wtorek, 2 lipca 2024

"SPIEPRZAJ d z i a d u"

Znamy tę sentencję prezydenckich (Lech Kaczyński) słów, które jakimś dziwnym trafem, powracają od czasu do czasu na polityczne łono, z powodu chociażby trupów wypadających z pisowskiej szafy. Już tyle ich z tej szafy wypadło, a wciąż końca nie widać. Szafa okazuje się być bardzo pojemna i im więcej ich wychodzi na światło dzienne, tym bardziej opinia publiczna przekonuje się, z kim i z czym przez te lata Polacy mieli do czynienia. Ostatni list Kaczyńskiego do Ziobry, ujawniony przez dziennikarza "Wyborczej", może się okazać nomen omen ostatnim politycznym gwoździem do trumny PiS i Suwerennej Polski.

Choćby nie wiem jak chcieli zakłamać rzeczywistość, Kaczyński i Ziobro nie wyprą się tego dowodu, świadczącego o tym, że obaj mieli świadomość swojej bezprawnej działalności. Przypomnijmy, która polegała na wyprowadzaniu pieniędzy publicznych z Funduszu Sprawiedliwości i nie tylko, na kampanie wyborcze członków obu partii. Ten polityczny gwóźdź do trumny z powodzeniem może być SYMBOLICZNYM narzędziem względem jego samego, takim samym, jakiego swego czasu Ziobro użył na słynnej konferencji prasowej dot. afery gruntowej (2007r.) po to, by fałszywie oskarżyć Andrzeja Leppera, pozbawić go wiarygodności i zdyskredytować go w oczach opinii publicznej.

Rzecz dotyczyła planowanej prowokacji CBA w Ministerstwie Rolnictwa, a "chodziło o próbę wręczenia bardzo dużej łapówki, liczonej w milionach złotych" pracownikowi resortu w zamian za "przekwalifikowanie 35-hektarowej działki w gminie Mrągowo". Finalnie Ziobro niczego nie udowodnił Lepperowi. Już wtedy wiadomo było, co z wymiarem sprawiedliwości wyczynia minister Ziobro. Już wtedy bito na alarm, że potrzebna jest reforma, a nie deforma tego resortu. Nic nie zrobiono. W efekcie Zjednoczona Prawica oddała władzę i następne osiem lat spędziła w opozycyjnych ławach. W tym czasie Kaczyński i Ziobro mieli czas na przygotowanie się do kolejnego władania Polską.

Czas zleciał nam szybko, dzisiaj tj. w 2024 roku jesteśmy już pół roku po zwycięstwie Koalicji 15X i jesteśmy naocznymi świadkami kolejnych wydarzeń, pokazujących czarno na białym, spatologizowane do immentu rządy ZP. List Kaczyńskiego do Ziobry to super dowód grubo obciążający obu polityków. To kolejny "gorący" trup z ich szafy potwierdzający nielegalne finansowanie. Ten list to m.in. dowód na zignorowanie przez Ziobro nakazu prezesa, ostrzegającego, by ten nie brnął dalej w proces nielegalnego finansowania swoich ludzi, ale też w proces nielegalnego finansowania mediów. Ziobro, jak na "prawdziwego" szeryfa przystało, olał prezesa.

Taką postawę ministra odczytuję między wierszami nie inaczej, a jako danie do zrozumienia starszemu człowiekowi, by się nie wtrącał i normalnie spieprzał ze swoimi radami. I dalej jako niezależny minister i prokurator, bezkarnie robił co chciał. Kaczyński musiał przyjąć to na klatę mając jednocześnie świadomość, że nie ma żadnego wpływu na Ziobro. Można by rzec, że trafiła kosa na kamień. Polscy obywatele muszą mieć swoją świadomość tego, że pan prezes nie z dobroci serca napisał list do "szeryfa", tylko mając na uwadze wyłącznie i przede wszystkim dobro swoich ludzi i dobro swojej partii. Cokolwiek to miało znaczyć.

A trafiła kosa na kamień dlatego, ponieważ obaj panowie robili dokładnie to samo. To samo! Każdy nielegalnie i na swój sposób, czy to podczas kampanii wyborczych czy przy innych okazjach, używał publicznych pieniędzy do jakże szczodrego finansowania swoich ludzi. To szastanie kasą szło w miliardy, bez umiaru. Nieważne, że państwo na tym traciło. Sojusz Kaczyński - Ziobro, mając wszelkie dostępne narzędzia w swoich rękach i mając świadomość łamania Prawa, nie dopuszczał w swej arogancji do siebie myśli, że takie działania w przyszłości mogą się na nich zemścić. Okrutnie i boleśnie. Tak się też dzieje.

Mało tego, taki strateg i geniusz, za jakiego Kaczyński się uważa, pisze list w 2019 roku, nie przewidując, że może stać się tym gwoździem do ich trumny. To dopiero sensacja.

Mnoży się wiele pytań o to, co z tym zrobi rząd Koalicji 15X? Jak ustosunkują się do tego dowodu Prokuratura i komisje śledcze? Czy w ogóle się ustosunkują? Co zrobi Państwowa Komisja Wyborcza? A musi coś zrobić, bo idzie o przyznanie milionowych subwencji. Opinia publiczna czeka. A nad głową prezesa PiS kłębią się czarne chmury, gęstnieją, intensywnieją. Nie pomagają mu też jego zachowania w Sejmie, nazwane przez niego samego, bez trybu. Podchodzi do mównicy sejmowej i rzuca obelgami i innymi inwektywami, ostatnio w marszałka Hołownię. Pokazuje publicznie tym samym, prawdziwą twarz i horyzonty jakimi kroczy jego intelektualna strona umysłu. 

Kaczyński to prymitywny, prawicowy brutalny dziaders, nienawidzący i nie szanujący wszystkiego i wszystkich, w tym marszałka Hołownię. Uważam, że gdyby mógł, to zabijałby wzrokiem. Gdy dochodzi do wydarzeń, takich jak np. uchylenie immunitetu byłemu wiceministrowi sprawiedliwości M. Wosiowi, puszczają mu nerwy do tego stopnia, że nie może opanować emocji. To kolejny dowód na to, jakim motorem napędowym są dla niego jego własne skrajnie negatywne emocje. A to zmienia jego obraz i rodzi pytanie - czy J. Kaczyński kiedykolwiek był dobrym strategiem, świetnym intelektualistą, genialnym analitykiem, co za tym idzie, wszechstronnym politykiem?

Pytanie to padało już w przeszłości, jednak dzisiaj, w świetle ostatnich wydarzeń, wyjątkowo intensywnie daje o sobie znać. Niektórzy odważniejsi komentatorzy pytają wprost - czy prezes PiS jest jeszcze przy zdrowych zmysłach? Zasadne pytanie, czy nie? Stawiane jest choćby z tego powodu, że gdyby podsumować jego rządy z perspektywy czasu, to wcale nie zbawił Polski, a pozwolił ją zniszczyć i rozkraść. Klakierzy i jego zwolennicy uważają go za zbawcę i obdarzają wygórowaną estymą i nawet miłością. Przeciwnicy widzą w nim sprytnego  manipulanta politycznego, malwersanta i koniunkturalistę czerpiącego osobiste korzyści ze sprzyjających wydarzeń.

Takimi wydarzeniami są między innymi wieloletnie błędy politycznych konkurentów, pogłębiające się nastroje społeczne, czy rosnące zagrożenia wynikające z wydarzeń geopolitycznych. Spryt i cwaniactwo, arogancja i bezczelność, poczucie bezkarności, pomagały mu przez wszystkie lata w utrzymywaniu się na politycznej fali. Gdyby prześledzić uważnie jego życiorys, to Jarosław Kaczyński zawsze był człowiekiem, po brzegi wypełnionym pogardą. Czego długo nie dostrzegali inni. Jednak przy bliższym oglądzie zauważyć można, że czego by się nie dotknął, to schrzanił (żeby nie powiedzieć spieprzył). 


Podróżujący samochodem w te i we wte między Żoliborzem, Nowogrodzką i Wiejską, bojący się reszty świata, wręcz nieciekawy tego świata, będący tym gorszym bratem, stał się poważnie zakompleksionym dziadem. Którego kompleks niższości na tle np. Donalda Tuska, ale nie tylko, jest bardzo widoczny. Ciąży mu to i gryzie go od środka. Ponieważ zawsze się bał i nadal boi się lepszych od siebie, to po prostu ich brutalnie atakuje. Przykład ostatni, atak na marszałka Hołownię. To z jednej strony. Z drugiej, okazywana pogarda dla Polaków, których od zawsze miał i dzisiaj ma za ciemną masę. Mowa również o jego własnych wyborcach. 

Pogardza i nienawidzi ciemnej masy, bo nie doceniła jego "geniuszu". Bo w wyborczą niedzielę 15 października porzuciła go na rzecz Donalda Tuska, jego odwiecznego politycznego wroga. Mając tyle lat co ma, utracił chyba nadzieję na powrót tego co było. To tylko utrwala w nim wściekłość i powiększa żal, że już nic nie może. Na to wszystko wali mu się Zjednoczona Prawica, wali mu się PiS i wychodzą ciężkie grzechy Suwerennej Polski, jak królik z kapelusza. Nie jest łatwo, a ostatnie wydarzenia każdego na jego miejscu by dobiły. Nie zazdroszczę mu, bo płaci teraz za własne grzechy i za własny podły charakter. Aż chce się powiedzieć, że karma wraca.

Nie mając wpływu na cokolwiek (żałosny to widok), a szczególnie nie mając wpływu na własną partię, zdaje sobie sprawę i odczuwa to na własnej skórze, że politycznie jest już NIKIM. Za grosz w nim tego słynnego "geniuszu", nawet spryt gdzieś się podział nie wiadomo gdzie. Została wściekła nienawiść i niemoc. Jak długo jeszcze wytrzyma jego organizm? Pytam widząc, jak ten stary człowiek nie jest dzisiaj w stanie poradzić sobie z własnymi emocjami. Podobnym typem człowieka jest Ziobro, od zawsze chcący być odbiciem Kaczyńskiego. Gdyby nie polityka, zostałby życiowym przeciętniakiem. Kto wie, kim poza polityką zostałby Kaczyński.

Zawsze mnie dziwiło, że ludzie, którym przydarzyło się mieć w swoich rękach władzę absolutną, by ją sprawować kierują się wyłącznie złem na taką skalę, że przesłania im to d o b r o.

Polskiemu byłemu "zbawcy narodu", skompromitowanemu pod każdym względem prezesowi PiS, należy kulturalnie przytoczyć słowa jego własnego brata, głośno i wyraźnie. 


Wyjątkowo sobie na to zasłużył.


Obrazy: *Internet

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz