piątek, 28 czerwca 2024

POLITYKA to nie takie byle co

Muszę się przyznać, że od dawna zastanawiałam się, co zrobiłabym na miejscu jakiegoś polityka, od którego zależą żywotnie ważne sprawy dla samego państwa i jego obywateli. Wziąwszy niemal wszystkie ZA i PRZECIW, doszłam do wniosku, że żadnemu z nich nie zazdroszczę tego kawałka chleba. Wolę życie takie jakie wiodę i wolę z pewnej odległości obserwować, co wyczyniają nasi parlamentarzyści, kierując się własnym światopoglądem i własnymi przekonaniami. Oczywistym jest, że narzucają je nam nie biorąc jednocześnie pod uwagę naszych własnych przekonań i naszego własnego światopoglądu. 

Oczywistym jest również znany fakt, "jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził". Przekładając to na polską politykę, obserwując rządy Koalicji 15X, obserwując wysiłki np. wicepremiera i ministra Obrony Narodowej W. Kosiniaka-Kamysza, coraz bardziej jestem przekonana, że nie spełnia on standardów ani naszych oczekiwań, jakie wymagane są (a przynajmniej jakie powinny być wymagane) od polityka piastującego tak wysoki urząd. Pan wicepremier sprawia wrażenie zagubionego w gąszczu obowiązków, sprawia wrażenie takiego "malowanego" ministra ON, potrafiącego posługiwać się wyłącznie gładkim, patetycznym słowem.

A przecież nie na tym polega sprawowanie tak ważnej funkcji, szczególnie w dobie gorącej wewnętrznej politycznej debaty o niczym i geopolitycznej atmosfery, jaka opanowała Europę i świat. Ciekawe, czy przyjmując posadę wicepremiera i ministra wiedział, co go czeka? Czy wiedział na czym polega to bardzo ważne wyzwanie? Uważam, że przyjmując na siebie tę odpowiedzialność, porwał się z motyką na Księżyc. Skoro nie wychodzi mu wicepremierowanie i ministrowanie, to pokazuje się jako przewodniczący swojej bardzo wyraźnie konserwatywnej partii i głosi publicznie swoje wyraźnie konserwatywne poglądy. Pokazują przerost treści nad formę. 

Rozumiem, że z jego punktu widzenia blokowanie związków partnerskich, temat muzeów i II wojny światowej,  to ważne tematy, jednak nie najważniejsze. Nie najważniejsze na tyle, by o nich rozprawiać niemal na każdej konferencji i przy każdej okazji. Nie najważniejsze, ponieważ NA TERAZ są o wiele ważniejsze sprawy dotyczące Polski wewnątrz i na zewnątrz kraju. Sprawy, które ze względu na swoją rangę, są priorytetem. Blokowanie np. związków partnerskich świadczy o blokowaniu przez Kosiniaka-Kamysza i jego partię, postępu cywilizacyjnego w tym i innych podobnych światopoglądowo tematach. Czy to właśnie należy do obowiązków wicepremiera rządu? Naprawdę?

No chyba nie. Pan wicepremier na swoim stanowisku stoi tylko jedną nogą. Jedną, bo nie czuje się w swojej roli zbyt pewnie. To widać. Czym innym jest teoretyczne traktowanie stanowiska, a zupełnie czym innym jest praktyka i doświadczenie. Pan K-K jest tylko i wyłącznie teoretykiem, a do tego koniunkturalistą w czystej postaci. Żaden z niego znawca tematu i żaden doświadczony praktyk. Jest tylko wieloletnim parlamentarzystą z ambicjami, które go samego przerosły. Ponieważ nie może sprostać zadaniu, pozostało mu pouczanie Polaków i decydowaniu o ich życiu prywatnym. Robi to będąc katolikiem i rozwodnikiem mającym drugą rodzinę. 

Z jakiej racji to czyni? - pytam się. Bo co? Bo z pozycji jaką ma w politycznym świecie uważa, że jest lepszy? Swoje światopoglądy i poglądy, pan K-K powinien zostawić w domu, a na forum publicznym, jako wicepremier i minister ON powinien zająć się adekwatnymi do swej funkcji sprawami. Bycie poważnym politykiem zależy od tego, jak bardzo poważnie i na ile poważnie traktuje się swój resort. Od tego zależy ocena opinii publicznej i od tego zależą punkty procentowego poparcia dla każdego polityka. Traktowanie po "swojemu" polityki, wyłącznie jako robienia kariery zawodowej i spełniania osobistych ambicji, to ryzyko.

Zawiązany z pobudek koniunkturalnych i ambicjonalnych, duet polityczny Kosiniaka-Kamysza i Hołowni nazwany Trzecią Drogą pokazał, że nie tędy droga. Pokazał kolejny już raz, że POLITYKA to nie takie byle co. Że co, że wejdzie się do Sejmu, obejmie swoje stołki i hop siup, będzie się naprawiać świat obywateli wg własnych wizji? Otóż panowie, POLITYKA, to nie takie byle co! Polityka to kawałek ciężkiego chleba. To świadome wzięcie na siebie pełnej odpowiedzialności za swoje działania, mające mieć na celu dobro państwa i dobro obywateli. Że powtórzę - MAJĄCE MIEĆ NA CELU DOBRO PAŃSTWA I DOBRO OBYWATELI! To nie jest takie hop siup! Was na to nie stać.

A co robicie? Zachowujecie się, jak byście byli na jakichś koloniach, gdzie wychowawca, mający swój kawałek wychowawczej władzy nad wychowankami, poucza ich co mogą, a czego nie mogą. Sejm to nie kolonia nad morzem, czy w górach. Sejm to miejsce, gdzie reprezentacja polskiego społeczeństwa ma psi obowiązek spełniać swoje role zgodnie z obowiązującymi w Sejmie zasadami. Gdzie nie powinno być miejsca na brak kompetencji i brak odpowiedzialności. Pan Kosiniak-Kamysz i inni podobni mu posłowie, chyba się zapomnieli. O tym, jak mają głosować na sali plenarnej w naszych sprawach, nie decydują ich osobiste poglądy, czy wyznanie. 

Bo jak kiedyś słusznie powiedziała pewna pani dziennikarka - "wasza religia zabrania pewnych rzeczy WAM, nie NAM". To MY jesteśmy waszymi pracodawcami, nie odwrotnie. Tacy panowie jak na przykład Kosiniak-Kamysz, Sz. Hołownia i im podobni, mają pracę dzięki NAM. Zatem ŻADNEJ ŁASKI NAM NIE ROBIĄ, PRACUJĄC ZGODNIE Z NASZYMI OCZEKIWANIAMI MAJĄC NA UWADZE NASZE DOBRO. Ile razy trzeba to wam tłumaczyć?! Widać, że trzeba to wam tłumaczyć na okrągło! Że trzeba to wam przypominać na okrągło! Inaczej robicie co chcecie. Tak, jak teraz. Jak to o was świadczy? Źle! bardzo źle!

Zapomnieliście, bardzo szybko zapomnieliście, bo już po pół roku swojego urzędowania (jak nie szybciej), że jesteście członkami Koalicji 15X dzięki naszym głosom.

Sprawa związków partnerskich i tematów im pokrewnych, powinna zostać załatwiona dawno temu. Ale nie została załatwiona, ponieważ jej odwieczne przedłużanie i zabawa w odkładanie na później, jest w waszym i tylko w waszym interesie. Nie w obywateli polskich interesie, tylko w waszym! WSTYD! Żeby obywatel, który płaci swojemu reprezentantowi, musi się latami upominać o swoje! Niech do was wreszcie dotrze, że wyłącznie UTRUDNIACIE nam życie. A przecież nie jesteście królami naszego życia, choć bardzo tego każdy z was chce. Jesteście urzędnikami państwowymi, których zadaniem jest zgodnie z Prawem, ułatwiać nam to życie. 

Macie NAM służyć! Taka właśnie jest wasza rola. SŁUŻYĆ, NIE NARZUCAĆ!

Świat nie cofa się, nie stoi w miejscu, a wciąż prze do przodu. Cywilizacja, czy to się wam podoba czy nie, czegokolwiek by nie dotyczyła, to rozpędzone koło, którego nie da się zatrzymać. Tak było. Tak jest. I tak będzie, bez względu na okoliczności. Związki partnerskie to wymóg cywilizacyjny. Nikt już tego nie zatrzyma. I co ważne, obywatele nie tylko Polski, ale i świata, tego chcą. Chcą usankcjonowania związków partnerskich zgodnego z Prawem. Chcą życiowego i zdroworozsądkowego usankcjonowania. Na przeszkodzie temu twardo stoi pan Kosiniak-Kamysz i Sz. Hołownia. Nawet nie wspominam o PiS i Konfederacji. 

Gdyby obaj panowie byli członkami tych partii, nie czepiałabym się, bo wiem o tych partii irracjonalnych i nieżyciowych poglądach. Ale są członkami swoich partii i Koalicji 15X, i tego póki co nic nie zmieni. Skoro tak, powinni zachowywać się jak na lojalnych członków przystało, zostawiając swoje osobiste opinie w domach. Zainteresowanych nie interesuje jaką religię wyznają polscy politycy, która to religia jest ich jedynym żelaznym argumentem blokującym przyszłą ustawę. Religia to żaden argument. A gdzie akcent merytoryczny? Chociaż jeden? Nic? Nie ma takiego? Nie ma, bo taki nie istnieje. Nie istnieje, bo pomiędzy politykami a obywatelami nie ma porządnej komunikacji. Właściwie to nie ma żadnej komunikacji. 

Prawda jest taka, że polscy politycy to w większości populiści i notoryczni kłamcy, uwielbiający obywateli stawiać przed faktem dokonanym, uwielbiający pouczać i im rozkazywać. A to wredna postawa. Przykład związków partnerskich jest ważny dla wielu Polek i Polaków, ale jest też tematem zastępczym, przy pomocy którego politycy biją swoją polityczną pianę. Pan Kosiniak-Kamysz, nie potrafiący jako wicepremier zająć się sprawami państwa, bije swoją konserwatywną pianę, bo tylko to potrafi. To samo marszałek Hołownia, który swoje stanowisko perfidnie wykorzystuje do własnych celów. To samo pan premier D. Tusk, który ma dużo na głowie i z tego powodu po macoszemu traktuje sprawy obywateli.

Dlatego tak potrzebna jest komunikacja rządu z obywatelami przy pomocy rzecznika rządu, którego nie mamy. To się prędzej czy później może zemścić. Brak jakiejkolwiek komunikacji, brak jakiejkolwiek porządnej informacji, gdzie do dyspozycji jest odpowiednia technologia, skutkuje ogromnym niezadowoleniem społeczeństwa. Bo nie doinformowane i nie poinformowane dobrze społeczeństwo, nie tylko jest głęboko rozczarowane, ale też traci do polityków zaufanie. To ważny merytoryczny argument na tę okoliczność. Ważny nie tylko dla pana wicepremiera czy marszałka, ale dla całej klasy politycznej. Ta lekcja jest jeszcze do odrobienia.

I ostatnia uwaga: 

Sądzę, że ten skład rządu, może nie cały, nie jest dobrze dobranym składem, zważywszy na sytuację wewnętrzną kraju i na geopolitykę. Kilku członków rządu D. Tuska, a właściwie żaden, nie dorasta mu do pięt. To wydmuszki, osoby bez tzw. ikry, charyzmy, bez politycznego zacięcia. To innymi słowy, tacy zwyczajni faceci bez jaj, którzy mają okazję za dobre pieniądze zrobić jakąś tam karierę. Nie mam zaufania do takich. Nie ufam też Kosiniakowi-Kamyszowi, bo na dłuższą metę nie wiadomo, jak się zachowa. Patrząc na historię PSLu, który w przeszłości robił niemal wszystko dla utrzymania się w pierwszoligowej polityce, można się czegoś podobnego spodziewać. Nieprzewidzianego ruchu. Nieważne, że może to być ze szkodą dla Koalicji 15 października.


Obrazy: *Internet *YouTube *Polityka  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz