środa, 24 stycznia 2024

DZIKI K R A J... dzika p o l i t y k a

Czy wcześniej nawet w najśmielszych snach nie mogliśmy sobie wyobrazić czy przewidzieć tego, co dzisiaj z polską polityką robią polscy politycy? Nie, nie mogliśmy. A może jednak? Polscy politycy zawsze mieszali, tylko żyjący współcześnie tego nie pamiętają. Musieliby zajrzeć do Historii i poczytać, skąd wzięła się tak mocno spolaryzowana polska społeczność. Skąd wzięła się nasza plemienna dzikość i ta nasza toksyczność, która towarzyszy nam w życiu od zawsze. Choć byśmy chcieli, nie przeskoczymy naszej przaśnej mentalności, bo dziedziczymy ją od wieków, z pokolenia na pokolenie. Tak bardzo w nas tkwi, że stała się tą naszą mentalnością.  

Zdecydowałam się na opisywanie tej części naszego życia, niewiele o niej wiedząc. Właściwie to nic nie wiedziałam, ale na tyle mnie zaczęła wkurzać,  że w końcu nacisnęłam pierwszy klawisz laptopa. Docierało też do mnie, jak bardzo tę dyscyplinę ukochały sobie szczególnie osoby sprytne, cwane, żądne władzy i na tyle "charakterne", by tabunami garnąć się w jej szeregi pod jakże chwytliwymi hasłami, a w rzeczywistości, by nie licząc się z niczym i z nikim w dziele zdobywania tego, co w zasięgu ręki. Z czasem politycy nie widząc zbyt dużego oburzenia opinii publicznej na swoje "działania", a miejscami mając przyzwolenie na nie, zaczęli sięgać po więcej.

Z powodu braku bardziej zdecydowanego oporu obywateli, z powodu braku ponoszenia jakiejkolwiek odpowiedzialności za swoje, nazwijmy to - wybryki, politycy szczególnie jednej partii wyjątkowo pokazali na co ich stać. Nabierali większej wprawy w psuciu państwa, większej odwagi i sprytu w procesie bogacenia się, czerpiąc bez oporu i na potęgę z państwowego wora. Apetyt rósł im w trakcie jedzenia. A przez ostatnie osiem lat, już nie jedli, a żarli. Tu konieczne wyjaśnienie, że ten państwowy wór, to ni mniej ni więcej, a publiczna kasa, regularnie wyciągana z naszych kieszeni. Żeby było jasne. Zatem miałam co opisywać właściwie od początku. 

Politycy PiS dokonali bardzo niebezpiecznej akcji. Z jako tako jeszcze zjadliwej wcześniej polityki, zrobili sobie prywatny folwark, a z samego serca partii w stronę stojących po przeciwnej stronie, lała się nienawiść, w najgorszej formie. Ton temu działaniu nadawał Kaczyński, w partyjnej narracji rodem z rynsztoka, dając swoim ludziom wolną rękę i pozwalając im na przekraczanie granic, jakichkolwiek granic. Przeciwnik polityczny stał się wrogiem narodu. Nie kryjąc uczuć nazwano go niemieckim agentem. Otwartym tekstem wyrzucano go do Niemiec, a czynił to lider poprzedniej władzy nie szczypiąc się w język. 

Nie były to nieprzemyślane słowa. Wypowiadał je człowiek przepełniony chorą nienawiścią, a jego chłodna polityczna kalkulacja zmieniała na naszych oczach wartość i charakter polityki. Takie zachowanie nie było zwykłym internetowym trollowaniem anonimowego obywatela. Nie było bezkarnym niewyparzonym harcowaniem po sieci. To był jasny przekaz, najcięższa armata zniewag, czysta prowokacja kogoś, kto w oczach wielu zwolenników uchodził za idola grupy rządzącej. Kogoś, kto wcześniej kandydował na prezydenta, kto ostatnio był wicepremierem. I taki ktoś zniżył się do języka ulicy. Posuwał się do prostackich przezwisk (ryży) pod adresem przeciwnika. 

Prezes jeszcze niedawno wielkiej partii rządzącej, a teraz wielkiej partii opozycyjnej. Czy tak powinna zachowywać się władza? Judzić? Przezywać? Dzielić na swoich i tamtych? Manipulować? Polaryzować społeczeństwo? Kłamać w żywe oczy?  Czy władza raczej nie powinna jednoczyć obywateli, dbać o wewnętrzne bezpieczeństwo szczególnie teraz, gdy wojna za miedzą? Tak, teoretycznie powinna. Jednak nie dotyczy to władzy PiS na chama utrwalającej wypaczony obraz rzeczywistości. Nie dotyczy, bo jest spadkobiercą dawnych politycznych zwyczajów. Kaczyński przypomniał je i utrwalił. Zmienił tym samym system.

Nie zgadzam się, gdy ktoś tłumaczy, że to ze strachu przed rozliczeniem Kaczyński za wszelką cenę i wszelkimi środkami chce wykluczyć na zawsze D. Tuska z polskiej polityki, najchętniej zsyłając go do Niemiec. Wysyła tym samym sygnał do znienawidzonego "wroga", że traktuje go jak kogoś zbędnego nie tylko w polskiej polityce, ale w ogóle w życiu publicznym. Traktuje go jak kogoś obcego odmawiając mu polskości i patriotyzmu. Zradykalizował się. Nie czyni tego ze strachu, a z powodu bezwzględnego politycznego (swojego) interesu. Przekroczył granice i wyznaczył miejsce absolutnie wszystkim spoza partyjnego kręgu. 

Rządząc nie dopuszczał do siebie żadnych proponowanych przez drugą stronę rozwiązań, czy to gospodarczych, czy finansowych. Te propozycje nazywał dziecinnymi, a ważne sprawy społeczno- kulturowe zamieniał w "wojenne" potyczki. Tym sposobem zrównał Sejm z piaskownicą. Nie bacząc na styl uprawianej polityki coraz ostrzej prowokował na każdym polu, co skutkowało kardynalną zmianą samej polityki. Polityki, którą wielu, zbyt wielu, przestało rozumieć. Pytanie - jak długo takie traktowanie mogła znosić opozycja i jak długo i cierpliwie Polacy mogą znosić tę polityczną patologię? Zauważyć należy, że wraz z przegraną wcale nie odeszła w niebyt.

Pamiętam, że kiedyś gdy pytano obcokrajowca o Polskę, ten odpowiadał: a... to ten kraj, gdzie białe niedźwiedzie chodzą po ulicach. Taka reakcja od razu zrównywała nas z Rosją. Pokazywała też, że część świata nie wiedziała gdzie leży Polska. Niektórzy wciąż nie wiedzą. Dziki kraj. Mentalnie. Emocjonalnie. Kulturowo. Politycznie. Dawna cudza niewiedza o nas, bolała. Jednak bardziej boli fakt, że nie kto inny, a nasi rodzeni politycy wybierani głosami swoich wyborców, usiłują pokazać tym wyborcom i światu przypisywaną nam niegdyś dzikość, cokolwiek to dla kogokolwiek znaczy. Niejeden z tych wyborców twierdzi dzisiaj, że nie tak miało być.

A jak miało być? Czyżby obywatele, mając za sobą pierwszą próbkę możliwości PiS (2005-2007) nie wiedzieli kogo wybierają? Nie widzieli, jak  "ciężko" prezes ze swoimi ludźmi pracowali, by wszystkim obrzydzić Polskę? A tak właśnie było. Ciężko bezprawnymi metodami "pracowali" nad zabiciem demokracji, zagarnięciem instytucji, urzędów, ministerialnych posad i nad uwłaszczeniem się na spółkach Skarbu Państwa, słowem, nad zagarnięciem całego państwa. A teraz patrzą jak znienawidzony wróg z imienia i nazwiska trzyma nad "ich krwawicą" kontrolę. I czego można było się spodziewać, nie siedzą spokojnie w opozycyjnych ławach, gdzie ich posłano. 

Jak rozwydrzonego bachora. Teraz w agresywny sposób pokazują prawdziwych samych siebie. Nie obchodzi ich, czy Polska to demokratyczny kraj i jakimi prawami się rządzi. Kaczyńskiego w ogóle nie obchodzi demokracja. Nie potrafi i nie chce przyjąć do wiadomości zasad takiego ustroju. Miało być tak, jak on chciał i do końca życia.  Skoro tak, wyrokiem demokracji właśnie, stoi teraz przed ścianą, przegrany. Swoim wypaczonym rozumowaniem doprowadził do oddania władzy, do niezadowolenia w szeregach własnej partii. Ma chaos, różnicę zdań, wewnętrzne kłótnie i plotki na temat własnego odejścia ze stanowiska prezesa. 

Jak widać, nie ma też planu na przyszłość swoją i partii. Wbrew oczekiwaniom wybór Polaków doprowadził wielkiego prezesa do wielkiej klęski. Doszło do odebrania mu władzy. Opozycja zjednoczyła się na tyle, by uzyskać znaczącą i pewną większość mandatów poselskich. Zatem jest szansa na poprawę jakości polskiej polityki. Czy aby na pewno? Czy Koalicja 15 października jest zdolna przywrócić spokój? Stara się. Niekonwencjonalnymi metodami, ale się stara. Jednak żyjemy w innej rzeczywistości, zafundowanej nam przez Kaczyńskiego i jego ludzi. Głęboki podział społeczny, zmiana modelu politycznego, zamach na trójpodział władzy, spowodowały zapaść znanego nam wcześniej systemu. 

Systemu, który jeszcze wytrzymuje, ale już nie zdaje egzaminu w tych warunkach. Zmiany zachodzą wszędzie na świecie i tego nie da się uniknąć. Wiemy, że jest to złe. Musimy wiedzieć i pamiętać, że to co się dzisiaj dzieje, działo się lata temu. Zawsze społeczność polska podzielona była na plemiona, z przekonaniem walczące o swoją świętą rację. Zawsze tak było i jak zawsze, niczego to nas nie uczy. Strony są tak zaangażowane, że niczego nie widzą poza własną racją. Są tak zacięte "w boju", że nie są zdolne zauważyć jakiejkolwiek perspektywy. Podział będzie trwał tak długo, aż w końcu ostatecznie nie przegra jedno z plemion. To nasza tragedia.


Myślę że dzisiaj, cokolwiek w dobrej wierze zrobi koalicja rządząca, społecznie poparta determinacja pisowskiej opozycji będzie to w dobrej wierze burzyć. Trzeba też pamiętać, że nic nie dzieje się w próżni. Za każdą ze stron stoi jej elektorat, któremu podoba się działanie na granicy Prawa. Wniosek - wygrane przez koalicję wybory nie kończą sporu. Koalicja wygrała, więc może teraz wziąć wszystko. Ale nie będzie rządziła wiecznie. Zatem przyszłość polskiej polityki będzie toczyła się po znanych torach. Nic się nie zmieni, bo bez względu na wszystko inne, sami na to nie pozwolimy. Za bardzo leży to w naszej naturze. Niestety. 

Ludzie PiS wprawdzie pierwsi rzucili rękawicę, ale to nie ich pomysł. Kto inny wymyślił jak radzić sobie w niepewnych politycznie czasach, PiS podchwycił pomysł i już nie odpuści. Pytanie - czy rządowi Koalicji 15 października uda się dokonać przełomu, czy raczej ta sejmowa kadencja, która dopiero co się zaczęła, okaże się politycznym incydentem? Tego nikt nie wie. Obie strony z równą zaciekłością bronią swoich stanowisk, co zamiast spłycić podział pogłębia go utrzymując polityczną gorączkę na najwyższym poziomie. 

O czym to wszystko świadczy? O braku wyobraźni. 

Jak z tego impasu wyjść? Bóg raczy wiedzieć. 

Tylko tyle i aż tyle.


Obrazy: *TVN24 *TOK FM 

2 komentarze:

  1. A wszystko za sprawa mentalnosci Polakow, ktorzy usiluja cos wymodlic zamiast wypracowac, za sprawa ich rozdetego do granic ego, skrzydel husarskich i ulanow, poczucia lepszosci od kazdego szwaba, zabojada, asfalta, pepika, angola, sowieta, jankesa i... moge tak wymieniac jeszcze dlugo. A kim jest w rzeczywistosci? Niedomytym, z zepsutymi zebami, prostym i prostackim piwoszem, ktory wprawdzie regularnie do kosciola lata, ale babe dla zdrowotnosci bije, ktory nie przeczytal w zyciu ani jednej ksiazki, z jezykow obcych zna slowo KURWA i nic wiecej, ktory czeka az mu "dadza", a kiedy nie daja, dokradnie, bo musi sie napic. Nawet ci niby wyksztalceni, z tytulami doktorskimi, nie znaja jezykow obcych i majac wladze w rekach, wykorzystuja ja dla wlasnych potrzeb. Z takim narodem daleko sie nie zajedzie, co juz niejednokrotnie pokazywala historia.

    OdpowiedzUsuń