wtorek, 18 czerwca 2024

Jak spaść to z wysokiego konia

"Nie popełnimy błędów Petru, Kukiza, Palikota i wielu innych, którzy okazywali się trzecią siłą w wyborach" - Sz. Hołownia. Zarozumiały jak na początkującego.


Szymon Hołownia uwierzył w swoją gwiazdę i chyba będzie trwał w tej swojej wierze tak długo, póki ktoś trzeźwo patrzący na polską politykę nie powie mu, że nie jest on tą trzecią drogą, o której z taką estymą opowiada. Od początku swojej politycznej kariery grał z wysokiego "C". Bo skoro był telewizyjnym gwiazdorem pewnego programu z milionową oglądalnością, to dlaczego miałoby się nie udać z polityczną publiką? Jestem przekonana, że przekonany o swojej wyjątkowości tak właśnie myślał. Narcyzm, to w jego przypadku, chyba za mało powiedziane. Mieliśmy już podobnych do niego delikwentów, przekonanych jaką to oni nie zrobią karierę. 

I co? W różnym tempie wypalili się od środka. Przedobrzyli. Zakiwali się, ponieważ chcieli za dużo i za szybko. Trzej "bohaterowie" już byli tam, gdzie Sz. Hołownia chce być za wszelką cenę. Oni próbowali i nie udało się. 

Panowie - Palikot, skandalista, znany z tego że miał/ma liczne alkoholowe biznesy i cięty język. Pan Kukiz, znany z tego że wcześniej był piosenkarzem, a gdy został politykiem z prezydenckimi ambicjami zorientował się, że tak naprawdę skacząc z kwiatka na kwiatek, to sam nie wiedział/nie wie o co mu w tej polityce chodzi. Pan Petru z ekonomisty z wdziękiem przekwalifikował się na polityka, ale szybko okazało się, że to nie jego "broszka". Pana Hołownię zaś bez mrugnięcia okiem zaliczam do tego grona "upadłych aniołów", ponieważ nie tylko pozostałych przeskoczył sprytem i zdolnością sceniczną, ale pokazał jeszcze większy od nich apetyt na awans w tej politycznej drabinie. 

Zapewne myślał też, że tak jak pisowcy, chronicznie obnosząc się po Polsce ze swoją kościółkowością i powołując się na "Boga, Honor i Ojczyznę", zostanie od razu przyjęty jako polityczny swojak. Na początku rokowało, że tak właśnie się stanie, ale tylko na początku. Tak jak szybko oczarował scenę polityczną, tak szybko jego czar prysł. Palikot, Kukiz, Petru, porwali się na politykę nie zdając sobie sprawy, jaka to potwora. Jak szybko pożera ona niepokornych. Palikota już nie ma. Kukiz z Petru jako tako jeszcze się trzymają pazurami, bo nic lepszego nie mają do roboty. Hołownia w politycznych pieluchach jest od niedawna, i ciekawe jak skończy.

Rada Janusza Palikota:

"Szymonie, złóż się teraz do medialnego grobu. Przez rok, dwa, półtora nie występuj w telewizji. Nie rób żadnych małych akcji. Zaczekaj. Nic nie stracisz". (...) "Nie da się utrzymać energii bez kampanii wyborczej". Do kolejnych wyborów jeszcze daleko.

Zawsze mnie zastanawiało, skąd bierze się to ich przekonanie, że to właśnie takim jak oni, należą się najlepsze i najsłodsze fructa? Skąd bierze się to przekonanie, że akurat im uda się spełnić polityczne marzenie? Zobaczcie co się dzieje, każdy z nich miał swój piękny "sen o potędze". I im bardziej w ich wyobrażeniach, ten sen nabierał większego ciężaru gatunkowego, im bardziej ponosiła ich wyobraźnia i chciejstwo, tym bardziej szara rzeczywistość pokazywała im ich niemoc sprawczą. Nie mogli i nadal nie mogą nic zrobić w pojedynkę. Zawsze tak jest, że nikt nie może nic zrobić w pojedynkę. Co udowadnia, jak słabymi są graczami. 

Przelicytowanie już na samym niemal początku, tylko kompromituje takich "zawodników". Polscy wyborcy przerabiali już wszystko ze swoimi wybrańcami, a mimo to zawsze znajduje się ktoś, kto jadąc na cudzych hasłach i lansując cudze pomysły, ma czelność wmawiać/obiecywać polskiemu wyborcy wciąż te same gruszki na wierzbie. Hołownia nie wymyślił niczego nowego. Zebrał do kupy parę skąd inąd znanych już haseł, zapakował do wyborczego wora od lat znane, przez innych już wcześniej głoszone pomysły i ruszył z tym "bagażem" do ataku. Przecież to nie jest głupi człowiek. Dlaczego więc tak się zachowywał? Pojąć tego nie mogę.

Uwaga Pawła Kukiza:

"Ten spontan, który był z całą pewnością podczas wyborów prezydenckich, bardzo szybko się wypala i przez trzy lata nie będzie po nim śladu". (...) "Tak jak mówił Napoleon, są trzy rzeczy potrzebne do zwycięstwa. Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze" - podsumowuje.

Gdyby spojrzeć w niedaleką przyszłość, na wybory prezydenckie w 2025 roku, to mam pytanie - niby z jakiego powodu to właśnie pan Hołownia miałby je wygrać i zostać kolejnym prezydentem? Przecież ten człowiek, tak naprawdę nie ma się czym pochwalić. Wyrzucając z siebie przez te lata potoki słów, nie utkwił nam w pamięci jakoś szczególnie. Nie może pochwalić się ani jednym sensownym pomysłem. Jechał cały czas tę swoją hołownianą taśmówą, właściwie to do obrzydzenia. Tak samo jak swego czasu Kukiz. Obaj mają gadane, ale z tego gadania nic dla Polski do dzisiaj nie wynika. 

Paweł Kukiz przez te wszystkie lata zdążył przesiąść się na kilka stołków. Zdążył wiele naobiecywać, zdążył kilka razy zdradzić samego siebie. Nawet kiedyś zapowiedział, że gdy delikatnie mówiąc, podpadnie wyborcom, to spokojnie będą mogli wyzywać go od szmaty. Sam to powiedział. Jak dzisiaj wygląda? Kim ostatecznie został? Został osobnikiem wielokrotnie wykiwanym przez samego Kaczyńskiego, starego politycznego wyjadacza. Kukiz dzisiaj jest nikim. Ciekawe, czy jakikolwiek wyborca zagłosuje na niego następnym razem? Ktoś, kto nie docenia siły polskiej polityki, kto ostentacyjnie lekceważy jej twarde zasady, prędzej czy później znajduje się w opałach. 

To, że Sz. Hołownia i W. Kosianiak-Kamysz osobiście przyjaźnią się i dogadują, wcale nie znaczy, że to samo dotyczy ich partii.

W sumie w każdym politycznym środowisku, zawsze można było znaleźć naiwniaków, którym polityka miała ustawić życie na resztę życia. W najlepszym wypadku kończą tacy jako skompromitowana chuliganeria polityczna, w najgorszym jako przestępcy. Przykładów nigdy nie brakowało, nie brakuje i nie przestrasza takich jakakolwiek groźba kary. Dalej brną i próbują udowodnić, że to nie ich ręka. I co najśmieszniejsze, że również wśród polskich wyborców, zawsze znajdują się amatorzy kwaśnych śliwek. Myślę sobie, że nawet filozofom nie śniło się to, co z własną polityką zrobili Polacy. Co z polityką w ogóle zrobiły współczesne nacje.

Rada Ryszarda Petru:

"To jest jakby pierwszy czynnik, z którym Szymon Hołownia będzie miał problem. Bo żeby wygrać z kimś, kto ma 20-30 milionów zł., też wypadałoby mieć 20-30 milionów. Rocznie - i dodaje, że pieniądze pozyskane ze zbiórek społecznościowych, "są wpłacane wtedy, kiedy są emocje. Jak nie ma emocji, pieniądze przestają płynąć". A więc zawsze chodzi o pieniądze. Tylko o nie.

W myśl jakże kolorowego powiedzenia - "jak spaść to z wysokiego konia", wielu cwaniaków przekroczyło polityczny Rubikon po to, by w jak najkrótszym czasie osiągnąć jak najwięcej. Nieważne jakim i czyim kosztem. Wielu już spadło i boleśnie się potłukło. Nie ma ich dzisiaj w polskiej polityce, albo jeżeli jeszcze są, to nic nie znaczą. Następni są w kolejce. Następni, młodsi, bardziej bezczelni, przez co jeszcze bardziej groźniejsi. Dokonuje się bowiem na naszych oczach pokoleniowa zmiana w polityce, o której JUŻ wiadomo, że teraz można kraść bezkarnie nie miliony, a miliardy. Będą więc przychodzić tłumnie i będą coraz bezczelniej kraść. 

Dlaczego? Bo póki co nasza kochana Konstytucja RP pozwala każdemu bez wyjątku zostać politykiem. Póki nie zmieni się w niej odpowiednich zapisów, to w końcu ławy Sejmu i Senatu zapełnią wyłącznie sami przestępcy. Skoro tacy właśnie będą wybierani do wyżej wymienionych Izb, świadczyć to będzie o tym, że nikomu już nie zależy na Polsce.


Obrazy: *Internet *YouTube 

2 komentarze:

  1. Przezylam juz tyle cujdow politycznych, ze teraz przygladam sie kolejnym z niejakim politowaniem. Bylam blisko kampanii Palikota, bo startowal w niej Andrzej Rozenek, ktorego poznalam osobiscie na zlocie forum czytelnikow NIE Urbana. Pojawil sie znikad, od razu skoczyl na kilkanascie procent z haslami antaklerykalnymi. I co? Ano kler dalej ma sie dobrze, a Palikot wyskoczyl z depenalizacja miekkich narkotykow, jakby braki mieszkaniowe, inflacja i milion innych powaznych problemow juz byly pozalatwiane i spokojnie mozne sie bylo brac za legalizacje gandzi. Ludzie potrzebuja innych rzeczy do szczescia. Podobny los widze dla lewicy, mlodzi nie chca (nie moga) budowac zwiazkow i rodzic dzieci, bo ich na to nie stac, wyjezdzaja, zeby zarobic, bo w Polsce to tylko smieciowki i syf, a lewica zajmuje sie feminatywami i zwiazkami partnerskimi. Pogratulowac. Kukiza przemilcze, bo mnie blogger ocenzuruje, a nie ma cenzuralnych slow na opisanie tej szmaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy pisałam powyższy post, również mnie cisnęły się niecenzuralne słowa. Zobacz, obserwujemy politykę od lat, i nic się nie zmieniło. Przybyło nowych twarzy, ale poza tym nic się nie zmieniło. Powtarzane są te same frazesy, wygłaszane są monologi w tym samym stylu, wciąż króluje bezwstyd, bezczelność i arogancja, a ludzie jak te bezmyślne barany, przytakują każdej ze stron. Ludzie na pewno potrzebują czegoś innego, ale za mało się starają. Jeżeli obywatel się nie stara, to polityk tym bardziej się nie stara. I kółko się zamyka. Do bani z tym. :)

      Usuń