poniedziałek, 22 stycznia 2024

F A I R PLAY

Wciąż wylewa się brzydko pachnąca maź z kotła przegranej drużyny. Gęsta i lepka, świadcząca o nieczystych intencjach pokonanych, będących jeszcze tak niedawno głównymi rozgrywającymi swój życiowy mecz. Nie udało się. Wygrał przeciwnik, a maź wylewa się i nie ma jej końca. Coraz bardziej ochlapuje przegranych, coraz bardziej przylega do ich nogawek. Skoro nie ma sposobu by ją strząsnąć, tak mocno przylgnęła, to został im krzyk, protest, wetowanie, próby blokowania, okupowania i kombinowania, usprawiedliwiające tym samym siebie i mające utwierdzić społeczność w słuszności postępowania.

Siedząc teraz na tyłach odwołują się do moralności, która wcześniej nic dla nich nie znaczyła. Próbują zastraszenia, co niby zrobią, gdy w przyszłości koniunktura będzie dla nich bardziej łaskawa. Gdy argumenty nie działają, stosują próbę interpretowania Prawa po swojemu. Nie widać zmiany na lepsze w zachowaniach, raczej jest zupełnie odwrotnie. Pomysłowość i odwaga na stosowanie wszystkich dozwolonych i niedozwolonych chwytów świadczy o determinacji, o silnym przeświadczeniu, że kolejna wygrana im się po prostu należy. Maź przylega coraz bardziej.

Atak wg planu ma być zdecydowany, ani kroku w tył. Gdy będzie trzeba, zasady się odłoży, bo gra idzie o wszystko. Ale nie jest łatwo. Obrona nauczyła się odczytywać ruchy napastników. Odkryła ich sztuczki szczególnie te celujące poniżej pasa i poznała słabe punkty. Uderza więc celnie i szybko. Skutecznie. Od razu wiadomo, że na zasady fair play nie ma tu miejsca. Obie strony gotowe wyciągnąć najcięższe działa. Obie strony gotowe ponieść wszelkie konsekwencje swoich zagrywek. Dzieje się. Maź się wciąż wylewa, a atmosfera robi się coraz bardziej gorąca. Podzieleni kibice czekają na kolejny ruch każdej ze stron. 

Potyczka trwa przy otwartej kurtynie. Nic się nie ukryje, niczego kibic nie przeoczy, bo wyjątkowo dbają o to przyjazne i nieprzyjazne media. Mówi się, że poziom jakby wyrównany, ale moim zdaniem, zależy to od tego z której strony i jak się na ten pojedynek patrzy. O bezstronności nie ma mowy. Jednym podobają się nieczyste zagrywki łamiące utarte zasady, drudzy tolerują ocierające się o granice przyzwoitości i regulaminu ruchy rozumiejąc, że stosowane są po to, by uratować dyscyplinę, która z winy przeciwników będących niedawno numerem jeden w lidze, chyli się ku upadkowi.


Gra warta świeczki. Chodzi o przywrócenie tej dziedzinie jej miejsca, chodzi o szybkie i skuteczne przywrócenie jej znaczenia w życiu społecznym, o doprowadzenie, by zawiłości i meandry tej gry stały się bardziej przyjazne i zrozumiałe dla wszystkich bez wyjątku. Ale, czy na polskim boisku w ogóle jest szansa, by grać sportowo? Czy kibice, którzy do tej pory lubili nieczyste zagrywki zaakceptują argumenty rywali?  Pytania... pytania. Rzecz w tym, że sytuacja nie zależy tylko od graczy i od sympatii kibiców. Jest jeszcze ktoś, kto ma coś do powiedzenia, kogo obie strony bardzo dobrze znają i bardzo dobrze wiedzą, czyją stronę trzyma.

Ten ktoś, to osoba mająca ambicje być jedynym rozjemcą w ewentualnych sporach. To ktoś, kto chwilami ma odwagę postawić na swoim, nawet, gdy podjęta decyzja nie ma nic wspólnego z obiektywizmem i od dawna zakorzenionym regulaminem. Który to regulamin nie do końca ma gotowe i ostateczne rozwiązania na każdy problem. Możliwość szerokiej interpretacji przepisów wciąga każdego, od głównego sędziego, przez jego pomocników, po zatwardziałego kibica. Zatem niezadowolenie okazywane jest bardzo często i w bardzo niewybredny sposób. 

Stan ten trwa od wielu lat, i na razie w narodowej lidze nie ma nikogo, komu zależałoby na przeprowadzaniu rozgrywek w spokojniejszym tonie. Nie ma nikogo, bo nie ma takiej woli. Tak już jest, że lepiej sprzedaje się zadyma, niż spokojny i nudny mecz. Póki co każdej ze stron zależy tylko na zadowoleniu swoich kibiców, którzy jak wiadomo, od zawsze wolą i lubią oglądać igrzyska w pełnej krasie i treści, a nie tylko na pół gwizdka. Ponieważ frekwencja dopisuje, miejsca są zapełnione, a zyski jak sinusoida, raz zwyżkują raz nieco opadają. Zależy która strona wykona atrakcyjniejszego kopa. 

Wszyscy zatem są w grze. Ale czy są zadowoleni? Nie. Nie są, bo od gry zawodników zależą emocje, też wyrażane w niewybredny sposób. Mecz osiągnął już taki poziom emocji, że prawie nikt nie zauważa, prawie nikt nie wspomina o sytuacji, jaka toczy się wokół polskiego boiska. Owszem, docierają do nas informacje, ale nie są w stanie przebić wewnętrznej temperatury. Wygląda, że własny czubek nosa jest bardziej mojszy niż inne sprawy, o niebo żywotnie wręcz ważniejsze. Robienie biznesu nie na tym polega. Gra w pojedynkę i tylko do swojej bramki, na dłuższą metę się nie opłaca. Nikomu.


Zachwyty nad coraz agresywniejszą grą i krótkowzroczność zainteresowanych, zadawanie sobie coraz cięższych ciosów nie oglądając się na ich skutki odbijające się na wszystkich, wszystko to przyćmiewa zdrowy rozsądek. Zawodnicy nic sobie z tego nie robią. Ważniejsze, że ktoś komuś znowu dokopał. Widać jak bardzo jesteśmy wierni wielowiekowej narodowej mentalności. Sąsiad ma lepiej, ja muszę mieć lepiej od niego. Za wszelką cenę. Takie zachowania są szkodliwe, niszczące, prowadzące tylko w jedną stronę, na krawędź urwiska. Zawsze tak z nami było.

Nie dajemy sobie wmówić, w żadnym języku, że popełniamy błąd. Nasza racja jest nasza, i nikomu nic do tego. Wśród nas są tacy, co wolą podkulić ogon, byle zachować własne status quo, byle mieć z tego osobiste korzyści. Spokój nie leży w naszej naturze, zawsze musimy coś zmalować. Nie pomagają bolesne razy, jakimi częstujemy się nawzajem. Zrobiliśmy sobie z tego obijania niezły sport. Rutyna nam nie grozi, mimo, że czasami racjonalność ostrzega, że kolejny nieprzemyślany ruch powinien być zaniechany. Zalecane otrzeźwienie. Koniecznie. 

Ale jest jeszcze ktoś, kto stojąc z boku podgrzewa, judzi i obiecuje gruszki na wierzbie. Ktoś, kto od lat widzi siebie w roli właściciela klubu. Temu komuś zasady fair play zawsze były obce. Gardzi nimi, bo jak na niego, są za uczciwe. Siedząc teraz poza lożą dla vipów knuje, co zrobić by do niej wrócić. Z fałszywym uśmieszkiem na twarzy czeka, aż nadarzy się okazja, by jego drużyna znowu była numerem jeden. Odbije wtedy co jego. Rewanż za krzywdę nieunikniony. To pewne. Na razie musi poradzić sobie z tą wstrętną mazią, która świadczy o ciężkich grzechach. 

Pokonany. I to przez kogo? Przez człowieka, który ciągle mu bruździł, ciągle był tuż tuż za plecami. Raz on był na górze, a raz był ten człowiek. Teraz po latach niebytu, wrócił i wygrał ligę. I okazuje się być skutecznym. Szybkim w działaniach i skutecznym. Powrót do loży będzie trudny. Ale nic to, były uzurpator silny jest we własnym mniemaniu. Co mu nie dokopie, to go wzmocni. Jeszcze jak. Gdy odzyska władzę, ma plan szybko zmienić cały regulamin gry. Wbrew wszelkim zasadom. Po trupach. 

Nie ma wyjścia z tej zagmatwanej sytuacji. Żadna ze stron tego nie widzi. Na razie, zgodnie z obietnicami, zwycięzca wziął wszystko i próbuje wprowadzać swoje zasady. Szybko i skutecznie. Stojąc czasami na krawędzi przepisów regulaminu. Nazywa się to- naprawa systemu gry. Naprawa tego, co odziedziczył po poprzedniku. Oby zwycięzca uważał, żeby w przyszłości, podobna maź nie przylgnęła do jego nogawek. 

Obserwując od lat polskie boisko, patrząc na to jakiej klasy mamy zawodników, myślę, że jeszcze długo nie będzie szans na grę fair play. 


Obrazy: *Internet 

2 komentarze:

  1. Jesli szukasz w polityce fair play, to podziwiam Twoj optymizm i naiwnosc, przeciez polityka to najbrudniejsza dziedzina zycia, najbardziej zaklamana, z najwieksza iloscia fauli i nieczystych zagran. To szambo w swojej "najczystszej" postaci. Tu nie ma przepros, polityka nie bierze jencow, wiecej szans przezycia masz na wojnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Pantero, to tylko inaczej opisana polityka. Akurat co do niej, nie jestem aż taką optymistką ani nie kieruje mną naiwność. Po prostu wiem, że jest jaka jest. Nie widzę szans na poprawę, a porównałam ją do sportowej gry fair play, bo w sporcie prędzej niż w polityce można się doczekać przestrzegania zasad i choćby honorowego zachowania. Tyle. :)

      Usuń