Przyznam się uczciwie, że już od dawna mam wielki kłopot z polską polityką. Dobija mnie fakt, że niestety, polska scena polityczna, w kontekście wyborów prezydenckich, nie jest w stanie przedstawić nam silnej osobowości na miarę męża stanu, która to osobowość godnie jako prezydent państwa, udźwignęłaby ciężar odpowiedzialności za to państwo piastując urząd prezydenta najjaśniejszej Rzeczpospolitej Polskiej. Na tle silnych i niezwykle wyrazistych postaci Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego, "trzynastka" kandydatów na prezydenta wypada bardzo, ale to bardzo blado. Wprawdzie na tle tej grupy wyróżnia się jednak postać prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego, to jednak nie jest on ani Donaldem Tuskiem, ani Radosławem Sikorskim.
Wczoraj (poniedziałek 28.04.2025r. godz.18:00) odbyła się nie pierwsza i nie ostatnia tzw. "debata", mająca przedstawić kandydatów na prezydenta RP. Mam z nią kłopot, ponieważ znowu wydarzenie to okazało się nieporozumieniem. Nieporozumieniem, ponieważ nie potrafimy organizować takich eventów. Znowu byliśmy świadkami wielkiej klapy, której bohaterami byli mniej niż przeciętna aktorzy, nie mający pojęcia o wadze takiego wydarzenia. Zostanie kandydatem na prezydenta średniej wielkości państwa jest ogromnym przywilejem. Wydaje się, że owi kandydaci tego nie rozumieją. Nie czują ciężaru i rangi debaty prezydenckiej, tak ważnej dla przyszłości Polski i Polaków.
Zachowywali się bez żadnego wyczucia. Bez skrępowania szafowali słowami, gestami, mimiką. Bez opanowania deptali demokrację robiąc z całego wydarzenia farsę, godność urzędu prezydenta i państwa mając za nic. A przecież urząd prezydenta to najwyższa wybieralna funkcja w państwie. Kandydaci zrobili sobie z niej jaja, jak choćby Stanowski, właściciel wątpliwej konduity stacji "ZERO". Że nie wspomnę o kimś takim jak Braun (Konfederacja), czy nieznany osobnik o nazwisku Maciak. Oprócz zachowawczego prezydenta Trzaskowskiego, cała reszta z mniejszym lub większym zacietrzewieniem, dobijała ważność wydarzenia na oczach polskiej opinii publicznej i na oczach świata.
Tym samym wybitnie dano świadectwo jak Polacy traktują rzeczy ważne. A współwinnymi są media organizujące debaty, gospodarze je prowadzący, kandydaci i sami wyborcy, za sprawą których takie osobniki mają okazję do ubiegania się o najwyższy urząd. Widzieliśmy całą "trzynastkę", jak się produkowała na antenie. Widzieliśmy jaki poziom reprezentowała. Czy dopuszczając do wyścigu o urząd takich kandydatów nikt nie zastanowił się, że swoim poziomem szkodzą wizerunkowi Polski? Jak można było do tego dopuścić? Czy nie stać już Polaków na wybór lepszych kandydatów? Nisko upadliśmy, skoro pozwalamy na taką hucpę. Bo to nie była debata z prawdziwego zdarzenia, tylko zwyczajna hucpa.
Tak, mamy polityczną "elitę" taką, na jaką sami sobie zasłużyliśmy. A zasłużyliśmy, bo sami ją wybieramy. A wybieramy podobnych do siebie - kłamców politycznych, dewiantów światopoglądowych różnej maści, albo jakichś ruskich agentów. Czy tego na pewno chcemy? Czy na pewno lepszym kandydatem jest Nawrocki ze swoim skrzywionym życiorysem i kręgosłupem moralnym od kulturalnego i doświadczonego Trzaskowskiego? Co stało się z nami Polakami? Dlaczego zawsze wybieramy źle? Dlaczego z taką niechęcią podchodzimy do obowiązku obywatelskiego? Dlaczego tak krótkowzrocznie patrzymy na własny interes? Dlaczego nie zauważamy, że korzystają z tego naszego politycznego "zagubienia" Kaczyński i Putin?
Karol Nawrocki - decyzja prezesa Kaczyńskiego, nieszczery kłamliwy hochsztapler, przyjaciel środowiska kryminalnego, przez to niewiarygodny jako kandydat, wszak G.Braun publicznie zaliczył go do grona polskich neofaszystów (sprzedał mu pocałunek śmierci)
Robert Stanowski - nie ukrywający, że z całego wydarzenia robi sobie jaja. I tyle w temacie
Szymon Hołownia - nad ambitny showman szkodnik, udający polityka, udający że nie jest członkiem rządzącej koalicji, można by rzec, że sikający we własne gniazdo, traktujący egoistycznie politykę jako trampolinę do robienia większej kariery, marzący o prezydenturze osiąganej każdym kosztem
Grzegorz Braun - typ spod politycznej ciemnej gwiazdy, wypluwający z siebie żółć nienawiści przeciwko wszystkiemu czego nie rozumie i nie trawi, niereformowalny i niebezpieczny
Joanna Senyszyn Magdalena Biejat - obie panie nie rozumieją, że ich lewicowe kwestie w dzisiejszych niebezpiecznych czasach nie są priorytetem, muszą zostać drugoplanowe, tego wymaga polska racja stanu
Towarzysz Maciak - po prostu nikt, przykład ruskiego agenta, od którego "jedzie" Kremlem, a który skorzystał z wydarzenia i lansował swoją "miłość" do Putina, mordercy i zbrodniarza wojennego. I taki ktoś znalazł się w gronie kandydatów. Wstydu nie ma
Marek Jakubiak - świadomy pod każdym względem przyjaciel PiS i Nawrockiego, człowiek z obcego mi świata
Innych nie wspomnę, bo szkoda mi czasu.
RAFAŁ TRZASKOWSKI prezydent Warszawy - to jedyny pozytywny kandydat, jedyny polityk godny do piastowania funkcji prezydenta Rzeczpospolitej, spokojny o stonowanych emocjach, co pokazał na poniedziałkowej debacie bohatersko mierząc się z pozostałą napastniczą "dwunastką". Potrzeba nam właśnie takiego polityka, nie bojącego się stawić czoła przeciwnikom politycznym, nie tolerującego głupich niezasadnych napaści. Nie dał się wciągnąć w hucpę i nie poddał się wściekłej agresji przeciwników, odpowiadał spokojnie i merytorycznie, czasami pokazując pazury. Pokazał też, że ma mocny kręgosłup moralny i że kieruje się godnością i polską racją stanu. To niezwykle ważne mieć takiego polityka za prezydenta.
Słowem jako jedyny wypadł bardzo dobrze, lepiej niż na debacie w Końskich. Reszta to zestaw wstrętnych postaci, a debata, to manipulacja procedurami demokratycznymi jakiej dopuścili się organizatorzy tego wydarzenia i organizatorzy poprzednich. Czas najwyższy zmienić zasady dotyczące kandydowania na prezydenta państwa. Czas je ograniczyć i obwarować ścisłymi zasadami, które zablokowałyby takie indywidua, które ograniczułyby prawo do kandydowania pierwszemu lepszemu. Czas na dokładne prześwietlenia każdego ubiegającego się o najwyższy urząd. Czas postawić tamę cwaniakom, oszustom, kłamcom i zablokować im drogę do polityki. Czas na wielkie zmiany. Właśnie teraz, bo kiedy?
Widząc walczącego Rafała Trzaskowskiego, zmagającego się ze szczekającymi wściekle przeciwnikami, mam nadzieję na jego sukces. Na sukces, który niestety zależny jest od FREKWENCJI WYBORCZEJ. Piszę niestety, ponieważ wiemy dobrze, jak z tą naszą frekwencją jest. Połowa polskich obywateli idzie na wybory, a połowa je olewa. Wyjątek chyba jednorazowy, to ostatnie wybory parlamentarne. Taka jest rzeczywistość. I aż cisną się na usta niecenzuralne słowa, z powodu tego, że wciąż dopuszcza się do takich wydarzeń. Mam kłopot z polską polityką, wielki kłopot, ale pójdę na wybory, bo poważnie traktuję obywatelski obowiązek, bo poważnie traktuję przyszłość Polski i swoją.
MUSIMY PÓJŚĆ NA WYBORY, BO STAWKA JEST O G R O M N A.
Obraz: *Internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz