Nie udałoby im się to, gdyby połowa Polaków nie dała się omamić populistycznymi hasłami i obietnicami z piekła rodem. Mija ponad półtora roku od utraty władzy przez Kaczyńskiego i jego kompanów. Ten czas nie został należycie wykorzystany przez Koalicję 15X tak, jak tego oczekiwali jej zwolennicy i wyborcy. A co było solennie obiecywane. Czyli rozliczenie rządów poprzedniej władzy. Nic się takiego nie stało. Mało tego, wszystko ślimaczy się. A jak już coś jest "tknięte", zazwyczaj po pewnym czasie albo bywa umorzone, albo przedłużane tak, by nie miało oczekiwanego zakończenia. Czyli tak naprawdę nic się nie dzieje w dziele rozliczania.
Źle dobrany pierwszy minister i prokurator w jednej osobie A. Bodnar nie dał, albo nie chciał dać rady.
Do opinii publicznej jak już docierały jakieś wieści, to w bardzo oszczędnej formie, żeby nie powiedzieć specjalnie ograniczanej. Mamy prawo jako naród mieć wrażenie, że nic się nie dzieje. I takie wrażenie naród ma. W dotychczasowych wystąpieniach premiera D.Tuska przeważały słowa i zdania, które nie brzmiały zadowalająco. Ot rutynowe sprawozdanie z czegoś, z bieżączki politycznej, która zupełnie nie interesowała opinii publicznej. Takie przysłowiowe "owijanie w bawełnę". Dla uspokojenia nastrojów. Sama postawa premiera od półtora roku jest jakaś inna. To już nie ten sam człowiek z kampanii wyborczej 2023 roku. Gdzie podział się ten charyzmatyczny Donald Tusk, którego uważaliśmy za polityka skutecznego, męża stanu?
Wiadomo, że ma ciężko. Bo sprawy geopolityczne, bo burdel po Kaczyńskim i ciągłe sprzątanie po jego rządach. Nie każdy porwałby się na taką robotę. Donald TUSK porwał się, świadomie, mając przy boku nieprzychylną sobie koalicyjną zbieraninę. Która zresztą długo nie wytrzymała. Szybko pokazała pazury zapominając dzięki komu jest w Sejmie i w rządzie. Banda niewdzięczników i tyle. Premier Tusk jest bardzo zapracowanym premierem, trzeba to przyznać, a na dodatek oficjalnie wszystko wspaniałomyślnie bierze pod swoją osobistą odpowiedzialność. Nie powinien. Koalicja rządzi, Koalicja odpowiada. By siebie odciążyć, wreszcie premier wyznaczył rzecznika rządu, Adama Szłapkę, dobrze wykształconego młodego polityka.
Ale czy Adam Szłapka jako rzecznik rządu sprosta zadaniu?
Czy jest temperamentny? Czy jest żywiołowy? Czy potrafi umiejętnie żonglować słowem, cytatami, zręcznymi odpowiedziami do mediów? Czy w ramach obowiązujących zasad potrafi być barwny na tyle, by przyciągać uwagę? Czy potrafi przemycać między wierszami rzetelną wiedzę? Pytań można postawić jeszcze więcej. Na razie sprawia wrażenie, że wciąż rozkręca się pełniąc nową dla siebie funkcję. Bo jest ona dla niego nowa, mimo wykształcenia. Dla niego, tak jak dla D.Tuska, jest to niełatwy czas. Czas "powojenny", w którym to czasie niełatwo jest wytłumaczyć opinii publicznej, dlaczego tak oczekiwane rozliczenie poprzedników jest traktowane po macoszemu.
Drugi już minister sprawiedliwości i prokurator w osobie byłego sędziego Waldemara Żurka, nie porywa. Wprawdzie powiedział, że będzie zdawał relacje wtedy, gdy coś już zrobi, gdy będzie miał coś ważnego do powiedzenia. Pracuje więc spokojnie bez rozgłosu. Czy skutecznie robi swoje? Dowiemy się. Jednak po to jest rzecznik rządu, by informował. Niestety, nie informuje w sposób zadowalający. Mało wiemy. Jednak... odbudowując praworządnościowe zgliszcza, zostawione po ośmiu latach rujnowania Polski przez PiS, MUSIMY dać Donaldowi Tuskowi i jego rzecznikowi, KREDYT ZAUFANIA. Nakazuje to zdrowy rozsądek. Musimy więc uzbroić się w cierpliwość. Musimy dać im szansę.
Musimy rozumieć i dobrze to zrozumieć, że to co trwało całymi latami, nie da się naprawić w krótkim czasie. NIE DA SiĘ.
No dobrze... dostali kredyt zaufania, ale pana rzecznika Szłapki nie zwalnia to od regularnej nad sobą pracy, od regularnego i obowiązkowego przekazywania Polakom, co w rządzie piszczy. Nie musi przy tym torturować nas godzinnymi wystąpieniami. Nie. Ma krótko, treściwie i na temat, rzeczowo, ciekawie i składnie, z charyzmą informować nas o działalności koalicyjnego rządu. Ma mówić tak, by te treści zrozumiał każdy Polak, nawet przeciętny zjadacz chleba. Ma zrozumiale mówić do każdego środowiska. Jego przekaz ma docierać do najdalszego nawet najbardziej siermiężnego zakątka Polski. Ma docierać nawet do opozycji, która ma zrozumieć, że czasy jej władzy skończyły się. Że teraz ma podporządkować się nowej.
Taka jest rola rzecznika rządu, który z zasady jest kopalnią informacji, kreatorem rządowych planów mających jak szybko się da poprawić stan państwa i życie jego obywateli. Do tego wszystkiego rzecznik musi mieć talent do komunikacji z każdym rozmówcą i pytającym. Słowem - rzecznik rządu ma być na tyle atrakcyjny, by chciało się go słuchać. Pan Adam Szłapka ma nad czym popracować. Pytanie - czy jemu samemu chce się w tej roli pracować? Widzę, że nie idzie mu zbyt dobrze. Widzę człowieka oszczędnego w słowach, ukrywającego się za kamerą, stroniącego od bezpośredniego kontaktu. Te jego live chaty, ta oporna praca nad zdobywaniem zaufania i swojego środowiska i opinii publicznej, ten brak refleksu, to wszystko nie zachęca.
Łudzę się nadzieją, że rzecznik wytypowany przez samego premiera D.Tuska, udźwignie ciężar tej funkcji. Że nie da plamy. Że Donald Tusk jako premier i szef rządu również nie da plamy. Mają obaj bardzo mało czasu na to, by u opinii publicznej wywalczyć znowu zaufanie i dobre imię o sobie.
Żeby tak się stało, premier Donald Tusk musi szybko przeprowadzić działania zadowalające wyborców, a jego rzecznik musi umieć pokazać ważność tych działań. To bardzo ważne dla Polski i Polaków.
Na razie brak skuteczności w spełnianiu złożonych obietnic, tylko ośmiela opozycję do powrotu do dobrze sobie znanych działań z czasów ich władzy. A więc do siania fermentu, generowania prowokacji, antypaństwowej propagandy, do sabotażu. W tym są najlepsi.
Obraz: *Internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz