niedziela, 30 czerwca 2024

"POLITYCZNY impotent"

"Donaldowi Tuskowi i jego zorganizowanej grupie nie o przestrzeganie prawa chodzi, a o zemstę i wywołanie strachu, by już nikt nigdy nie zajmował się korupcyjnymi aferami w ich środowisku"stwierdził Zbigniew Ziobro po tym, jak Sejm uchylił immunitet M. Wosiowi.

Strach. To jest to. Strach człowieka, któremu nigdy, mimo stosowania aresztów wydobywczych, nie udało się udowodnić żadnej afery korupcyjnej politycznemu przeciwnikowi. Jako spektakularny tchórz i nieudacznik, Ziobro kolejny raz udowodnił, że nie potrafi być nawet politykiem. Kiepski z niego prawnik, kiepski z niego człowiek, kiepski z niego polityk, ale tchórz pierwszej wody. Zaatakował Donalda Tuska, bo najlepszą obroną jest atak? Ziobro nie rozumie powagi sytuacji. Ziobro nie rozumie, że środki z Funduszu Sprawiedliwości, wg Prokuratury, także te "przekazywane na rzecz państwa, muszą być przekazywane zgodnie z przepisami", a nie według osobistego uznania.  

A czy to JEST zemsta D. Tuska? Nie pogniewałabym się, gdyby tak było. Panu Ziobro ksywka "szeryf", rzetelne rozliczenie i adekwatna kara, należą się jak zupa psu. Choćby po to tylko, by nikt nigdy przez tego pana już nie ucierpiał. Od tego momentu temu panu i jego towarzyszom, czyli grupie zwanej zorganizowaną grupą przestępczą, każdego dnia będzie towarzyszyć panika, strach i wielkie poczucie niemocy. Niemocy, bo nic z tym nie będą mogli zrobić. 

Oby jego były wiceminister sprawiedliwości Michał Woś, nie zechciał jednak za niego umierać. 


Ale do rzeczy. Czy nazwanie J. Kaczyńskiego 'politycznym impotentem" przez dziennikarza Andrzeja Stankiewicza, jest dla nas zaskoczeniem? Na przykład takim, że miał odwagę użyć właśnie takich a nie innych słów pod adresem prezesa PiS? Przyznam, że to bardzo, ale to bardzo dosadne określenie kogoś, kto przez dziesięciolecia miał wpływ na polską politykę. A przez osiem lat (2015 - 2023) miał absolutną władzę nad Polską i Polakami. Nazwać kogoś takiego takimi słowami, to odwaga, ale też wyczucie czasu. Podejrzewam, że jeszcze kilka lat temu, do głowy by nie przyszło panu dziennikarzowi tak ostro sobie poczynać.

Ale... jeszcze kilka lat temu była inna polityczna rzeczywistość, inna kondycja partii władzy i inna kondycja (fizyczna, intelektualna, statusowa) samego prezesa PiS. Bowiem pan prezes był u szczytu bezdyskusyjnego powodzenia i u szczytu bezdyskusyjnej kariery. Odkąd zdał sobie z tego sprawę, odkąd zachłysnął się władzą, coraz szerzej i coraz częściej notowany zaczął być początek końca jego prosperity. Zatem konfrontacja z dzisiejszą rzeczywistością nie wymaga wysiłku, bo jaki jest koń, każdy widzi. A to co widzimy, można określić innymi słowami - sam sobie na to zapracowałeś niedoszły "zbawco narodu". 

By utrzymać swoją ukochaną władzę w garści, pan Kaczyński pozwolił swoim funkcjonariuszom (każdemu który chciał) na nieograniczoną samowolkę. Pozwolił swojej przystawce (SuwPol Ziobro) i jej bezczelnej bandzie rozkradać państwo na niespotykaną skalę. Wiedział dobrze co czynią i nie odwracał oczu od tego co i jak to czynią. A że zrobili z Prawa państwo bezprawia, wszyscy Polacy to widzieli, a niejedni czuli skutki tego bezprawia na własnej skórze (sędziowie, prawnicy, lekarze, niektórzy dziennikarze, a nawet politycy). Kaczyński bardzo dobrze wiedział co się dzieje i ani słowem, ani choćby jednym gestem nie zablokował tej hucpy.

Wiadomo od zawsze, że wszystko co dobre (cokolwiek dla kogokolwiek to znaczy), kiedyś się kończy. Nastąpiło przesilenie, w wyniku którego poprzednia władza doszła do muru. Doszła wreszcie do muru, bo ile można kraść, na jaką jeszcze skalę można wypaczać znaczenie Prawa, znaczenie państwa i jego instytucji? Doszli do muru, bo zabrakło pomysłów. Doszło wreszcie do tego, że zaczęli się między sobą kłócić o fructa. Jak małe dzieci, które ma za mało, a które za dużo. Nie powiem, to miły widok dla oka niejednego wyborcy, nie mogącego patrzeć jak ich wybrańcy rozdzierają polską kołdrę na części. Jakby nie zdawali sobie sprawy, że kiedyś za to odpowiedzą.

I oto jesteśmy świadkami zdarzeń, których Kaczyński, Ziobro i ich ludzie, nigdy się nie spodziewali. Nie spodziewali się, że utracą władzę, i że prawo, które sami stworzyli, oceni ich samych. Szczególnego smaczku dodaje fakt, że w tym samym czasie, kiedy Prokuratura zaczyna dobierać się do nich (Woś, sędziowie - hejterzy od Ziobry, następny w kolejce np. Romanowski, były premier Morawiecki przegrywa z NSA), Donald Tusk święci triumfy wygrywając w KE swoje, co założył. Przyjemnie widzieć, jak co do niektórych wraca karma. Woś kiedyś powiedział, że "więzienie to nie sanatorium". Tak panie pośle Woś, wreszcie pan i pańscy koledzy, osobiście przekonacie się o tym.

To, co teraz przydarza się prominentnym członkom SuwPolu, co grozi niektórym prominentnym członkom partii PiS, to prokuratorska pętla, którą sami na siebie ukręcili. Tylko czekamy, aż następni prominentni tzw. "politycy" poprzedniej władzy, na początek stracą swoje immunitety. Nie pomogła interwencja samego Kaczyńskiego, który usiłował bronić immunitet Wosia. Nie pomogą kolejne, jeśli takowe będą. Marszałek Hołownia pokazał miejsce w szeregu zwykłemu posłowi, który jeszcze niedawno trząsł całą Polską. Zwykłemu posłowi, który usiłuje "bez żadnego trybu" i w bardzo złym stylu ugrać cokolwiek z marszałkiem.

Klęska jakiej doświadczył, dokonała się na oczach posłów, na oczach Polek i Polaków i na oczach zwolenników partii PiS. Że też tego doczekałam. Wcześniej nikt nie odważał się sprzeciwiać "zbawcy narodu". A tu, proszę. Znalazł się marszałek, który ma nie tylko odwagę, ale i przerasta prezesa intelektem. Każdy sprzeciw Kaczyńskiego, każde jego słowo, Sz. Hołownia obraca w pył i jeszcze z tego publicznie żartuje. Równolegle z tymi niepowodzeniami dochodzi do otwartego rozłamu w partii. Wielu wobec prezesa, coraz śmielej podnosi łeb sprzeciwu. Niektórzy komentatorzy nazywają to buntem znanych nazwisk, które zaczynają walczyć o swoje miejsca.

Jak pamiętamy, takich podchodów było już bardzo wiele. Nie zaszkodziły Kaczyńskiemu. Przetrwał. Jednak rzeczywistość się zmieniła. Wymagania co ważniejszych pisowców też się zmieniły. Z powodów osobistych jedni odchodzą z partii, a inni tworzą w niej swoje enklawy, ośmieleni porażkami wyborczymi. Swoje rogi pokazuje były minister rolnictwa J.K. Ardanowski, niezadowolony z decyzji prezesa (np. sławna "piątka Kaczyńskiego" i inwigilacji swoich ludzi, jakiej dopuszczał się M.Kamiński). Nie jest jednak w swoich działaniach odosobniony. Jest jeszcze M.Morawiecki ze swoimi pretensjami i ambicjami. Skuteczny i groźny, nie bojący się wchodzić w ostry spór z prezesem.

Nie bojący się dawać mu do zrozumienia, że czas na polityczną emeryturę. Jest silny i to pokazuje, przez co wielu posłów gotowych jest zasilić jego stronnictwo. Tylko patrzeć jak resztka ziobrystów zechce wejść pod jego skrzydła, chcąc schronić się przed nieuchronnym. Ciekawa sytuacja, wiadomo wszak o wieloletniej wojnie między Ziobro a Morawieckim o przejęcie partii z dobrodziejstwem inwentarza po Kaczyńskim. Start Morawieckiego w wyborach prezydenckich 2025 roku może mu pomóc, nawet gdy je przegra. Będzie poprzez to wzmocniony i będzie mógł dyktować warunki. Podejrzewam, że gotowy wystartować w nich nawet bez zgody Kaczyńskiego.

Będzie się działo. Ale nie on jeden jest kandydatem. Do opinii publicznej docierają nazwiska z dalszego partyjnego szeregu. Mniej znaczące w polityce i partii niż były premier. Niektórych nawet nie znamy. Kaczyńskiemu to jednak nie przeszkadza, bo chyba wierzy, że powtarzając starą metodę (wyciąganie w ostatniej chwili królika z kapelusza), wygra swojego prezydenta mimo, że nie ma na to szansy. Czy tak się stanie? Jedno jest pewne, że samodzielny start Morawieckiego, na przekór Kaczyńskiemu, może doprowadzić do bardzo poważnej polaryzacji w samej partii. A to droga do utraty najcenniej rzeczy, jaką Kaczyński ma. A ma tylko partię. Bez niej nic nie znaczy. 


Dołóżmy jeszcze kłopoty w sejmikach, a przecież to nie koniec. Ta kadencja Sejmu nabiera rozpędu i wiele może się jeszcze wydarzyć. Kaczyński ma 75 lat, w jego wieku wielu księży odchodzi na emeryturę. Czy nie czas wziąć z nich przykład? Tego mu życzę. Stracił władzę, topnieją mu szeregi funkcjonariuszy, odchodzą nawet ci wierni i przez lata lojalni. Nie ma szans na powrót tego, co było. A nawet gdyby, to nie ma szans nawet na zgniłą koalicję z kimkolwiek, bo nikt nie zechce z nim współpracować. Kaczyński to stary słaby człowiek z naganną polityczną przeszłością, którą to przeszłość może sobie już tylko wspominać przy ciepłej herbacie z cytryną, szczelnie przykryty ciepłym kocykiem.

Jest słaby i już nic nie może. Sam dobrze o tym wie, że starość nie udała się jego panu bogu. Bycie przywódcą wg niego, to dbanie o podwładnych, dbanie o ich interesy, to zadowalanie ich e g o i nieskończenie nienażartych ambicji. Na dzisiaj nie jest w stanie tego dokonać. Ciążą kłopoty w sejmikach. Immunitety są uchylane. Prokuratorzy są coraz bliżej. Zatrzymano nawet brata tak ważnego pisowskiego polityka, jak Jarosław Sellin, który robi dobra minę do złej gry. Na domiar złego, cała Polska to widzi. Nie pomogło zabetonowanie Prokuratury. Nie pomogła wymiana sędziów. Wszystko co z Prokuraturą i z polską Literą Prawa starał się robić Ziobro za przyzwoleniem Kaczyńskiego, zawiodło.

Zawiodło, bo obróciło się przeciwko nim. To bardzo ważna lekcja. Którą wszyscy musimy zapamiętać. Nigdy, przenigdy nie możemy zapomnieć rządów Zjednoczonej Prawicy i absolutnej władzy Kaczyńskiego. To przypadek pod każdym względem bez precedensu. Na oczach nas wszystkich, jest tak jak napisał pan A. Stankiewicz - "prezes na oczach partii staje się politycznym impotentem — a nie ma nic groźniejszego dla polityka od zwątpienia w jego najbliższym otoczeniu".

Mnie ciekawi, czy znajdzie się teraz choć jeden odważny, kto zechce umierać za byłego "zbawcę narodu" i jego "szeryfa".


Obrazy: *YouTube *Facebook *Wykop.pl 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz