poniedziałek, 12 grudnia 2022

KŁAMSTWO kłamstwem kłamstwo pogania

Nie do uwierzenia jest to, z jaką nieznośną lekkością Polacy traktują wszystko to, co dzieje się w rodzimej polityce. Jest tak obrzydliwa i tak zakłamana, kręcą się w niej tak obrzydliwe i tak zakłamane indywidua, że chyba czas wreszcie przejrzeć na oczy. Mamy rok przedwyborczy, wydawałoby się że odpowiedni do tego, by na serio zastanowić się nad przyszłością. Ale to tylko... wydawałoby się. Jeszcze nie ucichnie burza jednej afery, a już druga zmiata ją w polityczny niebyt, gdzie wszystkie razem do kupy chronione są przed pamięcią Polaków, która to pamięć już i tak jest mocno niepełnosprawna.

Polityka dzisiaj, prezentowana jest w najgorszy możliwy agresywny sposób. Znajdziemy w niej nienależną politykom postawę wyższości pod każdym względem. Znajdziemy gotowca w postaci światopoglądowego pakietu zawiązanego kokardką spisiałej do cna prawicowości. Znajdziemy mechanizm destrukcyjny, wypuszczający nie od dzisiaj Polskę na nieznane wody. Konia z rzędem temu kto wie, co tak naprawdę siedzi w głowach rządzących. Podejrzewam, że sami nie wiedzą. Błąkają się w tej stworzonej przez siebie ułomnej politycznej mgle cały czas licząc, że jakoś wyjdą z niej bezkarnie.  

Posiłkują się do tego kłamstwami, które mają ukryć inne kłamstwa tłumaczące w niewiarygodny wręcz sposób to wszystko, co wydarzało się w przeszłości, co wydarza się teraz i co może się jeszcze wydarzyć. Na światło dzienne wyłażą z szafy kolejne aferalne trupy o coraz to większym ciężarze gatunkowym, a jednak Polacy wciąż zachowują się tak, jakby to wszystko ich nie dotyczyło. Dotyczy. Bo chodzi o reputację i wizerunek Polski. Bo chodzi o nasze miejsce w polityce globalnej. Bo mimo wszystko chodzi o poprawienie i zachowanie jak najlepszej opinii o nas. 

Jak ma się to udać, skoro my sami tego nie chcemy? Skoro nam samym na tym nie zależy? Przynajmniej tak to wygląda w moich oczach i przypuszczam, że w oczach świata. Mówiło się kiedyś, że Polacy wybaczą politykom wszystko oprócz ich kłamstw. Nawet to się zmieniło. Jedno kłamstwo drugim kłamstwem kolejne kłamstwo polityków pogania, a my na to nic. Tych kłamstw jest tyle, że już się na nie uodporniliśmy. Zaakceptowaliśmy je. Świadomie wpuściliśmy je do swojego życia. Na ten moment kłamstwa polityków są nienaruszalną i stałą opcją w naszym życiu. 

Bierność Polaków tak ośmieliła polityków, że ci nie mając już żadnych hamulców, uciekają się do coraz to bzdurnych tłumaczeń swoich występków. Dłużej słuchać się już tego nie da. Ja nie daję rady. Moja inteligencja tego nie wytrzymuje. I wciąż mnie zadziwia, dlaczego przestrzeń publiczna nie podchodzi serio do tych kłamliwych łamańców? Że nie traktuje ich poważnie? Dlaczego nie widzę tu za grosz powagi, a zamiast niej jakieś śmieszkowanie? Polityka to nie plac zabaw. A jednak i politycy i Polacy tak to odbierają. Jako plac zabaw. Jasio dowala Krzysiowi, bo zabrał mu łopatkę. I skarży do Pani wrednie kłamiąc.

Zatem zadam pytanie - czy zabawną jest kolejna wiadomość, że oto odkryto w szeregach zbliżonych do rządzących, podobno przez lata działającego szpiega? Bardzo dobrze umocowanego znajomościami politycznymi? Bardzo ważnymi z imienia i nazwiska znajomościami? Żeby było jasne. Takie to "zabawne", że sami politycy jaja sobie z tego robią. I tak jest od lat z każdą aferą. A ciemny lud to kupuje. Nie zastanawia się, że próba tłumaczenia kolejnej afery to wierutne kłamstwa. Lud kupowany kolejną transzą srebrników zbyt dobrze się bawi, by interesować się sprawami, które wg ludu nie leżą w jego zainteresowaniu.  

Od lat  dziennikarze śledczy alarmują o rosyjskich powiązaniach niektórych polityków, albo urzędników zbliżonych do obozu rządzącego. Alarmują i obnażają kłamstwa, ujawniają dziwne wieloletnie znajomości polityków najwyższego politycznego szczebla z przedstawicielami wrogich państw. Czy na jakiejkolwiek z polskich służb zrobiło to kiedykolwiek wrażenie? Nie. Cisza. Ostatnio ujawniono opinii publicznej postać Tomasza L. Byłego członka komisji do spraw likwidacji WSI i byłego współpracownika Antoniego Macierewicza. Chodzi o szpiegostwo na rzecz Rosji. 

Świeża sprawa. Materiał przedstawiony przez dziennikarza śledczego czy aby zmusza do reakcji polskie służby? Dociera do nas lakoniczny komentarz tych służb, lakoniczny i... tyle. Wiadomo, w tak wrażliwej sprawie nie wszystko musimy wiedzieć, ale jestem ciekawa, czy i ta sprawa zostanie wyciszona. Jeżeli tak, skutki dla Polski będą opłakane. Myślę, że w sytuacji politycznej jaką mamy, w sytuacji zależności służb od decyzji jednego człowieka,  nie ma co liczyć na prawidłowe załatwienie sprawy. Zostają więc dziennikarze śledczy ze swoją słabszą siłą przebicia się przez mur propagandy. 

W Polsce polityczne kłamstwa powtarzane po tysiąckroć, dla przekonanego ludu stają się prawdą, oczywistą oczywistością. Przez taki mur nic się nie przebije. Ludowi wisi co zrobił Tomasz L. Pewnej części polskich mediów również to wisi. Skoro nie ma medialnego zainteresowania, skoro temat nie jest szerzej dyskutowany, zostaje w środowisku dziennikarzy śledczych i znika z przestrzeni po krótkim czasie. I to właśnie leży w interesie rządzących, by temat zniknął, by został głęboko zakopany, i by jak najszybciej o nim zapomniano. A kolejne kłamstwa kolejny raz mają stać się wiarygodne.

Skoro nikt nie chce, to ja chociaż zadam pytania:

1. Co jeszcze w Sejmie robi Antoni Macierewicz? 

2. Czy tego pokroju człowiek i inni mu podobni, powinni mieć bezpośredni wpływ na sprawy państwa? 

3. Komu w Polsce opłacała się utrzymywać kogoś takiego przy władzy?  

4. Czy kiedykolwiek osoby ze środowiska polskiej polityki, podejrzane o szpiegostwo, poniosą odpowiedzialność za to, co zrobili Polsce?

5. Czy osoba pozwalająca, tolerująca i przymykająca oko na zdradziecką działalność podwładnych, kiedykolwiek odpowie za to z imienia i z nazwiska?

Nie czarujmy się, ktoś taki jak Tomasz L. i jego ukryci mocodawcy, nie biorą się znikąd. Dobrze wiemy o jakie nazwiska chodzi. Te osoby były obecne w polskiej polityce przez lata. Wciąż są obecne. I wciąż cieszą się ochronnym parasolem kogoś, kogo nie trzeba z nazwiska wymieniać. Po co to wszystko polskiej polityce? Po co to wszystko Polsce i Polakom? Komu w Polsce opłaca się wyjawianie obcemu rządowi wrażliwych informacji, na niespotykaną dotąd skalę. Na ołtarzu polskiej polityki składa się życia wielu ofiar, polskich agentów i informatorów, jak również wrażliwe szczegóły ich działalności i nikogo to nie obchodzi.

To, o czym już wiemy, było dziełem Antoniego Macierewicza. Człowieka, który przez lata miał dostęp do najtajniejszych informacji dotyczących bezpieczeństwa państwa, a który to człowiek swoją działalnością latami szkodził interesom własnego kraju. Dlaczego na to pozwalano? Wiedziano i pozwalano?! Dlaczego J. Kaczyński wiedząc wszystko o Macierewiczu, powierzał mu coraz to wyższe stanowiska na tak wrażliwym odcinku państwowej władzy? Dlaczego wciąż go broni i wciąż go promuje? Co jest miarą patriotyzmu dla takich ludzi? Czy w ogóle rozumieją co to znaczy?

Sprawa Tomasza L. wyciągnęła z czeluści stare przewiny Macierewicza. Uświadomiła nam nową, choćby próbę utrącenia głosowania w "sprawie uznania Rosji za państwo sponsorujące terroryzm". A przecież jej ciężar jest nieporównywalnie lżejszy do tego, co czynił w przeszłości. Nigdy nie zrozumiem powodów, pchających ludzi do tak karygodnych czynów. Nigdy nie zrozumiem powodów jakimi kieruje się władza, by tolerować wszelkie działania na czele ze szpiegostwem na szkodę państwa i jeszcze nagradzać tych, co się tego dopuszczają. Ja tego nie ogarniam. 

Macierewicz i jego znajomek, którego się teraz wypiera, mają na koncie czyny wagi super ciężkiej - pierwszy z nich, zdradę polskich oficerów wywiadów i ich agentów i ujawnienie ich danych osobowych obcym wywiadom, ujawnienie operacji wywiadowczych, czym zabił ich wiarygodność w oczach strategicznych dla Polski sojuszników. Drugi? Lista jego czynów jest długa, ale jak to bywa, winę trzeba udowodnić. Myślę, że dziennikarze śledczy nie porwaliby się bezmyślnie i bez dowodów na ujawnienie sprawy Tomasza L. Musi być coś na rzeczy, skoro doszło do publikacji.

Pisarz śledczy Tomasz Piątek również nie napisałby książki o Macierewiczu, gdyby nie miał na niego twardych dowodów. To nie jest zabawa w pisanie szpiegowskiej literatury, gdzie wyobraźnia może sobie hulać do woli. Fakty muszą być potwierdzone, by sprawa nie znalazła się w Sądzie. Zatem nikt by tak nie ryzykował. Ani pisarz, ani dziennikarz śledczy. Zatem kolejne pytanie - czy  możemy uznać, że to co wiemy, zasługuje na miano zdrady stanu? Temat wciąż otwarty do dyskusji. Boję się, że te sprawy, Tomasza L. i A. Macierewicza, mogą okazać się wierzchołkiem góry lodowej.

Przypomnijmy sobie włamanie do siedziby Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, likwidację WSI, zwolnienia oficerów wyspecjalizowanych w łapaniu rosyjskich szpiegów. Przypomnijmy sobie manipulowanie wiedzą o katastrofie Smoleńskiej i dezinformacji jakże miłej dla Rosji. Przypomnijmy sobie ludzi z "otoczenia Macierewicza o dziwnych kremlowskich powiązaniach", o powiązaniach z wyżej wspomnianym Tomaszem L., którego okrzyknięto rosyjskim szpiegiem. Przypomnijmy sobie wszystkie kłamstwa, jakimi nas przez lata karmiono. 

Dlaczego "kariera" A. Macierewicza nikogo nie interesuje? Przecież jego historia, to pasmo nie kończących się kłamstw. Nienawidzę zdrajców i ludzi szpiegujących dla innego państwa. Rozumiem, że w czasie wojny jest to i normalne i potrzebne. Ale w czasie pokoju, narażanie na szwank dobra własnej ojczyzny i życia współobywateli, nie ma żadnego wytłumaczenia. Kara powinna być adekwatna. Jej częścią powinno być publiczne rozliczenie i publiczne napiętnowanie winnych. Dla przykładu. Czy tak się stanie?

Polskiej polityce jak do tej pory, najlepiej służyło i służy kłamstwo. Co widać, słychać i czuć.  To coś, czego Polacy jeszcze nie tak dawno żywotnie nie tolerowali. 


Obrazy: *Facebook *TOK FM *Polityka 

6 komentarzy:

  1. Kołchoz unijny jak już skończył zajmować się krzywizną bananów, uznawaniem ślimaków za ryby i innymi absurdami ostatnio chce rozszerzyć kartę praw podstawowych o prawo do prawdy. Podobno chcą karać polityków za mówienie kłamstw. Ciekawe czy ktoś z Brukseli, tego zakłamanego lewackiego burdelu zostanie ukarany. Nic z tego nie wyjdzie ale unijni biurokracji wezmą pensje i premie. Jak to w kołchozie. Interes się kręci. Papierologia w rozkwicie. A że nie ma efektów? Cieszcie się, jesteście w UE a ona dba o obywateli. Na papierze. Wartym tyle co toaletowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie wymyślono jeszcze patentu na polityczną uczciwość. Cały świat ma problem z kłamstwem, populizmem, wykorzystywaniem polityki do własnych interesów. Dzieje się to na zasadzie, inni mogą to ja też. W dziennym świetle zajmują się krzywizną bananów i udają, że walczą o dobrostan, a w zaciszu gabinetów kręcą "lody". Dowodem afera wiceprzewodniczącej PE. Nie pierwsza i nie ostatnia. Nikt, kto wejdzie w politykę, czy naszą krajową, czy gdziekolwiek indziej, nie uchowa się długo jako uczciwy człowiek mimo, że wchodził w nią jako uczciwy. Są tacy. Szybko są "prostowani". Jednak sądzę, że w Polsce takie zjawisko jest wyjątkowo widoczne. Zbyt widoczne. Mam na uwadze szczególnie kłamstwa polityków. :)

      Usuń
  2. Nie należę do ludzi którzy własny kraj uważają za wyjątkowo zły i zakłamany. Znam gorsze miejsca na świecie. I dlatego mimo wszystko nadal mieszkam w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, są miejsca na Ziemi, gdzie ludzie mają gorzej od nas. Zauważ jednak, nie mówię, że kraj jest zakłamany czy zły. Mówię w tekście, że polska polityka to środowisko przepełnione kłamstwem. A ja mieszkam w Polsce pomimo tego co widzę. ;)

      Usuń
  3. No wiesz, politycy nie spadają nam z kosmosu. Sami takich wybieramy więc to wina społeczeństwa które w większości jest ograniczone, tępe, bezmyślne i chciwe na populistyczną kasę. Trzeba spojrzeć w lustro i uczciwie powiedzieć sobie że mam to co sam wybrałem. Też żałuję bo kandydat na którego głosowałem dostał się i okazał idiotą. Z mojego miasta jest dwóch posłów i senator. Nie wiem który głupszy. No i wina prawa wyborczego bo ja uważam że powinien być limit najwyżej dwie kadencje w parlamencie. To że niektórzy są posłami od 1989 roku to juz patologia. Sami nie odejdą nigdy. Chyba że do trumny. Czego im akurat życzę. Pewnie jestem bezdusznym degeneratem ale każdy oficjalny pogrzeb polityka mnie cieszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wielkim żalem mówię to samo. Szkoda, że Polacy nie chcą wyjść poza swoją zaściankową skorupę. Również się zawiodłam i również uważam, że dwukadencyjność byłaby lepsza, ale dla wszystkich, bez wyjątków. I wiesz, te nasze pobożne życzenia spełniałyby się, gdyby nie to, że Polacy nie czują się odpowiedzialni za politykę. Nieważne co powiemy i nieważne zasady, u nas nic nie przejdzie po naszej myśli. Zawsze musi być na opak. Przypomnę takie powiedzenie - jak nie masz na coś wpływu, dostosuj się. Ja się nie dostosuję. Nawet nie lubię tego powiedzenia. Zatem przeczekam. :)

      Usuń