Tyle wokół mówi się, co może nam zrobić Rosja. Tu i ówdzie różni eksperci wypowiadają się co do terminu, nie czy, tylko kiedy ewentualnie Rosja napadnie na Polskę. Jedni mówią o latach, inni o miesiącach. Ponieważ to pod różnymi względami bardzo gorący czas dla Europy i świata, i ponieważ otwartym tekstem mówi się o tym, że Rosja w swoich mocarstwowych zapędach nie cofnie się przed niczym i przed nikim, i ponieważ sama Rosja nie dementuje tych pogłosek a wręcz je swoim zachowaniem potwierdza, nowa władza powinna już TERAZ uruchomić działania zmierzające do uświadamiania Polaków i czynnego ich angażowania w sprawy obronności kraju.
Niestety dzisiaj częściej rozmawiamy o politycznej bieżączce, niż o realnym zagrożeniu wojną ze strony Rosji. Cóż z tego, że nasz minister Sikorski będąc w USA, jako jedyny (niestety) nie strzępiąc języka mówił jak na ten moment sprawy się mają. Szkoda, że jako jedyny ma realną świadomość kłopotów geopolitycznych dot. naszej szerokości geograficznej. Reszta przywódców go słuchała, potakiwała głowami i podziwiała, że ma on TAKĄ odwagę rzucać prawdę prosto w oczy stronie rosyjskiej. Nasz minister z powodu swojego wystąpienia urósł w ich oczach do rangi bohatera. A nawet Męża Stanu. Jego mowa szerokim echem odbiła się w świecie.
No i co z tego? Czy dla Polski coś z tego wyniknie? Minęło kilka dni i jak widać po tym wielkim wydarzeniu kurz już opada. Żaden z przywódców nie pokusił się na podobne gorące wystąpienie. Nie miał odwagi przywalić Rosji w podobnym stylu. Żaden z nich nie pociągnął tematu, było poklepywanie naszego ministra po plecach. Na placu został nasz Sikorski i... tyle! Kurz opadł, wszyscy rozeszli się czy rozjechali do swoich gabinetów i sprawy wróciły do starego rytmu. Do konferencyjnej jałowej gadki szmatki. A czas u c i e k a! Na co nie zwraca uwagi Ameryka, której zbyt oporne traktowanie tak pilnej sprawy jak sprawa Ukrainy, ociera się o śmieszność.
To świadome izolowanie się USA od problemów reszty świata, w stylu że to "nie nasza wojna", nie tylko zemści się na samej Ameryce, ale skutecznie uderzy w zainteresowane strony. Nie pomoże dyscyplinowanie "sojusznika", nie pomoże krytyka amerykańskiej klasy politycznej, ich mediów a nawet ich społeczeństwa, które ślepe na realia coraz bardziej skłonne jest popierać swojego Trumpa. Rzeczywistość jest dzisiaj taka, że była potrzeba przywołania do pionu najważniejszego z graczy. Ale cóż z tego, skoro ten gracz nie widzi zbieżności swoich interesów z naszymi. Sikorski może sobie polityczne flaki wypruwać, a i tak widać, że zbyt wiele nie uzyskał.
Polska strona jasno przekazuje, że wynik wojny Rosji z Ukrainą to nasz żywotny interes, to nasze "być albo nie być". Prawdą jest, że stoimy w obliczu ryzyka konfrontacji zbrojnej z Rosją i Białorusią. Przywódcy tych krajów to groźni i fanatyczni szaleńcy, roszczący sobie prawo do bycia wielkim i nie podbijalnym imperium. Szczególnie Rosji do bycia imperium jeszcze daleko, jednak dziecięca naiwność przywódców Europy i rozedrgana politycznie Ameryka są przyczyną dalszego cierpienia dzielnej Ukrainy. Tym bardziej Polska musi skupić się na swoich sprawach, bo nie znamy dnia ani godziny, kiedy wschodni bandyta wkroczy na nasze tereny.
Minister Sikorski w niewybredny sposób dał do zrozumienia każdej ze stron, czym grozi opóźnianie pomocy Ukrainie. Jaśniej się nie dało. Innym jasnym też sygnałem dla USA jest monachijskie spotkanie Sikorskiego ze swoim chińskim odpowiednikiem i planowana na czerwiec wizyta Dudy w Chinach. Czyżby to miało być samowolne działanie Polaków szukających współpracy z innym sojusznikiem bez porozumienia z USA? Niech każdy myśli sobie co chce, ważne, co pomyśli Biały Dom. Niech się zatem zastanawia, czy taka wizyta leży w jego interesie. Ponieważ sytuacja na świecie zmienia się bardzo szybko, to czy Ameryka nie boi się, że straci opinię wiarygodnego partnera i roli światowego przywódcy?
Czy Ameryka nie boi się, że rychło z powodu jej indolencji może dojść do przetasowania sił na światowej politycznej szachownicy? Czy Ameryka koniecznie chce się przekonać o tym, że Europa z Polską poradzą sobie bez niej? Czy to jest ten właśnie interes USA? Wątpię, a wraz ze mną wątpią w to lepsi znawcy tematu ode mnie. Bezpieczeństwo świata nie jest już tylko teoretycznym rozważaniem. Jest realnie zagrożone. I nieważne gdzie w Europie toczyłaby się ta wojna. Czy w Ukrainie czy na terenie innego sąsiedniego państwa. Dotyczyłaby nas w takim samym stopniu jak teraz. Dotyczyłaby wszystkich państw sojuszu NATO. Tak wynika z ostatnich słów Putina.
Lekcją dla Ameryki, o której nie powinna nigdy zapominać, jest fakt, że artykuł 5 został użyty tylko raz w historii NATO – do jej ochrony. Polska i inni sojusznicy udowodnili swoją lojalność angażując się w wojnę w Afganistanie, gdzie ginęli nasi żołnierze. Jeżeli USA zapomniały, że taki sojusz działa w obie strony, to tym bardziej jest to kompromitacja. Nie sądziłam, że doczekam chwili, kiedy Ameryka stanowczym głosem będzie pouczana przez jednego ze swoich wiernych i oddanych sojuszników. Nie powinno do tego dojść. A jednak doszło. I choćby z tego powodu społeczność amerykańska powinna pamiętać, jak ważne dla Polski jest bezpieczeństwo.Naszą sprawę winni popierać sojusznicy. Choćby za wielokrotnie przelewaną dla nich polską krew. Choćby za to, że udowodniliśmy nie raz swoją lojalność kosztem nawet życia. Gdy chodzi o sprawy bezpieczeństwa państwa, jedynym mocnym i jakże sensownym w przekazie głosem, jest na razie głos ministra Sikorskiego. Duda Andrzej do pięt mu nie dorasta. Donald Tusk jest zbyt zajęty wewnętrznymi sprawami. Jarosław Kaczyński to żaden partner do rozmowy na żadne czasy. Sikorski nie ma sobie równych. Jest politykiem światowego formatu i ten fakt należy zaakceptować. Powiem więcej, minister Sikorski nie ma sobie równych nawet na światowych salonach.
Jak na warunki polityki polskiej, nie mieści się on w jej ramach. Ktoś powiedział, że jest za dobry. Zatem kto wie, jak odniesie się do niego Europa. Myślę, że i dla tego środowiska będzie trudnym do utemperowania gościem. Biorąc jednak pod uwagę zagrożenie ze strony Putina, może spełni się plotka o objęciu przez Sikorskiego stanowiska europejskiego dyplomaty. Pamiętam Sikorskiego z jego jeszcze dziennikarskich czasów, a potem kiedy stawał się młodym politykiem. Zawsze był ambitny cokolwiek nie robił i cieszy się naprawdę ogromnym doświadczeniem. Od początku pokazywał, że w polityce jest przeciwnikiem wagi super ciężkiej.
Pokuszę się i powiem, że na dzisiaj Sikorski jest najlepszym ambasadorem otwartej na świat Polski. Czy przesadzam? Myślę że nie, wystarczy prześledzić jego dokonania, których może mu pozazdrościć nasz nieudany i pogubiony prezydent. To nie Duda, a Sikorski sprawił, że w okolicznościach jakie mamy, to polski głos głośno i wyraźnie słychać na świecie. Tak więc należy zadać właściwe pytanie - gdzie minister Sikorski będzie bardziej dla Polski przydatny? Pełniąc funkcję ministra polskich spraw zagranicznych, czy robiąc międzynarodową karierę dyplomaty w Brukseli? Jaką decyzję ostatecznie podejmie Donald Tusk, a jaką sam minister? Jestem tego bardzo ciekawa.
Chciałabym się też dowiedzieć, co w temacie utrzymania bezpieczeństwa granic naszego państwa przy współudziale polskiego społeczeństwa, ma do powiedzenia władza. Śledząc życie polityczne w kraju, zauważam spokój, taki, jakby nic niedobrego miało się nie wydarzyć. Życie toczy się swoim tempem.
Dlaczego się więc martwię?
Obrazy: *Internet
Sikorski to faktycznie ma szerokie horyzonty. Był już ministrem z poparciem PiS w rządach Marcinkiewicza i Kaczyńskiego. I jak na typową chorągiewkę przystało radykalnie zmienił poglądy i partię. Typowy obłudnik bez poczucia godności traktujący wyborców jak idiotów.
OdpowiedzUsuńW którym momencie potraktował wyborców jak idiotów? Konkrety proszę. Jeżeli już coś komuś się zarzuca, to należy te zarzuty poprzeć argumentami. :)
UsuńWięc zaprzeczasz że był ministrem w pisowskim rządzie i blisko współpracował z Kaczyńskim? Śniło mi się to?
OdpowiedzUsuńNa tej podstawie sądzisz, że potraktował wyborców jak idiotów?
UsuńA czego nie rozumiesz? Zmiana poglądów i popieranie raz PiS a potem PO to zdrada wyborców. Polityczna prostytucja. Jak można ufać komuś kto zdradza?
OdpowiedzUsuńJak myślisz, czy pisząc o polskiej polityce i politykach, nie mam pojęcia o szczegółach Ich karier? I jeszcze jedno - każdy ocenia wg własnego kryterium. Ty masz swoje, a ja mam swoje. :)
UsuńMoje kryterium nie toleruje zdrajców. I dziwię się że bronisz takich zachowań. Kto zdradził kolegów politycznych raz z pewnością nie ma oporów by zrobić to ponownie. A Sikorski do takich ludzi należy więc nie bądź pewna że zawsze będzie popierał PO. Jak się trafi okazja to odejdzie choćby do Hołowni. Jak jego kolezanka Mucha. Jemu wszystko jedno jaka legitymacja. Liczy się kariera bo to facet bez kręgosłupa moralnego. Sprzedawczyk. I to tani bo pensja ministra znowu nie jest przesadnie wysoka. Znam lepiej płatne zawody. I mniej brudne.
OdpowiedzUsuńTa nasza rozmowa mija się z celem. Ja o chlebie, Ty o niebie. Wciąż drążysz temat dawno wyjaśniony. Powiedziałam Ci, że skoro piszę o polityce, to znam kariery polityczne opisywanych osób. Znam szczegóły zmian barw politycznych i nie trzeba mi tego wypominać. Co w przyszłości zrobi, to przyszłość pokaże, na razie oceniam Go przez pryzmat TU i TERAZ. A takich zdrajców, o których wspominasz, są całe tabuny po każdej ze stron. Kolejny, KOLEJNY że powtórzę, wielokrotny zdrajca polityczny odgraża się Kaczyńskiemu, że go opuści. Wiesz o kim mówię? :)
UsuńMasz rację. Dyskusja na tym blogu nie ma większego sensu. Żegnam.
OdpowiedzUsuńŻegnam...
Usuń