Jest niedobrze na scenie politycznej i pisząc to, nie odkrywam Ameryki. Wszyscy to widzimy i wszyscy zdajemy sobie sprawę z niebezpieczeństwa wewnętrznego politycznego chaosu i utrwalania groźnej niestabilności, czego polscy politycy są autorami. W pogoni za jak najdłuższym utrzymaniem swojego własnego status quo, nie zwracają uwagi na to, że ich działania tragicznie wręcz szkodzą Polsce. Mają gdzieś wyborców, mają gdzieś lojalność wobec nich, ważne, by ugrać swoje. Brakuje słów na opisanie zachowań polityków. Na usta (klawiaturę) cisną się tylko te niecenzuralne. Obserwując to, jak kolejny raz szybko politycy zapomnieli o spełnianiu obietnic nam składanych, rośnie i utrwala się przekonanie, że kolejny raz kupiliśmy kota w worku.
Nie podoba mi się to wszystko. Nie podoba mi się szaleństwo Hołowni, który jest przekonany, że akurat jemu uda się zmienić polską scenę polityczną. Że to jemu uda się "obalić" rządy i Tuska i Kaczyńskiego. Przed nim było wielu, którym wydawało się to samo. Porwali się na polską politykę jak z motyką na księżyc. Gdzie dzisiaj są? Na politycznym śmietniku. I to samo czeka Hołownię. Jest tak samo słaby, jak jego poprzednicy. Bez wyobraźni. Bez siły przebicia. Bez zaplecza politycznego. Ze zbyt małym wyborczym poparciem. Po ostatnich nocnych "występach" został sam, a mimo to brnie dalej. Jak głupiec. Prze do przodu z podniesionym czołem, prezentując jakże buńczuczną postawę.
Chce zmieniać, obalać i ustawiać pionki na politycznej szachownicy. Chce rządzić, dzielić, pouczać, ustawiać po kątach. Chce być ważnym. Chce tego samego, co mają Tusk i Kaczyński. Chce władzy. Ale żeby to wszystko zdobyć, trzeba być liderem z prawdziwego zdarzenia. Trzeba mieć siłę i potencjał. Trzeba chcieć. Nie wystarczy talent do gadania i do zagadywania przeciwników. Nie wystarczy wymuskana aparycja. Nie wystarczy granie roli człowieka, którym się nie jest. Hołownia nie będzie liderem jakim marzy zostać. Nie będzie, bo nawet nie potrafi utrzymać w ryzach własnego ugrupowania (Polska 2050), a co dopiero całej sceny politycznej. Nie obali dziadków, którzy na polityce zęby zjedli. Mimo wieku są dla niego za mocni.
Hołownia nikogo nie obali, nikogo nie prześcignie, nikogo nie odeśle w polityczny niebyt. Stanie się raczej rzecz odwrotna, to jego obaj dziadkowie wykorzystają na ile się da, wycisną jak cytrynę, a potem zużytego wyrzucą. Prawda jest taka, że dzisiaj nie ma w Polsce mocnych na Tuska i Kaczyńskiego. Nie ma dlatego, bo nikomu nie chce się tak angażować we władzę, jak to robią ci dwaj. Zadowalają się jedynie byciem w polityce, która umożliwia im bogate życie. Umożliwia pomnażanie ich majątków i zachowanie prestiżu bycia wybrańcem narodu, panem posłem. Czują się na swoich miejscach wygodnie i bezpiecznie. I trwają tam jak długo się da. W wielu przypadkach to przyspawanie do poselskich ław trwa dziesiątki lat.
Obalenie lidera Koalicji 15X wydawało się chyba marszałkowi Sejmu łatwym zadaniem. Jednak doprowadziło tylko do zamieszania, wewnętrznych kłótni, złośliwych wzajemnych zachowań, co spowodowało chaos. Co spowodowało zniszczenie względnego spokoju w obozie władzy. Rząd zamiast zajmować się sprawami państwa, zajmuje się sobą i tak naprawdę udaje, że rządzi. Nie rozumiem tylko, dlaczego premier Donald Tusk nie uspokoi smarkaczy. Nie reaguje. Milczy. Nic nie robi, by utrzymać spokój. Przynajmniej ja nie widzę, by wykonywał jakiekolwiek ruchy zmierzające do uspokojenia tego "przedszkola". Po porażce Rafała Trzaskowskiego, który nie chciał zostać prezydentem Polski, media i tzw. eksperci rozkręcili akcję na odwołanie Donalda Tuska.
W ślad za nimi poszli inni przeciwnicy premiera choćby ci o znanych profesorskich nazwiskach, którzy w sumie nie wiedzą, kogo poprzeć. Zachowując się przy tym jak piskorze, sympatyzują raz z jedną stroną, raz z drugą. Wysyłając w przestrzeń medialną swoje opinie krytykujące Donalda Tuska, przymilają się jednocześnie (w razie czego) liderowi aktualnej opozycji, albo przedstawicielom skrajnej prawicy, albo komentatorom mającym interes być blisko PiS (są za to finansowo sowicie wynagradzani co nie jest tajemnicą). Odesłać Tuska w niebyt chcą również przedstawiciele kanapowych partyjek (Razem), którzy zapomnieli dzięki komu są w Sejmie. Wszyscy oni myślą, że powtórzę, o zachowaniu własnego status quo.
Wszyscy oni to krótkowzroczni koniunkturaliści, nie przejmujący się tym, co stanie się z Polską i Polakami. A stanie się tylko ZŁO, jeżeli nie dojdzie do oprzytomnienia. Wszyscy oni stawiają na szali przyszłość państwa i obywateli. A politycy nie pomagają zajęci sobą. Wszyscy razem wzięci do kupy chcą obalić Donalda Tuska, nie dając Polakom w zamian sensownego następcy. Że opozycja i jej sympatycy tego chcą, to można zrozumieć. Ale cała ta reszta koniunkturalistów krzykaczy? Przecież te bezrozumne i egoistyczne sabotażowe akty doprowadzą tylko do jednego - do zniszczenia. Nie tylko danej partii i partyjki, ale do zniszczenia sceny politycznej. Czy ktoś tam "na górze" w ogóle o tym myśli?
Kto zatem w razie odejścia Donalda Tuska miałby go zastąpić? Hamletyzujący prezydent Warszawy Trzaskowski? A może nie do końca zdecydowany minister Sikorski? A może ledwo zipiący wice Tusk, Kosiniak-Kamysz? A może wypalony/wystrzelany marszałek Hołownia, tak kurczowo trzymający się laski marszałkowskiej? Jak wcześniej napisałam, nie wystarczy być panem ładnym. Nie wystarczy przewodzić resortowi, na którym łatwo jest się wybić nic nie robiąc. Oprócz może ministra Sikorskiego, na którego wielu stawia, żaden z wyżej wymienionych nie nadaje się na następcę Donalda Tuska. Żaden. Są jedynie wątpliwej jakości chwilową atrakcją dla Pis i Konfederacji, które usiłują zastawiać pułapkę na nich, namawiając do opuszczenia koalicji.
Tak więc "chłopcy" bawią się w najlepsze prowadząc między sobą gry polityczne, niestety naszym kosztem. I zastanawia mnie taki fakt, że na te niemoralne zachowania, na te wyssane z palca ich procedury, nie ma PRAWA. A nie ma, bo zostało zepsute przez samych polityków. Nie wierzę już w nich. Załamała mi się wiara w to, że mogą być jeszcze sprawczy w pozytywnym sensie. Nie wierzę ani jednej ani drugiej stronie, bo są warci siebie. Za to nie są warci naszego zaufania i lojalności. Nie widzę na horyzoncie ani jednej osoby, ani jednej, godnej zaufania. Kadra polityczna w Polsce samobójczo wypaliła się. Dzisiaj ze świeczką szukać uczciwego polityka, który zdołałby przekonać do siebie wyborców.
Mamy do czynienia wyłącznie z cwaniakami, różnego kalibru spryciarzami i brutalnymi nierobami z bogoojczyźnianymi hasłami na ustach, którzy z polityki zrobili sobie dobry interes. Dlatego skazani jesteśmy na to, co mamy. Dwóch podstarzałych liderów traktujących siebie jak śmiertelnych wrogów i ich zwolenników zwalczających się bezpardonowo. Polska polityka to dzisiaj cień polityki z prawdziwego zdarzenia. I dzieje się tak nie tylko w naszej szerokości geograficznej. Ludzkość na całym świecie głupieje, bo sama już nie wie czego chce. Nie dziwi więc, że polityka jest jaka jest. Dlatego Tuskowi i Kaczyńskiemu nie grozi obalenie, nie grozi wysyłka w niebyt polityczny. Będą w polskiej polityce obecni tak długo, jak długo sami będą chcieli w niej być.
I nikt im nie przeszkodzi w zabawie przekazywania sobie władzy. Premierem będzie raz jeden, a raz przedstawiciel drugiego. Jednak wszystko co dobre, kiedyś się kończy, nawet takie zabawy. Mogą np. jednemu z nich znudzić się te "tańce" i hulanki kosztem Polski i zabierze drugiemu na stałe wszystkie zabawki. Może tak być? Może. Na razie jesteśmy obserwatorami teatru lalek, pacynek, marionetek, jak zwał tak zwał.
Mnie ciekawi, jak długo jeszcze MY WYBORCY wytrzymamy to przedstawienie?
Jak długo premier tego rządu będzie znosił nieodpowiedzialne zachowania swoich koalicjantów?
Bierność nigdy nie była w cenie. Ani kombinowanie. Ani kłamstwa. Złodziejstwo. Ani dla własnego interesu poświęcenie dobra państwa i obywateli.
NIE MAMY ŻADNEJ ALTERNATYWY. DUOPOL TUSK - KACZYŃSKI POZOSTANIE.
A pozostanie, ponieważ polska społeczność jest już zmęczona udowadnianiem lojalności swoim wybrańcom, a ci tak głęboko wpadli w polityczną rutynę, że ciężko się im z niej wyplątać. Właściwie to nie chcą się wyplątać. Dobrze im tak jak jest. Mają przez to przesłonięty widok na szerszą perspektywę. Zapomnieli już dawno, po co poszli do polityki. I nikt im nic nie zrobi. Trwanie przy takiej postawie, może się skończyć tylko w jeden sposób.
Obraz: *Internet