Trzeba kolejny raz to powtórzyć, poprzedni rząd nie nadawał się na trudne czasy. Ten rząd dopiero zaczyna, mimo że w jego składzie są politycy z wieloletnim stażem. Wszystko, czego uprzednio dotknęła Zjednoczona Prawica, schrzaniła. Nawet po trudnych czasach komunizmu ówcześni ekonomiści robili wszystko, by Polska złapała oddech. Wyszliśmy z kłopotów. Poprawiło się nam ekonomicznie, gospodarczo, a naród odetchnął. No i zachłysnęliśmy się tak, że przestaliśmy szanować i zmarnowaliśmy to, co zostało z takim trudem osiągnięte. Życie ponad stan, wyciąganie łap po coraz to więcej i oddanie władzy populistom, zapędziło nas w kozi róg.
A ci rzeczeni populiści, zwani dalej polskimi politykami, w większości nic nie robią dla Polski. Z nadania partyjnego klucza pełnią tylko różne fajne funkcje, dbając wyłącznie o własny dobrostan.
Rząd ZP brzytwy się chwytał wpadając na coraz to głupsze pomysły, rozdając coraz więcej i więcej nie swoich pieniędzy, a tłuszcza się cieszyła. Tłuszcza jest głucha i ślepa, ale zawsze się cieszy z rzucanego ochłapu. A Kaczyński tylko na tym żerował. Wzbudzał i podtrzymywał nienawiść Polaka do Polaka, nienawiść do wszystkiego co nie polskie. Objeżdżał swój teren i wbijał twardemu elektoratowi do głów, że to dawne krzywdy im wyrządzone są najważniejsze - dawne wojny, przeszłe morderstwa, odległe prześladowania. Mimo, że mamy inne czasy, jego zdaniem mamy odwiecznych wrogów, którzy czekają na okazję, by kolejny raz nas skrzywdzić.
Wrogiem jest Unia i wszystko co sobą reprezentuje. Historycznym wrogiem są Niemcy. Nieważne, obecny Niemiec czy jego przodek. Według Kaczyńskiego zło "przenosi się w genach i jeżeli ktoś źle czynił w przeszłości, to ta tendencja przeniosła się na jego wszystkich potomków". Głupszej teorii nie słyszałam. To tamci ludzie, hitlerowcy, skrzywdzili naszych przodków. To takie trudne do zrozumienia? To jest Historia. Ku przestrodze potomnym należy o niej pamiętać, ale nie rozpamiętywać i nie fałszować. Raczej odwrotnie, trzeba robić wszystko, by się nie powtórzyła. Ale Kaczyński wie swoje i wciąż sieje swoje ziarno nienawiści.
W jego "dziele" pomagali i pomagają mu ochoczo partyjni giermkowie i była rządowa tuba TVP jaką PiS miał na swoje usługi. Wszyscy oni, jeżeli wierzą w życie po życiu, muszą pamiętać, że wszystkie ich czyny będą policzone i rozliczone. Polska nie miała i nie ma szczęścia do polityków z prawdziwego zdarzenia. Wziąwszy pod uwagę tylko ostatnie czasy, ani PiS ani PO niewiele się od siebie różnią. Obie partie od dawna stoją mocno po prawej stronie sceny politycznej. Jedna przez drugą prześciga się, która bardziej jest narodowo - patriotyczna i bardziej prawicowa.
Obie budowały tzw. IV RP i obie żywią się sztucznie spreparowaną wojenką polsko - polską. Obie wielokrotnie wymieniały polityków nie tylko na szczeblach ministerialnych. Obie miały podobne podejście do poruszanych spraw. Wyglądało, jakby wzajemnie podbierały sobie pomysły. PiS od PO różniło tylko jedno, chamskie obycie, bezczelny i chamski język jej członków. Jednak żeby być uczciwą zaznaczę, że wszystkie partie które rządziły mają coś wstydliwego na swoim koncie, ale to PiS wyróżnia się na ich tle swoim wręcz wyjątkowym nasilaniem się złej woli. Takiego ugrupowania politycznego jak PiS nie było, nie ma i nie będzie.
Tym bardziej przykre jest to, że takie służby jak Policja i Prokuratura starały się przypodobać każdej władzy i bez szemrania wykonywać wszystkie rozkazy. Bez szemrania, że powtórzę. Jakby to były roboty, a nie myślący ludzie. Polacy na to teraz narzekają, ale jak mnie pamięć nie myli, podobnie było za czasów Platformy Obywatelskiej. Policja raczej nie reagowała na chuligańskie zachowania narodowców w czasie Marszu Niepodległości. Co zrobiła? Nic. Jednym mieszkańcom radzono, aby na czas marszu opuszczali swoje mieszkania, innym by ich nie opuszczali.
Warszawiacy pamiętają narodowcom, jak "rzucali w policjantów płytami chodnikowymi, podpalili samochód telewizji, budkę policjanta przy ambasadzie rosyjskiej, tęczę na Placu Zbawiciela", czym zakłócili porządek i narazili miasto na milionowe straty. Czy wtedy widział ktokolwiek, jakąkolwiek reakcję stróżów prawa? Raczej nie. Policja wtedy straciła twarz. Bezpowrotnie. Wszelkie inne służby straciły twarz. Nadawały się tylko i wyłącznie do posprzątania mocno zdemolowanego miasta. Ale nie tylko miasto zdemolowano, symbolicznie rzecz ujmując.
W wyjątkowo perfidny sposób doszło do wprowadzenia w życie nowej filozofii na temat państwa. Polegało to na wznoszeniu do rangi sukcesu wszelkich porażek. Polegało to na idealizowaniu wątpliwej jakości "odwagi" swoich i tylko swoich polityków i działaczy. Polegało to na zachęcaniu zwolenników do zaakceptowania militarnego języka mimo, że Polska jest pierwsza na liście do bycia pierwszą ofiarą ewentualnej wojny. By to wszystko zadziałało, Kaczyński wciąż wyszukuje powody do nienawiści wobec żywotnych i strategicznych sojuszników, wobec przeciwników politycznych.I nie gryzie się w język. Każe wszelkie dawne krzywdy zachowywać w pamięci na wieki. Każe w razie czego pielęgnować w sobie mściwość. Tak właśnie pielęgnuje się polski szowinizm, który trwa w dobrej kondycji dzięki rozpamiętywaniu przez lata na przykład Katynia, czy nowszej religii smoleńskiej. Być może Kaczyński chciałby widzieć Polskę jako państwo wiecznie powstańcze. Wszak wiadomo skąd inąd, że powstania zostały uznane za "najwyższy przejaw patriotyzmu i ducha narodowego". Dlaczego nie mogło tak być, kiedy to na wachcie stał Kaczyński? Ukręcił sobie całkiem niezły polityczny interes.
Oprócz służb mundurowych, były jeszcze posłuszne i podporządkowane władzy służby medialne, gotowe do działania na każde skinienie. Kiedy politycy PiS i nie tylko oni, wyrzucają z siebie Himalaje bzdur, nikogo z dziennikarzy nie zastanowi, skąd to wszystko politycy wiedzą i czy na pewno rozumieją to, co mówią? Dziennikarze przyjmują bez oporu na klatę wszystko, co usłyszą. Niekiedy nawet zapominają, że mają język w buzi. Może zatem choć jeden z nich popisałby się odrobiną elokwencji i zadał choć jedno mądre i właściwe pytanie? Próżno by czekać. Ta profesja bardzo się zmieniła.
Dziennikarze nie zadają dzisiaj pytań, są raczej zainteresowani wypowiadaniem własnych opinii i poglądów. Dziennikarze dzisiaj wprawdzie tworzą atmosferę gorącej rozmowy z zaproszonym gościem/gośćmi, ale niegrzecznie ich popędzają tłumacząc się ograniczeniem czasowym, przerywają im wypowiedzi w pół zdania. Wręcz ich zagadują i zakrzykują. Taki mamy dzisiaj "nowoczesny" wzór polskiego dziennikarstwa. Kiedyś takie zachowania były nie do pomyślenia. Gdy dziennikarz odpytywał gościa, po jego zachowaniu nie można było się zorientować, jakie ma poglądy. Skała.
Kiedyś dziennikarz zadawał pytanie i grzecznie czekał na wypowiedź gościa. Nie przerywał mu, nie przekrzykiwał go, nie traktował z góry, ale inteligentnie przez dopytywanie, zmuszał gościa do precyzyjniejszej odpowiedzi, do wyraźnego określenia się w poglądach. Przez co wielokrotnie osiągał sukces, pokazując niedostatki rozmówcy, jego brak wiedzy i niezdecydowanie. Polityk ośmieszał się i na drugi raz starał się być lepiej przygotowanym. Dzisiaj to dziennikarze niejednokrotnie ośmieszają się. Brak kultury osobistej i językowej, brak umiejętności i sprawności, będące jakże cenną podstawą warsztatu, nie tylko dziennikarskiego.
Brak takiego warsztatu to również domena polityków. Wypowiadają się na tematy, o których nie mają zielonego pojęcia. A propos zielonego, weźmy na tapetę Klimat. Sytuacja dzisiaj jest o wiele gorsza, niż to przewidywano lata temu. Klimatolodzy nie mają złudzeń. Ostrzegali o szybkich zmianach i zagrożeniach związanych z tymi zmianami i ostrzegają dzisiaj. Co jeszcze tak niedawno mieli do powiedzenia politycy?
Prezydent Andrzej Duda, człowiek, który wciąż się uczy:
"Ja nie wiem na ile w rzeczywistości człowiek przyczynia się do zmian klimatycznych. Głosy naukowców są bardzo różne. Wiemy doskonale o tym, że mamy do czynienia ze skrajnościami. Zmiany klimatu były w historii świata. Były bardzo różne te klimaty od epok lodowcowych aż po epoki, kiedy mieliśmy na naszych ziemiach klimat tropikalny. Było różnie. Jakie były tego przyczyny? Naturalne, bo nie było wtedy człowieka na świecie. Jak myślę, że płacimy za „globalne ocieplenie” i popatrzę za okno to mnie trafia szlag"
Henryk Kowalczyk, ówczesny minister środowiska:
"Na pewne [czynniki] działania człowieka wpływają, ale tak naprawdę na ile, w ilu procentach wpływają na to, to my chyba nie wiemy. Dlatego że oprócz działalności człowieka jest wiele innych zjawisk naturalnych, które powodują emisję dwutlenku węgla, to są choćby wybuchy wulkanów i wiele innych rzeczy"
Anna Zalewska, ówczesna minister edukacji:
"Tak naprawdę globalnego ocieplenia nie ma, ponieważ na Arktyce lód powinien topnieć, a przybywa. Dlaczego mówią nam inaczej? Bo to kosmiczna kasa, ekolodzy takie pieniądze zarabiają na tym ociepleniu"
Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości:
"CO2 to dwutlenek węgla, czyli „trujący” gaz, który każdy z nas pije w wodzie mineralnej albo w pepsi. I z nim walczy Unia Europejska"
Jarosław Kaczyński, znawca:
"No weźmy, proszę państwa, sprawę CO2 i tego pakietu klimatycznego. Co to jest? Ktoś, kto próbuje wmawiać, że to ma jakieś znaczenie dla klimatu, jest po prostu śmiechu warty. Bo po pierwsze nie ma najmniejszych dowodów, że to w ogóle wszystko razem ma jakiekolwiek znaczenie dla klimatu, a raczej jest bardzo wiele dowodów na to, że nie ma"
Krzysztof Tchórzewski, ówczesny minister energii:
"Możemy powiedzieć, że tego CO2, żeby nasze rośliny, drzewa i tak dalej mogły dobrze się rozwijać i rosnąć to w Polsce jednak potrzeba sporo. To właśnie natura o tym decyduje".
Nasi milusińscy ochoczo wypowiadają się nie tylko na tematy klimatyczne. Używają języka w swoim stylu, zgodnie ze stanem swojej wiedzy i na każdy temat. Wychodzą z tego niezłe łamańce, bo parcie na szkło, niestety, robi swoje. No i co tu jeszcze dodać? Nic. Nie będę psuła efektu. Każdy dzień przynosi jakąś niespodziankę. Jak się już uśmiejecie, sami oceńcie wąskie horyzonty myślowe naszych wybrańców. Sami oceńcie polszczyznę i manierę dziennikarzy, którzy nie zadają właściwych pytań, bo zwyczajnie nie wiedzą o co pytać. Oceńcie też tych Polaków, którzy w większości nie wiedzą, na czym polega związek przyczynowo - skutkowy.
Nie wiedzą i tak sobie siedzą w tych swoich wąskich horyzontach i nie wyściubiają poza nie nosa. Codziennie doświadczamy tych dziwności. I nikt nie pomyśli, w jakim stopniu te dziwności nam szkodzą, jak szybko utrwalają i jak szybko stają się normą. Właściwych pytań wciąż nie słychać. Chyba wyginęły jak onegdaj dinozaury.
Obrazy: *YouTube *Internet *Polszczyzna.pl
Co do dziennikarzy to od lat widzę to u pani Moniki Olejnik. Zwłaszcza przy gościach z PiS często nie daje dojść do słowa, nawet niektórzy denerwują się i pytają czy chce uzyskać odpowiedź. Fakt, że często odpowiedź jest sloganem. Nie mniej zagłuszanie odpowiedzi przez redaktora poza byciem nietaktem utrudnia ocenę przez widza samej odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńCo do polityków to Andrzej Duda niestety wiedzie prym jeśli chodzi o sens wypowiedzi. Ostatnia wypowiedź w stylu ,,luzaka" u panów Mazurka i Stankiewicza na temat Ukrainy podkreśla tylko jego umiejętność wypowiadania się na jakikolwiek temat, niestety często bez wiedzy w jego zakresie.
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Dlatego w końcu musiałam coś o nich i o ich stylu wykonywania zawodu, napisać. To nawet żaden styl, tylko jakaś maniera, kto krzyknie głośniej tego na wierzchu. To nie tak ma być! W ogóle i dziennikarze i politycy cierpią na nadmiar lekceważenia drugiej strony, na brak rzetelności, na brak taktu, czy brak właściwej/konkretnej wiedzy. Szczególnie na nieprzygotowanie się do tematu, do wywiadu, do spotkania. Pracują (dziennikarze) na odwał, a przecież mają nieźle płacone. Nawet nie potrafią mówić dobrze po polsku, kaleczą język niemiłosiernie. Słuchać się tego nie daje.
UsuńTak, Duda przeszedł sam siebie. Co, chciał być fajny? Chciał dopasować się do dziennikarskiego trendu gospodarzy spotkania, tych starych wyjadaczy? Nie wiem co chciał przez to zyskać. Wyszło jak zawsze. Beznadziejnie. I co gorsza, poszło w świat. Kompletne zero. :)
Takie krzyki były popularne w TVP Info poprzednim. Przedstawiciele ówczesnej opozycji mieli za rywali w krzyku prowadzącego i pozostałych gości. Masakra.
UsuńDziennikarze w swoich redakcjach mają przecież dostęp do Internetu i bazy materiałów archiwalnych, nie trzeba być jakimś nie wiadomo jakim specjalistą, aby się przygotować. Z kolei politycy też czasem pokazują ile dla nich znaczą wywiady dla ludzi. Ostatnio pani Joanna Mucha w rozmowie z dziennikarzem nie wiedziała nic na temat zmian w oświacie (dowiedziałem się wtedy, że obecnie zajmuje stanowisko w MEN). Nie wiedziała nic na temat dopłat do posiłków dla uczniów, o tym co zamiast HiT. Wydaje mi się, że pewne rzeczy dało się przewidzieć jeśli o tematy chodzi. Nie mówiąc już o tym, że o wywiadzie pani Mucha wiedziała chyba parę dni wcześniej.
Komentatorzy uznali, że Andrzej Duda ,,przefajnił" się w tym spotkaniu. Wyszedł z roli prezydenta, odpowiadał w roli zwykłego obywatela. Problem polega jednak na tym, że w ten sposób przekreślił pewne swoje słowa skierowane do Ukrainy, nie mówiąc o nadwyrężeniu kolejnym w relacji z tym krajem. Bo jak można podchodzić poważnie do kogoś, kto podważa własność terytorialną innego państwa. Jaki byłby krzyk, gdyby ktoś na Ukrainie czy w Czechach wypowiedział podobną uwagę tylko wobec ziem należących do Polski.
Wiesz, bardzo rzadko oglądałam TVPInfo, jednak gdy się zdarzało, szybko wyłączałam tv. Chcę powiedzieć, że po długiej przerwie nie oglądania, gdy z ciekawości przełączałam na ten kanał, mówili wciąż tak samo, z takim samym zacięciem i o tym samym. Jak zgrana płyta. W te ich buty weszła teraz TVRepublika. Tam dopiero się dzieje. Nie ogladam, ale rzucają czasami fragmenty, wystarczy.
UsuńPewnie że mają, dlaczego więc nie korzystają? Dobre pytanie, nie? To jest ta właśnie polska bylejakość, za nie byle jakie pieniądze. A pani Mucha i gros podobnych Jej polityków z każdej opcji, to samo. Mówią, byle mówić. Ważne, by dobrze wyglądać i kto kogo przekrzyczy. Wybacz, jestem złośliwa, ale niektóre ich występy wołają o pomstę.
Wydaje mi się, że kto jak kto, ale prezydent RP (kimkolwiek z nazwiska by nie był), jest prezydentem przez 24 godziny na dobę, a nie 8 godzin jak przeciętny urzędnik. Obojętnie kiedy, gdzie i do kogo jest zapraszany, powinien zachowywać się jak prezydent. Chyba, że coś źle mi się wydaje. Czy on sam nie widzi, że robi z siebie pośmiewisko? :)
Też nie oglądałem za często. Raczej od czasu do czasu patrzyłem przez chwilę kto i jak opowiada o Polsce. Długo nie dało się oglądać, głównie przez te krzyki, a także przez widoczne kłamstwa mniejsze czy większe.
UsuńZłośliwość to nie jest. Bowiem pani Mucha jako pracownik MEN na stanowisku wicemnistra ma obowiązek pracy, bo płacimy jej za to wszyscy. Jeśli godzi się na udział w programie to powinna albo sama, albo zlecić asystentom wyszukanie tematów jakie mogą być poruszone przez dziennikarzy. Jeśli to telewizja sprzyjająca to nawet dałoby się dowiedzieć o zarys bliższy tych zagadnień. W tym wywiadzie nawet nie owijała w bawełnę tylko ,,nie wiem" cały czas na te pytania.
Już nie zastanawiam się co nasz obecny prezydent może o sobie myśleć. Na pewno chodzenie do takich programów wymaga jakiegoś zastanowienia się po co, dla kogo i co można tam powiedzieć, a czego nie wypada. Tak, zdecydowanie masz rację, prezydentem się jest, a nie bywa. Dlatego tego typu słowa są mocno komentowane, bo nie pochodzą od osoby prywatnej, nawet jeśli je wypowiadający pragnie wpisać się w luźną atmosferę programu. Potem tylko inni muszą świecić oczami i mówić jak jest naprawdę.
Dzięki i masz rację. Nic dodać nic ująć. Myślę sobie, np. o pani poseł, że to już rutyna jest. Kolejna kadencja w Sejmie jakby znieczula i stępia wrażliwość i uwagę na ważne szczegóły. Ale to nie jest usprawiedliwieniem. Dostaje pieniądze, więc łachy nie robi, by być kompetentną. Wstydziłaby się.
UsuńDokładnie. Uważam też, że politycy, szczególnie z najwyższego i ci z wyższego szczebla, powinni unikać takich zaproszeń. Jeżeli nie unika, powinien spodziewać się prowokujących i podchwytliwych pytań. Popatrz, przecież ten koleś nie jest 9 dzień w pałacu ani nawet 9 miesiąc, a 9 rok do diaska! :)
Tylko teraz ma nieco inną rolę, ważniejszą w jakimś stopniu. Bo jednak praca w ministerstwie to odpowiedzialność za jakiś wycinek spraw jakimi się dany resort zajmuje. I brak przygotowania do wywiadu z tych zagadnień to coś nie do zaakceptowania. Jako posłanka mogła mniej działać, bo i tak mało kto śledzi statystyki wystąpień, interpelacji czy innych działań poszczególnych posłów. Łaski nie robi, zwłaszcza, że ma podległych sobie ludzi, którzy powinni przygotować choćby zarys możliwych (palących na dany moment) tematów.
UsuńW tym przypadku pan Stanowski jest raczej prawicowy, pan Mazurek to różnie w sumie. Nie wiem na jakie pytanie padła ta odpowiedź o Ukrainie (nie mam ochoty zapoznawać się z całością), jednak rzuca to cień na cały wywiad. Szczerze mówiąc nie lubię takich ,,telewizji" internetowych. Większość opiera się na zapraszaniu osób, które są dla pewnej grupy tylko ciekawe, nie mówiąc o przygotowaniu merytorycznym twórców.
Wiesz, co do pani poseł, akurat jakiś czas temu straciłam do Niej zaufanie z powodu politycznej zdrady, jakiej się dopuściła. Posłanką jest już piątą kadencję, startowała do Sejmu z PO. Potem odwidziało się Jej i przeszła do P2050 Hołowni. Wcześniej już miała doświadczenie bycia panią minister ds. Sportu i Turystyki za rządów Tuska, pamiętasz? więc tym bardziej powinna wiedzieć, co znaczy kompetencja. Nie jest dzisiaj jakąś szeregową posłanką. To zawodowa posłanka.
UsuńA Stanowski i Mazurek, bez względu na sympatie polityczne, to moim zdaniem nieźli podpuszczacze. Potrafią manipulować i stwarzać odpowiednią atmosferę na spotkaniach, zapracowali sobie na określoną opinię w środowisku. Każdy gość, czy to polityk czy inny artysta, a szczególnie prezydent państwa, powinni być zatem zorientowani, z kim mają do czynienia. Ja też nie lubię internetowych tv.
Zauważ też, jak swoich gości tytułują i jak zwracają się do nich dziennikarze - słowem gwiazda. Jaka to gwiazda z jednej czy drugiego gościa? Pytam się? :)
Takie przejścia się zdarzają. Mnie bardziej zniesmacza jak ktoś przechodzi z partii lewicowej do prawicowej na przykład. Weźmy panią Ogórek, która w czasie kampanii prezydenckiej miała poglądy lewicowe, jakiś czas później odkryła, że jednak ma konserwatywne spojrzenie na świat. Nie mniej powinno się być wiernym swojej partii. Może być tak, że w ministerstwie sportu pytano ją o coś raz na długi czas. Nie przyzwyczaiła się do tego, że trzeba coś wiedzieć jak idzie się na wywiad.
UsuńMazurka znam z jego wywiadów w radio, głównie słynie z właśnie płynności sympatii politycznych. Potrafi dopiec jednym i drugim, od czego to zależy nie wiem, bo tylko fragmenty oglądam takich spotkań. To jest mniej więcej tak jak z Kubą Wojewódzkim, czasem goście zawstydzeni pytaniami odpuszczają mu. Pamiętam jak kiedyś Dawid Podsiadło został przez niego zawstydzony mówiąc delikatnie. Jakiś czas później wrócił i dopiekł Wojewódzkiemu tak, że nie wiedział co powiedzieć. :) Po prostu w wypadku tego politycznego wywiadu Andrzej Duda poczuł się za ,,luźno".
Może chodzi o blask jaki bije od gości? ;) Szczerze to nie interesuje mnie ta nowa telewizja, słyszałem o tym wywiadzie tylko.
Jedno jest tylko wytłumaczenie takich zachowań - że do polityki garną się żądni kasy i budowania łatwej kariery, bez względu na poglądy. A dla takich, co zachowują się wbrew naszym oczekiwaniom i wbrew ustalonym standardom, nie mam żadnego usprawiedliwienia.
UsuńTo samo dotyczy dziennikarzy. Każda z osób publicznych, dziennikarz, polityk czy artysta, to osoba publicznego zaufania. Tak przynajmniej powinno być, ale póki co, to tylko teoria. Szkoda, że współcześnie nie szanuje się zasad i ludzi, że nie przestrzega się czegoś takiego, jak t a b u. Że ludzie stawiają na publicznym talerzu wszystko, bez ograniczeń, a nawet bez szacunku do samego siebie. Uważam, że ludzkości, tak ogólnie powiem, poprzewracało się w doopach od nadmiaru czegokolwiek, co jest w zasięgu ręki. Żyją, jakby ten dzień był ich ostatnim. Zachłysnęli się brakiem odpowiedzialności i nie zastanawiają się, co będzie jutro. :)
Problem jest z tym taki, że nawet jak ktoś zmienia barwy klubowe to większość ludzi nie widzi w tym problemu i głosuje nadal na takie osoby. Nie będę wymieniał z nazwisk, jednak jest ich sporo nawet teraz w Sejmie.
UsuńW tym rzecz właśnie. Mówi się wiele, bez namysłu i bez myślenia co dana wypowiedź może zdziałać. A robi się mało. I to jest problem obecnego świata także.
Niestety, tak właśnie jest. Nie wiem jaki procent wyborców, ale sądzę, że sporo z nich kieruje się sympatią do danego kandydata na posła. Sympatią, kierowaną wg własnego prywatnego osądu, np. wg kategorii wizerunku. Przykład - są kobiety, które uważają Kaczyńskiego za przystojnego faceta, czyli to rzecz gustu. I to im wystarcza.
UsuńNo, to się zgadzamy. :)
Mnie sie juz nawet nie chce komentowac tej bandy zloczyncow, ignorantow i przestepcow. Zastanawia mnie tylko, jak mozna byc tak zlym czlowiekiem majac geby pelne religijnych frazesow.
OdpowiedzUsuńCzasami i mnie się nie chce, ale lubię opisywać politykę mniej więcej na bieżąco.
UsuńTrafiłaś w dychę. To zwyczajnie wręcz zawodowo źli ludzie, którzy zawodowo wycierają sobie gęby frazesami. Że też mogą spokojnie spać. :)