"Zostawili nam rekordowy dług, wszechobecną korupcję, zdeprawowane media, partyjną prokuraturę, chaos w sądach, tysiące krewnych i znajomych w spółkach, bałagan w rolnictwie, skompromitowaną dyplomację, wetującego prezydenta i partyjniaka w NBP. Kończymy porządki i przyspieszamy." - D. Tusk.
Nie szczypie się, ale wali prawdę między pisowskie oczy i przedstawia fakty wyborcom. Jednocześnie widać, że Koalicja 15 października daleka jest od komfortu rządzenia, jaki to komfort miał PiS. W takiej oto sytuacji rząd zmaga się z niezadowoleniem wyborców mających pretensje, że jedne sprawy idą za wolno, inne za szybko, a jeszcze inne oddalane są na później, lub marginalizowane. Warto zastanowić się, czy tej koalicji uda się osiągnąć kompromisy, czy uda się wypracować takie metody rozwiązania wszystkich problemów, by nie zaszkodzić w jej trwaniu. Do tego jednak potrzeba wzajemnego szacunku, dobrej woli i... kultury słowa. Niestety.
Nerwy bowiem mogą puszczać, ale trzeba mieć zdolność je powstrzymywać, dla dobra ogółu.
Donald Tusk nie jest Jarosławem Kaczyńskim. Nie może jednym słowem zdyscyplinować liderów współtworzących koalicję rządową, bo nie tak się umawiali. Każda ze stron ma prawo do wygłaszania swoich racji i poglądów i każda ze stron trzyma się tego pazurami. Tyle tylko, że nadmierne i krótkowzroczne bronienie swoich racji, na zasadzie patrzenia tylko na swój czubek nosa, nie zawsze dobrze się kończy. W zbiorze tylu interesów koalicja MUSI znaleźć złoty środek, i nie może zapominać o najważniejszym, o swoim wyborcy, który zawierzył obietnicom i zaufał na wyrost. Niestety. To politycy są dla Polaków, a nie odwrotnie.
Polska polityka potrzebuje na cito nowej metody jej prowadzenia. Polska polityka nie powinna znać słów: >niemożliwe<, >ignorancja< czy >zła wola<. Ponieważ mówimy o metodach, to jedną z nich może być obiecany spokój w przeprowadzaniu planu i realizowaniu obietnic. Nie wystarczy straszenie Trybunałem Stanu dla podpadniętych, nie wystarczy skupienie się wyłącznie na rozliczaniu PiS. Wyborcy oczekują spokojnego przeprowadzenia Polski przez burzę wydarzeń już się dziejących i tych co nastąpią. Bo to spokój i zdrowy rozsądek są elementami równowagi i stabilności. Jeżeli o stabilności w ogóle można mówić w dzisiejszej sytuacji geopolitycznej.
Nowej władzy nie jest łatwo. Ale też wiedziała na co się porywa. Przejęcie po PiSie Polski w stanie permanentnej patologii, jaką zostały dotknięte państwowe Instytucje najwyższego i tego najniższego szczebla, to wyzwanie godne samego boga Heraklesa. Czy zatem można by rzec, że to zadanie ponad siły zwykłego śmiertelnika? Bóg Herakles poradził sobie ze swoim zadaniem w jedną noc. Czy premier Tusk poradzi sobie ze swoim w cztery lata? Czy okaże się na tyle silnym człowiekiem i charyzmatycznym politykiem, by uzyskać posłuch u koalicjantów? By zdobyć cierpliwość i wyborców i Polaków? Czy uda mu się na stałe wyeliminować Kaczyńskiego z polityki?
Przyszłość pokaże, czy zaufanie nasze zostało dobrze ulokowane.
Mnie bardzo cieszy fakt, że wszystko czego podejmuje się ten rząd, jest robione na naszych oczach w taki sposób, byśmy potem nie mieli cienia wątpliwości, że coś jest niezgodne z Prawem. Wprawdzie rząd premiera Donalda Tuska wciąż nie ma swojego rzecznika, to jednak regularnie odbywają się konferencje prasowe ministrów odpowiedzialnych za swoje resorty. Czyli jesteśmy na bieżąco. A zauważmy, mija dopiero 100 dni rządów D. Tuska, w czasie których zupełnie zmieniły się nasze relacje z Brukselą, co skutkuje początkiem wypłacania Polsce pieniędzy z Funduszu KPO, a co swoją oportunistyczną polityką wstrzymywał PiS.
To 100 dni, w czasie których nowy minister obrony narodowej, minister spraw zagranicznych i minister sprawiedliwości musieli naprawiać błędy i odrabiać zaległości po poprzednikach. Sprzątanie po nich a potem naprawa tego co zepsuli, wymaga czasu. Mówię o bezpieczeństwie naszego kraju, mówię o naszych żywotnych interesach, mówię o przywracaniu równowagi w stosunkach między Polską a Ukrainą. Mówię o przywróceniu stanu normalności w Polsce. Bo tak, jak nie było nam do śmiechu przez ostatnie osiem lat, tak teraz jak kania dżdżu Polki i Polacy potrzebują n o r m a l n o ś c i. Po grupie bezkarnych dyletantów, których głównym zajęciem było rozkradanie, rozdawanie i psucie, potrzebujemy spokoju.
Ale żeby ten spokój nastał, najpierw trzeba dokonać audytu pisowskiej Polski. Trzeba na oczach Polaków podliczyć ile miliardów rozdano, zdefraudowano, podarowano czy w ogóle zmarnowano. Trzeba policzyć stan kasy państwowej i stan finansów publicznych, i jeżeli rząd D. Tuska uczciwie i wiarygodnie przedstawi nam wyniki, jeżeli przy tym powie co można zrealizować a czego nie można, to na pewno zostanie to przyjęte przez wyborców pozytywnie. Jestem o tym przekonana. A to, że poprzednia ekipa doprowadziła polskie sprawy na skraj bankructwa, powinno być regularnie nagłaśniane, powinno być rozliczone i powinna być zastosowana adekwatna kara. To wiemy.
Podsumowaniem, które może rzetelnie ocenić 100 dni obecnego rządu, mogą być kwietniowe wybory samorządowe. Ale jak tu oceniać coś, co nie zostało w całości przeprowadzone. Miało być 100 konkretów na 100 dni, jednak już wiadomo, że tego nie dało się przeprowadzić tak jak obiecano, bo 100 dni to za mało czasu na zrealizowanie planu. Widzimy ile czasu zajmuje czyszczenie instytucji z pisowskich funkcjonariuszy i jakimi sposobami i metodami osiągany jest cel. A jest osiągany z żelazną konsekwencją, a prawne kontrowersje to spodziewany koszt tych działań. Ten ruch był i jest potrzebny, inaczej D. Tusk byłby przez PiS wciąż bezpardonowo atakowany.
I nie tylko przez PiS. Koalicjanci brykają i już nie powstrzymują swoich apetytów tak jak to robili na początku kadencji. Hamulce zaczynają pękać. Myślę, że jedyną rzeczą trzymającą jeszcze koalicję w ryzach, jest rozprawienie się z rozpędzonym PiS, który nie mógł się zatrzymać w tym swoim dziele niszczenia. Musimy pamiętać, że łatwo jest zburzyć, zaś trudniej odbudować. Natomiast rząd musi pamiętać, że ściganie poprzedników nie może stać się jego głównym zajęciem mimo, że opinia publiczna tego właśnie wymaga. Mimo jednak że wymaga, nie wolno rządowi przekraczać granicy, bo łatwo może zostać posądzony o populizm i wyborczą ściemę.
Donald Tusk musi trzymać rękę na pulsie, musi kontrolować ruchy swojej koalicji, by nie pogrążać bardziej i tak już przez PiS wynaturzonej polityki, będącej twardym orzechem do zgryzienia. Nie jest politycznym nowicjuszem i nie jest tym Tuskiem z czasów pierwszych rządów w latach 2007 - 2014. Dzisiaj to inny człowiek, ale też mamy inną rzeczywistość. Pewnie że nie ma idealnej władzy, która pod każdym względem potrafiłaby być sprawcza i skuteczna. Nie możemy więc oczekiwać od premiera Donalda Tuska, by na nasze życzenie nagle okazał się być politycznym czarodziejem XXI wieku.
Trzymajmy raczej kciuki za niego, by jego styl rządzenia okazał się skutecznym kołem ratunkowym, by populistyczna spuścizna poprzedników nie zakłócała rytmu zmian jakie ma zamiar wprowadzić. Dzisiaj jesteśmy w zupełnie innym miejscu i czasie, gdzie dzieje się tak dużo, że aż w głowie się kręci. Nie jestem zwolenniczką oceniania tych 100 dni mimo, że obiecano nam w tym czasie realizację 100 konkretów. No i co z tego? Wielu prześciga się na ilość słów, ale czy któryś z cenzorów zastanowił się, że wychodzenie z tak autorytarnego bajzlu to o wiele większe wyzwanie, niż tylko odsunięcie od władzy i rozliczenie pisowskiego populizmu.
Nie wystarczy tylko rozliczyć, trzeba jeszcze naprawić to co zostało przez PiS i Kaczyńskiego zdewastowane. Za to w przyszłości oceniałabym rząd D. Tuska, jeżeli już miałabym to zrobić. A te 100 dni to początek, to przymiarka i próba zmierzenia się z bardzo trudnym wyzwaniem.
Obrazy: *Foksal *Demotywatory *Internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz