nie wyściubiają poza nie nosa.

Codziennie doświadczamy tych dziwności. I nikt nie pomyśli, w jakim stopniu te dziwności nam szkodzą, jak szybko utrwalają i jak szybko stają się normą. Właściwych pytań wciąż nie słychać. Chyba wyginęły jak onegdaj dinozaury.


Obrazy: *YouTube *Newsweek *Wikipedia 

8 komentarzy:

  1. No cóż. Też pewnie mam wąskie horyzonty bo przed laty w referendum głosowałem przeciwko wejściu do tego kołchozu jakim jest ta parszywa UE. I nic się nie zmieniło. Dalej uważam że biurokraci i lewacy z Brukseli to moi wrogowie i psują Europę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale wiesz, kiedy wstępowaliśmy do Unii pod każdym niemal względem było inaczej. Teraz dużo się zmieniło. Rzeczywistość się diametralnie zmieniła. Przywódcy państw zmienili się. Okoliczności geopolityczne również. Ja sobie chwalę możność poruszania się bez paszportów i to, że jeżeli zechcesz, możesz gdzieś tam zamieszkać, można prowadzić szersze interesy, i.t.d. Oczywiście wszystko póki co, bo w sumie nie wiadomo jak dalej będzie. I wiesz, aż tak Unii nie odbieram, jako kołchoz. Co powiesz? :)

      Usuń
  2. Dokładnie. Wstępowaliśmy do zupełnie innej UE niż jest obecnie. Dzis jest gorzej. Ja nie jestem eurosceptykiem. Ja od zawsze jestem wrogiem tego zjednoczonego kołchozu a łaskawa możliwość wyjazdu i mycia garów w knajpie w Paryżu nie jest mi potrzebna do szczęścia. Polacy zagranicą są obywatelami drugiej kategorii. Zresztą w Polsce też Bruksela we wszystko się bezczelnie wtrąca. Nie podoba mi sie to i mam nadzieję dożyc czasów gdy wzorem Anglii opuścimy to bagno. A prędzej czy później UE się rozpadnie bo ten zbiurokratyzowany absurd nie będzie trwał wiecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie nie Jarku, nie wszyscy Polacy myją gary, a jak myją to są tam tylko na "chwilę". Dorobią się jakichś pieniędzy i wracają. Ale zgoda, jesteśmy tam obywatelami drugiej kategorii, niestety. Zresztą zwróć uwagę na to, jak my Polacy traktujemy u siebie obcokrajowców, niektórym wprost z butów wyłazi najgorszego gatunku rasizm, a że Bruksela się wtrąca, no cóż, widziały gały co brały. No taka prawda. Zawsze jest coś za coś. Że i biurokracja im uszami wyłazi, to też prawda. I mam takie przemyślenie - żeby wyjść z Unii musielibyśmy dorównać przynajmniej Anglii zasobnością portfela. Patrząc na to, jak państwo szasta publicznymi pieniędzmi, nie doczekamy się tego. Więc wyjście z Unii musi być dobrze przemyślanym krokiem. Aaa... i jeszcze coś, a nie pomyślałbyś czasem, by skupić się na plusach? Nawet gdyby było ich tylko np. dwa? I na marginesie - Anglia wcale tak dobrze sobie teraz nie radzi. Ma naprawdę duże kłopoty, a Anglicy dzisiaj żałują tego kroku, przynajmniej połowa z nich jak nie więcej. :)

      Usuń
  3. Ja tam jestem stały w uczuciach. Ta sama żona od lat i ta sama niechęć do UE. Taki juz umrę. A Polacy jak wracają to dlatego że się zestarzeli a w Polsce tańsze leczenie. Bezczelni nie płacą tu składek latami a potem wykorzystują polską służbę zdrowia. Tam by ich rachunki za szpital dobiły. Niby tam dużo zarabiają a znam takich co leczą zęby w Polsce. Więc z tym rzekomym ich bogactwem bym nie przesadzał. Jak kogoś nie stać na dentystę z pensji to dobrze mu się nie powodzi zagranicą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wracają też i młodzi Polacy, by u siebie wybudować dom za zarobione pieniądze. Oczywiście statystyka jest płynna. Że przyjeżdżają do Polski leczyć się, to prawda, sama znam parę osób. A co do bogactwa, to każdy ma swoją definicję i swoje preferencje. Wiesz, to temat bardzo szeroki, to materiał na wielogodzinną dyskusję. Jest jak jest. Nie mam zamiaru nigdzie wyjeżdżać. Nie jest mi źle. Jeżeli politycy tego nie schrzanią, to będziemy zadowoleni, prawda? :)

      Usuń
  4. Za granicę to ja jeżdzę zwiedzać. Byłem w paru miejscach i wystarczy. Moze jeszcze w paru będę. Mozna mnie uznać za nacjonalistę ale w Polsce jestem u siebie. Tu mam dom i groby przodków na cmentarzu. To mój kraj. Moze zarabiam mniej niz w Berlinie ale jestem w swojej ojczyźnie która pomimo wad jest dla mnie ważna. Po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie to powiedziałeś. Nacjonalizm to dobra cecha. I ja czuję się u siebie. To jest tak cenne, że nawet nie ma do czego porównać. Wiesz, mam na jutro gotowy post na ten temat, przeznaczony na KWINTESENCJĘ myśli. Od rana już powinnam go umieścić. Jest o tym, o czym Ty teraz w komentarzu powiedziałeś. Naprawdę się wzruszyłam. Pa... :)

      Usuń