"Wódz"
Witali wołali wołali witali
Kwiaty krawaty pompa i puc
Lakierki szpalerki miliony ton stali
Wrzaski oklaski Pan Prezes Pan Wódz
Tu telewizja a tam radary
Mieszkanie ubranie technika i cud
Bankiety zalety brygady, sztandary
Wrzaski oklaski Pan Prezes Pan Wódz
Kwiaty dla niego przemowy dla czerni
Wódz a za Wodzem wierni
Kwiaty dla niego przemowy dla czerni
Wódz a za Wodzem wierni
Radio on wielki przemysł i socha
Socha w muzeum on i dzieci
Wiadomo on tę dzieciarnię tak kocha
On pośród chłopów w codziennej gazecie
On między swymi w górniczej siermiędze
Oni w strumieniu lejącej się łaski
Sny o potędze sny o potędze
Kamera oklaski oklaski oklaski
Oklaski dla niego uśmiechy dla czerni
Wódz a za wodzem wierni
Oklaski dla niego uśmiechy dla czerni
Wódz a za wodzem wierni
On właśnie on wyśpiewane z pietyzmem
On druga Polska i polska sprawa
On znaczy naród jego ojczyznę
On to Police Łańsk i Warszawa
Ojczyzna ojczyźnie ojczyzną ojczyznę
Reklama i patos patriotyzm i biznes
Krawaty i kwiaty niech nastrój nie pryska
Chleba i igrzysk
Igrzyska igrzyska
Chleba dla niego igrzyska dla czerni
Wódz a za Wodzem wierni
Chleba dla niego igrzyska dla czerni
Wódz a za Wodzem wierni
Co jeszcze co jeszcze co jeszcze
Zza węgła
Śmierdząca kaszanka nie jego dosięgła
Podchody i kłótnie i broń bratobójcza
Prezencik od Wodza od Wujcia od Wujcia
Kto winien
On milczy
Kto winien
Nie on
On wzrusza się nagle w tym ciepłym lokalu
On biedny on chory on biedny on chory
On biedny on chory on leży w szpitalu
On wzrusza ramieniem jak gdyby nic
Wódz a za Wodzem pic
On wzrusza ramieniem jak gdyby nic
Wódz a za Wodzem nic.
Powyższy utwór kabaretowy został nagrany i udostępniony publicznie w 1981 roku, a sam zespół dzięki niemu zyskał jeszcze większość popularność. Gdyby tak dzisiaj wczytać się w słowa, od razu można się zorientować, jaki jest ponadczasowy. Od razu też wiadome jest, kogo te słowa charakteryzują i opisują. Bohater tego utworu, tytułowy wódz, jeśli diagnoza jest trafna, jest dzisiaj politycznym dziadersem, który wg wielu ekspertów przeżywa swój schyłek kariery politycznej. I przeżywa go bardzo źle, w bardzo złym stylu, a przy tym nie waha się manifestować publicznie swego końca. Owszem, wiele razy już kładziono na politycznych marach pisowskiego wodza, ten jednak wciąż trwa na stanowisku i jak Lenin jest wiecznie żywy.
Jest człowiekiem dobrze po siedemdziesiątce, a wciąż chce mu się być na świeczniku. Choć ten świecznik jest już mocno zardzewiały. Czas odcisnął na nim (Kaczyńskim) swoje piętno, jak odciska na każdym z nas, jednak nie każdy z nas jest wcielonym politycznym diabłem jak Kaczyński. Nie każdy z nas tak jak on źle życzy własnej Ojczyźnie. Nie każdy z nas tak jak on nienawidzi wszystkiego i wszystkich. Nie każdy z nas tak jak on gotowy jest sprzedać dla władzy kraj wraz z obywatelami. A po mnie choćby potop. Takie motto jak aureola wisi nad jego głową. To człowiek, którego wciąż napędza złość, nienawiść, chęć zemsty i mściwość, chęć niszczenia, skłócania, pęd do destrukcji, które wylewają mu się uszami.
I tego co od kilkudziesięciu lat robi, nie robi dla poklasku, dla popularności. Robi to wszystko z jednej przyczyny - zdobycia raz na zawsze i utrzymania w swoich rękach władzy. Bo przy jej pomocy zniszczy wreszcie wszystkich których nienawidzi i wszystko, co mu o tej nienawiści przypomina. W latach 2015-2023 miał już namiastkę władzy absolutnej. Dowiedział się, jak to jest ją mieć. Osiem lat to długi okres, w czasie którego można przyzwyczaić się do takiej sytuacji i można zacząć myśleć, że ten stan będzie trwał po wsze czasy, po kres życia. Tym bardziej, gdy już tej władzy nie ma, a nie ma, bo wyśliznęła mu się z rąk, żądza jej posiadania wzrosła. Po tym jak się dzisiaj zachowuje widać, że się nie poddaje.
Nie poddaje się, bo wciąż i z uporem maniaka wierzy, że dzięki swoim wciąż licznym wyznawcom i zwolennikom, ma niewyczerpalną moc do ponownego zdobycia politycznej absolutnej przewagi. To, co jednak widzi opinia publiczna, wcale o tym nie świadczy. W pobliżu Kaczyńskiego tłum maleje. Dziesiątkuje się z powodu malejącego znaczenia samego Kaczyńskiego, którego najbliżsi niegdyś współpracownicy z chęcią złożyliby dzisiaj do politycznego grobu. Kaczyński tak jak nie miał, nie ma nadal zdolności koalicyjnej. Nikt z nim nie chce współpracować. Swoje zainteresowania własną przyszłością w polityce kierunkują albo na Nawrockiego, albo na stworzenie własnych ośrodków. Wszystko, aby tylko przetrwać.
Wódz nie ma dzisiaj z kim gadać. Nawet jego najwierniejszy wydawałoby się przyjaciel i współpracownik - Błaszczak, patrzy nieśmiało w innym kierunku. Wódz zestarzał się. Wódz już nie orientuje się, co w politycznej trawie piszczy, nie orientuje się nawet w życiu własnej partii. Nie panuje nad nią niepodzielnie. Te czasy odchodzą do lamusa. Wódz zużył się i wszyscy to widzą. Wszyscy, oprócz niego samego. Ten moment w jego życiu nie jest tytułowym "trzecim" jego oddechem, jest kolejnym z wielu, ale ten różni się od poprzednich tym, że tym razem może rzeczywiście już nie podnieść się. Nie tylko bowiem przygniata go wiek, ale też zmieniający się w zawrotnym tempie wektor polityki.
Tej wewnętrznej i tej geopolitycznej, na której Kaczyński w ogóle się nie zna. Nigdy się zresztą nie znał. A nie znał, bo nie chciał się znać. Ograniczał swoje zainteresowanie na własnej partii i jej jak najdłuższym utrzymaniu się w polityce. Dzisiaj czuje na własnej skórze konsekwencje własnej ignorancji. Dzisiaj widzi skutki własnej kaczystowskiej polityki. Dzisiaj słyszy własnych niegdyś popleczników jątrzących/knujących za jego plecami. Widzi i słyszy jak biją się o przyszłe stołki. Jest świadomy, że tak jak świat idzie do przodu, tak przynajmniej wewnętrzna polityka gna w pościgu za tą światową na złamanie karku, ale już bez niego. Na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że nie dokończył życiowego dzieła.
Na pewno już wie, że nie zostawi po sobie "dziedzictwa", którym jego następcy mieliby się kierować. Zresztą oni zupełnie inaczej patrzą na realizowanie się w polityce. A Kaczyński ma jedno pewne jak w banku, to, że już zapisał się na kartach współczesnej polskiej Historii. NEGATYWNIE. Negatywnie, bo przecież ciężko to sobie wypracował. Sam. Świadomie założył sobie tę pętlę na szyję. Z nieukrywaną przyjemnością więc patrzę na początek końca tego człowieka. I mówię to otwartym tekstem. Ostatni jego plan zorganizowania wielkiego marszu, który skończył jako niewielki frekwencyjny wiec w Warszawie, nie wiadomo przeciwko czemu tak naprawdę, świadczy o wszystkich powyższych słowach.
MIECZEM POLITYCZNYM WOJOWAŁEŚ PANIE KACZYŃSKI, A TERAZ OD TEGO MIECZA GINIESZ.
A słowa piosenki "Wódz" zespołu "Trzeci Oddech Kaczuchy" z 1981 roku są jakże trafnym i aktualnym gwoździem do politycznej trumny tego zgniłego moralnie małego człowieczka.
PS - Dla Nawrockiego, Mentzena, Morawieckiego, Czarnka i kilku innych kolesi pan jeszcze prezes jest jak ten przysłowiowy Murzyn, który zrobił swoje, a teraz po prostu musi odejść. Tak prezesie, musisz odejść. KARMA WRACA.
Obraz: *Internet