piątek, 19 kwietnia 2024

PRAWOrządność

                   Konstytucja RP - Zasada praworządność               

"Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach Prawa"

"Praworządność to ograniczenie widzimisię władzy" - prof. Marcin Matczak.

"Praworządność to sytuacja, w której arbitralność władzy jest ograniczona" - prof. Martin Krygier.

Co to jest arbitralność władzy? Mówimy o niej wtedy, gdy władza narzuca społeczeństwu swoje opinie i decyzje i nie uznaje wobec nich sprzeciwu. Gdy mamy z taką władzą do czynienia, na drodze jej poczynań powinna zawsze stać tytułowa >praworządność< w postaci takich państwowych instytucji jak Trybunał Konstytucyjny czy Trybunał Stanu. Jednak przez ostatnie osiem lat władza PiS, wszystko co było związane z Prawem skutecznie wywróciła do góry nogami. Wywróciła również znaczenie każdego konstytucyjnego słowa, które od początku tej władzy zostało również skutecznie przeinaczone. Na skutek czego Prawo jakie znaliśmy przestało istnieć.

W latach 2015 - 2023 władza PiS niezgodnie z Konstytucją RP przeprowadziła m.in. sprawy:

1. Sprawa niepowołania wybranych przez poprzedni Sejm sędziów TK

2. Sprawa osób nie będących sędziami w Izbie Dyscyplinarnej SN

3. Sprawa ułaskawienia M. Kamińskiego i M. Wąsika przed prawomocnym wyrokiem

4. Sprawa stanu epidemii wprowadzonego środkami stanu nadzwyczajnego

5. Sprawa przesunięcia terminu wyborów prezydenckich

6. Sprawa nieopublikowania w Dzienniku Ustaw orzeczeń TK

7. Sprawa skrócenia kadencji sędziów. 

Profesor Migalski powiedział - "W Polsce nic nie wychodzi! Sanacji nie wyszedł faszyzm, komunistom nie wyszedł socjalizm, Kaczyńskiemu nie wyszła dyktatura". Cała prawda i jakże trafna ocena.

Populista Kaczyński, dla swoich potrzeb maksymalnie wykorzystał słabość polskich demokratycznych Instytucji i zrobił z nimi co chciał. Na maksa wpierał do polskich mózgów wymyśloną przez siebie ideologię grając słowami takimi jak >układ< czy >kasta<. Żeby było śmieszniej, podejmując wszystkie swoje decyzje, nikomu nie musiał się z nich tłumaczyć. I to niestety zostało zaakceptowane przez społeczeństwo. A przez przychylną mu część społeczeństwa, nawet bez szemrania. Przez osiem lat dawał Polakom do zrozumienia, że znana do tej pory praworządność nie ma znaczenia, ponieważ on tworzy swoją. Tworzy nowe prawo. Nowe pisowskie prawo. 

Nie znalazł się NIKT praworządny, kto by się temu skutecznie przeciwstawił. Kto otwartym tekstem powiedziałby prosto Kaczyńskiemu w twarz, że praworządność służy do ograniczania autorytarnych czy dyktatorskich zapędów. I że wszędzie tam, gdzie występuje powyższa władza (szkoły, urzędy i inne instytucje), praworządność powinna ją hamować, nie powinna dopuszczać do legalizacji działań takiej władzy. Rolą praworządności jest również odnoszenie się do tradycyjnych znanych nam i sprawdzonych wartości. A debaty o niej powinny być przeprowadzane zrozumiałym językiem i winny ostrzegać obywateli o zagrożeniach, będących skutkiem arbitralnych decyzji władzy.

Każdy z nas wie, czemu służy Prawo. Każdy z nas wie, co znaczy dobro i co znaczy zło. Każdy z nas wie, jednak swoją wiedzę traktuje po macoszemu. Temat o praworządności tak nam spowszedniał, że jest niemal niezauważalny. Tak, jak nie jest zauważalne oddychanie, a przecież potrzebujemy tlenu by żyć. W podobny sposób potrzebna jest nam praworządność, by spokojnie i normalnie żyć. Dlaczego praworządność jest niepopularna? Dlaczego w tej dziedzinie nie osiągamy sukcesów? Ponieważ za mało o niej się mówi. Doszło do tego, że obywatel nie może liczyć na praworządność, bo instytucje winne być praworządnymi, wolą współpracować z autorytarną władzą.

"Większość ludzi postrzega praworządność jako działającą głównie w sposób negatywny: sprawia, że złe rzeczy się nie dzieją. W tym podejściu jest wiele prawdy"- prof. Krygier.

Kaczyńskiemu wystarczyło osiem lat, czyli dwie pełne sejmowe kadencje, by wywrócić Prawo do góry nogami, a państwowe instytucje podporządkować sobie bezwzględnie. Instytucje te zamiast bronić obywatela, swoją czerwoną pieczątką uprawamacniały wszystkie działania pisowskiej władzy. Do tego stopnia, że władza ta była święcie przekonana, że jej rządy będą trwały wiecznie. Władza ta na tyle była zarozumiała i arogancka, że nie pomyślała, iż przegra kolejne wybory, w wyniku których zmuszona była oddać władzę. Doszło do tego, że pod wieloma względami poprzednia władza stała się legalna. Nie do pomyślenia w demokracji.

Owszem, nie do pomyślenia. Zatem takie drobne pytanie - to co to była za demokracja, skoro na to pozwoliła? Ano taka demokracja, która nie jest warta nawet funta kłaków. To taka demokracja, która świadomie zamykała oczy na konstytucyjne nadużycia poprzedniej władzy, na szerzący się coraz bardziej autorytaryzm poprzedniej władzy w pełnym tego słowa znaczeniu, zamykała oczy na w pełni legalną autokrację jednego człowieka. I to, czego ten człowiek nie osiągnął przez osiem lat, to większość konstytucyjna. Na całe nasze szczęście, bo wtedy z Polski zrobiłby prywatne państwo i rzeczywiście rządziłby do swojej śmierci.

Skoro nie miał upragnionej większości, to oszukiwał ile wlezie, a instytucje z nim współpracujące zalewały umysły Polaków prawniczym żargonem, którego prawie nikt nie rozumiał. A skoro prawie nikt nic nie rozumiał, to się nie przejmował czymś takim, jak praworządność. Do głowy prawie nikomu nie przychodziło, że rzeczona praworządność to t l e n dla naszych powszednich problemów. Bez niej panowałby chaos prawny, czego próbkę już mamy. Instytucje wciąż przychylne Kaczyńskiemu stawiają opór temu, co z Prawem próbuje zrobić minister Bodnar. Obserwujemy wściekły sprzeciw pisowskich i ziobrowych pitbulli, próbujących zachować swoje status quo.

Pewna część społeczeństwa na pewno uświadamia sobie, że praworządność jest dobra, a władza o charakterze arbitralnym jest zła. A więc dobro powinno poskromić zło, prawda? Dlaczego tego nie robi? Przecież poprzednia władza straciła władzę. Przeszła do opozycji i może sobie tylko tam pokrzykiwać z bezsilności. Nie ma już zdolności nieograniczonego działania. Może sobie być nieprzewidywalna, ale wyłącznie na swoją niekorzyść. Nie ma już wpływu bezpośrednio na nasze codzienne życie. Wprawdzie odczuwamy jeszcze skutki tego jej tłamszenia nas, ale powoli z tego wychodzimy. Jednak nieufność pozostała. Bo nie wiadomo, czy czasem nie powróci.

"Prezes Kaczyński narzeka na imposybilizm władzy, ale zapomina, że władza nieograniczona, arbitralna, to najczęściej władza głupia lub wręcz szalona. By się o tym przekonać wystarczy przypomnieć sobie Rumunię lub pojechać do Mjanmy"- prof. Krygier.

Wzmocnienie prawne/praworządnościowe roli państwowych Instytucji, zapędy współczesnych zdeklarowanych populistów, autokratów czy innych despotów, należałoby skutecznie ograniczyć. Skutecznie, co małymi kroczkami, ale jednak stara się robić minister Bodnar. Stara się pohamować działania resztek pisowskich nominatów, którzy za wszelką cenę nie chcą odspawać się od swoich stołków. Minister Sprawiedliwości A. Bodnar poprzez uwolnienie potencjału nowej władzy stara się nakierować tę władzę na dobre tory działań. Robi to trzymając się zasad. Ograniczany w ten sposób, działa skutecznie, co poprzedniej władzy nie w smak.

Dlatego praworządność jest tak cenna i tak istotna w naszym życiu. I to należy zrozumieć. To musi zrozumieć każdy obywatel. Musi, bo między nim a praworządnością są jeszcze instytucje wdrażające Prawo w życie. Wśród których to instytucji są bardzo często i te, mocno uwikłane w różne >układy<. A działania >układowych< instytucji często mają pozaprawny charakter i niekoniecznie są zgodne z oczekiwaniami obywateli. Tak się składa, że nasze Prawo to zbiór spapugowanych/zapożyczonych przepisów, wzorujących się na Prawie innych krajów. Zamiast coś sensownego stworzyć samemu, skopiowano to. Skopiowano!

I to tłumaczy się łatwym przejęciem władzy przez polskich populistów. Że powtórzę - przez to, że nasze Prawo nie jest stworzone przez nas, instytucje je wdrażające w życie są słabe. A skoro są słabe, są podatne na wszelkie przejęcia, nie są odporne na ataki władzy o arbitralnym charakterze. Dlatego z taką łatwością Kaczyński bajdurząc latami o układach, opowiadając przy każdej okazji nie o polskim premierze D. Tusku, tylko o niemieckim agencie D. Tusku, przekonał do siebie połowę polskich obywateli. A wciąż odwołując się do ideologii i powołując się na konieczność wiecznej obrony suwerenności, zapewnił sobie w społeczeństwie miano "zbawcy narodu".

Niczym wirtuoz wypaczył pojęcie prawa, pojęcie praworządności i pojęcie znaczenia Litery Prawa w ogóle. Po mistrzowsku zmienił sposób myślenia milionów Polaków. Świadomie zniszczył wartości, o które inne pokolenia Polaków walczyły i oddały życie. To jego i tylko jego sumienie obciążone jest niewyobrażalną zbrodnią złamania kręgosłupa polskiemu Prawu. 

Mam nadzieję, że profesorowi Bodnarowi i jego współpracownikom, polskim sędziom i prawnikom, uda się naprawa systemu prawnego w Polsce. Trochę to potrwa. Ale będzie skuteczniejsze wtedy, gdy do tego procesu, z pełnym zaangażowaniem włączy się polskie społeczeństwo.


Obrazy: *Internet 

10 komentarzy:

  1. On i tak nie ma sumienia. Dochrapal sie wladzy zabijajac swojego brata i przy okazji kilkadziesiat innych osob. Gdyby nie ta katastrofa, nie zaszedlby tak daleko, bo reszta byla juz tylko nastepstwem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że on nie ma sumienia, to wiemy, tylko mam małe pytanko - co z tym zrobimy? Przecież dziad nie może odejść bezkarny. I tak, po Smoleńsku wydarzenia nastąpiły jak w łańcuchu, jedno po drugim, co bezczelnie sam prowokował i wykorzystywał. :)

      Usuń
    2. Dobre pytanie, choc odpowiedz jest jedna: raczej nic nie zrobimy, bo dziad sie zabezpieczyl od odpowiedzialnosci, chociaz... trzeba miec nadzieje, ze nie we wszystkim.

      Usuń
    3. Pocieszam się tym, że stracił władzę i wpływ na nasze życie. Chociaż to. Ale... wszystko zależy teraz od TEJ władzy, czy da radę na czas odkręcić to, co tamci zrobili nie tylko z praworządnością. Przed nami nieuniknione wybory parlamentarne w 2027 r. I w związku z tym pamiętać należy, że PiS wciąż ma dużą armię zwolenników. Te 7,5 mln wyborców to nie w kij dmuchał, nie? I jeszcze coś - wg mnie najważniejsze, łaska polskiego wyborcy ZAWSZE, ale to ZAWSZE na pstrym koniu jeździ. A Koalicja 15 października, to koalicja różnych nienażartych karierowiczów, chcących postawić na swoim. Tusk sam nic nie zrobi, niestety nie ma z nimi lekko.:)

      PS - myślę, że Kaczyński dokona żywota nietknięty. Chyba nawet Tusk w jego ukaraniu nie ma interesu. Zobaczymy jak będzie.

      Usuń
  2. Wyraźnie (zwłaszcza pod koniec rządów PiS) było widać, że inspiruje ich działalność Orbana na Węgrzech. Podobne rozwiązania w sferze mediów chociażby, przejęcie ich, kupowanie małych gazet, aby chwaliły rząd. Dobrze, że udało się to zakończyć. Szkoda, że Węgrzy nie mają jeszcze tego szczęścia, aby odetchnąć. Tam władza pod przykrywką jakichś instytutów, ministerstw, które mają walczyć z wpływami zewnętrznymi walczy z opozycją. Specjaliści pewnie będą mieli ciekawe obserwacje, mnie jako laika raczej sytuacja na Węgrzech nieco przeraża. Bo mogliśmy mieć dokładnie to samo i mogliśmy dryfować w stronę Rosji, Białorusi czy Korei Północnej pod względem wolności jednostki.

    Co do rozliczeń poprzedniego rządu to mam dość jasne przeczucie, że odpowiedzą głównie płotki (chyba już pisałem u Ciebie o tym przy okazji innego wpisu). Mam wrażenie, że politycy nieoficjalnie umówili się, że jeśli oni nie skrzywdzą za mocno PiS, to oni nie skrzywdzą za mocno PO, gdy ci stracą władzę. Oczywiście wolałby, abym się mylił, bo to tylko wrażenie takie, a nie wiedza czy pewność.

    Przy okazji coraz większym absurdem w kontekście odkrywania nowych afer PiS jest nazwa ich partii. @_@

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam i nadal mam podobne wrażenie. Pamiętasz, jak Kaczyński odgrażał się, że zrobi w Warszawie Budapeszt? Gdyby wygrał trzecią kadencję, doprowadziłby do tego. Jestem przekonana, że on był i jest zauroczony wariantem węgierskim, a Putinowi zazdrości całym swoim jestestwem. Już witał się z gąską i zobacz jaki numer wywinęli mu wyborcy. Nie może się z tym pogodzić, dlatego pozwala swoim funkcjonariuszom, by robili to co robią. Z ich strony to nie jest polityka, tylko najprawdziwsza walka o "swoje".

      Jeżeli odpowiedzą. Coraz mniej mi się podoba to opóźnienie w rozliczaniu PiS. Tak to odbieram, jako opóźnienie. A politycy od zawsze byli umówieni, że się za bardzo nie skrzywdzą. Dlatego wyżej napisałam, że nawet Tusk nie w tym interesu. Bo jeden bez drugiego nie istnieje. Tak to wygląda. Popatrz, już minęło pół roku od wyborów 15 października, a nie padł jeszcze żaden wyrok. Żeby choć jakieś sensowne podsumowanie. NIC. Tłumaczą się, że za dużo afer, i że za mało pracowników do ich rozliczania. A ja mówię, że złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy. Korzystają na tym pisowcy. Szczęściarze, co? Że mamy takich niemrawych ministrów.

      Pełna zgoda. Ta nazwa dzisiaj brzmi jak "dobry" żart.

      Pozdrawiam również...

      Usuń
    2. Jakby doszli do systemu rosyjskiego, to właściwie byłby nasz koniec. Bo parodia demokracji jaka jest serwowana przez Putina to już jest chyba ściana, za którą nie ma nic. Aż strach myśleć o czymś takim.

      Jak napisał kiedyś Kazik politycy PO i PiS w pewnej mierze wywodzą się ze wspólnego korzenia, wspólnych przeżyć w głównej mierze związanej z ,,Solidarnością" (choć są wyjątki od reguły). Dlatego nie mogą pozwolić na niszczenie się nawzajem.

      Komisje sejmowe to teatr, gdyby pracowały bez kamer to już w prokuraturze mogłyby być wstępne wnioski do aktów oskarżenia. A tak igrzyska muszą trwać.

      Szczerze mówiąc w obecnej sytuacji, gdy prezydent jest z PiS to skazywanie kogoś z PiS skończy się z dużą dozą pewności kolejnym uniewinnieniem. Nie mniej brak działań ze strony prokuratury, które opóźniają komisje martwi.

      Usuń
    3. 1. Racja.
      2. To prawda, mają wspólne solidarnościowe korzenie. Aż prosi się o pytania - skąd taka wrogość między nimi? Dlaczego mają tak rozbieżne interesy? Odpowiedź - chodzi o władzę, a Kaczyński już dobrze wie, jak smakuje władza absolutna.
      3. Też wydaje mi się, że bardziej im zależy na tym aktorzeniu, niż faktycznych efektach własnej pracy. Tylko, że na szali stoi kolejna kadencja.
      4. Słuszne spostrzeżenie.
      Pozdrawiam...

      Usuń
  3. Nic więcej chyba nie dodam.

    Ogólnie rzecz ujmując polityka wydaje mi się z każdym rokiem mojego życia czymś, czym nie chciałbym się nigdy zajmować, niezależnie od ,,odległości" mojej pracy od tej dziedziny życia. Jak dla mnie za wiele tam kłamstwa, pogoni za władzą, pieniądzem, a za mało chęci zmian w kraju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, według naszego wspólnego kryterium, polityka to bardzo nieudana ścieżka kariery. Ktokolwiek się nią zajmie, bardzo szybko i świadomie brudzi sobie ręce, łamie kręgosłup moralny. Kiedyś myślałam, że jak młodzi i wykształceni wejdą w politykę będzie lepiej, ale zmieniłam zdanie patrząc na to, co wyprawiają chociażby ziobryści. A to są przecież plus minus trzydziestolatki. Jaki przykład mają osiemnastolatkowie w rękach których jest nasza i Polski przyszłość?
      Dlatego trzeba patrzeć politykom na ręce, rozliczać bez litości i publicznie ich napiętnować. O!
      Pozdrawiam...

      Usuń