sobota, 16 marca 2024

Przychodzi wieloryb na Komisję

No więc... Kochani... ręce opadają. Tyle było szumnych zapowiedzi z obu stron, że jedna drugą rozłoży na łopatki, a tu wyszedł teatr. Nic więcej tylko teatr. Miała Komisja szczegółowo przemaglować pana świadka J. Kaczyńskiego na okoliczność jego wiedzy dotyczącej afery Pegasusa, a w zamian dostała figę z makiem. Z wczorajszego przesłuchania wynoszę niesmak. Bo to nie było przesłuchanie, tylko jakaś rozmemłana odpytka przeprowadzona karygodnie. Państwo członkowie Komisji ds. Pegasusa nie byli do niej w ogóle przygotowani. Niedoróbki, brak kompetencji, braki w wiedzy nadrabiali miną. Gdy patrzyłam na to przedstawienie, przypomniałam sobie pierwszą Komisję sejmową ds. afery Rywina. 

Od razu rzuciła mi się różnica między tamtą a tą. Poziom kompetencji , wiedzy i przygotowania członków tamtej był o niebo, wręcz nieporównywalnie lepszy od tej. I rzuca się też w oczy pewien fakt, że mamy teraz w takich Komisjach coraz gorszej jakości przedstawicieli. Jedyne co najlepiej im wychodzi, to absolutnie bezprzykładne i notoryczne prowokowanie kłótni i wzajemne obrzucanie się oskarżeniami. W stylu, który nie przystoi politykowi, parlamentarzyście. Teoretycznie, bo praktyka jest jaka jest. Najlepiej w tym zamieszaniu bawił się pan świadek Kaczyński, który praktycznie robił co chciał. I mimo wielu godzin przesłuchania, jak było widać, miał się bardzo dobrze. Był w swoim żywiole. Już od początku rozgrywał wysoką Komisję po swojemu. 

Że tego wysoka Komisja nie przewidziała, to tylko źle o niej świadczy. Jakiś śladowy procent merytoryczny, jeżeli się ukazywał, to zaraz był przykrywany brakiem technicznego przygotowania. Tak na marginesie obawiam się, że jak tak dalej pójdzie, to czy ten skład cokolwiek wyjaśni. Pani przewodnicząca jako była policjantka i negocjatorka, nie za bardzo dawała radę. Wdawała się w słowne przepychanki, jej koledzy w tym samym czasie milczeli, a posłowie PiS spokojnie realizowali plan obstrukcji posiedzenia. Robili to, co potrafią najlepiej, czyli taktyczną zadymę. Jednocześnie próbowali na swój niewybredny sposób wcisnąć nam, że cała ta Komisja nie powinna zostać powołana. 

Że pan były premier, wicepremier, doktor nauk prawnych, prezes PiS i wieloletni poseł, nie powinien być świadkiem w tak banalnej sprawie, jaką jest sprawa Pegasusa. I chyba dobrze, że do tego doszło, bo zobaczyliśmy na własne oczy, jak PiS rozumie, przestrzega i traktuje Prawo, nawet to prawo przez siebie ustanowione. Za wszelką cenę starali się być murem odgradzającym pana świadka od członków Komisji. A sam pan świadek, jeżeli ktoś tego wcześniej nie zauważył, okazał się  wręcz czystym książkowym przykładem pisowskiej patologii. Przy tym wchodząc samemu w potyczki słowne z członkami Komisji, szczególnie z jednym członkiem, unosił się na falach własnego intelektu nie kryjąc, w jak głębokiej pogardzie ma przeciwną stronę.

Jednak jest tylko człowiekiem i to w podeszłym wieku, więc po jakimś czasie zaczął się plątać w zeznaniach. Mając przed sobą dyletantów, do tego nieprzygotowanych do zadania, to jego plątanie się nie wypadło tak rażąco źle, jakbyśmy tego chcieli. Udało mu się pokazać swoim wiernym wyznawcom, a szczególnie tym co zaczęli wątpić w jego możliwości, że pomimo wieku, wiele jeszcze może. Obraz ogólny jaki odebrałam, to dobra kondycja Kaczyńskiego (może był na jakichś prochach?)  na tle bladej i rozchwianej Komisji. Ale też widać było wyraźnie, że prezes PiS jeszcze nie przerobił ze sobą faktu, że po wyborach Polska przestała być jego prywatną własnością. Co okazywał pogardą, butą i zwyczajnym chamstwem.

Przestawienie się z pozycji władcy panującego nad swoimi poddanymi, na pozycję szeregowego posła który już nic nie może, to bardzo dla niego bolesne doświadczenie. Co było widać, słychać i czuć. Nawet przez szkło małego ekranu. Pokazał Polakom jakby dwa oblicza, z jednej strony człowieka z kondycją, z drugiej strony starego człowieka, któremu z bezsilności puszczają nerwy. Stąd to całe pouczanie, dzielenie członków Komisji na tych lepszych i tych gorszych i kuriozalne słownictwo, którym uwielbia epatować. Dodając do tego zachowanie posłów z PiS, zarzucających członkom Komisji niedouczenie, niedoczytanie i że nie znają Prawa, wyglądało mi na broń jednak obosieczną.

Bo sami nie będąc omnibusami, wielokrotnie, by wyjść zwycięsko z potyczki, nie wstydząc się własnych braków, ułomności i bezczelności, stosowali wybiegi urągające Literze Prawa. I tak jak to, że Kaczyński nie hamował swojego braku kultury, że członek Zembaczyński mógłby trochę odpuścić, bo zagalopował się niemiłosiernie, to może całe posiedzenie byłoby zjadliwe. Może. Znając jednak temperamenty niektórych posłów należało się spodziewać niejednej jatki. Było to do przewidzenia, ponieważ Komisja zapraszając Kaczyńskiego niemal na pierwszy ogień, wiedziała dobrze z kim będzie miała do czynienia. Wyszło jak wyszło. Nie dali rady i to będzie im wytykane bardzo długo.

Ale możliwe, że Komisja będzie jeszcze mogła się zrehabilitować choćby z powodu ewentualnego ponownego wezwania pana świadka na odpytkę. Pod warunkiem jednakże, że eksperci uznają, iż złożenie częściowe przysięgi i inne mniej lub bardziej drobne błędy popełniane w trakcie posiedzenia, obligują do ponownego stawienia się świadka przed Komisją. Wtedy jest okazja do lepszego przygotowania się na to spotkanie. Krótko mówiąc, oglądaliśmy nie posiedzenie kompetentnej Komisji ds. Pegasusa, a jej blamaż. Zobaczymy co będzie dalej, może się dotrą, ale sądzę póki co, że w skład tej Komisji weszli nieodpowiedni przedstawiciele polskiego parlamentu. 

Myślę też, że ta Komisja jak i jej poprzedniczki, dla posłów jest trampoliną do pokazania się szerszej publiczności, jest okazją by więcej zyskać wizerunkowo. Zbyt wygórowana ambicja często bywa szkodliwa dla kariery, co jest wiadome nie od dzisiaj. Jednak w polityce nie jest to ważne. Ważne żeby o nich mówiono. Byle co, ale mówiono. Przez to właśnie od lat obniżany jest standard polskiej polityki. Garną się do niej coraz słabsi kandydaci. Nie stanowiący konkretnej wartości dla Polskiej Racji Stanu. To typowi karierowicze, którym wcześniej nie udało się w życiu. To skazani wyrokami, którzy liczą na immunitet i bezkarność. To chciwi cwaniacy, chcący się dorobić.

Co z tego, że są wykształceni, skoro zachowują się jak analfabeci mówiący językiem rynsztoka. Że wyborcom podoba się taki sepleniący nieprzyjemny poseł Gosek, wiecznie wrzeszczący Ozdoba, wiecznie i bezczelnie przerywający Przydacz i inne pisowskie tego typu indywidua, zawsze będzie mnie dziwiło. Przecież mamy do czynienia z ludźmi, którzy świadomie zepsuli nam państwo. Pod postacią dobrotliwego dziadunia kryje się zatwardziały satrapa otoczony cwaniakami gotowymi na każde jego skinienie, by dalej je psuć. I to jest widoczne. Dlaczego wśród Polaków są tacy, którym się to podoba? Nie rozumiałam tego i przenigdy tego nie zrozumiem.

Nie rozumiem również takiej szkodzącej Polsce postawy, jaką reprezentuje sobą Kaczyński i jego ludzie. Szkodzącej Polsce wewnętrznie. Co wielokrotnie było widać na posiedzeniu Komisji ds. Pegasusa. Kaczyński nie byłby sobą, gdyby w odpowiedziach nie wspominał o śmiertelnych wrogach, o złym kierunku w jakim zmierzają sprawy polskie pod kierownictwem Tuska, o niemieckich wrogich wpływach, o dominacji Unii Europejskiej nad Polską i wielu innych sprawach, które on żywotnie nie akceptuje. Ma na ustach "Bóg Honor Ojczyzna", powołuje się na suwerenność i niezależność, a sam imię tej właśnie ojczyzny szarga gdzie popadnie i kiedy popadnie. 

W takich chwilach pytam samą siebie, gdzie tu rozum? I obawiam się tego, że w tym olewaniu własnego kraju może on posunąć się jeszcze dalej. Jeszcze dalej mogą posunąć się jego ludzie. Może, bo zobaczcie, jest na to przyzwolenie. Wchodzi taki dziadek w tłum i swoje bredzi. Lecą słowa, ale w sumie nic mu z żadnej strony nie grozi. Ktoś kiedyś może jednak nie wytrzymać. Ktoś kiedyś wykona ruch. Czy na to właśnie czeka Kaczyński? By ktoś sprowokowany przez niego, dokonał na nim aktu przemocy? Czasami myślę, że tak właśnie jest. Jak bowiem wszem wiadomo, akcja rodzi reakcję. Oby do tego nie doszło, bo pisowcy mieliby znowu znakomity pretekst do ponownego obwiniania Tuska i Koalicję o wszystko, co im ślina na język przyniesie.

Tak czy siak, wieloryb pływający wśród płotek, ma się dobrze. Jest zdolny połknąć ławicę przynajmniej mentalnie. Fizycznie jest z nim gorzej, ale i tak nadrabia miną. A ciemny lud wciąż to kupuje. Pamiętajmy, że próbkę swoich możliwości PiS dał w latach 2005 - 2007, a potem w czasie ośmioletnich rządów rozwinął te możliwości na maksa. Na przykładzie wczorajszego posiedzenia Komisji okazuje się, że ostatnie słowo nie zostało powiedziane. Więc nie cieszmy się, bo Historia lubi się powtarzać. Wszak od prezesa, jak sam o sobie raczył powiedzieć, nie ma na świecie mądrzejszego. 

Tu się serdecznie obśmieję, bo ośmielam się porównać Kaczyńskiego do przystarej i nieco zdezelowanej Kasztanki Piłsudskiego, na grzbiecie której do woli hasa sobie pewien wschodni dyktator, mimo, że sam Kaczyński gorąco wypiera się swojej sympatii i zauroczenia wschodem. Polityka to sprawa wyłącznie dla dorosłych. To oczywista oczywistość. Jeszcze do niedawna zajmowali się nią mali chłopcy z przyżoliborskiej i nowogrodzkiej piaskownicy, spoza granic której nie widzieli reszty świata. Mamy wciąż pecha, że polskimi sprawami zajmują się ludzie bez właściwości, jak chociażby aktualny osobnik pilnujący jeszcze przez chwilę pałacowego żyrandola. 

Mamy pecha do polityków polskich. Mamy ogromnego pecha, że reprezentowała nas na zewnątrz grupa "ambasadorów" wybieranych z grona pisowskich osobników, nie mających odpowiedniego wykształcenia, odpowiednich kompetencji, doświadczenia i nie mówiących w obcych językach, co absolutnie powinno być wymaganym minimum. Ośmieszyło to nas na długo. Na szczęście zostali odwołani, nie wrócą na ciepłe posadki, czy to się strażnikowi żyrandola podoba, czy nie. 

Wczorajsze (piątek 15.03.2024) przesłuchanie pana świadka, dumnego inteligenta z Żoliborza, pokazało na tu i teraz całą o nim prawdę. Może i ma on jeszcze dobrą kondycję, za to forma i treść językowa, ten cały wylewający się bełkot, którym nas raczył i rozgrywał nim swoją batalię, gęsto przepełnioną patologią, daje nam wiele do myślenia. 

Można by rzec, że jakie społeczeństwo, taka władza. 


Obrazy: *YouTube *Internet 

10 komentarzy:

  1. Wszystko pieknie, ja tylko nie rozumiem uzywania przez Ciebie wielokrotnie formy grzecznosciowej PAN, PAN byly premier, PAN swiadek. Rozumiem, ze jestes bardzo dobrze wychowana, ale naprawde wystarczylo w stosunku do tego smiecia uzywac form byly premier i swiadek. Ja przepraszam, ale to jest wyjatkowo denerwujaca forma NADuzywana przez bardzo wielu Polakow. Na wlasne uszy slyszalam w jakims programie telewizyjnym taka lawine "panowania", ze flaki sie przewracaly, pan kierowca, pan swiadek, pan policjant i pani prostytutka. No ludzie! Do zludzenia przypomina mi to czasy slusznie minione, kiedy wszyscy byli obywatelami i towarzyszami, wtedy tez naduzywano tych okreslen.
    Kaczynski nie jest zadnym panem, od tego zacznijmy, to przestepca i nie naleza mu sie zadne formy grzecznosciowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, spodziewałam się, że tak właśnie zareagujesz. Ale już wyjaśniam - zrobiłam to specjalnie i złośliwie, bo wiem, że akurat ten facet nie zasługuje na żadną formę grzecznościową z naszej strony. Tak jak on na Komisji nadużywał słowa >członek< pod adresem jednego z posłów, tak ja nadużywam pod jego adresem słowa >pan< z małej litery. Niech mu gardłem wyjdzie moje dobre wychowanie. Normalnie piszę o nim bez tytułowania, ale na potrzeby tego posta zrobiłam to. Może zwróciłaś uwagę, że w czwartym akapicie wymieniłam wszystkie tytuły naśladując posłów Goska, Przydacza i Ozdoby, którzy wczoraj prześcigali się w tytułowaniu Kaczyńskiego. W moich oczach też nie jest żadnym panem, masz rację. Już się nie wkurzaj, więcej się to nie powtórzy, ale wymyślę coś innego, he he...

      Pozdrófka ślę...

      Usuń
  2. Dla mnie wszystkie komisje śledcze jakie były w naszym Sejmie to głównie teren dla budowania własnej pozycji przez członków czy świadków. Tak naprawdę żadna z nich nie doprowadziła (z tego co pamiętam) do skazania jakiegoś ,,wieloryba". W aferze Rywina poszli siedzieć legislatorzy chyba, a sam Rywin był w areszcie tylko jakiś krótki czas.

    Ta konkretna komisja wykazała, że prawo w Polsce jest tworzone w sposób sprytny, można wymyślić wybieg, na który nie ma reakcji. Przecież wystarczyło zrobić przerwę i poprosić o opinię ekspertów wspierających prace komisji co sądzą o unikach prezesa.

    Dzięki za uznanie dla zdjęć. Po prostu we wrześniu zeszłego roku dostałem po śp. Wujku jego lustrzankę, stąd pewnie jakość zdjęć lepsza niż w moim aparacie starym.

    Czas pędzi jak szalony. Ledwo się obejrzymy, a komisja ws. Pegasusa też będzie przeszłością. :)

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jedną Komisję od drugiej dzielą nie tylko lata, ale kompetencje lub ich brak składu komisyjnego. Dzieli też rzeczywistość jaka była wtedy i jaka jest teraz. Wtedy skazano "płotki", a teraz zobaczymy jak będzie.

      Niestety, na naszych oczach PiS zdewastowało polską literę Prawa. Dopuszczono, co stało się normą, do dowolnej jej interpretacji, szczególnie na korzyść rządzącej partii. Dokładnie, wystarczyło zrobić przerwę, a nawet zakończyć posiedzenie po złożeniu niepełnej przysięgi przez Kaczyńskiego. Dlaczego pani przewodnicząca nie poprosiła ekspertów o opinię (?), chyba ona sama tego nie wie. Jak napisałam w tekście, Komisja nie przygotowała się, a przecież sprawa Pegasusa to najważniejsza z afer, bo jakże czytelnie obrazuje patologię poprzednich rządów. A po drugie, Polacy liczyli na tę Komisję, że do dna wyjaśni wszystko. A tak, widząc piątkowe posiedzenie i to wszystko co się tam działo, mamy prawo wątpić w jej skuteczność. na razie cieszy się tylko Kaczyński i jego ludzie.

      Wiesz, nauczyłam się odróżniać zdjęcia m.in. po przejrzystości, czystości, słowem po jakości tego co widzę. Na takich zdjęciach każdy szczegół jest wyraźny, a całość punktuje. Każdy potrafi pstryknąć zdjęcie, ale nie każdy potrafi zrobić dobre zdjęcie.

      Rzeczywiście, czas pędzi, ta komisja stanie się przeszłością, ale nie chciałabym, by została zapomniana. Ponieważ rządy PiS i kierowanie państwem przez kogoś takiego jak Kaczyński, nigdy nie powinno być zapomniane. Tak na przyszłość i ku przestrodze.

      Również pozdrawiam...

      Usuń
  3. Według mnie tak może być właśnie. Minusem takich komisji jest możliwość zmiany w pewnego rodzaju show dla ludu, gdzie prawda rozmywa się na tyle, że zwykły obywatel zmęczony już całością show przestaje cokolwiek rozumieć.

    Słuchałem wypowiedzi dziennikarzy sejmowych. Według nich Jarosław Kaczyński został pouczony przez specjalistów z okolic PiS jak ma się zachowywać, dostał też wyciągi na temat członków komisji. Naleśniki stały się tym, czym dla poprzednich słynnych komisji sformułowanie o ,,byciu zerem", Żaglach, Kunach itd. w kwestii nazwisk. Komisja wyglądała wobec tego na bezradną i nieco nawet śmieszną. Nie mówiąc o trzymaniu ludzi z PiS, którzy tylko ,,dymili".

    Ja wiem. Nigdy nie uczyłem się jak robić zdjęcia. Chyba sprzęt stanowi sporą część dobrego zdjęcia. Poza tym jak można zrobić nawet 100 zdjęć jednego widoku to w sumie można coś wybrać dobrego. :)

    To fakt. Pytanie tylko czy Polacy w przyszłości będą pamiętać kto to był Kaczyński. Jeśli niektórzy nie pamiętają pewnych postaci sprzed 10-20 lat. Pożyjemy i zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, w ogóle teraz coś niedobrego porobiło się z naszą polityką. Że z Komisji robi się show to mały pikuś. Zobacz co się dzieje w Sejmie. Hołownia zrobił z tego miejsca jakiś autorski kabaret. A korzystają z tego ile wlezie posłowie, szczególnie po prawej stronie. Nieważna jest już sama merytoryczna praca, a to, co może się jeszcze bardziej pikantnego wydarzyć. Czasami mam wrażenie, że Hołownia świadomie podsyca emocje. Nie dziwi więc, że obywatel jest zmęczony.

    Też to słyszałam, i jeszcze to, że jednak był na prochach, co podejrzewałam pisząc powyższy tekst. Tak, widzieliśmy wyraźnie, że pisowcy nie krępują się w stosowaniu wszelkich chwytów.

    Masz na pewno rację. Ja jestem tylko skromnym odbiorcą takich zdjęć i podziwiaczem.

    Ooo... tak... to jest pytanie. Jednak Kaczyński to nie pierwszy lepszy zjadacz chleba. Ciężko sobie koleś zapracował na to, by go pamiętać. No ale jak piszesz... zobaczymy.
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie, w obecnej sytuacji jaką mamy należy sprawę aborcji (bo pewnie o to chodzi w kontekście pana Hołowni) wypracować w nieco inny sposób niż ustawą. Bo Andrzej Duda nie podpisze na pewno, nawet jakby projekt był wypadkową różnych poglądów na temat. Wydaje mi się, że minister zdrowia powinna rozporządzeniem na przykład wskazać lekarzom jaki jest pogląd rządu na sprawę. Jednocześnie należałoby stworzyć jakąś komisję, gdzie specjaliści, kobiety, ludzie znający temat z każdej strony z tych trzech (a jak niektórzy mówią czterech) projektów stworzą coś, co zadowoli wymaganą do przegłosowania ustawy większość. Całość podpisuje nowy prezydent i po awanturze.

      To co robi pan Hołownia, a także (co zauważam ze smutkiem) część działaczek w Sejmie czyni z aborcji polityczną hucpę. Pomysł z referendum wydaje mi się kuriozalny, wypowiedzieli się specjaliści na ten temat w analizie, gdzie podano ponad 70 powodów przeciwko referendum w tej sprawie. Dla mnie najważniejsza sprawa to możliwość nieważności, albo wyniku nie szczególnie wiążącego. Bo ludzie atakowani zewsząd jakimś tematem mogą odpuścić głosowanie lub zagłosować w sposób emocjonalny i dziwny.

      Jak spojrzy się na zbliżający się jakiś kataklizm związany z ociepleniem się klimatu to kwestia jaki polityk jest ważny i jak będzie zapamiętany schodzi niejako na dalszy plan.

      Usuń
    2. Tak, na pewno każdy dobry pomysł jest pożądany, tylko weź pod uwagę, ze Lewica i kobiety są dzisiaj wyjątkowo wkurzone i nie chcą czekać, aż będzie nowy prezydent. Do tego czasu jednak wiele może się w polskiej polityce wydarzyć. Na razie premier położył nacisk na środowisko lekarskie i medyczną praktykę, która niemal od razu powinna zadziałać. Czyli nie odmawiać aborcji i nie zasłaniać się przez lekarzy klauzulą sumienia, plus opieka taka, jak się należy. Zobaczymy jak to wyjdzie w życiu.

      Tak, też tak sądzę. Każda ze stron widzi swoje korzyści z tej hucpy. I również jestem przeciwna referendum. Hołownia wyjątkowo perfidnie nią się zasłania i swoim katolicyzmem. I masz rację, wyborcy poprzez głosowanie mogą się odwinąć Hołowni I Kosiniakowi za to co robią z aborcją. A to będzie zmarnowanie potencjału wyborczego z 15 października.

      Zgadzam się, jednak u nas akurat ważniejsze dla ciemnego ludu są wewnętrzne polityczne igrzyska od spraw najważniejszych, żywotnie najważniejszych. Biorąc pod uwagę niedaleką przyszłość (wojna), aż strach się bać, co nas jeszcze czeka. Na polityków to nie działa. Przynajmniej tak to wygląda. :)

      Usuń
    3. Problem cały powstał, bo chyba w obietnicach wyborczych na 100 dni pierwsze była aborcja. Jak pojawił się problem pt. każdy sobie rzepkę skrobie w tym temacie sprawa zaczęła wyglądać źle. Została zmieniona niejako w gorący kartofel, od którego opędzają się kolejni liderzy koalicji rządzącej. Obawiam się, że w przyszłości mogą powstać podobne konflikty przy zmianie form finansowania związków wyznaniowych, wprowadzeniu ułatwień dla związków partnerskich (wszystkich) itp.

      Jest jeszcze jedna kwestia, o której nikt chyba nie mówi- koszty referendum. Zakładając, że niedoszłe wybory kopertowe pochłonęły 70 milionów można zakładać, że referendum będzie kosztowało powiedzmy 50% tej kwoty. Nie wydaje mi się, żeby Polska była na poziomie zamożności Szwajcarii, gdzie referendum jest faktycznym narzędziem demokratycznych wyborów ludzi i dla nich. Bo na razie brzmi to tak, jakby Szymon Hołownia miał tajny skarbiec i sfinansuje całość.

      Sprawa związana z wojną Ukrainy z Rosją i wojny Izraela z Palestyną pokazuje niedostatki polityki międzynarodowej i wewnętrznej. Cały czas nie wyciągamy wniosków z historii, gdy były różne sygnały o dochodzeniu do władzy takiego czy innego satrapy. Politycy zamykają oczy i udają, że nic się nie dzieje. Taka jest smutna prawda.

      Usuń
    4. W naszej polityce jest tak, że gdy za każdym razem do władzy dochodzi kolejna ekipa, wprowadza swoje porządki, poprawiając, albo wyrzucając wszystko co dotyczyło poprzedników. Teraz nie jest inaczej. Zamiast kontynuować chociaż to, co jest dobre i co się sprawdza, po swojemu zaczynają rządzić mimo, że tak naprawdę nie mają pojęcia o resortach którymi się zajmują. Niby są wieloletnimi posłami, jednak to nie argument. Zauważ, są wśród nich tacy, którzy już byli ministrami, wiceministrami i innymi dyrektorami w wielu resortach. Wygląda, że niby znają się na swojej robocie, a tak nie jest. Bo nikt nie jest omnibusem. Robią swoje kariery, a w międzyczasie wychodzi z tego ich rządzenia chaos (przynajmniej w kilku sprawach), o czym wiele razy już pisałam. Wciąż popełniane są błędy mimo, że to wieloletni polityk. Temat aborcji od lat jest lekceważony przez każdą ekipę, udają greka, głupka (kogokolwiek bądź) i wciąż odraczają decyzję. Jakby się umówili. Nie będzie dobrze dopóty, dopóki władza będzie zadawała się z kościołem, dopóki do władzy będą dopuszczani tacy jak Hołownia czy Kosiniak. Niestety, na razie mamy to co mamy. Jest też inna strona tej gmatwaniny - aborcja to świetny temat zastępczy przykrywający skutecznie inne, na których bardziej politykom zależy, albo które chcą ukryć. Dziwię się tylko wyborcom, że tego nie dostrzegają i głosują tak jak głosują.

      Otóż to, wydaje się, że Hołowni nie interesuje ten fakt. Jest bardzo nastawiony, by sprawę załatwić po swojemu, co może wymknąć się spod kontroli (jeżeli takowa w ogóle jest). I wiesz co, naszej polskiej rzeczywistości nie ma co porównywać do innej (Szwajcaria), ponieważ jesteśmy nie okiełznanymi cudakami. Inne nacje wewnętrznie dogadują się między sobą i są w stanie prowadzić swoje sprawy w dobrym kierunku, u nas tak nie ma. Ponieważ wciąż wewnętrznie w każdej sprawie kłócimy się i każdy widzi swój czubek nosa.

      Dokładnie. Co z całą mocą należy podkreślić. Tak, tak właśnie jest. To też mnie denerwuje. Nic nie dodam w tym temacie, bo myślę podobnie. Szkoda, nie?
      Pozdrawiam...

      Usuń