poniedziałek, 24 czerwca 2024

ZAWIEDZIONE n a d z i e j e

Po traumie poprzednich ośmioletnich rządów, Polacy, zdruzgotani, wściekli i zmęczeni nimi, zostali zmotywowani wyborczo na tyle, by niespotykaną dotąd frekwencją (74%) stawić się przy urnach 15 października 2023 roku. Już pomijając obietnice składane w czasie kampanii, szli do urn z nadzieją na lepsze jutro. Na to, by skutecznie i raz na zawsze odsunąć PiS i Solidarną/Suwerenną Polskę od władzy. To był jedyny główny cel tego poruszenia. Odsunąć od władzy znienawidzoną i skompromitowaną do kości grupę ludzi udających polityków. To pospolite ruszenie można właściwie porównać tylko do ruszenia z 1989 roku. 

Ile przy tym było emocji, wzruszenia i jednak niepewności, widać było niemal w każdym zakątku Polski. NADZIEJA to bardzo pojemne słowo. Działa na każdego, bez względu jakie ten ktoś ma intencje. Wpływa na każdego, kto ma choć elementarne poczucie wartości. Nadzieja nadaje każdemu życiu s e n s, pod warunkiem, że posiadamy zdolność odnajdywania się w każdej rzeczywistości. NADZIEJA to wielka rzecz. Kto jej nie ma, jest ubogi, bo ma ograniczoną percepcję. A skoro ma ograniczoną percepcję, nie czuje, nie widzi, nie słyszy. A skoro tak, to nie jest w stanie, nawet w dostateczny sposób, odbierać jakichkolwiek bodźców zewnętrznych.

Prawidłowa percepcja jest tak samo ważna dla organizmu, jak oddychanie. Bez niej nasze działania są upośledzone. Nie jesteśmy w stanie prawidłowo rozpoznać czym jest >d o b r o<, czym jest >z ł o<. Nie jesteśmy w stanie zidentyfikować właściwe znaczenie tych słów. Jeżeli tak, to jesteśmy kapitalnym materiałem podatnym i łatwym do manipulacji. Takich eksperymentów na polskim społeczeństwie dopuszczała się i nadal dopuszcza poprzednia władza. To zbrodnia. Tak mocno przez Historię doświadczone społeczeństwo jak polskie, tak wyczulone, aż dziw bierze, że nie rozpoznało wrogich zamiarów wobec siebie.

Wrogich zamiarów czynionych nie przez zewnętrznego wroga, a czynionych przez polskich "polityków", czyli przez swoich. Przez swoich, których należy nazwać po imieniu. A są to, przede wszystkim J. Kaczyński, prezes partii PiS i jego niezwykle karni funkcjonariusze, oraz Z. Ziobro jeszcze szef Suwpolu i jego nie mniej karni funkcjonariusze. Przynajmniej znaczna część polskiej społeczności, bezwolnie jak barany, poddała się bez szemrania tym zbrodniczym zabiegom. Część buntowała się w różnoraki sposób, a pozostali siedzieli w domach i milczeli. Ostatecznie doszło do jakże super groźnej p o l a r y z a c j i.

Tak groźnej i tak głębokiej, że chyba się już nie pozbieramy. Każdy siedzi w swoich czterech ścianach, świadomie poddając się izolacji na taką skalę, że nawet w rodzinach ta głębokość podziału doprowadziła do ich rozpadu. To jest dzieło poprzedniej władzy i jej g u r u, Jarosława Kaczyńskiego. Jestem zła z tego powodu, ponieważ zdaję sobie sprawę, że mój wnuk wchodzi w ten świat dziedzicząc wyłącznie jego złą stronę. Piszę wyłącznie złą, bo tej dobrej strony praktycznie już nie doświadczamy. To jest nasze dziedzictwo. To jest nasza, dorosłych ZASŁUGA, że pozostawiamy dzieciom taki świat. Nie jest dobrze.

Gdyby nawet zechciały kiedyś uciec z takiego kraju jak nasz, to nie mają gdzie się schować, ponieważ wszędzie na świecie notujemy gorące punkty zapalne. Wszędzie gdzieś coś się dzieje. Gorąco za naszą wschodnią granicą, gorąco na Bliskim wschodzie, na Bałkanach, a nawet w Afryce, gdzie swoje wpływy roztacza Rosja. A jeszcze w innych miejscach dzieje się szaleństwo klimatyczne i dramat wybuchających wulkanów. Nie ma dobrego i spokojnego miejsca. Że tak jest, to wina człowieka. A że tak gorąco politycznie jest w Polsce, to wina dorosłych Polaków. Dorosłych, głupich i krótkowzrocznych Polaków. Jakby im było mało tych wszystkich wojen.

Mamy bardzo trudne i gorące czasy. Na zewnątrz i wewnątrz kraju. Kto tego nie widzi, wystarczy żeby się w około rozejrzał. Straszne do tego jest jeszcze to, że tym brakiem percepcji dotknięte jest, plus minus, ok. 40 procent społeczeństwa. Że powtórzę - 40 procent polskiego społeczeństwa. Z jakiegoś powodu ci ludzie popierają tak zbrodnicze ugrupowanie, jakim jest Zjednoczona Prawica. Tym powodem są srebrniki rzucane w ich kierunku przez władzę, niczym ochłapy z pańskiego stołu, które to srebrniki są dla nich ważniejsze od naszej wspólnej spokojnej przyszłości. Dlatego wciąż i bez mrugnięcia okiem, popierają swoich wybrańców.

Tym poparciem, tym tak bardzo przyziemnym zachowaniem, stawiają na szali również swoją przyszłość. Lecz z powodu braku percepcji nie widzą tego, nie czują tego i nie słyszą zdroworozsądkowych argumentów. Jest tak, że jak ich g u r u pójdzie w przepaść, oni pójdą za nim. Pieniądz i dziwnie pojmowana przez nich wiara nie wiadomo w co, ich zaślepiają. Od 15 października 2023 r. minęło pół roku. Pół roku jałowego i leniwego rządzenia Koalicji 15X. Rządzenia, o którym tak naprawdę bardzo mało wiemy, bo rząd D. Tuska nie ma do dzisiaj swojego rzecznika, pierwszego łącznika rządu ze społeczeństwem.

Skoro mamy jałową w efekty i leniwą władzę, wściekła hydra podniosła łeb i kąsa. Grozi powrotem do władzy. Zachowuje się tak, ponieważ jest przekonana, że nie zostanie rozliczona. Te ruchy w jej kierunku jakie wykonuje Prokuratura (Bodnar, Korneluk), to ruchy robaczkowe, obliczone wyłącznie na postrach. Na samą myśl o tym, wszystko się we mnie trzęsie. Ze strachu. Bo jak tak dalej pójdzie, jak Koalicja się nie otrząśnie z marazmu, nie grozi nam powtórka z "rozrywki", a pisowski ARMAGEDON. 

Szanowny panie premierze Donaldzie Tusku! Szanowna Rado Ministrów! OBUDŹCIE SIĘ! Bo nie mamy już czasu! 

Podejrzewam, że przyczyną tego marazmu, i że prawdą jest, iż dawno jesteście dogadani, by jeden drugiego (Kaczyński, Tusk) nie obarczał odpowiedzialnością za jakiekolwiek bezprawne działania, dokonane kiedykolwiek. Dopuszczalne jest obrzucanie się wzajemne obraźliwymi inwektywami, pomówieniami, czy nieprawdziwymi posądzeniami, ale niedopuszczalne jest namacalne ukaranie. Tak to wg mnie wygląda. Jeżeli się mylę. Przeproszę. Wszak to dopiero, tylko, a zarazem już pół roku, jednak wyniki jakie ma ten rząd nie zadowalają opinii publicznej. To, co robi rząd Koalicji 15 października i jak to robi, nie rokuje dobrze.

Namolne wciąż i powracające jak mucha pytanie - Dlaczego Z.ZIOBRO, M.KAMIŃSKI, M.WĄSIK, D.OBAJTEK, J.KACZYŃSKI, A.MACIEREWICZ i inni, jeszcze nie siedzą??? Te nazwiska, to gorące nazwiska, które identyfikujemy z polityczną marką jaką jest Prawo i Sprawiedliwość i Zjednoczona Prawica. To nazwiska, które kojarzymy z takimi słowami, jak bezprawie, rozkradanie, niszczenie, łamanie zasad Konstytucji, zasad demokracji, moralnie społecznych kręgosłupów. To potwór, któremu należy odciąć łeb. Jak nie zrobi tego Koalicja 15X, powrót tego potwora będzie dla nas bardzo bardzo tragiczny. TRAGICZNY!

Nie wierzę, że Donald Tusk nie widzi tej bezwzględnej agresji i tej skrajnej wręcz nienawiści, w stosunku do siebie i w stosunku do wszystkich, którzy są przeciwko Kaczyńskiemu i jego ideologii. Jedyną sensowną reakcją, jest natychmiastowe przyspieszenie rozliczeń. Nie ma na co czekać, bo Kaczyński przestał się bać. Dlatego wrócił do swoich dawnych wrogich i niebezpiecznych nawyków. Nie ma czasu na zabawę, że "my nie będziemy tacy sami jak PiS". To pieśń dawno przebrzmiała. Bycie świętszymi od papieża, nikogo już nie zadowala. To było!

To było i już nie wróci więcej, bo zmieniła się rzeczywistość. Zabawa w poprawną legislację, zabawa w poprawność polityczną, nie mają racji bytu. Wynik jest tylko jeden. Załamujący. Zawiedzione zostały nadzieje Polaków z październikowego zrywu. Zawiedzione straszliwie. By odzyskać zaufanie, rząd musi na przemoc odpowiedzieć tym samym językiem. Siła przeciwko sile. Bo tylko taki język rozumie Kaczyński i jego pomocnicy. Jak każdy tchórz, prezes PiS boi się silnego przeciwnika. Ale takiego z prawdziwego zdarzenia. Jeżeli będzie go miał, to skuli ogon i ucieknie. Na dzisiaj jedynym takim jest D. Tusk.

Ale co z tego, skoro ma za sobą aż nazbyt ambitną, niemrawą i skłóconą koalicję. Koalicję, która zamiast kompetentnych urzędników, wystawiła do rządu zwykłą "ciamciaramcię" (słowa R.Giertycha). Aż przykro patrzeć. Kompetencji z e r o, a wymagania na miarę Himalajów. Donald Tusk tak naprawdę jest sam, nie ma jak ja to nazywam, dobrych partnerów do "rozmowy". Nie ma kim zarządzać i nie ma na kogo liczyć, bo bezczelna "ciamciaramcia" potrafi tylko wierzgać. Co widzi Kaczyński i z czego niezmiernie się cieszy. Zatem tak wytrawny wyjadacz jak on, zacierając ręce, czeka tylko na okazję, by w y r w a ć władzę z rąk Tuska.

Złapanie Z. Ziobro czy takiego D. Obajtka, skuteczne ich osądzenie i ukaranie, byłoby takim pokazem siły demonstrowanej w granicach Prawa. Byłoby, ale chyba nie będzie, bo panom z lewa i z prawa podoba się taki polityczny chaos, i chyba utrzymanie go leży w ich interesie. Ta zabawa w dobrego i złego policjanta prowadzi do zapaści, prowadzi Polskę w jeszcze gorszą niż pisowska, słusznie minioną, ośmioletnią rzeczywistość. Bo tak jak było niebezpiecznie, tak niebawem może być gorzej niż to przewidujemy. Nasza wyobraźnia tego, co szykuje nam PiS, może nie ogarnąć. I lepiej byśmy zdawali sobie z tego sprawę.

Bez czegoś takiego, jak zgodna z definicją percepcja, jak już wyżej napisałam, jesteśmy narodem ubogim i upośledzonym. Gdy do grupy zwolenników i wyznawców "zbawcy narodu" Kaczyńskiego, dodamy tych, co w dniu wyborów siedzą w domach, to pozostaje garstka Polaków, których obchodzi los Polski. A i to jest chwiejne, bo frekwencja zależy od tego, z jakimi wyborami mamy do czynienia. Zatem czy zasługujemy na to, co zamierza nam zgotować wymieniony wyżej Kaczyński? Tak, zasługujemy! Jesteśmy zbyt rozwydrzeni, rozpuszczeni, roszczeniowi i rozpieszczeni przez poprzednią władzę, by dostrzec różnicę.

Zachłysnęliśmy się srebrnikami, które przesłoniły nam prawdziwą twarz agresora, a to zwolniło nas z myślenia. Mówi się, że najlepszą obroną jest a t a k. Na marginesie, powiedział to m.in. John Marsden w "W pułapce nocy".  Wspominam tę MĄDROŚĆ na okoliczność stylu rządów, jaki preferuje rząd D. Tuska. Nie reaguje na zaczepki PiSu, broni się zamiast tak samo atakować. Moja teza - ten rząd i w takim personalnym składzie, nie jest przeciwnikiem dla Kaczyńskiego. Nie ma więc mowy o skutecznym rozliczeniu. Nie ma mowy o jakimkolwiek rozliczeniu głównych winowajców. 

Premierze Donaldzie Tusku! 

Skuteczne rozliczenie i pociągnięcie poprzedniej władzy do odpowiedzialności, to na dzisiaj priorytet! Inaczej pan i pański rząd będziecie oceniani jako współwinni tego, co zrobi PiS po ponownym dojściu do władzy. To nie są żarty! To konieczność! Jeżeli pan i pańscy ludzie teraz odpuścicie PiSowi, stracicie społeczne zaufanie bezpowrotnie i na zawsze przylgnie do was określenie Z. Ziobry - "f u j a r y". Macie ogrom materiałów dowodowych na przestępcze działania PiS i SuwPolu. Dlaczego opóźniacie ich rozliczenie? DLACZEGO NIC NIE ROBICIE???

Jarosław Kaczyński i jego niewolnik spod żyrandola Duda Andrzej wciąż swoimi decyzjami i agresywnymi działaniami, rozwalają Polskę. Robią to bezkarnie i świadomie. Wiedzą doskonale, że to wbrew polskiej Racji Stanu, a jednak nadal robią to co robią, szkodząc własnej ojczyźnie. 

Jeżeli Koalicja 15 października nie pokaże, że jest s p r a w c z a, przegra nie tylko nas ale przegra Polskę, która w dobie geopolitycznych wyzwań, zasłużenie zaczyna  liczyć się na światowej politycznej arenie. 


Obrazy: *Internet *Kwejk.pl *YouTube 

sobota, 22 czerwca 2024

J a n u s z polskiej polityki

"Dziś przestaję być członkiem Suwerennej Polski. Złożyłem rezygnację. O koleżankach i kolegach Z Suwerennej Polski zawsze wypowiadać się będę w samych superlatywach. Teraz skupiam się na merytorycznej pracy w Klubie Parlamentarnym PiS i Parlamentarnym Zespole Podatki Proste" - tyle Janusz Kowalski, człowiek jak widać bez honoru i wartości, do którego od tego momentu, ma prawo przykleić się słowo >zdrajca<.

I jeszcze specjalna wiadomość Kowalskiego do Koleżanek i Kolegów:

"W związku z prowadzonymi przez Patryka Jakiego negocjacjami z PiS chciał się dziś ze mną spotkać. Pierwszy raz de facto po pół roku. Jednakże składam dziś swoją rezygnację z członkostwa w SP. Mam poczucie wykonania ciężkiej pracy. Zawsze was będę wspierał i bronił. Możecie na mnie liczyć. Moją jedyną informacją będzie wpis na "X".

"Janusz! I Ty zdradziłeś Ziobrę? Nawet Ty?" - spytał Roman Giertych, stojący na czele zespołu ds. rozliczeń PiS. I dalej - "Pierwszy uciekinier z Suwerennej Polski. Ten projekt jest już skończony. Ich przyszłość to będą już tylko procesy".

Z ogromną przyjemnością popastwię się teraz nad niejakim Januszem Kowalskim, z natury nieprzyjemnym i obrzydliwie obślizgłym człowiekiem, od bardzo niedawna byłym już niestety "członkiem" (żeby nie powiedzieć gorzej) gangu, nietrafnie nazwanego na początku Solidarną, a potem Suwerenną Polską. Sama nazwa tego ziobrowego tworu uwłacza Polsce, chociażby dlatego, że ma takich właśnie "synów", którzy co i rusz ośmielają się wycierać sobie gęby słowem >P O L S K A<, ale też słowami >BÓG HONOR I OJCZYZNA<. Zastosowałam przy tych słowach znacznik przekrzywienia liter, ponieważ ma to symbolizować skrzywiony charakter tych wrednych gangusów. 

Rzeczony Janusz Kowalski, to 46-letni przeciętny prawnik z wykształcenia (Uniwersytet Łódzki) i poseł na Sejm X kadencji, który zaliczył takie partie jak SKL (1998-2001), Przymierze Prawicy (2001-2002), PiS (2002), PO (2005-2006), Solidarna/Suwerenna Polska (2019-2024) i wybrany głosami wyborców na X kadencję w ilości 14 593. Jak widać to żaden polityk, a zwykły polityczny truteń koniunkturalista, skaczący z kwiatka na kwiatek. Był między innymi wiceprezydentem Opola (2014-2015), wiceministrem aktywów państwowych (2019-2021), wiceministrem rolnictwa i rozwoju wsi (2022-2023), o polskiej wsi nie mający bladego pojęcia. 

Pytanie mam takie - jakim cudem człowiek jego pokroju dostawał takie fuchy? Człowiek bez właściwości i honoru, ale za to z charakterem, który nikomu za dobrze się nie kojarzy. Teraz, po ogłoszeniu odejścia z Suwpolu, a raczej ucieczki z tonącego okrętu, wykonuje ruchy robaczkowe w kierunku PiS, ratując tym samym swoją skórę. Ani w tym ruchu sprytu, ani intelektu. To tylko ruch tchórza, pośpiesznie uciekającego przed odpowiedzialnością, uciekającego z gangu, na który z każdej strony wali się teraz wagon oskarżeń. Przez ostatnie osiem lat, Ziobro i jego ludzie, mający przyznany od samego Kaczyńskiego immunitet na wszelkie bezprawne działania, pokazali co potrafią.

Pokazali jak rozumieją Literę Prawa i egzekwowanie tegoż Prawa. A rozumieją po swojemu, czyli po ziobrowemu. Kowalski był niezwykle nadgorliwym funkcjonariuszem, gotowym iść z każdym "na noże", by pokazać przeciwnikom politycznym, że nie tylko wzrostem góruje nad nimi. A przyznać mu trzeba, że swoimi "przymiotami" górował jak jasna cholera. Coś o tym wie np. aktualny wiceminister i sekretarz stanu w ministerstwie rolnictwa i rozwoju wsi, pan Michał Kołodziejczak. Słynna kłótnia obu panów na korytarzach Sejmu, w obecności wielu dziennikarzy, na zawsze pozostanie w naszej wdzięcznej pamięci. I na zawsze będzie znakiem rozpoznawczym tego gościa.

 Mówiąc, że "merytorycznie będzie skupiał się na pracy w Parlamentarnym Klubie PiS", dał jednocześnie wyraźnie do zrozumienia, że będąc członkiem Suwpolu, również "merytorycznie" wspierał to ugrupowanie. Cokolwiek to dla niego znaczy. Dziarsko i otwartym tekstem, i z tą swoją durną miną, sam się obciążył, co prezesowi Kaczyńskiemu na pewno się nie spodoba. Bo i z jakiej racji? Po co mu na stałe, taki rozedrgany emocjonalnie koleś? Po co mu taki zdrajca? Zdradził raz, zdradzi kolejny. Jeżeli przyjmie go w swoje szeregi posłusznych, to tylko wyciśnie jak cytrynę i porzuci. Cokolwiek zatem negatywnego o Januszu Kowalskim powiemy, wszystko będzie do niego pasowało.

A powiedzieć można, że to z całą pewnością najzwyklejszy koniunkturalista, jeden z wielu, o których mówi się, że polityka uratowała im życie. Z Kowalskim tak właśnie jest. Polityka uratowała mu życie, bo nic innego poza polityką, ten człowiek nie potrafi robić. Był, jest i pozostanie przeciętniakiem chcącym się utrzymać przy polityce. By przypodobać się Kaczyńskiemu, gotowy bez żadnych hamulców i "merytorycznie" wszystko zrównać z ziemią. Tak go widzę. Prezes PiS J. Kaczyński pełno ma w swojej armii takich Kowalskich, Mejzów czy innych Suskich. Tacy właśnie funkcjonariusze, mający nad sobą parasol ochronny prezesa, zrobią wszystko by jak najdłużej przetrwać.

Dla takich partyjnych instrumentów, dla takich pożytecznych idiotów, nie do pomyślenia jest powrót do szarej rzeczywistości. Nigdy sami nie zrezygnują z polityki, bo nie mają wyjścia. Bez szacunku kolegów i tacy nijacy, będą trwać i będą pokazywać swój radykalizm, swoją antytuskowość i dalej będą pomagać Kaczyńskiemu w utrzymaniu, tak mu potrzebnej, polaryzacji społecznej. Wredny typ, taki jak inne wredne typy z PiS, zatem pasuje do nich. Nawet nie zauważy, jak szybko utonie w tym pisowskim szambie. Gdzieś usłyszałam, że Kowalski zachowuje się tak specjalnie, by ugrać dla siebie jak najwięcej, że to jest jego wyrafinowana gra. Jednak ja sądzę, że na takie gry go nie stać.

Jest zwykłym żołnierzem, z bardzo małymi predyspozycjami intelektualnymi i moralnymi, żołnierzem na własne życzenie z ostatniego pisowskiego szeregu. I tak, jak wcześniej posłusznie służył Ziobrze, tak teraz posłusznie będzie służył Kaczyńskiemu. A więc żaden z niego wyrafinowany zawodnik. Raczej ordynans najgorszego gatunku. Groźnym przeciwnikiem dla Kaczyńskiego był i chyba jeszcze jest Ziobro ze swoją niebezpieczną niezależnością i swobodą działań, niż taki Kowalski. Szemrane interesy tych dwóch doprowadziły Polskę do miejsca, w jakim teraz jest. A jest państwem ze zniszczonym Trybunałem Konstytucyjnym, ze zrujnowanym Prawem i wymiarem sprawiedliwości.


I w tym bagnie tkwi po uszy Janusz Kowalski. Ciekawe, jak długo będzie taki bezwolny i głupio lojalny wobec nowego pana? Czy kiedykolwiek dotrze do niego, że jest po prostu usłużną i sprzedajną "fujarą"? 


Obrazy: *Internet *YouTube  

piątek, 21 czerwca 2024

To się nigdy nie skończy


"To jest władza antynarodowa, antypaństwowa. Tak zła, że nawet my nie wyobrażaliśmy sobie czegoś takiego. Zdawaliśmy sobie sprawę z tym, że oni będę się kierowali swoimi emocjami, że oni są ludźmi którzy tego kodu demokratycznego nigdy nie zdołali zaakceptować. No po prostu taki jest ich poziom kulturowy. Kod demokratyczny to jest coś, co łatwo akceptują ludzie z wyższego poziomu kultury niż ten, który oni reprezentują. I z tego doskonale sobie , jeszcze raz to powtórzę, zdawaliśmy sprawę.

Mieliśmy z nimi do czynienia przez dłuższy czas i to co zrobili w opozycji, a przedtem będąc przy władzy, to na to wskazywało. Natomiast oni poszli tu jeszcze dalej, należy wziąć pod uwagę, że wracają ludzie z dawnego WSI, długiego ramienia Moskwy, wracają ludzie spod najciemniejszej gwiazdy. (...) Myśmy zdołali po części, ale niestety nie wszystko się udało, ten postkomunizm odrzucić, a teraz on wraca w ten sposób demonstracyjny, bezczelnie demonstracyjny (...)." 

To słowa Jarosława Kaczyńskiego, który jak zawsze nie może się powstrzymać, by w swoim stylu obrzucać błotem swojego osobistego przeciwnika politycznego. Nie może darować tego, że Donald Tusk jest Donaldem Tuskiem, że reprezentuje sobą TO, CO REPREZENTUJE. Jest to przez Kaczyńskiego nie do zaakceptowania. NIGDY. Bo czuje, że Tuska nie przeskoczy, a nawet mu nie dorówna. Może sobie mówić ile chce o poziomie kultury przeciwnika, może się wywyższać i zaznaczać ile razy chce swoje żoliborsko - inteligenckie pochodzenie, nic mu to nie pomoże. 

Donald Tusk nadal będzie uznanym w Europie i na świecie mężem stanu, a on do śmierci zostanie prezesem i ambicjonalnie niespełnionym człowiekiem. Obserwując jego polityczną karierę mogę wskazać tylko na dwa punkty, określając je jako znaczące sukcesy. Pierwszy, to zbudowanie partii i jej silnych struktur, co wiąże się jednocześnie ze zbudowaniem żelaznego elektoratu, wiernego po grób. Drugi, to zdobycie władzy na osiem lat i niemal całkowita zmiana systemu. Piszę, że niemal całkowita, ponieważ gdyby zdobył trzecią kadencję, system uległby nieodwracalnej zmianie. 

Na szczęście tak się nie stało. Październikowy zryw Polaków wstrzymał konie i PiS straciło władzę, co Kaczyński nigdy tego nie przeboleje. Nie przeboleje, bo przegrał tylko o włos. gdyby to były 4 punkty procentowe, jak początkowo było przedstawione, to chyba lepiej zniósłby te porażkę. Tak myślę. Ale różnica jest bardzo mała. Bo te 0,9 procenta to nie porażka, ale totalna klęska. Jak można było przegrać ze swoim odwiecznym politycznym wrogiem tylko o 0,9 procenta? Rzecz nie do uwierzenia i nie do strawienia. Jest to psychologiczne dobicie Kaczyńskiego, którego jednak Donald Tusk dokonał. 


Ten pierwszy tego się nie spodziewał. Przegranej. Był tak pewny kolejnego zwycięstwa, że odpuścił sobie końcówkę kampanii wyborczej. Czego konsekwencją było popełnienie kolejnej ilości błędów. O które to błędy sam by się nie posądzał jeszcze tak niedawno, które byłyby nie do pomyślenia. Tak to bywa, gdy za bardzo jest się pewnym wygranej. Tego Tuskowi również nie wybaczy. Bo oczywiście to jego wina, że prezesowi przeszła przed nosem trzecia kadencja. Ten brak jego czujności pokazuje, jak słaby jest dzisiaj i jak mało sprawczy jego wizerunek. Jak na jednego człowieka, to dużo. 

Za dużo zalicza porażek, za dużo tzw. pyrrusowych zwycięstw, które dają tylko pozory sukcesów. Za bardzo angażuje się w przerabianie porażek w sukcesy, czego koronnym i niesławnym dowodem jest słynne głosowanie w Brukseli 27:1. Summa summarum, to wszystko składa się na niezbyt ciekawy obraz człowieka słabego, nie potrafiącego zarządzać swoim "gospodarstwem". A przecież tuż za jego plecami czają się kandydaci, by zająć jego miejsce. On sam to widzi, wie, że nieuchronne jest nieuchronne i nie może sobie z tym poradzić. Przynajmniej tak to na dzisiaj wygląda.

Kaczyński nie może znieść myśli, że ktokolwiek będzie po nim kierował jego ukochaną partią, dla której wszystko poświęcił. To go zabija od środka. I myślę, że z tego właśnie powodu może doświadczać nieprzespanych nocy. Wprawdzie nie raz i nie dwa wieszczono jego polityczny koniec, jednak póki co trzyma się pazurami, mimo pogarszającej się kondycji fizycznej i intelektualnej. Myślę też, że wie doskonale, że budowany przez niego latami i wierny mu elektorat, bez krzywienia się pójdzie za jego następcą, ktokolwiek się nim nie okaże. Takie jest życie i taka jest polityka.


To ma prawo dołować kogoś takiego jak Kaczyński, który swojego politycznego końca nie przyjmował nigdy do wiadomości. Zatem, tak jak na podstawie licznych przesłanek odnotować można powolny schyłek prezesa w życiu publicznym, tak odnotowujemy coraz mocniejszy akcent ważności w polityce polskiej , europejskiej i światowej Donalda Tuska, którego kariera rozpędza się na oczach Kaczyńskiego, jakby temu drugiemu na złość. 

Kaczyński chyba do swojej śmierci będzie ciosał kołki na głowie Tuska. Nigdy z tym nie skończy. Taki to z niego zawzięty stary żoliborski zazdrośnik.


Obrazy: *Internet *Polityka.pl *TVN24  

środa, 19 czerwca 2024

Śmierdzące jajo


Kiedyś nie mogłam się doczekać końca władzy PiS i wolnoamerykanki ziobrystów. Myślałam, że jeżeli się to zdarzy, to nie za mojego życia. Teraz gdy PiS straciło już władzę, nie mogę się doczekać rozliczenia Kaczyńskiego za całokształt, funkcjonariuszy PiS za rozwalanie państwa, Ziobry i ziobrystów za bezczelne rozkradanie publicznych pieniędzy. Coraz częściej zastanawiam się, czy w ogóle możemy liczyć na obiecane nam rozliczenie. "Władza to służba" - powiedział kiedyś Donald Tusk. Mam się śmiać czy płakać? Raczej chyba śmiać zważywszy, że pierwsza partia Kaczyńskiego, Porozumienie Centrum, do dzisiaj ze swoich przekrętów nie została rozliczona.

Racja Stanu jest "interesem nadrzędnym dla państwa, społeczeństwa, narodu, czegokolwiek by nie dotyczyła, a jednocześnie stanowiłaby wyższość interesu państwa nad innymi interesami i normami, wspólny dla większości obywateli i organizacji działających w państwie lub poza jego granicami, ale na jego rzecz". Tyle definicja wg Wikipedii. Jak wiemy są sprawy, do rozwiązania których musimy porzucić etykę i zachować się/postępować wg nakazów racji stanu właśnie. W świetle wydarzeń, jakie dzisiaj mają miejsce w kwestii wiadomo jakich rozliczeń, taką racją stanu powinny kierować się instytucje państwowe,  jak choćby PKW.

Państwowa Komisja Wyborcza, to organ w gestii którego jest możliwość rozliczenia każdej partii z pieniędzy wydanych słusznie lub nie, na kampanie wyborcze. Wydawałoby się, że taka Komisja jest poważną instytucją państwa, że członkami są poważne i doświadczone osoby o nieposzlakowanej opinii, i że zajmują się one poważnymi sprawami. Szczególnie takimi, które wymagają kierowania się racją stanu. Jest taka sprawa. Z początkiem czerwca tego roku, minister Bodnar kieruje pismo do PKW w sprawie Funduszu Sprawiedliwości, dotyczące 2023 dofinansowań na ogromną sumę 224 mln. złotych, które to dofinansowania pokrywały się z kampaniami wyborczymi do Sejmu i Senatu.

W rzeczonym piśmie podkreślono, że ok 200 mln. zł. wydano na kampanie w regionach, gdzie startowali kandydaci od Ziobry. W piśmie tym minister Bodnar zaznaczył znaczenie tzw. paragrafu 11, w sposób obrzydliwy wykorzystywanego na potrzeby członków Suwerennej Polski. To znaczy, tam gdzie startował ziobrysta, przelewane kwoty wynosiły 7,5 mln. zł. i więcej. Więcej niż inny kandydat Zjednoczonej Prawicy (5,5 mln.zł.). W okręgach gdzie ziobryści nie startowali, dofinansowanie wynosiło ok. 1,5 mln.zł. Różnica kolosalna. Żeby było śmieszniej, pan minister Bodnar, najuprzejmiej jak tylko potrafi, prosi szanowną PKW, by ta ewentualnie zwróciła uwagę na ten fakt.

Czyli PKW miałaby zgodnie ze sztuką, ocenić wymienione wydatki w kontekście ich zgodności z obowiązującymi przepisami. Miało to miejsce ok. dwóch tygodni temu. A więc, zważywszy że sprawa jest bardzo pilna, szanowna Państwowa Komisja Wyborcza miała dwa tygodnie, aby zapoznać się z pismem pana ministra Bodnara i ewentualnie na nie odpowiedzieć. Odpowiedzi jednak brak i nadal nic w temacie nie wiadomo. Mamy ciszę. Ciekawi mnie, czy słowo >pilne<, rozumiane tak samo jak rozumie je opinia publiczna, odbiera je i rozumie przewodniczący PKW pan Sylwester Marciniak. Pilne to znaczy PILNE panie przewodniczący! 

Bo nie chodzi tu o kupno pół kilograma laskowych orzeszków, tylko o przyznanie Zjednoczonej Prawicy milionowych subwencji, wypłacanych partiom z budżetu państwa na kolejną kadencję, dla PiS będących w przypadku wątpliwości, pod dużym znakiem zapytania.

Gdyby wątpliwości okazały się zasadne, PiS i jego przystawka zwana Suwerenną Polską, tracą miliony w jednej sekundzie. Wie coś na ten temat PSL, która długo musiała spłacać co miesiąc swój dług za, nazwijmy to, drobną pomyłkę. PKW i jej przewodniczący, milczą. Nie uznają za stosowne odezwać się do opinii publicznej czy do ministra Bodnara, ani jednym słowem. Gdyby chodziło o orzeszki laskowe, dałabym na wstrzymanie, ale chodzi o niezwykle ważną sprawę, która jak widać, dla pana przewodniczącego Marciniaka nie jest priorytetowa. Ciekawe dlaczego tak jest. Przecież ta Komisja nie ma za dużo roboty. Zatem żadnej łaski nie robi przestrzegając przepisów.

Żadnej łaski nie robi zajmując się sprawami, gdzie łamane jest Prawo. Fundusz Sprawiedliwości i niezgodne z przepisami jego wykorzystywanie, leży w zakresie obowiązków PKW. Dowody jakie płyną z różnych stron, a w szczególności ze strony niektórych członków Suwerennej Polski, powinny być skrupulatnie i z wielką powagą brane pod uwagę tego wysokiego gremium. Wyszło na jaw, że w samej Komisji nie wiadomo o co chodzi. Pracownicy są przed sezonem urlopowym i proszę im głowy nie zawracać. Oczywiście ironizuję, ale czy nie ma prawa zalewać mnie krew gdy widzę, jak przez urzędników państwowych lekceważone są sprawy o randze racji stanu?

Czy nie mam prawa się wkurzać, gdy widzę urzędników traktujących ważną sprawę niczym specjalnie podrzucone im śmierdzące jajo? Chyba dziwić to nas nie powinno, skoro państwo urzędnicy są najuprzejmiej proszeni o jakąkolwiek reakcję. PROSZENI! Czy tak powinno być? Pan minister Bodnar nie musi prosić, pan minister Bodnar wysyła pismo i ma prawo oczekiwać na odpowiedź. Bez zbędnych słownych ceregieli. Bowiem obowiązkiem urzędników różnych instytucji państwowych, jest ze sobą współpracować. Za to im płacimy. Jeżeli poważne państwo zajmuje się poważnymi sprawami, to te sprawy powinny być traktowane jako priorytet.

W głowie mi się nie mieści, że przyznanie subwencji, partii rozwalającej przez osiem lat państwo, nie było/nie jest dla urzędników PKW, ważną sprawą. Że dla jakiegoś anonimowego pracownika z PKW, ważniejsze jest pójście na urlop. Głupota to mało powiedziane. Za to takie osoby powinny z miejsca polecieć na bruk. U nas wciąż pokutuje maksyma - "co tu zrobić, by się nie narobić". Praca w takim urzędzie, o takiej państwowej randze, wymaga działania, a nie miłego spędzania czasu. Czy pan Marciniak jako przewodniczący PKW wie, jak spędzają czas jego pracownicy? Jeżeli nie wie, to bardzo źle o nim świadczy. Jeżeli wie, to jeszcze gorzej. 

To, że musimy czekać na odpowiedź dłużej niż ustawa przewiduje, to m.in. wina tego, że zamiast wezwać do działania, prosi się uprzejmie o ewentualne zainteresowanie sprawą. No co to ma być! WERSAL? No na litość, każdy z nich bierze za swoją pracę pieniądze! Na naszych oczach urzędnicy sobie bimbają, a tymczasem ziobryści i pisowcy chodzą i śmieją się z tak zwanego wymiaru sprawiedliwości. Piszę tak zwanego, bo jak inaczej nazwać instytucję, która udaje że pracuje? Przypomnę jeszcze raz tym urzędasom - "Władza to służba", panie i panowie! Ciekawe, jak by zareagowali, gdyby za tę niby ich pracę zabrano im część pensji? 

Powinno tak być. Pracujesz na pół gwizdka, dostajesz połowę z ustalonej pensji. Kropka. Tak samo powinno się potraktować Zjednoczoną Prawicę. Nakradłeś się obrzydliwie publicznych pieniędzy, to możesz się teraz z nich utrzymać (jeżeli ci ich przedtem nie zabiorą). Zatem subwencję wstrzymujemy. Sprawiedliwie? No, chociaż po części sprawiedliwie, bo moim zdaniem, powinno się ich wszystkich puścić z torbami. Bo jak rozliczać, to rozliczać do spodu. Tak, by sprawę tego śmierdzącego jaja w postaci Zjednoczonej Prawicy, podrzuconego Polsce, załatwić raz na zawsze.


* * *

INFORMACJA o przewidywanej rocznej wysokości subwencji przysługującej partiom politycznym w związku z wyborami do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej przeprowadzonymi w dniu 15 października 2023 r.

Podstawa prawna: 

- art. 29 ust. 1 ustawy z dnia 27 czerwca 1997 r. o partiach politycznych (Dz. U. z 2023 r. poz. 1215)


1. Prawo i Sprawiedliwość                            25 933 375,05

2. Platforma Obywatelska RP*                     23 875 901,46

3. Nowa Lewica                                               9 822 680,42

4. Konfederacja Wolność i Niepodległość      8 385 955,48

5. Polska 2050 Szymona Hołowni**              7 525 362,50

6. Polskie Stronnictwo Ludowe**                  7 525 362,50

7. Zieloni*                                                          551 175,06

8. Inicjatywa Polska*                                         313 167,65

9. Nowoczesna*                                                                313 167,65

Kwota łączna wynosi -                              84 246 147,77


* Wysokość subwencji ustalona przez podział łącznej kwoty przysługującej    Koalicji Obywatelskiej PO .N iPL Zieloni w proporcjach ustalonych w umowie koalicyjnej (Platforma Obywatelska RP: 95,3%, Zieloni: 2,2%, Nowoczesna: 1,25%, Inicjatywa Polska:1,25%)

** Wysokość subwencji ustalona przez podział łącznej kwoty przysługującej koalicji Trzecia Droga PSL-PL2050 Szymona Hołowni w proporcjach ustalonych w umowie koalicyjnej (Polskie Stronnictwo Ludowe: 50%, Polska 2050 Szymona Hołowni: 50%).


Obrazy: *Internet 

wtorek, 18 czerwca 2024

Jak spaść to z wysokiego konia

"Nie popełnimy błędów Petru, Kukiza, Palikota i wielu innych, którzy okazywali się trzecią siłą w wyborach" - Sz. Hołownia. Zarozumiały jak na początkującego.


Szymon Hołownia uwierzył w swoją gwiazdę i chyba będzie trwał w tej swojej wierze tak długo, póki ktoś trzeźwo patrzący na polską politykę nie powie mu, że nie jest on tą trzecią drogą, o której z taką estymą opowiada. Od początku swojej politycznej kariery grał z wysokiego "C". Bo skoro był telewizyjnym gwiazdorem pewnego programu z milionową oglądalnością, to dlaczego miałoby się nie udać z polityczną publiką? Jestem przekonana, że przekonany o swojej wyjątkowości tak właśnie myślał. Narcyzm, to w jego przypadku, chyba za mało powiedziane. Mieliśmy już podobnych do niego delikwentów, przekonanych jaką to oni nie zrobią karierę. 

I co? W różnym tempie wypalili się od środka. Przedobrzyli. Zakiwali się, ponieważ chcieli za dużo i za szybko. Trzej "bohaterowie" już byli tam, gdzie Sz. Hołownia chce być za wszelką cenę. Oni próbowali i nie udało się. 

Panowie - Palikot, skandalista, znany z tego że miał/ma liczne alkoholowe biznesy i cięty język. Pan Kukiz, znany z tego że wcześniej był piosenkarzem, a gdy został politykiem z prezydenckimi ambicjami zorientował się, że tak naprawdę skacząc z kwiatka na kwiatek, to sam nie wiedział/nie wie o co mu w tej polityce chodzi. Pan Petru z ekonomisty z wdziękiem przekwalifikował się na polityka, ale szybko okazało się, że to nie jego "broszka". Pana Hołownię zaś bez mrugnięcia okiem zaliczam do tego grona "upadłych aniołów", ponieważ nie tylko pozostałych przeskoczył sprytem i zdolnością sceniczną, ale pokazał jeszcze większy od nich apetyt na awans w tej politycznej drabinie. 

Zapewne myślał też, że tak jak pisowcy, chronicznie obnosząc się po Polsce ze swoją kościółkowością i powołując się na "Boga, Honor i Ojczyznę", zostanie od razu przyjęty jako polityczny swojak. Na początku rokowało, że tak właśnie się stanie, ale tylko na początku. Tak jak szybko oczarował scenę polityczną, tak szybko jego czar prysł. Palikot, Kukiz, Petru, porwali się na politykę nie zdając sobie sprawy, jaka to potwora. Jak szybko pożera ona niepokornych. Palikota już nie ma. Kukiz z Petru jako tako jeszcze się trzymają pazurami, bo nic lepszego nie mają do roboty. Hołownia w politycznych pieluchach jest od niedawna, i ciekawe jak skończy.

Rada Janusza Palikota:

"Szymonie, złóż się teraz do medialnego grobu. Przez rok, dwa, półtora nie występuj w telewizji. Nie rób żadnych małych akcji. Zaczekaj. Nic nie stracisz". (...) "Nie da się utrzymać energii bez kampanii wyborczej". Do kolejnych wyborów jeszcze daleko.

Zawsze mnie zastanawiało, skąd bierze się to ich przekonanie, że to właśnie takim jak oni, należą się najlepsze i najsłodsze fructa? Skąd bierze się to przekonanie, że akurat im uda się spełnić polityczne marzenie? Zobaczcie co się dzieje, każdy z nich miał swój piękny "sen o potędze". I im bardziej w ich wyobrażeniach, ten sen nabierał większego ciężaru gatunkowego, im bardziej ponosiła ich wyobraźnia i chciejstwo, tym bardziej szara rzeczywistość pokazywała im ich niemoc sprawczą. Nie mogli i nadal nie mogą nic zrobić w pojedynkę. Zawsze tak jest, że nikt nie może nic zrobić w pojedynkę. Co udowadnia, jak słabymi są graczami. 

Przelicytowanie już na samym niemal początku, tylko kompromituje takich "zawodników". Polscy wyborcy przerabiali już wszystko ze swoimi wybrańcami, a mimo to zawsze znajduje się ktoś, kto jadąc na cudzych hasłach i lansując cudze pomysły, ma czelność wmawiać/obiecywać polskiemu wyborcy wciąż te same gruszki na wierzbie. Hołownia nie wymyślił niczego nowego. Zebrał do kupy parę skąd inąd znanych już haseł, zapakował do wyborczego wora od lat znane, przez innych już wcześniej głoszone pomysły i ruszył z tym "bagażem" do ataku. Przecież to nie jest głupi człowiek. Dlaczego więc tak się zachowywał? Pojąć tego nie mogę.

Uwaga Pawła Kukiza:

"Ten spontan, który był z całą pewnością podczas wyborów prezydenckich, bardzo szybko się wypala i przez trzy lata nie będzie po nim śladu". (...) "Tak jak mówił Napoleon, są trzy rzeczy potrzebne do zwycięstwa. Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze" - podsumowuje.

Gdyby spojrzeć w niedaleką przyszłość, na wybory prezydenckie w 2025 roku, to mam pytanie - niby z jakiego powodu to właśnie pan Hołownia miałby je wygrać i zostać kolejnym prezydentem? Przecież ten człowiek, tak naprawdę nie ma się czym pochwalić. Wyrzucając z siebie przez te lata potoki słów, nie utkwił nam w pamięci jakoś szczególnie. Nie może pochwalić się ani jednym sensownym pomysłem. Jechał cały czas tę swoją hołownianą taśmówą, właściwie to do obrzydzenia. Tak samo jak swego czasu Kukiz. Obaj mają gadane, ale z tego gadania nic dla Polski do dzisiaj nie wynika. 

Paweł Kukiz przez te wszystkie lata zdążył przesiąść się na kilka stołków. Zdążył wiele naobiecywać, zdążył kilka razy zdradzić samego siebie. Nawet kiedyś zapowiedział, że gdy delikatnie mówiąc, podpadnie wyborcom, to spokojnie będą mogli wyzywać go od szmaty. Sam to powiedział. Jak dzisiaj wygląda? Kim ostatecznie został? Został osobnikiem wielokrotnie wykiwanym przez samego Kaczyńskiego, starego politycznego wyjadacza. Kukiz dzisiaj jest nikim. Ciekawe, czy jakikolwiek wyborca zagłosuje na niego następnym razem? Ktoś, kto nie docenia siły polskiej polityki, kto ostentacyjnie lekceważy jej twarde zasady, prędzej czy później znajduje się w opałach. 

To, że Sz. Hołownia i W. Kosianiak-Kamysz osobiście przyjaźnią się i dogadują, wcale nie znaczy, że to samo dotyczy ich partii.

W sumie w każdym politycznym środowisku, zawsze można było znaleźć naiwniaków, którym polityka miała ustawić życie na resztę życia. W najlepszym wypadku kończą tacy jako skompromitowana chuliganeria polityczna, w najgorszym jako przestępcy. Przykładów nigdy nie brakowało, nie brakuje i nie przestrasza takich jakakolwiek groźba kary. Dalej brną i próbują udowodnić, że to nie ich ręka. I co najśmieszniejsze, że również wśród polskich wyborców, zawsze znajdują się amatorzy kwaśnych śliwek. Myślę sobie, że nawet filozofom nie śniło się to, co z własną polityką zrobili Polacy. Co z polityką w ogóle zrobiły współczesne nacje.

Rada Ryszarda Petru:

"To jest jakby pierwszy czynnik, z którym Szymon Hołownia będzie miał problem. Bo żeby wygrać z kimś, kto ma 20-30 milionów zł., też wypadałoby mieć 20-30 milionów. Rocznie - i dodaje, że pieniądze pozyskane ze zbiórek społecznościowych, "są wpłacane wtedy, kiedy są emocje. Jak nie ma emocji, pieniądze przestają płynąć". A więc zawsze chodzi o pieniądze. Tylko o nie.

W myśl jakże kolorowego powiedzenia - "jak spaść to z wysokiego konia", wielu cwaniaków przekroczyło polityczny Rubikon po to, by w jak najkrótszym czasie osiągnąć jak najwięcej. Nieważne jakim i czyim kosztem. Wielu już spadło i boleśnie się potłukło. Nie ma ich dzisiaj w polskiej polityce, albo jeżeli jeszcze są, to nic nie znaczą. Następni są w kolejce. Następni, młodsi, bardziej bezczelni, przez co jeszcze bardziej groźniejsi. Dokonuje się bowiem na naszych oczach pokoleniowa zmiana w polityce, o której JUŻ wiadomo, że teraz można kraść bezkarnie nie miliony, a miliardy. Będą więc przychodzić tłumnie i będą coraz bezczelniej kraść. 

Dlaczego? Bo póki co nasza kochana Konstytucja RP pozwala każdemu bez wyjątku zostać politykiem. Póki nie zmieni się w niej odpowiednich zapisów, to w końcu ławy Sejmu i Senatu zapełnią wyłącznie sami przestępcy. Skoro tacy właśnie będą wybierani do wyżej wymienionych Izb, świadczyć to będzie o tym, że nikomu już nie zależy na Polsce.


Obrazy: *Internet *YouTube 

niedziela, 16 czerwca 2024

S T A N polskiej Prokuratury

Jest okrutnie zdemolowana. Jest w dramatycznym stanie. Ostatni przykład z prokuratorem Janeczkiem jest kwintesencją stanu polskiej Prokuratury. Ten stan stał się ogromnym problemem panów premiera Donalda Tuska i ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Jeżeli premier obiecał te wszystkie szybkie rozliczenia z poprzednią władzą, to od tych rozliczeń ma A. Bodnara, którego zadaniem jest stawianie zarzutów winnym. Na razie jak widać, narzuconą rolę tych prokuratorów spełniają dziennikarze śledczy. A sami prokuratorzy zamiast przyśpieszyć tempo rozliczeń, "śpią". 

Odczytuję taką ich postawę jako zamierzoną, bo jak wiadomo, prokuratorzy we krwi mają opóźnianie spraw, nie chcą zbyt szybko stawiać komukolwiek zarzutów, by w razie czego nie zarzucono im popełniania błędów. Czysta egoistyczna asekuracja. I ta sytuacja wcale nie dzieje się od ośmiu lat skażonych pisowską władzą, ale o wiele dłużej. Zatem przewlekanie spraw i obserwowanie w którą stronę wiatr zawieje, to ich domena. Ponieważ trwa to długie lata, tak szybko się nie zmieni. Wiemy zatem, dlaczego młyny sprawiedliwości mielą powoli. Jedną z winnych jest sama Prokuratura.

Opinia publiczna oczekująca na szybkie efekty złożonych wyborczych obietnic, może sobie teraz pomstować za opieszałość prokuratorów, dziennikarze i inni piszący mogą sobie wyrywać włosy z głów, nic nie wskórają. Bo zawsze, ale to zawsze, bliższa koszula ciału. A że mamy dzisiaj to co mamy, to trzeba to sobie obowiązkowo i uczciwie powiedzieć, że winne za to są kolejne rządy. Nie tylko rząd PiS. Platforma Obywatelska również odważnie sobie poczynała za pierwszych swoich rządów eksperymentując na Prokuraturze, np. oddzielając funkcję prokuratora generalnego od funkcji ministra sprawiedliwości.

Prokurator Seremet otrzymał wtedy niezależność, która z czasem okazała się iluzoryczna. Dlatego iluzoryczna, bo pan Seremet bez zgody utworzonej wówczas Rady Krajowej Prokuratury z przewodniczącym będącym jednocześnie konkurentem dla Seremeta do stanowiska prokuratora generalnego, nie mógł nic zrobić. Równocześnie musiał się prosić ministra sprawiedliwości o każdy grosz. I tak każda z opcji rządzących po swojemu i bez kontroli, latami eksperymentowała na Prokuraturze. Aż przyszła władza PiS i swoimi pomysłami doprowadziła ostatecznie do jej zrujnowania/zdemolowania.

Odbudowa po tylu latach psucia, również będzie trwała latami. Na razie będziemy świadkami niemocy i awantur przy przeprowadzaniu przywracania Prokuraturze należnej jej formy, zgodnej ze sztuką i formy zgodnej z Literą Prawa. Już właściwie ma to miejsce, a przykładem oportunistyczna postawa ministra Bodnara i prokuratora Korneluka. Wpływa ona nie tylko na kondycję naszej krajowej sceny politycznej, ale również na kondycję polskiego społeczeństwa, u którego cierpliwość nie jest notowana jako najmocniejsza cecha charakteru.

Gorącym żelazem pali w oczy również fakt, że wciąż w terenowych, okręgowych i innych Prokuraturach tkwią prokuratorzy z nominacji Zbigniewa Ziobry. I drugi nie mniej gorący fakt, to taki, że wciąż wszędzie w polskich Sądach, rezydują jako prezesi i orzekają, również bezkarni nominaci Z. Ziobry, tak zwani neo-sędziowie. A wszyscy oni razem wzięci z samym Ziobro na czele, doprowadzili cały Wymiar Sprawiedliwości do patologicznego sześcianu. Jak się okazuje, to dla ministra Bodnara mur nie do przebicia. Czy zatem świadomie dopuszcza on do takich sytuacji? 

"Utknęliśmy na mieliźnie. Zamiast wpłynąć na szerokie wody, ledwo co ruszamy" - powiedział w jednym z wywiadów pan prof. Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Justitia". 

I dalej pan profesor mówi tak: "Sześć miesięcy po zmianie rządu, na czele pionu dyscyplinarnego powinny być osoby, które mają autorytet i dają gwarancje niezależności. A tymczasem są to nadal postziobrowi rzecznicy dyscypliny jak Schab, Radzik, Lasota. Cztery lata temu naradzali się ze szpiegiem Tomaszem Szmydtem, a dziś nadal mają władzę oskarżania sędziów. Tkwią na stanowiskach i są pozornie nie do ruszenia. Nie bądźmy specjalistami w polskiej królowej życia publicznego - "dlaczego się nie da". Można ich odwołać..." (...). 

Mija pół roku, a minister Bodnar wciąż jest na etapie kwestii personalnych. I jak tu poważnie rozmawiać o stanie polskiej Prokuratury? Złość wyborców, rozgoryczenie i rozczarowanie sędziów, to mało powiedziane. A przecież te sprawy można było załatwić z dnia na dzień wg prof. Markiewicza. To samo dotyczy sprawy neo-KRS, która nie jest organem wiarygodnym i nie daje gwarancji niezależności od polityków, a więc nie działa zgodnie z Prawem unijnym i międzynarodowym. Wychodzi, że działa tylko i wyłącznie zgodnie z dyrektywą Ziobry. Ot taka jego prywata.

Bezczelne łamanie Konstytucji RP, ordynarne i bezprawne interpretowanie Prawa wyłącznie na swoją korzyść, zrobienie z Prawa tzw. bezprawia, to wszystko obciąża poprzednią władzę, do rozliczenia której minister Bodnar się nie pali. To nie jest tylko ocena opinii publicznej. To również, a przede wszystkim ocena sędziów i prokuratorów z ogromnym wieloletnim doświadczeniem zawodowym, którzy ministrowi Bodnarowi zarzucają opieszałe i pozorne działanie, a którzy latami byli nękani i szykanowani przez byłego ministra i prokuratora generalnego Ziobro i jego ludzi. 

Tego pan minister nie powinien w żadnym razie lekceważyć. I zamiast łagodnie ich traktować, powinien zmienić strategię wobec nich. Widać jednak wyraźnie, że pan Bodnar ma inne plany, że jego środowisko ma inne plany, z których wynika, że chcą zalegalizować neo-sędziów, i że nie chcą rozliczenia pisowców. Tego już zupełnie nie rozumiem. Skoro takie stanowisko prezentuje pan minister Bodnar i jego polityczne środowisko, to czy nie powinien w to wkroczyć pan premier Donald Tusk? Czy nie po to tak tłumnie (74%) poszli Polacy do wyborów w październiku u.r. bo obiecano im rozliczenia?

Czy jest nadzieja, że te wagony kasy, jakie na przekrętach zarobili ludzie Ziobry i on sam, zostaną kiedyś Polsce zwrócone??? Przecież te pieniądze zostały przez nich wyprowadzone, poprzez okradanie ofiar przestępstw. To jest tak ohydne, że aż słów brakuje. I nie zostaną za to rozliczeni (nie zanosi się na to), bo minister Bodnar z prokuratorem krajowym Kornelukiem, prowadzą swoją grę.

Właściwie to nie wiem, czy zajmowanie miejsca w Ministerstwie Sprawiedliwości przez pana Bodnara, jest zasadne i czy da się go obronić. Myślę, że nie da się. On sam zresztą udowodnił, że jakoś mu nie do twarzy z tym stołkiem. Szkoda, naprawdę szkoda, ponieważ na początku swojego urzędowania miał bardzo wielu zwolenników. Zmarnował ten potencjał. Bezpowrotnie. Dymisja, to jest to, czego od niego oczekuje opinia publiczna. Niech odejdzie dla dobra Wymiaru Sprawiedliwości i dla dobra Prokuratury, która na cito potrzebuje dzisiaj ratunku.

I na koniec powiem, że bardzo dziwię się komuś takiemu jak pan profesor Bodnar, ponieważ niepotrzebnie stawia na szali swoją dotychczasową karierę zawodową, tylko dlatego, by zadowolić swoje polityczne środowisko (Lewica). Niedobrze, że tak ryzykuje własnym nazwiskiem, ponieważ on straci, a zyskają na tej stracie pisowcy, ziobryści i inni polityczni cwaniacy. A tak nie powinno być.


Obrazy: *Internet *YouTube  

piątek, 14 czerwca 2024

L E W I C A tonie

Ile procent Lewicy jest w samej Lewicy? Patrząc na to z boku, w ogóle nie widzę w Sejmie i poza nim, czegoś takiego jak Lewica. Widzę raczej grupę osób, która w polityce umościła sobie niezłe gniazdko, i z którego to gniazdka czerpie niezłe profity. Właściwie to za nic. Bo co znaczy kilka wywiadów udzielonych na sejmowych korytarzach kilku dziennikarzom? Co znaczą wciąż te same słowa wielokrotnie i do znudzenia powtarzane? I te niby - obietnice, które wcale obietnicami nie są? Ta nieliczna grupka osób tworzy zlepek zwany partią, która dzisiaj nie ma nic z Lewicą wspólnego. 

Raczej jest to biznesowy twór gwarantujący na jakiś czas bezpieczeństwo finansowe, immunitetem okraszone. No żyć nie umierać! Przydarzyło się tej grupce wejść nie tylko do Sejmu, ale do rządzącej Koalicji. Przydarzyło się tej grupce dostać kilka stołków w kilku ministerstwach i obnoszą się z tym jakby wygrali fortunę, jakby to nie rząd Donalda Tuska rządził, a oni. Wiadomo od zawsze, że jak już się ktoś dorwie do koryta, to apetyt bardzo szybko mu rośnie w miarę jedzenia. Tak, że nawet biedne ślinianki nie nadążają. To co otrzymała Lewica, wydaje się jej, że otrzymała za mało. 

A przecież prawdą jest, że każde ugrupowanie w rządzie D. Tuska otrzymało swoje według politycznego i wyborczego parytetu. I wystarczy. Należało pięknie podziękować i potem jak najlepiej robić swoje. Wszak to praca na rzecz Polaków, między innymi i ich, lewicowych wyborców. Ale Lewica, skoro nie mogła otrzymać więcej, by zadowolić swoje e g o, to kaprysi, wybrzydza, krytykuje ile wlezie, próbuje stawiać warunki, bezczelnie się zachowuje, a nawet grozi. A ugryzłaby się w język! Powstrzymała emocje i zamiast narzekać i pokazywać bezwstydnie swoje niezadowolenie, wzięłaby się wreszcie do prawdziwej roboty! 

Z wyborów na wybory, słupek poparcia dla tego środowiska spada szybciej, niż tego sama grawitacja wymaga. Może to wreszcie zauważyliby ci nienasyceni tzw. lewicowcy? Może zamiast tak otwarcie żądać coraz to większych przywilejów, powinni najpierw udowodnić, że na nie zasługują. Wszak nagroda jest przyznawana dopiero wtedy, gdy wyniki pracy zadowalają pracodawcę, tak? Czy się mylę? Kochani lewicowcy, jacy jesteście, każdy z nas widzi. Żeby nie wiem jak głośno byście krzyczeli, że to wspólnie z KO i TD jako Koalicja 15 października zatrzymaliście populistów, to ostatni wyborczy wynik do PE jest totalną klapą.

Z jakiej racji cokolwiek się wam należy? Skoro nie potraficie nic innego, jak tylko tracić procentowe poparcie, a nawet własnych wyborców. Prawda jest taka, że od chwili wejścia do Sejmu, notujecie tylko straty. Pytanie - po co zatem Polakom nieskuteczna Lewica? Wprawdzie macie poparcie w kilku regionach Polski, ale słabiutkie. Wasza słabość nasila się z wyborów na wybory. I nic z tym nie robicie. Tylko narzekacie i zwalacie winę na wszechświat. Nie jesteście w stanie przebić żadnej bariery. Nie jesteście w stanie, bo nie macie pomysłów. Jedziecie na oparach starych odgrzewanych kotletów. I tyle.


Jeszcze trochę, a za swoje kłopoty będziecie obwiniać Donalda Tuska, bo z jakiej racji ośmiela się być taki dobry. Właśnie tego spodziewam się po was, obwiniania D. Tuska. Katastrofa! Katastrofa, bo samodzielnie nigdzie nie jesteście w stanie zdobyć porządnego dwucyfrowego wyniku. Nie jesteście w stanie utrzymać choćby 5procentowego stabilnego wyniku. A dobrze wiemy, że w Polsce potrzebna jest Lewica, prawdziwa lewicowa Lewica, a nie to, czym dzisiaj jesteście. Uważam, że lewicowy potencjał w całości został zmarnowany. Nie ma nic, została tylko jałowa wydmuszka udająca Lewicę. 

Mało tego, tracicie jeden po drugim bastiony, a posła Kohuta, który potrafi robić dobre wyniki, zmusiliście do odejścia. Co to za polityka jest? I czy na pewno w ogóle JEST TO POLITYKA?  Nazwałabym to raczej wewnętrznie konkurującym ze sobą koniunkturalizmem, bo przecież jest jeszcze obok was coś takiego jak Razem, kolejny kanapowy twór z ambicjami przewyższającymi Himalaje i bezwstydnie zerkającego w kierunku PiS. Dodajmy do tego Wiosnę Biedronia i pytanie, czy Wiosna jeszcze istnieje? Po wyborach do PE, okazało się, że mandaty zgarnęli Biedroń, Śmiszek i J. Scheuring-Wielgus. Pięknie. 

Obaj panowie przez pięć lat europosłowania zarobią tyle, że resztę życia będą mogli spędzić choćby na Florydzie, lub w innym przyjemnym miejscu z dala od polskiej polityki. Tak bym zrobiła na ich miejscu. Nie będą mieli wyjścia, ponieważ w polskiej polityce są JUŻ spaleni. Niestety w Polsce tak się porobiło, że wolno politykom kraść grube miliardy, wolno bezkarnie sprzedawać srebra narodowe, wolno niszczyć gospodarkę, ale nie wolno kłamać i nie wolno kierować się nepotyzmem. Kłamstwo i nepotyzm to dwa niewybaczalne przez wyborców śmiertelne grzechy. Boleśnie, bardzo boleśnie karane. 

Wychodzi na to, że dla Lewicy problemem jest współrządzenie z ugrupowaniem Donalda Tuska i brak sukcesów w przebijaniu się własnych pomysłów poprzez gąszcz pomysłów koalicjanta. Wychodzi też, że każdy odłam przedstawiający się jako lewicowy, lansuje swoją wersję/odmianę lewicowości, co tylko wprowadza do środowiska bałagan. Rachunek wyborów do PE pokazuje resztki lojalności starszego elektoratu (który choćby z powodu biologii ostro się dziesiątkuje), pokazuje niepewność i wahania młodego elektoratu, o który zażarcie walczą ze sobą populiści różnych opcji. 

Lewa strona sceny politycznej na tyle jest zdeterminowana, by zawalczyć o więcej niż się jej należy i do tego stopnia, że gotowa jest postawić na szali istnienie Koalicji 15 października. Nawet się z tym nie kryją, co widać gołym okiem. Wiadomo czym to grozi - powrotem PiS do władzy. Denerwujące jest jeszcze to, że przewodniczący Czarzasty patrzy na to wszystko i jakby nie widział zagrożenia. Czy już mu nie zależy? O Lewicy można powiedzieć jeszcze jedno, że nie ma czegoś takiego, co mogłoby być tzw. wartością dodaną. Może obserwujemy wypalenie się polityczne akurat TEGO składu personalnego.

Sporo zarzutów, jak na tak marginalizujące się na własne życzenie środowisko, oscylujące w pobliżu granicznych 5. procent poparcia. Jest to zmartwienie nie tylko dla zainteresowanych. Lewicowy wyborca nic z tego nie ma. Ta armia polskich kobiet manifestująca w ubiegłym roku poparcie dla przyszłego rządu, na własne oczy widzi nieskuteczność i opieszałość swoich wybrańców. Przy następnych wyborach do Sejmu za trzy i pół roku, te same kobiety bardzo mocno zastanowią się nad oddaniem głosu na Lewicę. 

Widząc, jak bardzo nasza scena polityczna jest zdemoralizowana, bez nadziei na coś nowego i nieskażonego patologią, widząc jakie są w niej szybkie i niezasłużone ścieżki awansu, wyborcy mogą naprawdę odwrócić się do niej plecami. Takim zachowaniem nie tylko Lewica jest zagrożona. Jej postawa też nie za bardzo pomaga, jest wręcz odwrotnie. Niestety, coraz bardziej głupio i lekkomyślnie wchodzi ona w buty tej demoralizacji, by na siłę zachować swoje jakże dziwaczne status quo, i by zdążyć urwać cokolwiek dla siebie z tej politycznej kołdry. 

P O L K I  ODWRACAJĄ  SIĘ  OD  L E W I C Y

Wyborcy, zmęczeni tym egoistycznym kołowrotkiem, tym brakiem skuteczności i konsekwencji, tym brakiem żywotnego nimi zainteresowania ze strony wybrańców, to wszystko widzą. I czują niesmak. Jest obawa, a właściwie są przesłanki, że coraz mniej znacząca Lewica będzie coraz bardziej wierzgać nie zważając na dobro istnienia Koalicji, na dobro Polski. Nie zdziwi, gdy przy kolejnych wyborach wyborcy odpłacą tym samym. Czy Lewica na pewno chce zniknąć na dobre z polskiej sceny politycznej? 

Jak na razie krótkowzrocznie i w jakże głupim stylu dąży do samo destrukcji.


Obrazy: *Internet *Facebook 

środa, 12 czerwca 2024

ROZLICZENIA... stoją w miejscu

"Obietnica rozliczenia całego zła, korupcji i złodziejstwa łączyła całą Koalicję 15 X. Mam nadzieję, że nic się nie zmieniło" - Donald Tusk

Jestem coraz bardziej przekonana, że pan minister i prokurator generalny Adam Bodnar, nie powinien dalej piastować tych funkcji. Tak jak można powiedzieć, że na pewno jest dobrym teoretykiem Prawa, tak praktykiem jest marnym. Donald Tusk jasno wyłożył cele, jakimi w pierwszej kolejności miał zająć się jego rząd. To - bezpieczeństwo kraju w jak najszerszym tego słowa znaczeniu i odbudowa gospodarki, to rozliczenia PiS z rządów za osiem lat i jak się da z wszystkich afer, to skupienie się na integrowaniu Europy w dobie zagrożenia nacjonalizmem. Obietnice zostały złożone z naciskiem na rozliczenie PiS.

Minęło pół roku, a z rozliczeniami jakby stoimy w miejscu. Przykładem sprawa Obajtka, który nie tylko że brawurowo i skutecznie nie stawiał się na wezwania Prokuratury i Komisji śledczych, to śmiało olewał Prawo stawiając się ponad nim. Mijały tygodnie, minister Bodnar z prokuratorem krajowym Kornelukiem tak się ślimaczyli ze sprawami Obajtka i innych, że ci dostali się do Parlamentu Europejskiego otrzymując tym samym immunitet, chroniący ich przed odpowiedzialnością za przestępstwa których dokonali. To nie było i nie jest rozliczanie pisowców, tylko jest to udawanie rozliczania pisowców.

Udawanie mimo, że wszelkie możliwe dowody zostały ministrowi i prokuratorowi krajowemu dostarczone przez ministra Siemoniaka i jego ludzi. Zatem był czas, aby prokurator Korneluk przyspieszył decyzje procesowe i by zostały złożone wnioski o uchylenie immunitetów, a potem postawienie zarzutów. Przytaczam przykład Obajtka, ponieważ jeszcze kilkadziesiąt godzin temu nie miał on żadnego immunitetu. Teraz, gdy chroni go Bruksela, bezczelnie gra na nosie Bodnarowi i Kornelukowi. I co panowie na to? Jesteście z siebie dumni? Ja jestem oburzona i nazywam to skandalem.

Był czas by choćby sprawę Obajtka załatwić. Ale wy woleliście być świętsi od papieża. Opinia publiczna jest nie tylko oburzona jak ja, jest wściekła. Za to, że obaj zmarnowaliście potencjał prawny. To policzek wymierzony nam przez was świadomie, a za to nie ma przebacz. Czy nie rozumiecie, że rozliczenie pisowców jest niezbędne z bardzo ważnego powodu, z elementarnego poczucia prawa, sprawiedliwości i praworządności, na co Polacy czekają. Czekają i doczekać się nie mogą. Ciekawe, co powiedziecie nam za kolejne pół roku. Ciekawe, jakie wtedy będą wasze tłumaczenie.

Praworządne państwo kara winnych, nie czeka że ktoś dokona tego za nie. Praworządne państwo ma swoich urzędników odpowiedzialnych za swój kawałek podłogi. Za praworządny, prawny i sprawiedliwy kawałek. Nie jest to lekki chleb, bo w kwestii cudzego życia trzeba podejmować ważne, poważne i odpowiedzialne decyzje. Brak takich decyzji w przypadku Obajtka, który na naszych oczach zdefraudował miliardy a inne zmarnował, skutkuje jego niewyobrażalnie bezczelnym zachowaniem. Jaka intencja przyświeca panu ministrowi Bodnarowi? Że co, że Obajtek też ma swoje prawa?

On nie ma żadnych praw. Postępując niezgodnie z Prawem sam ustawił się poza jego nawias. Skoro tak, to jako przestępca nie ma praw. Ma tylko jedno prawo, poddać się osądowi i karze, jeżeli Sąd tak zdecyduje. Obaj panowie (minister i prokurator) mieli psi obowiązek go zatrzymać i przedstawić mu zarzuty. Jestem oburzona, że obaj panowie pozwalali na to, by ten człowiek cały ten czas był bezkarny. Zawiedliście panowie nas obywateli. Z jakiegoś nieznanego nam powodu zignorowaliście i zlekceważyliście nasze oczekiwania. Zapomnieliście, po co piastujecie swoje stołki. Tak to wygląda.

Na waszym miejscu podałabym się do dymisji, choćby z powodu braku umiejętności zawodowych, albo może z powodu tego, że temat mi nie leży, bo "darzę sympatią" Obajtka. Ot taka mała złośliwość i prztyk w nos. Po co na siłę trzymać się stołka, który mi nie leży? Może lepiej sprzedawać pietruszkę na rogu ulicy, bo to mniej odpowiedzialne zajęcie. Co z tego, że każdy z panów ma swoje doświadczenie, skoro obaj nie potrafią z niego skorzystać. A skoro tak, to przyznajcie uczciwie, że nie nadajecie się do tej roboty. Szkoda dalej marnować nasz i wasz czas. Podajcie się do dymisji.

Zdajcie sobie wreszcie sprawę z tego, że przez ostatnie osiem lat, rządziła nami zorganizowana grupa przestępcza, która ze spółek skarbu państwa zrobiła sobie legalną skarbonkę bez dna, która ze wszystkich sił chciała Polskę wywrócić do góry nogami. Dosłownie! Do tych pisowskich królów życia dołączali inni przyjaciele królika, bo też chcieli coś uszczknąć z pisowskiego tortu. Trwało to OSIEM DŁUGICH LAT. Nadal chodzą wolni i śmieją się nam w twarz. A panowie nic nie robią. Ciągle usiłują tłumaczyć, że szybciej się nie da. Było to dobre przez pierwsze trzy miesiące rządów Koalicji.

Nie jest to dobre dzisiaj. Bo dzisiaj nadal stoicie w tym samym miejscu. Wstyd i hańba dla polskiego Prawa. Ziobro, Woś, Warchoł, Matecki, prokurator Jerzy Ziarkiewicz i kilku innych, dlaczego nadal chodzą wolni? Tacy neo-sędziowie jak Schab, Lasota i Radzik, dlaczego jeszcze orzekają? Czego jeszcze panom potrzeba, by jednych zatrzymać choćby na trzy miesiące aresztu, a drugich na zawsze odsunąć od koryta sędziowskiej władzy? Oni dawno powinni być odsunięci od publicznego życia i zatrzymani. A tak Obajtek w Brukseli ze swoim immunitetem, Ziobro w Brukseli na chorobowych wakacjach, cieszą się wolnością. 

A panowie jakby ślepi. Opinia publiczna nie wypadła sroce spod ogona panie ministrze Bodnar. Opinia publiczna ma oczy i uszy, jest dobrze zorientowana.

Opinia publiczna ma w swoim gronie rodzinnym czy towarzyskim, zawodowych prawników, sędziów i prokuratorów. Nie są oni wcale gorsi od ministrów. Czasami są nawet lepsi i wiedzą, że wskazane osoby już dawno powinny być w aresztach. Wystarczyłyby tylko dwa zarzuty - rabowanie państwa i zamienienie Prawa na bezprawie. Dlaczego akurat panowie A. Bodnar i D. Korneluk nie zauważają tej konieczności? Czy nie jest to aby asekurancka dbałość o swoje cztery litery? Tak w razie czego i na przyszłość? Wydaje się to wielce prawdopodobne. Tym bardziej więc do dymisji!

Pan minister i pan prokurator krajowy wydają mi się takimi ciepłymi kluchami (bez obrazy panowie, ale z punktu politycznego widzenia to fakt), które nie nadają się na konfrontację z takimi politycznymi bandziorami. By zwalczyć bandziorów, trzeba samemu być takim "bandziorem", zaznaczam, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Czyli trzeba umieć mówić ich językiem. Pan Bodnar tego nie potrafi bo jest teoretykiem Prawa, a pan Korneluk tylko kryje się w jego cieniu. Może zatem powinni zostać wybitnymi i szanowanymi wykładowcami akademickimi, a nie politykami? To nawet całkiem wygodna kanapowa posadka.

Wykładowcami opowiadającymi o pisowskich aferach, piszących naukowe periodyki, i uczącymi swoich studentów, jak Prawo powinno się w takich przypadkach zachować. Tak jak pan Sikorski nadaje się na ministra Spraw Zagranicznych, na ten moment nie nadaje się nikt. Podobnego człowieka, twardego i z charyzmą, potrzeba nam na stanowisko Ministra Sprawiedliwości i na stanowisko Prokuratora Krajowego. Takich, którzy skutecznie i do końca doprowadzą sprawy rozliczeń ludzi Zjednoczonej Prawicy. Na razie nie widać ani tej skuteczności, ani nawet chęci do zakończenia rozliczeń.

Mam cichą nadzieję, że pan premier D. Tusk zdaje sobie sprawę z tego komu zaufał. Mam cichą nadzieję, że widzi nieskuteczność swojego protegowanego. Może wreszcie na tyle się wkurzy, że jednym męskim walnięciem pięścią w stół pogoni towarzystwo do roboty, albo dokona zmian. Ciekawe czy dałoby się to zrobić? To z jednej strony. Z drugiej wróbelki ćwierkają, że rozliczenie opóźnia się, ponieważ zbliżeni do władz kanapowej Lewicy wysocy jej przedstawiciele, mieli "coś" wspólnego z pisowską ośmiornicą, na co podobno są papiery. To dopiero byłaby sensacja.

Z trzeciej strony wróbelki ćwierkają, że mimo, że gładkimi słowami zarzeka się że nie, to jednak marszałek Hołownia jest winny, bo przetrzymuje u siebie wnioski o uchylenie immunitetów wiadomych gości. Jeżeli to prawda, to krótko mówiąc pan marszałek przegiął nadwyrężając tym samym powagę Sejmu i tracąc resztki honoru jakie mu zastały. Jeżeli to prawda, to razem z panami Bodnarem i Kornelukiem tworzą tzw. trójcę "sprawiedliwych", której wydaje się, że wszystko może. Nieładnie się bawicie panowie. Bardzo nieładnie. Właściwie to czekam na potwierdzenie tego ćwierkania, potwierdzenie w rzeczywistych dowodach, że władza bawi się sama.

Ponieważ pan minister Bodnar jest z nadania lewicowego, może to być wytłumaczeniem całej tej prawnej inercji z jego strony. Może, ale nie musi. To tylko wróbelki tak ćwierkają. Tak czy siak mamy na talerzu podaną postawę obu, a nawet trzech panów, która to postawa nie podoba się opinii publicznej. I koniecznie trzeba coś z tym zrobić. Opinia publiczna ma prawo się tego domagać. 


Co najważniejsze, to są wasi wyborcy panowie, mają prawo się tego domagać jak nikt inny.


ŻE  POWTÓRZĘ  ZA  KLASYKIEM  -  

"CZAS  NA  ROZLICZENIE  ZJEDNOCZONEJ  PRZESTĘPCZOŚCI!!!"


Obrazy: *Internet *Krytyka Polityczna *YouTube