sobota, 2 sierpnia 2025

Z A S A D A ograniczonego zaufania


Wybory polegają na tym, że społeczeństwo wybiera sobie przedstawiciela, wojownika, który będzie działał w jego imieniu. Wybieramy więc według własnego uważania tego, naszym zdaniem, najlepszego. Wszak chodzi o dobro wspólne i dobro państwa. Chodzi o spokój, pokój, stabilność i nie ukrywajmy, o coraz to lepsze życie, cokolwiek to dla każdego wyborcy znaczy. Chodzi wreszcie o autorytet, szacunek, przyjaźń i przychylność sąsiadów, bo bez tych wartości nic nie znaczymy. Tak powinno być. A jak jest? Pozwalamy swoim wybrańcom, by za nasze pieniądze publicznie odwalali hucpę, by dbali przede wszystkim o siebie i to pod każdym względem (co udowodniły rządy aparatczyków PiS).  

Jest tak, że od lat, od dziesięcioleci praktycznie, Polacy wybierają wciąż tych samych osobników, od lat płacą im za to, że zasiadają tam gdzie zasiadają, a ci wciąż bez żadnego wstydu pokazują nam środkowy palec. Nawet wiara w ich poprawę nie pomaga. Czyli Polacy z uporem maniaka wierzą, że coś się zmieni, a politycy z uporem maniaka niepowstrzymywani przez nikogo zamiast rządzić, bogacą się i zabezpieczają na przyszłość. Los Polaków, współrodaków, wcale ich nie obchodzi. Wychodzi, że mamy w Polsce samych maniaków. Maniaków mających wiarę i nadzieję. Ale ta wiara i nadzieja jakimś "cudem" za każdym razem idzie jak para w gwizdek. I mimo, że kolejny raz został kupiony kot w worku, Polacy jako wyborcy nie zdali egzaminu.

Przykro się to pisze. Przykro jest, gdy patrzy się na to. Przykro, że wciąż to samo dzieje się od lat. Jesteśmy niemałym narodem. W zasięgu rąk mamy s i ł ę, która może sprawić bardzo wiele i nie korzystamy z tego. Wolimy słuchać populistów (Kaczyński PiS) i innych nawiedzonych politycznych dżihadystów (np. Braun Bąkiewicz), bo jest to ciekawsze od spokojnej logicznej narracji. Nawet media nie pomagają, bo wyczuły nosem korzyść w popieraniu tego bezprawia i tej hucpy. Jak zatem ma być dobrze w kraju, skoro jego mieszkańcy zachowują się jak niekontrolowane przez nikogo, a więc w wysokim stopniu niereformowalne bachory? Gdy na to wszystko popatrzeć z pewnej odległości, brak mi słów.

Ostatecznie dochodzi do tego, że po wyborach nikt nie chce zliczyć głosów, a samego przegranego (R. Trzaskowski) nie obchodzi końcowy wynik. Woli otrzepać z siebie powyborczy kurz i schować się za drzwiami swojego gabinetu prezydenta miasta Warszawy. Są szczelne jak się okazuje, bo chyba nie dociera do niego głos zawiedzionych 10 milionów wyborców. Chcieliby oni usłyszeć co pan Trzaskowski myśli o swojej przegranej (jeśli to przegrana, skoro nie ma oficjalnego podsumowania). A pan Trzaskowski milczy. Nie ma zamiaru się pokazywać publicznie. Strzela wciąż focha. Tak to odbieram. A taka była wiara w niego i takie zaufanie. Brak reakcji z jego strony, czysto po ludzku odbieram jako policzek, odbieram jako lekceważenie i zniewagę.

Czy tak powinien zachowywać się polityk? NIE! Doszło do tego, że prowadzona przez jego sztab kampania wyborcza, swoim stylem, zaniechaniami i brakiem zaangażowania, zlekceważyła wyborców. Przez co mam prawo myśleć, że kandydat na prezydenta Rzeczpospolitej nie nadaje się do tej funkcji. Poprzez jego zachowanie mam prawo myśleć, że tak samo zachowywałby się, gdyby został tym prezydentem. A przecież prezydent reprezentuje państwo na zewnątrz. Jakby to odczytywali nasi sąsiedzi? Wyszło jak wyszło. Najprawdopodobniej prezydentem zostanie jednak Karol Nawrocki, przedstawiciel aktualnej opozycji, który również nie rokuje dobrze. Choćby z racji swojej przeszłości, nastawienia i cech charakteru.

Nie mamy szczęścia do pretendentów na wysokie państwowe stanowiska. Nie mamy, bo sami nie dorośliśmy do roli obywatela wyborcy, bo sami ten jakby nie było ZASZCZYT wybierania, traktujemy lekceważąco. Klasyk kiedyś powiedział, że "jaki naród tacy politycy". I to jest prawda, spełniająca się w naszym polskim przypadku. Kochamy bylejakość, kochamy się wzajemnie naparzać i skłócać. Wyjątkowo dominują w nas te ZŁE cechy charakteru. Jesteśmy pokrętni i sami tej pokrętności nie rozumiemy. Ale rajcuje nas ona, dlatego ją hołubimy. Nie chce nam się walczyć o własne lepsze jutro, a co dopiero o własne państwo. Czy zatem zasługujemy na to lepsze jutro, skoro sami o nie, nie walczymy? Tak, zgadza się, jaki naród taka polityka.

Na to, jakim jesteśmy narodem i jakimi jesteśmy ludźmi, idol Kaczyńskiego - Józef Piłsudski - miał swoje określenie. Wystarczy poszukać w internecie. Gdyby Polacy byli mniej kłótliwi, a bardziej inteligentni i bardziej obywatelscy, potrafiliby wybierać. A potrzebny nam jest prezydent wojownik, a nie ciamciaramcia czy bokser. Potrzebny nam prezydent, który potrafiłby walczyć z zewnętrznym przeciwnikiem i tym wewnętrznym. Rafał Trzaskowski nawet w swoich przemówieniach wyborczych, nie okazał się być wojownikiem. Słabo mu to wszystko szło, dlatego szybko zaczęłam tracić wiarę w niego. I nawet jeśli okazałoby się, że wygrał, to najwyżej niewielką różnicą punktów. 

A mógł z Nawrockim wygrać bardzo wysoko. Bardzo wysoko. Pod warunkiem, że potrafiłby to zrobić. A on nie potrafił i nie chciało mu się. A powinien chcieć i powinien umieć. Świadczyć o tym powinny lata spędzone przez niego w polskiej polityce. Co się zatem stało? Czy aż tak popadł w wygodną i bezpieczną rutynę, że sądził, że bez wysiłku wygra z Nawrockim? Wygra, bo po prostu wygrana mu się należała? Bo liczy się staż i zasiedzenie w polityce? Nie pomogło mu nawet dobre wykształcenie i znajomość języków, które to zdolności zostały bezlitośnie wyśmiane. Jednocześnie Nawrocki, mimo że negatywny bohater, dostał nieprzewidziany i nieoczekiwany przez nikogo procent wyborczy, a zatem olbrzymi m a n d a t. 

A K T wyborczy jako taki przestał w Polsce nim być. Stał się bezlitosną walką o wszystko. O władzę absolutną, o wieczną dominację polityczną (patrz: PiS) i wszystko co się z tym wiąże. Zeszliśmy przez to z uczciwej i demokratycznej drogi. Uczciwość i demokracja, nie tylko że straciły na znaczeniu, ale zniknęły z naszej przestrzeni, zniknęły z naszego polskiego słownika. To wszystko i kilka innych bardzo ważnych czynników sprawiło, że poziom polskiej polityki bardzo się obniżył, jeżeli nie osiągnął już dna. Próżno więc szukać na polskiej scenie dobrych polityków. Mamy ich deficyt. I jest to n a s z a wina. Nasza, niedorosłego do polityki społeczeństwa. 

Mijają kolejne lata, a polska klasa polityczna, obojętnie w jakim składzie, za każdym razem gdy osiągnie władzę, wszystko zaczyna od nowa. Poprawia po poprzednikach (tak to się nazywa). Nie ma ciągłości władzy. Nie ma stabilności. Nie ma poprawy. Jest polityczny chaos i szum okaleczonych intelektualnie mediów. Doszło do tego, że NIE MAMY JUŻ GWARANCJI NA COKOLWIEK. Szczególnie w czasach, gdy grozi nam w o j n a. I to nie są żarty, ani jakieś spekulacje. To rzeczywistość dziejąca się tuż za naszymi wschodnimi granicami. Grozi nam rosyjska nawałnica, której twarzą jest Putin. Pytanie - co zrobi pisowski prezydent, jak zachowa się władza (ktokolwiek będzie u jej steru)?

Czy PiS i Konfederacja z Braunem na czele i popierające ich satelity (Razem a czasami i PSL) tak bardzo chcą kołchozowego modelu życia, że zachowują się tak, jak się zachowują? Czy myślą, że Putin, jak już do nas wejdzie, pozwoli im na suwerenne zarządzanie państwem? Nie panowie, będzie was tak samo lać po tyłkach jak nas. Dziwię się więc tej waszej krótkowzroczności. Dziwię się temu waszemu brakowi wyobraźni. Ucierpimy przez to wszyscy. WSZYSCY! Naprawdę panowie Kaczyńscy, Nawroccy, Mentzenowie i Braunowie, koniecznie chcecie zderzyć się ruską mentalnością? Koniecznie chcecie odczuć ją na własnej skórze? Na tyle jesteście głupi, że dla władzy zaryzykujecie przyszłość Polaków i Polski?

Dlatego pozwalam sobie na A P E L, póki jest jeszcze czas, powinniśmy odwołać się do zdrowego rozsądku. Tak polscy obywatele, jak i ich polityczni wybrańcy, do których przynajmniej część polskiego narodu ma niestety coraz mniej zaufania. 

Jestem rozczarowana Rafałem Trzaskowskim. Nie okazał się być tym, kim powinien się okazać. Nie jest wojownikiem. Podkulił ogon. Jest tchórzem. Nie ma w sobie odwagi wyjścia do swoich wyborców. Wolał schować się za drzwiami warszawskiego gabinetu i tam przeczekać aż kurz opadnie. A kurz tak szybko nie opadnie, bo zbyt wielki jest żal wyborców. Jesteśmy w beznadziejnej sytuacji, bo w Polsce nie ma nikogo godnego urzędu prezydenta państwa. No, chyba jeszcze, że pan minister Radek Sikorski, ale to już przebrzmiała pieśń. Koteria Obywatelska nawet w wewnętrznych wyborach postawiła na "s w o j e g o", widząc tym samym własny czubek nosa. Krótkowzroczni koniunkturaliści.

Na teraz, drugim symbolem tego polskiego piekiełka, obok R. Trzaskowskiego, jest zachowanie drugiej osoby w państwie, marszałka Szymona Hołowni, który przynosi nam wstyd. Nie mamy z kogo być dumnymi. Wciąż marnowany jest nasz czas. JA nie mam z kogo być dumna. Straciłam wiarę w polską politykę i nadzieję na jej naprawę. Straciłam wiarę w zdolności/umiejętności wyborów polskiego obywatela. W wyniku braku tej zdolności za dni kilka (6 sierpnia 2025r.) zostanie zaprzysiężony na prezydenta niechciany przez połowę Polaków Karol Nawrocki. 

I wszyscy bez wyjątku poniesiemy tego konsekwencje.


Obraz: *Internet 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz