środa, 5 marca 2025

STRACH się bać


Wielu zastanawiało się i nadal zapewne zastanawia nad tym , jak ludzie radzą sobie ze strachem. Jak radzą sobie z nim w pojedynkę albo w mniejszych lub większych zbiorowiskach. W dobie zagrożenia światowym konfliktem zbrojnym, walka ze strachem o życie staje się ekstremalnym wyzwaniem. Mnie zastanawia ile jeszcze ludzkość zniesie? Jak długo będzie oddawała się głupocie i naiwności, że to co ma, będzie miała zawsze? Jak długo każda społeczność każdego państwa, albo przynajmniej jej połowa, będzie oddawała władzę w ręce niestabilnych, niezrównoważonych cwaniaków? Czy tacy wyborcy nie boją się utraty świata jaki znają? Gdzie rozum? Gdzie podziała się wyobraźnia? 

Granica strachu przed najgorszym w dzisiejszym świecie i rzeczywistości, nie wiadomo gdzie stoi. Ludzie są słabi emocjonalnie, upośledzeni umysłowi i intelektualnie, skoro głosują na takiego Trumpa, Putina, Kima i im podobnych. Gdzie stoi ich próg strachu przed końcem świata? Czy ta połowa niestabilnych nie boi się nawet wtedy, gdy dla własnego dobra bać się powinna? Nie boi się konsekwencji własnych wyborów? Ten kto się nie boi, jest durniem do kwadratu. Jest ofiarą własnej głupoty. Ja boję się niepewności jutra. Boję się niestabilności. Boję się bardzo zmian, zbyt radykalnych zmian, które nas niechybnie czekają. Wydaje się nawet, że jest już za późno, by chociaż zatrzymać to szalone koło.

Szczerze mówię, otwartym tekstem przyznaję, że jestem okrutnie zaniepokojona tym, co dzieje się w światowej geopolityce. Mój psychiczny dobrostan został zachwiany z powodu zachwiania bezpieczeństwa Polski i ogólnoświatowego bezpieczeństwa. W całym tego słowa znaczeniu. Nie rozumiem, że inni tego nie rozumieją, że wojna to nic dobrego. A ten kataklizm właśnie wisi nad naszymi głowami. Co takiego stało się z najważniejszymi przywódcami, że stawiają na szali nasze życia? Że nie chcą już utrzymywać prawdziwych pokojowych sojuszy, tylko sprzymierzają się z dotychczasowym wrogiem? Co im padło na mózgi, że za wszelką cenę chcą zakłócić dotychczasowy porządek? 

NATO z godziny na godzinę staje się przeszłością. Nie wiadomo czy art. 5 traktatu NATO jeszcze obowiązuje. Wszelkie gwarancje bezpieczeństwa stają się na naszych oczach mniej warte od papieru, na którym zostały spisane. Jeśli to się wydarza, to znaczy, że Trump otwiera Putinowi drzwi do Europy, a tym bardziej do Polski. Wszyscy, choćby europejscy przywódcy, to widzą i o tym wiedzą. Zamiast natychmiast działać, wciąż gadają, wciąż opowiadają nam co trzeba zrobić. Tracą czas. Tracą tak bardzo cenny dla nas czas. I czego tu do diaska nie rozumieć? Jeżeli są tacy, którzy nie odczuwają strachu przed konsekwencjami działań szaleńców, to po prostu są głupi. Takich głuchych i ślepych śmiało można nazwać zdrajcami.

"W ostatnich 300 latach ruskich wojsk nie było w Warszawie tylko przez 50 lat, 20 lat międzywojnia i 30 ostatnich. Obecność Rosjan była tu więc przez stulecia raczej normą niż wyjątkiem. I przyznaję, że z trwogą myślę o tym, że norma może ożyć, a wyjątek okazać się chwilowym kaprysem historii" - Tomasz Lis.

Jestem emerytką, a więc pamiętam dawną edukację. Pamiętam lekcje rosyjskiego. Nawet je lubiłam. Może przez to, że jakimś cudem tkwi we mnie słowiańska dusza? Może. Jednak po ludzku wstyd mi za ruską mentalność, która każe dzisiejszym obywatelom Rosji tęsknić za imperializmem, każe przywoływać go i utrwalać. Wstyd mi za ich niezrozumiałe chamstwo i niezrozumiałe zamiłowanie do brutalności, które na tle rosyjskiej kultury wyglądają co najmniej dziwnie. To wszystko nie skleja mi się. Putin za wszelką cenę chce przywrócić Rosji dawne (nie dzisiejsze) znaczenie mocarstwa. Cokolwiek to dla niego samego znaczy. A czyni to świadomie i kosztem świata, kosztem nawet własnego narodu. 

Ubolewam, bardzo ubolewam, że w Polsce i innych krajach nie brakuje osobników, którzy tak chętnie sprzyjają Rosji. Ubolewam, że tak łatwo stają się za ich pieniądze zdrajcami. Przykładem bardzo wyraźnym są politycy i przedstawiciele dzisiejszej polskiej opozycji (PiS, Konfederacja) mieniący się otwarcie przyjaciółmi Putina. Sami o tym mówią, wszem i wobec. Wiadomo nie od dzisiaj, że ZE ZDRADY SIĘ KORZYSTA, A ZDRAJCÓW SIĘ POZBYWA. Współczesnych (i nie tylko) przykładów, tylko z ostatniego dziesięciolecia, nie brakuje. Przykładów, na konsekwencjach których nikt się nie uczy. Wielu naszych polityków nie ma poczucia zagrożenia i nie wybiega wyobraźnią w najbliższą przyszłość.

W przyszłość, kiedy to tak uwielbiany przez nich Putin wykorzysta ich na swój sposób, a potem się od nich odwróci. Nie przyjmują tego do wiadomości. Tak jak kierowca jadący zbyt szybko, nie przyjmuje do wiadomości, że konsekwencją szybkiej jazdy jest utrata nie tylko własnego życia, ale i życia innych ludzi. Czy zatem nie boją się przyszłości (politycy), jaką sami sobie gotują? Strach to dziwne zwierzę, ujawnia się wtedy, gdy jest już stanowczo za późno na cokolwiek. Każdego dnia widzę, że jest się czego bać. Każdego dnia, gdy słucham i oglądam chociażby TV. Tak naprawdę to z każdej strony widać, słychać i czuć strach. Do wielu rzeczy można się przyzwyczaić, do strachu nie przyzwyczaję się nigdy.

Ktoś inny powie, że ze strachem można żyć. Tylko co to za życie? Wieczny stres o wszystko. Zero stabilności, zero spokoju i niewiadoma, co będzie jutro. Na świecie wiele jest miejsc (Ukraina, Korea Płn., Syria, Afryka, Gaza) gdzie ludzie są zmuszani do zaakceptowania strachu, do zaakceptowania rzeczywistości w jakiej przyszło im żyć. I jest tak, że akceptują, bo nie mają wyjścia. Są za słabi by reagować. Są z tego powodu osowiali i smutni, bez żadnej nadziei, bez jakichkolwiek lepszych widoków na lepsze życie. Ludzkość przeżyła po wielokroć wszelkie kataklizmy. Historia to uwieczniła na swoich kartach. Ludzie musieli i wciąż muszą JAKOŚ dawać radę. I koło zatacza, bo znowu grozi nam kolejna wojna światowa.

Ktoś mnie niedawno zapytał, co zrobię, gdyby wybuchła wojna? Jak to co? odpowiedziałam, jak tylko gdziekolwiek mnie mimo wieku zechcą, to pójdę i będę robić wszystko co zdołam. Nie będę siedzieć z założonymi rękami. Bo lepiej się bić, mimo strachu. Należę do pokolenia powojennego. Nie znam wojny fizycznie, ale znam z opowiadań moich rodziców, znam z książek i z Historii. I wiem jedno, że gdy los sprawi, że dotknie nas wojna, to pożegnam się z dotychczasowym komfortem życia, by stawić czoło nowej sytuacji, nowej rzeczywistości. 

Właśnie tak zrobię, bo tak będzie trzeba. Bo nie będzie innego wyjścia.


Obraz: *Internet 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz