Ile jeszcze można mówić i pisać o niepraworządności, jaką zafundowała nam poprzednia władza wespół zespół z nieobliczalnym (p)rezydentem. Końca nie ma tych wszystkich utyskiwań i słów krytyki (skąd inąd słusznych) spadających ostatnio na głowę państwa, a właściwie na półgłowę państwa, wszak Andrzej Duda jest prezydentem jednej tylko partii, PiS. Liczne występki PiSu i A. Dudy dowodzą niepraworządności jaka nam doskwiera, stawiając Polskę w bardzo niezręcznej sytuacji. Wysiłki pisowskiej opozycji, by z poważnych miliardowych afer zrobić jakieś tam nieliczące się "a f e r k i", wszystkie słowne deliberacje głoszone bez żenady z obu stron i adresowane do opinii publicznej, zwiastują jedno - działania niezgodne z literą Prawa, albo przynajmniej chęć odejścia od litery Prawa.
To sinusoidalne ślizganie się słowne, to na siłę wtłaczanie do polskich głów ichnich prawd, to nachalne stosowanie przymiotników, bon motów i innych wykoślawień językowych, wszystko to miesza w tyglu politycznego chciejstwa, chcącego za wszelką cenę wypaczyć znaczenie polityki, zrobić z niej jeszcze bardziej potwornego potworka. Nie wiem jakie motywy kierują Andrzejem Dudą, rezydentem pałacu prezydenckiego szczególnie w momencie, kiedy kończy się ta jego nieszczęśliwa, a dla Polaków tragiczna w skutkach, "przygoda". Można tu spekulować do woli, ale i tak nie poznamy do końca intencji, tego wykształconego bądź co bądź, człowieka. Doktor nauk prawnych, to tytuł obligujący do respektowania Prawa na tak eksponowanym stanowisku i traktowania go z najwyższym szacunkiem. Tak nie jest.
Obserwując "zmagania" lokatora pałacu przez 9 lat, doszłam do wniosku, że za bardzo to się on nie przepracowywał. Wiódł przyjemne życie, odpoczywał częściej niż to przysługuje przeciętnemu polskiemu zjadaczowi chleba, zwiedzał świat niekoniecznie przy tym w dobrych kolorach lansując Polskę. Zawsze była i nadal bywa jakaś wpadka, o której trąbi cały polityczny świat. Nie przejmował się tym i dalej brnął przez nikogo nie hamowany. Po co więc zatrudnia w swojej kancelarii tylu doradców? Bo to nie jest kancelaria z prawdziwego zdarzenia, tylko schronienie dawane przyjaciołom z partyjnego obozu. Wiele wysiłku wkładał w to, by ich wszystkich zadowolić. Wszystkich z PiS, ale nie Polaków. Bo chodziło tylko i wyłącznie o obronę stanu posiadania matki partii, która bez mała rok temu straciła władzę.
Utrzymywanie intensywnych znajomości z Leśnym Ruchadłem albo z innymi internetowymi wielbicielkami/fankami, o czym było bardzo głośno i czego Polacy mu nie zapomną, bardzo przeszkadzało mu w podejmowaniu wielu ważnych decyzji. Również ostatnie tygodnie dowodzą, że sprawowanie funkcji prezydenta nie było zbyt męczące. Ot przyjął do pracy byłą euro posłankę Kempę, co zbyt wielkiego wysiłku nie wymagało. A to zorganizował dożynki, gdzie bawił się wyśmienicie mimo, że południe Polski walczyło z wielką wodą o przetrwanie. Nawet pojechał sobie na nasz koszt do USA, by spotkać się tam z D. Trumpem, który go nieoczekiwanie olał. Po powrocie leniuchował, a dla rozrywki rzucał w przestrzeń społeczną kolejne słowne niedoróbki, urażając kogoś, kogo jeszcze nie obraził.
Jest tak zajęty w tym swoim nic nierobieniu, że chyba zapomniał po co jest w pałacu. A państwo stoi w miejscu. Dosłownie. Stoi, bo "szanowny" rezydent nie podpisuje ustaw, lekceważąc tym samym swoje obowiązki. Dlaczego to robi? Dlaczego zwleka z wykonywaniem swoich prerogatyw? Jego przyjaciele z kancelarii jeden przez drugiego głupio tłumaczą, że A. Duda nie ma terminów. Jest tak zajęty, że nie ma czasu nominować profesorów? Że nie ma czasu nominować nowych ambasadorów? Dziwne, wszak reprezentuje władzę wykonawczą, a te obowiązki są dyktowane obowiązującym go Prawem administracyjnym, które z kolei narzuca sztywne terminy. Nie ma więc żadnego tłumaczenia tylko trzeba się wziąć do roboty. Nasza "pałacowa dekoracyjna maskotka" jednak tego nie robi. Nie uważa za stosowne stosować się do zasad i te terminy przekłada w nieskończoność.
Bawi się. Bezkarnie bawi się na nasz koszt. Nie powinien tego robić, i dobrze o tym wie, ponieważ jest doktorem nauk prawnych. Jego zachowania nie tłumaczy fakt, że " konstytucyjna pozycja urzędu nie jest określona z należytą precyzją", tzn. innymi słowy, że Konstytucja nie określa wyraźnie, "w jakich warunkach, włączając terminy, kompetencje prezydenckie mają być wykonane". Ale Konstytucja Konstytucją, wiemy jaki jest koń. Duda swoje obowiązki wręcz chronicznie ignoruje. Ponieważ nie jest jasne, czy taki poszkodowany pan profesor czekający na nominację, może zwrócić się do Sądu administracyjnego, prezydent wykorzystuje sytuację i dosłownie robi co chce, lekceważąc prawa profesora jako obywatela. Dopóki będzie na swoim urzędzie, będzie go ośmieszał i wykorzystywał według własnego uznania. Na szkodę interesu publicznego i praworządności.
Liczne przykłady mające miejsce przez ostatnie 9 lat, a będące bezprzykładną domeną Andrzeja Dudy, są ilustracją, jak nie powinno się traktować Instytucji Prezydenta RP. Dowodzą tego, że ten człowiek nie rozumie swojej roli, jako strażnika praworządności i strażnika Konstytucji. Na szczęście dla nas pozostało niewiele ponad 300 dni pobytu w pałacu tego niewłaściwego człowieka na niewłaściwym dla siebie samego miejscu. Jakiś czas temu zapewniał Polaków, że wciąż i ciągle się uczy. Czy to przekłada się u niego na choćby podstawowe minimum kultury politycznej? Jakkolwiek to brzmi? Jak wcześniej napisałam, jaki jest koń każdy widzi.
CZAS SZYBKO PŁYNIE. ZATEM NIE OBEJRZYMY SIĘ, JAK W PAŁACU NAMIESTNIKOWSKIM ZASIĄDZIE NOWY LOKATOR. OBY NIE BYŁA TO POWTÓRKA Z "ROZRYWKI".
Obraz: *Internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz