A gdy już występują przed kamerami, słyszę zapewnienia, że taką czy inną sprawę będą bronić jak niepodległości, mimo stanowiska całego rządu. Tak to wyglądało na jednej z konferencji Katarzyny Kotuli, ministry ds. równości, która zapewniała, że Lewica nie zgodzi się na stary kompromis w sprawie aborcji, czyli nie zgodzi się na tzw. półśrodek - legalność aborcji do 12 tygodnia ciąży. Lewica z przekonaniem godnym lepszej sprawy, chce całkowitej legalności bez żadnych zastrzeżeń ani obostrzeń. Jak ostatecznie będzie zobaczymy. To jeden z przykładów, jakimi ta partia zajmuje się od zawsze.
Kto śledzi poczynania ludzi Lewicy, wie, że sztandarowymi tematami są tematy emerytalne, kobiece, zdrowotne, dotyczące rodziny, równości, praw kobiet, i.t.d. Odkąd się pojawiła na polskiej scenie politycznej, przypisuje się jej współudział w budowie społeczeństwa na wzór zachodnioeuropejski, zwracając uwagę na kulturę, obyczaje i świadomość. Partia ta miała na swoim koncie sukcesy i wpisała się trwale na kartach Historii. Lecz czas mijał, a wraz z nim zmieniał się świat. Stary system wartości musiał dotrzymać kroku rozpędzającej się cywilizacji i zwracać uwagę na nowe potrzeby społeczeństw.
Minął XX wiek i zaczął się XXI, a społeczeństwa wcale nie stały się szczęśliwsze, bo wciąż politycy nie potrafią skutecznie rozwiązywać żywotnych i bytowych problemów obywateli. Wciąż Polska, niby taki nowoczesny kraj, a ma problem z biedą, ubóstwem, patologiami, dysproporcją finansową czy z równością. Zamiast im zapobiec, zadziało się odwrotnie, problemy te przybrały na jeszcze większej sile, eskalowała nierówność i niesprawiedliwość. Rozumiem, że swego czasu, z powodu bardzo poważnych wydarzeń historycznych, staliśmy się na długo krajem opóźnionym, pod każdym względem, jednak te czasy minęły.
Tak jak wtedy Lewica nie miała łatwo, tak teraz ma warunki, okazję i szerokie możliwości do działania. Działa, ale jakby z marnym skutkiem dla siebie samej. Jej przekonania i lewicowe hasła, mające kiedyś wpływ na politykę, kulturę, literaturę i sztukę, dzisiaj w szerszym tego słowa znaczeniu, ze swoimi orientacjami i innymi odcieniami lewicowymi, ginie w tłumie innych partii, ich przekonań i odcieni . Jej liderzy blado wypadają na tle tych z konkurencji. Lewica moim zdaniem przestała być atrakcyjna. Nie ma już tej siły przebicia, co kiedyś. Może dlatego, że wciąż powiela swoje stare hasła, wciąż trzyma się utartych starych schematów?
Mam wrażenie, że dzisiejsza Lewica zbyt powoli dostosowuje się do zmiennej rzeczywistości. A w niektórych tematach wręcz stoi w miejscu. Kiedyś lewicowiec występował np. przeciwko przywilejom zbyt chętnie przyznawanym bogaczom, czy przeciwko autorytarnemu systemowi władzy. Teraz jest podobnie, występuje przeciwko wszelkim niesprawiedliwościom, ale na tym koniec. Dużo gadania, zero działania. Kiedyś rządziła partia SLD, pamiętacie? Rządząc głosiła takie same hasła jakie głosi dzisiaj Nowa Lewica. Ideologię polityczną miała podobną do dzisiejszej. Członków miała ok. 40 tysięcy.
Nowa Lewica, z dwoma współprzewodniczącymi, poszerzona o zagadnienia kilku mniejszych partii (Zieloni, Wiosna, Razem, Młodzieżówka), ma o połowę mniej członków. Mimo rozwiniętego i nowoczesnego rynku medialnego, zapewniając o nowej energii do działania, o zaangażowaniu, o odpowiedzialności, nowych pomysłach i o nowym zasobie ludzkim, ma o wiele słabszy przekaz.
"Zamykamy etap, w którym było zbyt dużo słów, które nie łączyły, a dzieliły. Tworzymy wspólną rodzinę lewicową. Nie po to, byśmy byli silni legitymacjami partyjnymi. By Polkom i Polakom żyło się lepiej w ich ojczyźnie - po to się łączymy". - nie tak dawne słowa Roberta Biedronia.
Znam te słowa z przeszłości, tylko kto inny je wypowiadał. Poznaliśmy też ambicje nowej partii. Chciała rządzić, mieć większość parlamentarną na poziomie 231 posłów i budować "nowoczesne, postępowe państwo dobrobytu". Temu życzeniu wtórowała niszowa partia Razem A. Zandberga, zapewniająca, że ma zbieżne interesy i poglądy, że hołduje podobnym wartościom. Zdaję sobie też sprawę z tego, że partie lewicowe są ważną składową demokracji, jednak nie są jedyne na arenie politycznej. Groźnym konkurentem dla Czarzastego i Biedronia jest Tusk, Hołownia i Kosiniak-Kamysz. Chętnie przytuliliby lewicowych wyborców.
Ogłoszenie premiera D. Tuska dot. chęci oddzielnego startowania w wyborach samorządowych bez Lewicy, świadczy o próbie sprawdzenia się, ile można wygrać i czy w ogóle można wygrać w pojedynkę władzę w samorządach. Nadrabiając miną, Lewica zapewnia Polaków, że nic takiego się nie stało. Jest gotowa sama iść do wyborów. Czy to dobra decyzja? Czy nie zauważa, że jest dzisiaj własnym cieniem? Że samodzielnie może nie dać rady takiemu wyzwaniu? Przykład wyborów z 15 października udowadnia jasno, że siła w drużynie, a nie w pojedynczej wycieczce.
Jeżeli liderzy Lewicy będą potulnie pozwalali swoim konkurentom na marginalizowanie ich roli w polskiej polityce, to ich parlamentarna i senacka przygoda skończy się szybciej niż myślą. Potrzebują większej determinacji w budowaniu swojego znaczenia. Potrzebują nowych pomysłów na już. A ich żywotną wręcz potrzebą jest bezpośredni kontakt z wyborcami w terenie, twarzą w twarz, a nie tylko przez mały ekran TV i media społecznościowe. W ten sposób nic nie osiągną.
W moim mniemaniu, Lewica wciąż popełnia te same błędy. Traci poprzez to elektorat, znaczenie i jak tak dalej pójdzie, być może znowu na długie lata może trafić poza politykę. Czy tego by chcieli ambitni jej liderzy? Czy tego chcieliby ich wyborcy? Nie sądzę. Wszak na szali stoi m.in. cały dorobek tej partii.
Obrazy: *Gazeta Prawna *Rzeczpospolita
Lewica tak jak dość słusznie zauważasz ,,nie wyrabia się" na zakrętach zmieniającego się świata. Pierwszy z brzegu problem, który w wyborach do parlamentu podnosili jej członkowie to zapowiedź budowy X tysięcy mieszkań (już nie pamiętam dokładnie ile to miało być). Problem polega na tym, że PiS zaproponowało to samo, tylko zupełnie im to nie wyszło. Wchodzenie do tej samej wody wydaje się być ryzykowne. Do tego lewica według mnie w tamtej kampanii nie za bardzo zaznaczyła jak chce zrealizować to założenie programowe. Nie mówiąc już o tym, ile miałoby kosztować takie mieszkanie, czy byłoby w stanie deweloperskim czy w nieco wyższym standardzie. Zauważyłem też, że sama lewica w pewnej chwili jakby odpuściła temat, skupiono się na innych zagadnieniach.
OdpowiedzUsuńPO w wyborach do samorządu moim zdaniem pokona lewicę w wielu miejscach. Szczególnie, gdy do walki o najważniejsze stanowiska staną naprzeciwko siebie najbardziej znani ludzie Platformy. Jednak lewica ma nieco mniejszą liczbę tak znanych postaci. Lewica może wygrać w niektórych samorządach, zakładając wstępnie, że nie będą mieć za rywali największych graczy PO.
Lewica powinna wyciągnąć dalej idące wnioski ze swoich średnich wyników w ciągu ostatnich lat. Dzięki takiemu działaniu może będą gotowi na to, aby poprawić swój wynik. Podstawą jest jednak inne podejście niż na przykład PiS-u, że proponuje się jakieś rozwiązanie dla obywateli, o szczegółach wykonania się nie wspomina, a po ewentualnym fiasku programu zapomina się o wszystkim.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com
No widzisz... mieszkania. I jest po mojemu. Dzisiaj wywiadu udzielała właśnie przywołana przeze mnie M. Biejat z "Razem", która startuje na prezydenta Warszawy wyobraź sobie i znowu Jej atutem mają być mieszkania. Przywołała stary temat, a do tego opowiadała o nim bez szczegółów, które Ty przytaczasz, a które szczegóły zawsze bywają ważne dla obywateli. Ona je omija, więc za ciekawie to nie wygląda. A przy tym ludzie Lewicy prezentują ambicje wyższe od Himalajów. Śmiesznie to wygląda gdy partyjka ma tylko kilkuprocentowe poparcie. Wciąż lewicowcy nie odrabiają lekcji. Zamiast skupiać się na realizowaniu obiecanek, iść na kompromis z rządem i nie stawiać się, spełniają własne marzenia rojąc sobie o osobistych awansach. Tak to na moje oko wygląda.
UsuńPO rzeczywiście może zgarnąć pulę, ale moim zdaniem, musi się bardziej postarać, wprowadzać pomysły w czyn, ciągle za dużo gadają.
Jedni i drudzy muszą skupić się na pracy, muszą pokazać wyborcom, że poważnie traktują zadanie powierzone im przez tychże wyborców. Tym razem to sprawa honorowa.
Pozdrawiam wieczornie...
W tym cały problem. My oraz inni będący raczej za centro-lewicą mogą przymykać oczy na jakieś niedomówienia, zakładając na przykład doprecyzowanie w jakimś momencie. Jednak przeciwnicy polityczni znów wytoczą działa, że brakuje w Warszawie czy nawet całej Polsce tyle i tyle mieszkań, a lewica opowiada banialuki dla dzieci. W ten sposób niestety pani Biejat może polec w wyborach.
UsuńLewica strasznie się szczyci tym powrotem do ,,rządzenia". Tylko zachłyśnięcie się dostępem do władzy może okazać się dla nich tragiczne w skutkach.
PO według mnie pewne rzeczy obiecała za wcześnie, choćby temat aborcji i tabletki ,,dzień po". W obecnej sytuacji, gdy Andrzej Duda zapowiedział kierowanie do TK każdej ustawy może to oznaczać kłopoty dla realizacji tych obietnic.
PO powinna też uważać na swoje słowa. Bo zapowiedzieli, że miotła wymiecie starych działaczy ze spółek, a już słyszałem, że na jakieś stanowiska zostali powołani polityczni nominaci. Bez obiecanych konkursów itp. Mam tylko nadzieję, że spełniają kryteria, jakoś można wtedy to wyjaśnić, jeśli to oczywiście prawda.
Dobrze powiedziane - "zachłyśnięcie się dostępem do władzy", podoba mi się to określenie. Biejat polegnie bez dwóch zdań, nie jest partnerem dla żadnego konkurenta z PO i z Trzeciej Drogi.
UsuńTeż tak myślę, PO a właściwie D. Tusk wyskoczył za szybko przed szereg ilością obietnic i nierealnością niektórych. Rzucał nimi bez zastanowienia, ot... poniosła Go fala popularności i ludzkiej sympatii. Bo przyznać Mu trzeba, że na tle Kaczyńskiego wypada świetnie. Co do nowych nominacji - obawiałam się wcześniej i nadal się obawiam, że w niektórych sprawach PO może wejść w buty PiS, ale zobaczymy, tak jak piszesz, oby okazali się kompetentni.
Co do Dudy i jego zachowań, przeczekamy i jego tak, jak przeczekaliśmy Kaczyńskiego. On też odejdzie w niebyt. I bardzo dobrze. :)
Tak mi się wydaje. Władza dla większości jest jak narkotyk. Jeśli raz się spróbuje to człowiek ma chęć na więcej i więcej. A powroty do współrządzenia po jakiejś przerwie są tym bardziej kuszące.
UsuńTe 100 obietnic to za wiele. Już w momencie ,,przekazywania" władzy PiS kpił, że PO nie spełnia żadnych obietnic. Ciekawe tylko jak mieli to robić, bez pieniędzy i właśnie władzy. Poza tym część z tych obietnic w spotkaniu z Andrzejem Dudą nie miały szans na ostanie się. Teraz, gdy zapowiedział wysyłanie do TK każdej ustawy spełnianie obietnic staje się jeszcze trudniejsze. Do tego jeszcze niektóre grupy społeczne mniej lub bardziej słusznie domagają się szybkich działań. I mamy pewnego rodzaju impas, który jest na rękę w jakimś sensie obecnej opozycji (mogą natrząsać się z ,,nieudolności" nowego rządu). Donald Tusk przez wiele lat pełnił naprawdę ważne funkcje, w kraju i za granicą. Tego nikt mu nie zabierze, przewyższa Jarosława Kaczyńskiego pod każdym względem. Dlatego nie było mowy o debacie przed wyborami ostatnimi, efekt byłby taki, że PO by zyskała parę punktów procentowych na tym wydarzeniu.
Andrzej Duda jest już dla mnie kimś na kształt zwyczajnego obywatela, który dziwnym trafem zajął stanowisko najwyższe w kraju. Nie mam zamiaru pochylać się nad nim już, jedyne co to odliczam czas do jego odejścia z polityki.
To prawda, kiedyś pisałam, że władza to największy afrodyzjak.
UsuńMyślę, że do tematu realizacji obietnic trzeba podejść na spokojnie. Rozumni ludzie wiedzą doskonale w jakich warunkach Koalicja przejmowała władzę. PiS miało o wiele lepsze warunki, ale tego nie pamięta i nie docenia. Fakt, że jesteśmy niecierpliwi (ja też), wiem coś o tym, ale naprawdę nie jest źle. Niech sobie spokojnie pracują. Czekaliśmy na zmiany 8 lat, poczekamy jeszcze trochę. Ważne, żeby było widać pracę nowej władzy. A debata tych dwóch "przyjaciół" z góry jest do przewidzenia.
Duda ancymonek, stracił wszystko, a mógł zapracować na szacunek i dobrą przyszłość nie tylko w Polsce. Że też nie zdaje sobie sprawy, że stał się pośmiewiskiem, że nikt nie będzie chciał z nim gadać. I ja odliczam czas, doczekamy się. :)
Jednak są pewne sprawy jak chociażby kwestia aborcji, która jednak dla kobiet (i szerzej przyszłych rodziców) ma wielkie znaczenie. Nie dziwię się, że organizacje kobiece naciskają. Nie mniej powinno się wyjaśnić tym, którzy działają pod wpływem emocji, że w obecnej sytuacji trzeba na pewne zmiany poczekać nieco dłużej. Z drugiej strony mamy na przykład ZNP, który oburzył się po tym jak rząd zaczął realizować plan podwyżek dla młodych nauczycieli. Starsi, zwłaszcza dyplomowani wszczęli larum, że jak tak można dzielić ludzi. I już kolejna kłoda pod nogi w realizowaniu obietnic.
UsuńAndrzej Duda po pierwszej kadencji miał szansę oddzielić się od centrum decyzyjnego PiS. Nie skorzystał z tego, zaczął wchodzić coraz mocniej w to środowisko, poddańczo i bez refleksji. Druga kadencja w dużej mierze zależała od pierwszej, gdyby wtedy zaczął się stawiać mógłby nie zostać kandydatem do reelekcji. Jednak druga kadencja stała się tylko zabetonowaniem przez niego pewnych zachowań, a nawet pogłębienie ich. Stracił w moich oczach praktycznie cały szacunek jako osoba, w dodatku mieniąca się doktorem prawa. Nie wiem z czego to wynika, może z doradców jakimi się otoczył w pałacu? Sami są nie lepsi od Andrzeja Dudy. Szkoda więcej słów chyba na tę osobę.
Tak, są sprawy nad którymi jest potrzeba poważnie się zastanowić. Jeżeli chodzi np. o aborcję myślę, że politycy powinni swoje prywatne światopoglądy zostawić w domu, a zacząć pracować dla dobra obywateli tak, jak w końcu przysięgali. Z powodu tych ich poglądów, mamy wieczny chaos. Jak tak dalej będzie, nigdy te sprawy nie zostaną załatwione po myśli kobiet, a wyłącznie po myśli polityków, dla ich wygody. Zatem i ja nie dziwię się, że kobiety wciąż są rozczarowane.
UsuńCo do nauczycieli - mam takie wrażenie, że trochę przesadzają ze swoimi roszczeniami. Chcieliby już i jak najwięcej wycisnąć od rządu, bo wyczuli okazję. Niby dorośli i wykształceni ludzie, a zachowują się jakby jedyni zasługiwali na podwyżki. Nie podoba mi się to.
Weź pod uwagę, że w pierwszej kadencji Duda był niedoświadczonym politykiem, więc bardzo łatwo Kaczyński nim manipulował. Co do drugiej masz rację. I wiesz... nie zwalałabym może wszystkiego na doradców, bo sam jest wykształcony i powinien mieć własny rozum. A że nie są lepsi, no cóż, dobrał sobie towarzystwo wg własnego kryterium. Widać małe ma wymagania. I powtórzę - to są dorośli ludzie, dobrze wykształceni, a zachowują się jak nieuki. :)
Trzeba takie sprawy na spokojnie przemyśleć, w formie konsultacji ze specjalistami wszelkiej maści, z różnych instytucji. Trudno jest połączyć moim zdaniem prędkość działania, która zadowoli jakąś grupę społeczną z dobrym poziomem rozwiązań.
UsuńW ten sposób różne ,,Solidarności" i podobne związki zawodowe mogą próbować wyciskać od rządu kolejne podwyżki. Powinni zrozumieć, że na razie jest czas sprzątania, porządkowania, dopiero potem będzie czas tworzenia nowej odsłony naszego kraju. Może za parę lat będzie na tyle dobrze gospodarczo, by podwyższać wynagrodzenia innym grupom zawodowym.
Tak, wtedy Andrzej Duda miał dużo do stracenia. Zasmakował w nowym życiu jak sądzę, w pewnej dozie władzy itp. Trudno w sposób kulturalny określić kim naprawdę są takie osoby, które pomagają Dudzie, nie myślą kompletnie o ludziach poza pałacem, o przyszłości własnej itp. Po jego kadencji następca będzie miał dość proste zadanie, bo raczej gorszego kandydata na to stanowisko i późniejszego prezydenta trudno sobie wyobrazić.
Wiesz, zastanawia mnie jedna rzecz, że my rozmawiamy rozumiejąc aktualną sytuację polityczną i wyrażamy chęć bycia dalej cierpliwymi, a ci związkowcy i inni roszczeniowcy mają na uwadze tylko czubek własnego nosa. Gdy kiedyś poprosiłam pewną pielęgniarkę, by powiedziała uczciwie ile zarabia, powiedziała. Nie uwierzyłam. Myślałam, że jakieś grosze za tę, było nie było, ciężką pracę. W porównaniu do tego co ja wówczas zarabiałam, między nami była przepaść. Z nauczycielami, którzy tak narzekają na swoje płace, jest chyba podobnie. Nie będę się licytować, która praca jest cięższa, kto powinien więcej zarabiać, wg mnie wszyscy mogą zarabiać miliony, tylko że się tak nie da. Rząd musiałby wciąż drukować papiery.
UsuńCo do prezydenta - on sam i jego pracownicy egzystują wg tego samego modelu co posłowie i senatorowie. Wszyscy mają na swoje usługi tabuny ludzi, a ustawy jak kulały, tak kuleją. Obywatel ze swoimi problemami zostaje sam, nie ma doradców i innych pomagierów. :)
Może punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nie uczestniczymy (jak sądzę) w tych procesach po stronie związkowej czy po stronie w/w zawodów. Nie mniej jeśli głosowali na KO, to musieli mieć na uwadze, że nie wszystko uda się załatwić od razu i w graniach jakie sobie wyobrażali.
UsuńCzęść pracowników może działać w kilku miejscach, przez to ich wynagrodzenie może być wyższe od tego średniego w danym zawodzie. Właśnie cały problem polega na tym ile za swoją pracę mają dostawać zwykli ludzie. Porównując pracę niektórych do pracy osób w spółkach skarbu państwa na przykład, gdzie całość decyzji rozkłada się na ileś osób może się okazać, że dysproporcje są już porażające.
Andrzej Duda ma chyba około 10 doradców, z najbliższego otoczenia (widziałem chyba przy zaprzysiężeniu rządu obecnego). Ile osób jest wokół tych doradców, aż strach się bać. Podobno w pałacu atmosfera zaczyna być jak w starej oponie powoli.
No tak... oceniamy niektóre wystąpienia zainteresowanych na podstawie tego, co widzimy i słyszymy. Nie siedzimy w ich głowach. Ale przyznaj, apetyt niektórych rośnie w miarę jedzenia. I tak, porównując zarobki tych z samej góry do naszych, brak słów. Tak jak mówię, niech zarabiają swoje miliony, niech zadowalają swoje e g o, ale w ślad za tym niech idą wyniki korzystne dla nas.
UsuńWłaśnie... po tym tłumie w kancelariach i innych gabinetach wygląda, że jeden zatrudnia drugiego bez umiaru. A teraz to są przechowalnie dla znajomków. :)
Gdzie dwoch Polakow, tam trzy swiatopoglady. Byla kiedys silna lewica, bylo SLD, a potem wzieli sie za pyski i za loczki, rozparcelowali na male i malo znaczace partyjki, kazdy bowiem chcial byc liderem, a etat byl tylko jeden. Efekt do dzisiaj widoczny. Inaczej po prawej stronie, zamordyzm i dyscyplina partyjna, a wodz (raczej wuc) tylko jeden, trzymajacy reszte krotko przy pyskach, jego zyczenie jest rozkazem, wszyscy tancza jak im zagra. Maja silna partie, mowiaca jednym glosem, tam nie ma roznicy zdan. Dlatego w Polsce jest silna prawica, ze zdyscyplinowanym elektoratem i kilka partyjek o orientacji bardziej lewicowej, ktore z trudnoscia sie dogaduja miedzy soba.
OdpowiedzUsuńTak, jest różnica między Lewicą a Prawicą. Lewica zawsze była taka jakaś "miętka", PO chce uchodzić za bardziej obytą i kulturalną partię niż w rzeczywistości jest. To się nie sprawdza dzisiaj. Moim zdaniem dobra by była metoda oko za oko, tzn. PO powinna grać z PiS tymi samymi znaczonymi kartami. Ostro, a nawet agresywnie i do końca. PiS za swoje grzechy powinno dostać porządnie po łapach, dla przykładu, by nikomu w przyszłości nie zechciało się brać państwa na własność. Taka jest na dzisiaj potrzeba.
UsuńPozdrawiam serdecznie...
Z pisem nie da sie inaczej jak tylko agresywnie. Szkoda, ze minely czasy publicznych egzekucji, piekny bylby widok wiszacych i bujajacych na wietrze na szubienicy najwazniejszych zlodziei, zeby odstraszyc ewentualnych nasladowcow, ktorym przyszloby do glowy okradac panstwo, niszczyc gospodarke i zatrudniac pociotkow.
UsuńI popatrz, jak tylko ruszamy jakiś denerwujący temat, i w nas odzywa się nerwowość, delikatnie mówiąc. Jesteśmy w stanie życzyć wszystkiego najgorszego choćby takim, jak pisowcy. Ale mnie to nie dziwi, bo chyba najbardziej spokojnej osobie mogą puścić nerwy. :)
UsuńNigdy nie bylam poprawna politycznie, do niedawna jeszcze nieznane mi bylo uczucie nienawisci, teraz szczerze nienawidze klechow i pisuarow. Bo moge, bo tak. Dla nich nie byloby u mnie opcji ulaskawienia za to wszystko, co zlego zrobili.
UsuńMam podobnie, też ich szczerze nienawidzę. Nienawidzę też takiego wzorca polityki, bo zmienia ludzi na gorsze. A instytucję ułaskawienia w ogóle bym zlikwidowała. :)
Usuń