sobota, 20 lipca 2024

U nas nic się nie zmieniło

Mijają epoki, wieki, lata, miesiące i dni, a u nas tak jak było, tak jest. Tyle tragedii dotknęło państwo polskie, wynikających wyłącznie z naszej polskiej głupoty, krótkowzroczności i braku wyobraźni. Jesteśmy narodem sprzeczności. Byliśmy tacy tysiąc lat temu i wciąż jesteśmy tacy sami dzisiaj, w XXI wieku. Nasza Historia niezmiennie pisze się tak samo. Stała się przewidywalna i banalna. Mało tego, ona wciąż trwa, wciąż i niezmiennie. Bo MY Polacy jesteśmy niezmienni. Powiedziałabym nawet, że jest z nami coraz gorzej. Niby obchodzimy te swoje rocznice, a jakby nie obchodzimy. Kiedyś odbywały się one z o wiele większą pompą, dzisiaj obchodzą mało kogo.

Taki 4 czerwca, albo rok 1989, to dla młodych pokoleń bajki z mchu i paproci z bardzo odległej epoki, jakby z innej galaktyki. Czy starsze pokolenie ma prawo mieć do młodych o to pretensje? Starsze pokolenie kiedyś też było młode i też walczyło o własną perspektywę, o własną hierarchię i własną wrażliwość. Czy zatem zasadne są tu jakiekolwiek pretensje? Niech żyją po swojemu, ale niech nie lekceważą przeszłości. Niech mają własne przełomy życiowe, niech popełniają własne błędy, niech się potykają o nie i niech przeżywają swoje rozczarowania, ale niech pamiętają, że są następcami swoich rodziców i dziadków, będącymi niebawem odpowiedzialną społecznością za Polskę.

Doświadczenia starych, wcale nie muszą być odziedziczone przez młodych. To na bazie tego, co starzy zafundowali młodym, ci drudzy mają prawo zapisać własne karty historii. To jest normalne. Żadnym paragrafem nie zakazane. Starsze pokolenie czasem powołuje się/usprawiedliwia, że za jego czasów było inaczej. Tak, było inaczej. Ale świat pędzi do przodu i w tym swoim pędzie nie ogląda się na przeszłość. Niektórzy starsi z perspektywy czasu sami mówią, że pewnymi sprawami pokierowaliby inaczej. Wówczas mieli poczucie, że to co czynią, czynią dobrze. Byli wtedy młodzi i grała w nich gorąca potrzeba zmian. Chcieli rewanżu na komunie, na PRLu.

Tak było za czasów mojej młodości. Ale te czasy minęły, były ważne, ale minęły. Stanowią dzisiaj Historię, na kartach której, na zawsze zapisane są wydarzenia 1968 roku, 1981 roku i 1989 roku. Ludzie chcieli żyć inaczej, godniej. Bez tego strasznego szowinizmu, bez tego prostackiego nacjonalizmu, bez tego coraz bardziej panoszącego się populizmu. Byli tacy, którzy nie mogli znieść tego chamstwa i zamordyzmu, które kiedyś były cechą wyróżniającą endecję czy sanację. Starsze pokolenie pamięta tzw. moczarowców, ubeków, antysemitów. Pamięta "jedyną i słuszną" partię, która po dokonaniu czystek doszła do władzy. Tak, PZPR, której czas słusznie minął.

Historia pamięta hasła i szyld tej partii. Pamięta batalie jakie toczono i to, kto był twarzą tych batalii. Polska przeszła wiele i nic to ją nie nauczyło. Polacy niczego się nie nauczyli. Wiecznie między sobą o coś walczą, zapominając o kraju w którym żyją. I znowu zataczając kolejne koło, skończyliśmy w nowym tysiącleciu prowadząc ze sobą stare/nowe batalie. Oto mamy wojnę polsko-polską. Z jednej strony walczy mocno zdeterminowana Polska faszyzująca, narodowokatolicka i populistyczna Kaczyńskiego, z drugiej strony barykady stoi zbieranina różnych koniunkturalnych grup o różnych interesach i poglądach. Obie strony toczą wewnętrzny bój o władzę. Bo o cóż by innego.

Na drugi plan zeszły nawet wydarzenia geopolityczne, niezwykle groźne swoją rozwojowością wydarzeń nie tylko dla Polski, ale dla świata. Ale co tam. Nasza chata z kraja. Lubimy się bić, więc gdy nie mamy zewnętrznego wroga, szukamy go na własnym podwórku. Co gorsza, robimy wszystko, by utrzymać ten "wojenny" stan jak najdłużej. Nie zauważamy, jaką krzywdę sami sobie robimy. Nieważne, że za miedzą prawdziwa regularna wojna. Nieważne, że sytuacja na świecie jest alarmująca. Kłócimy się wewnętrznie i zwalczamy, bo mamy to we krwi. Jesteśmy w tym co robimy wredni, nieustępliwi, wściekli i źli do szpiku kości. Taki jest nasz charakter, taka jest nasza mentalność.

Minęły epoki, a u nas pod tym względem nic się nie zmieniło. Moje musi być zawsze mojsze. I taka jest partia PiS. Taki jest Kaczyński, główny prowokator i populista. Te wszystkie informacje o jego końcu, są wyssane z palca, są jedynie pobożnymi życzeniami tych, co to głoszą. Prawda jest inna. Taka, że Kaczyński i jego partia nigdy się nie poddadzą. Nigdy nie zrezygnują z walki o władzę. Bo według niego, władza należy się wyłącznie jemu. Nigdy nie ustanie w próbach niszczenia i zniszczenia politycznego przeciwnika. Będzie to robił aż do skutku. Nie odda ani centymetra swojej "własności" ani jednej swojej "duszy". Zatem przez Koalicję 15X została wygrana tylko jedna z bitew. 

Z dniem 15 października 2023 roku nic się nie skończyło, ani nic się nie zaczęło. Woja polsko-polsko jak trwała, tak trwa nadal. Wcześniej skutecznie i nieodwracalnie (jak się wydaje) skażona PiSem ziemia i skażona PiSem część społeczeństwa, czekają na całkowite odbicie. Jest to wschodnia część Polski, do której oprócz PiSu, przyznaje się rydzykowy kościół, Konfederacja, kibolsko-knajacka zbieranina i cwani koniunkturaliści (stojący z boku i przyglądający się wydarzeniom). Wszystkich charakteryzuje skłonność do ruskiej mentalności, podszytej pogardą/nienawiścią dla ciemnych mas i innych mniejszości i wieczna potrzeba posiadania wewnętrznego wroga.

Dla ich wyborców nie mają znaczenia ich tłuste i nalane od dobrobytu gęby. Nie mają znaczenia, bo oni sami (wyborcy) wciąż tkwią w tej kaczyńskiej naftalinie i w tym mentalu, pokropionym wodą od Rydzyka. Święta nacja prawdziwych patriotów, stojąca na straży swojej "własności" (czytaj: wschodniej Polski) na czele z Kaczyńskim, Rydzykiem i Bosakiem. Nic się nie zmieniło. Mogą zmieniać się hasła i szyldy, a nasza mentalność i postawa jak były, tak nadal są niezmienne. Wciąż tkwi w nas ruski szatan, do którego dołączył pisowski. Razem nałożyli pętlę na polską szyję i zaciskają ile wlezie. Dlaczego cała reszta nie reaguje? A jeżeli już, to dlaczego tak słabiutko?

Cała ta sytuacja z 15 października 2023 roku przypomina mi wydarzenia 1989 roku. Przypomina, bo mamy do czynienia z podobną walką. Ta sama walka, ten sam wróg. Że dzisiaj ten wróg ma inną twarz, to mało ważne. O wiele ważniejsze jest, że jego natura nie zmieniła się ani o jotę. Zło od zawsze zwalcza Dobro. Od zawsze toczą ze sobą tę samą krwawą wojnę, na ołtarzu której składane są ofiary. Niezmiennie. Kiedyś plac Tienanmen, dzisiaj Charków, Mariupol, Bucza w Ukrainie. Tam były i są czołgi, a u nas na razie toczy się walka na słowa. Kto głośniej krzyknie, kto bardziej dosadnie użyje niepolitycznych słów. 


TO ZŁO PRZECHODZI Z OJCÓW NA SYNÓW, KTÓRZY Z CZYSTEJ WYGODY PŁYNĄCEJ Z WYPRACOWANEGO KONIUNKTURALIZMU, PRZEJMUJĄ OJCOWIZNĘ. BEZKRYTYCZNIE. PRZEZ CO STAJĄ SIĘ GORSI OD WŁASNYCH OJCÓW.

Wszyscy w Polsce, bez względu na pokolenie, jesteśmy aktorami wciąż tej samej sztuki. Zmieniają się twarze scenarzystów i reżyserów, zmienia się sceneria, ale to nic nie zmienia. Wciąż jest tak samo. Jacy my jesteśmy ubodzy, pod każdym względem. Aż przykro patrzeć.


Obrazy: *Internet  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz