poniedziałek, 25 marca 2024

C Y N I K Hołownia

Mam takie podejrzenie, że od chwili wejścia Szymona Hołowni w polską politykę, czyli od ponad trzech lat, prowadzi on cały czas i dalej jeszcze przez kilkanaście miesięcy, będzie prowadził swoją kampanię prezydencką. To jego główny CEL. Czego zresztą nie ukrywał. By go osiągnąć, gotowy jest nawet sprawy kobiet złożyć w ofierze na ołtarzu swojego katolickiego kościoła. Dlaczego nie chcą tego zobaczyć panie posłanki partii Polska 2050?

Po wyborach 15 października w polskim parlamencie zasiada 135 pań posłanek, tym samym stanowią niecałe 30 procent składu niższej izby. Podobno to polityczny rekord, jednak słabo wypada na tle dostępu kobiet do służby zdrowia czy do edukacji. Jak to wszystko się ma do faktu, że ponad połowa naszego społeczeństwa to kobiety? Ma się nijak, choćby z powodu wciąż słabego wykorzystywania możliwości tak mocnego kobiecego potencjału. Ich uczestnictwo w ogólnopolskich przedsięwzięciach stawia Polskę na 60 miejscu w skali światowego sondażu. Gdyby temat ten przenieść na nasze podwórko, to te 135 sejmowych miejsc to za mało, by móc skutecznie forsować wrażliwe sprawy kobiet.

Sejmowy kobiecy skład to reprezentacja wszystkich partii obecnych w tej kadencji. I tak : KO - 61, PiS - 42, TD - 19, Lewica - 12, Konfederacja - 1 posłanka. Cały Sejm liczący 460 posłów dzieli się na 325 posłów i 135 posłanek. Wynik wychodzi poniżej parytetu (35%). Kolejną ciekawostką jest średnia wieku polskich parlamentarzystów - 51 lat. Sumując, wciąż w Polsce nie możemy dobić do niepisanej ale obowiązując od 12 lat zasady, by 35 procentowy skład parlamentu stanowiły kobiety. I druga ważna uwaga - nasza niższa izba starzeje się. Jak tak dalej pójdzie, to naszymi interesami będą zajmować się dziadki i babcie. 

Właściwie to już mam wrażenie, że mimo widocznych młodych plus minus czterdziestoletnich twarzy, to dziaderstwo decyduje i układa nam życie. Faceci wiadomo, inna bajka. Ale żeby kobiety działały przeciwko kobietom, to zakrawa o jakiś paskudny żart. Piszę tak, ponieważ uważam, że panie posłanki szczególnie z Trzeciej Drogi powinny otrząsnąć się wreszcie ze szczęścia, że znalazły się w kolejnej kadencji Sejmu i porządnie wziąć się za swojego lidera. Ale to co ja uważam, mogę najwyżej wyrazić uderzeniem w klawisze. Bo jak widać, "dzielnie" go bronią, pokrętnie tłumacząc jego ekwilibrystykę słowną na temat choćby aborcji.

Nigdy nie przestanę dziwić się takim właśnie kobietom polityczkom. Podczas różnych kampanii wyborczych buzie się im nie zamykają, czego to one nie zrobią, gdy już zostaną posłankami. Gdy mówimy im >sprawdzam<, to nagle toną w tłumaczeniach, nagle zasypują nas słowami, w których ani sensu ani konkretnej treści. Jak katarynki powtarzają słowa po swoim dwulicowym szefie, który raz mówi jedno, a raz drugie. Raz pokazuje Polkom przyjazną twarz, a raz pełną cynizmu. Manipulant jak się patrzy. Przyznać trzeba, że jako świeżo upieczony polityk, bardzo umiejętnie korzysta ze swoich zdolności, które działają wyłącznie na jego osobistą korzyść.

Na początku marszałkowania pokazał się nam jako młody, sympatyczny, wygadany, wrażliwy na kulturę i idący z postępem XXI wieku człowiek. Sejm pod jego kierownictwem ma być otwartą oazą dla przedstawicieli każdej opcji politycznej, bez żadnych barier i ustawowych zamrażarek. Ależ się ta twarz wszystkim podobała. Mówili, przyszło wreszcie nowe i pokazuje, jaki teraz ma być Sejm. Gdy wszystko wygląda za pięknie, z czasem staje się to podejrzane. Bo przecież niemożliwym jest, by ktoś taki nie miał własnego interesu. Na początek ukrytego dla opinii publicznej, ale potem krok po kroku ujawnianego, żeby nie było. Czysty kryształ szybko zaczął okazywać się podróbką.

Cynizm, skłonność do manipulowania, radykalność poglądów, upór, stosowanie nieuczciwej retoryki, zaczęły wyłazić jedno po drugim. Czerpiąc satysfakcję z ośmieszania innych przy pomocy kulturalnego słowa, rozkręcał się prowadząc obrady Sejmu. Rządzi. Wprawdzie nie stosuje zamrażarki, ale jak nazwać przesuwanie na później niewygodnych dla niego projektów ustaw, jak nie zamrażarką właśnie. Posłanki Trzeciej Drogi ani mrugną, ale Hołownia w razie "W" zapewnia, że robi to dla dobra... no właśnie, dla czyjego dobra? Te jego fałszywe zagrywki i świadomie czyniony zamęt, świadczą o nim. Tylko o nim. Uderza i w przeciwników i sojuszników.

Co za karuzela działań. Co za odważna i jakże dynamiczna sinusoida przekazu. Czasami mam wrażenie, że Hołownia to lider swojej partii, marszałek Sejmu, premier i prezydent w jednej osobie. Naprawdę mam takie wrażenie. Minęły dopiero trzy miesiące, odkąd został drugą osobą w państwie, a już dorwał go syndrom władcy. Na każdym poruszanym temacie chce koniecznie zostawić po sobie ślad, jakby pieczątkę "tu byłem". Zręcznie manipulując słowem, przykłada łatkę każdemu tylko nie sobie. Demaskując błędy przeciwników próbuje płynąć na fali resztek sympatii opinii publicznej. A w zaciszu swojego gabinetu ostro przywołuje do porządku nadgorliwe rządowe koleżanki.

Coś mi to przypomina. Czy aby nie podobnie dzieje się w PiS? Jakże łatwo przychodzi liderom partyjnym pokazywanie członkom ich miejsca w szeregu, czy jak kto woli w łańcuchu pokarmowym. Cynizm to za mało powiedziane, bo zauważam jeszcze u niego skłonność do uzurpowania sobie prawa do wszystkich pomysłów jakie wychodzą z partii, a potem stawianie się w blasku ich chwały. Nie sądziłam, że tak szybko pan Hołownia popadnie w samozachwyt. Zastanawiam się, gdzie podział się ten Szymon Hołownia, który miał dobre i jakże ambitne plany i pomysły, i który potrafił je przekonywująco przedstawić? Już go nie ma. Na placu został cynik i manipulant.

Panie posłanki i członkinie Trzeciej Drogi, przecierające szlaki w polityce kolejnym kandydatkom na posłanki, powinny przypomnieć sobie co obiecywały wyborczyniom w czasie kampanii wyborczej i co im ślubowały podczas zaprzysiężenia. Powinny zwrócić uwagę na przemianę Szymona Hołowni, który z sympatycznego i przyjaznego gościa, w mgnieniu oka stał się nad ambitnym karierowiczem żądnym najwyższych przywilejów, jakie może mu dać polityka. Do pałacu prezydenckiego został mu tylko jeden skok. Ciekawe co na to polskie kobiety? Nie mogą za bardzo liczyć na panie posłanki, również skupione aż za bardzo na swoich karierach. 

Wychodzi, że polskie wyborczynie koniecznie muszą wziąć sprawy w swoje ręce. Okazja nadarza się już 7 i 21 kwietnia, a potem 9 czerwca, a jeszcze potem latem 2025 roku. Mimo rekordowej kobiecej reprezentacji w Sejmie, Polki mają prawo mieć do posłanek pretensje, za to, że nie są zaangażowane w sprawy kobiet tak, jak tego się po nich spodziewały. Z przykrością to mówię. Pierwotny zapał zagubił się w gąszczu męskiej dominacji. Ciekawe, czy gdyby było pół na pół, czyli 230 posłów i 230 posłanek w Sejmie, to czy moc byłaby po jasnej stronie?

PRZYPOMINAJKA:

Szanowny pan marszałek Szymon Hołownia miał czelność ogłosić, że "cztery złożone w Sejmie projekty ustaw dotyczących aborcji będą czytane nie teraz, jak to było zapowiadane, w okolicach Dnia Kobiet, ale dopiero 11 kwietnia, po pierwszej turze wyborów samorządowych". Dlaczego? Ano dlatego, że "temperatura polityczna przed wyborami jest zbyt wysoka i prawa kobiet mogą na tym ucierpieć, bo staną się sprawą, na której politycy będą zbijać kapitał". 

Według pana marszałka, tak ma wyglądać ochrona praw kobiet przed politykami. Dlaczego mu nie uwierzyłam? Bo gdyby naprawdę obchodziły go prawa kobiet i ich bezpieczeństwo w pełnym tego słowa znaczeniu, "nie blokowałby ustawy ratunkowej Magdaleny Biejat od momentu przejęcia władzy". To bardzo poważny argument. Ustawa ratunkowa miała znieść karę pozbawienia wolności za pomoc przy przerywaniu ciąży. Miała to być nie tylko pomoc i ratunek, ale przede wszystkim wsparcie dla lekarek i lekarzy chcących wspierać kobiety, pomagać im, chronić ich zdrowie i życie.

Pani M. Biejat (Lewica Razem) zwracała się do wszystkich ugrupowań politycznych w tej sprawie prosząc o poparcie wniosku o rozpoczęcie debaty nad projektem. Przekonywała, że wyrok TK i przepisy Kodeksu Karnego utrudniają bardzo poważnie proces dbania o życie i zdrowie polskich kobiet, a w niektórych przypadkach nawet je uniemożliwiają. Pomijając PiS, który głosuje zawsze przeciw wszystkiemu co wygeneruje nowy Sejm i Konfederację, pozostałe partie odpowiedziały dając nadzieję na przeprowadzenie zmian.

Jeden człowiek, jednoosobowo postanowił zadecydować zgodnie ze swoim sumieniem, bardziej celebryta niż marszałek, Szymon Hołownia. No cóż, pokazał kto teraz rządzi.


Obrazy: *YouTube *Polsat News *Internet 

4 komentarze:

  1. Dziwie sie, ze wyborcy dali sie tak oszukac, choc facet mowil gladko i kusil. Czego jednak wymagac od religijnego fanatyka trzymajacego nos i jezyk w biskupiej d***ie, taki czlowiek nigdy nie pojdzie za interesem spoelcznym, zawsze za biskupim. On ma gleboko z tylu krzywde kobiet, jak kazdy klecha, i gdyby mu kazali, palilby kobiety na stosach, za skrobanki, za antykoncepcje, za to ze bywaja madrzejsze od mezczyzn, za caloksztalt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się dziwię. Jednak część polskiego społeczeństwa ma spory defekt rozumu. Przecież od początku było wiadomo, z kim mamy do czynienia. I wiesz co, kto wie, jakim byłby człowiekiem ten cynik, gdyby jednak został księdzem. Chyba jeszcze by mu się bardziej pogorszyło.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  2. Przyznam się od razu, że zagłosowałem na pana Kobosko od pana Hołowni. Z kolei Rodzicielka głosowała chyba na panią Kidawę-Błońską. Chodziło nam o pewne rozłożenie głosów, a także poszerzenie reprezentacji koalicji. Dziś widzę, że to był pewien błąd z mojej strony (nie w sensie pana Kobosko, a raczej jego szefa).

    Szymon Hołownia stracił w moich oczach sporo, gdy zaczął obrzucać różnymi słowami koalicjantów. W taki sposób za pół roku, rok może się okazać, że podzielą los Solidarnej Polski względem obozu PiS. Nawet mogą być podobne walki na słowa, a może i gorzej. Smutne jest w tym wszystkim to, że aborcja, czyli rzecz będąca w wielu państwach rzeczą podstawową stała się narzędziem politycznej hucpy. Przecież nikt nikomu nie nakaże wykonywania aborcji czy też nie nakaże kobiecie wykonania zabiegu (jak niektórzy twierdzą). Tak samo kobiety nie będą łykać tabletek ,,dzień po" jak cukierki, jak chce to przedstawiać Andrzej Duda, PiS i część prawicowych posłów/posłanek.

    Dziwię się, że politycy rządzący obecnie nie byli w stanie w czasie rozmów o koalicji określić mniej więcej ram czasowych na zajęcie się sprawą aborcji. Przez brak tych ustaleń Lewica wystrzeliła jak Filip z konopii, marszałek Hołownia zgasił ich w dość nieprzyjemny sposób i spowodowano konflikt, który dla obecnej opozycji był jak łyk tlenu dla topielca. Jednak w dalszej perspektywie jak konflikty między partiami rządzącymi będą dotyczyć podobnych spraw, ważnych dla ludzi może się okazać, że Koalicja 15 października pójdzie w ślady konfliktu PiS-SP.

    Jednak polityka to rzecz porażająca, w sensie zmieniana ludzi. Jak patrzy się na niektóre osoby przed i po zastaniu posłem to można osiwieć z przerażenia. Najbardziej symptomatyczny jest w tej kwestii chyba Paweł Kukiz, który przed wyborami jawił się jako największy wróg systemu, a potem zbratał się z PiS, a nawet zyskał (podobno) parę milionów pod płaszczem fundacji. Chyba należy mu przypominać słowa, które skierował do ludzi co mają z nim zrobić jak zdradzi swoje ideały. :)

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, nie jesteśmy jasnowidzami. Nie wiemy w trakcie głosowania, czy podejmujemy dobrą decyzję. Okazuje się to dopiero po czasie. Tym razem okazało się to nawet szybko. Ja ze swojego wyboru jestem na razie zadowolona. Głosowałam na PO, na panią Filiks. Zobaczymy jak będzie dalej. Przed nami kolejne wybory.

      W moich oczach też stracił. Przedobrzył i zaczął sobie za dużo pozwalać. Wpadł w manierę kogoś, do kogo ma ostatecznie należeć ostatnie słowo. Zapomniał po co jest w Sejmie. Nie wiem co się stanie z Polską 2050, ale wiem jedno, nie powinien tematu aborcji traktować jako karty przetargowej. Daleko tak nie zajedzie. Widać już że spuścił z tonu. Pytanie, na jak długo. Myślę, że ten człowiek nie dorósł do roli polityka. Lepiej w jego przypadku, by został dalej pracownikiem TV, celebrytą i showmanem.

      Wiesz, chyba się tak do końca nie dogadali. Zauważ, to jest Koalicja kilku partii o skrajnie różnych poglądach. Podejrzewam, że tę swoją umowę spisywali bez głębszych przemyśleń, na kolanie i na szybcika. A Hołownia upierając się przy swoim, pilnował tylko swojego interesu. Pewnie, że grozi to konfliktem prędzej czy później. Ale przecież stracą przez to wszystko i zawiodą wyborców. Czy tego nie widzą?

      Kiedyś mówiło się, że polityka to prostytutka, każdego wciągnie w swoje macki, dając w zamian wyłącznie złamany kręgosłup moralny. O tak, przykład Kukiza znamienny. Ale zobacz, takich Kukizów jest w Sejmie na pęczki. Dostają się do Sejmu z ramienia jednej partii, a potem zmieniają je jak rękawiczki. I to bez żadnych konsekwencji. Że też nie jest to karalne. Szkoda.

      Sorki, że odpowiadam Ci tak późno, ale przed Świętami brakuje trochę czasu, a zależało mi też, by napisać następny post. Trochę dzieje się w polityce, czasami myślę, że aż za dużo.
      Pozdrawiam serdecznie...

      Usuń