Wczoraj, tj. we wtorek 15 października 2024 roku minął rok od sławnego pospolitego ruszenia, najważniejszego wydarzenia, jak określa się wielomilionową manifestację narodowego oburzenia, sprowokowaną przez Donalda Tuska. Procentowo przekroczyła ona wszelkie oczekiwania jak na polskie warunki wyborcze. Nie było bowiem takiej frekwencji wcześniej. Czując się zagrożonymi pod każdym względem, Polacy ruszyli wielką ławą do urn, by odsunąć PiS od władzy. Frekwencja ponad 74% zaskoczyła wszystkich. Pozytywnie. Symbolem tamtych wyborów było m.in. Jagodno, gdzie ludzie cierpliwie stali w kolejkach do późnych godzin nocnych, by zagłosować. Były emocje i była nadzieja. Była też bardzo dobra atmosfera. Kurz po tamtym wydarzeniu długo opadał, a powyborczemu powrotowi do normalności towarzyszyła wielu Polakom więź wspólnoty, jaka wówczas się zawiązała.
Minął rok. Co zostało z tamtych emocji? Co zostało z tamtej nadziei? Z tamtej gorącej wyborczej atmosfery? Jagodno wróciło do swoich codziennych obowiązków, tak jak reszta Polski. Z perspektywy minionego czasu można powiedzieć, że szału nie ma w związku z rocznicą tamtych wydarzeń. W rok po pamiętnych wyborach nie manifestujemy emocji i nadziei. Manifestujemy raczej swoje niezadowolenie z powodu słabego realizowania wyborczych obietnic, składanych ze strony dzisiaj rządzących. Obietnic, które zaginęły w gąszczu sejmowego kieratu, któremu z jakże widocznym namaszczeniem oddają się państwo posłowie. Tak są "zagonieni" w swej robocie, że nie zauważają konieczności zachowania priorytetu spraw. Spraw niezwykle ważnych dla wyborców, czekających aż obiecane słowo stanie się ciałem.
Gdy koalicyjni liderzy wychodzą przed kamery, gdy chwalą się czego to nie dokonali, gdy słyszę te odgrzewane kotlety wygłaszane z mało zachęcającą miną, ręce mi opadają. Gdy słyszę jak chwalą się sukcesami (co szczególnie czyni Lewica), jak składają kolejne deklaracje, dociera do mnie, że nie za bardzo zajmują one opinię publiczną. Nie zajmują, ponieważ czego innego opinia publiczna się po nich spodziewała. Mamy tu za to dużo słów, a za mało konkretów. To właśnie mamy po 10 miesiącach realnych rządów Koalicji 15X. Gdy słyszę przewodniczącego Czarzastego, mówiącego do wyborców, że "Lewica jest zadowolona z tej Koalicji", znowu opadają mi ręce. Bowiem tu nie o zadowolenie Lewicy chodzi. Nigdy nie chodziło. Lewica ma ciężko pracować, ma pokazać, że ma coś konkretnego do powiedzenia i do zrobienia.
Póki co, adresowane do wyborców słowa, to tylko słowa. To, co się socjalnego w Sejmie dokonało, należy się Polakom jak zupa psu. To żaden sukces posłów tej formacji, to ich obowiązek. A co widzę? Widzę sztuczne i wymuszone uśmiechy. Co słyszę? Ich zakamuflowane między słowami narzekanie i brak osobistych satysfakcji. Wszak Ludzie Nowej Lewicy szli do Sejmu po władzę. Której to władzy nie mieli od lat. Co czuję do tej formacji? Czuję wielki zawód z powodu ich indolencji, braku pomysłów, siły przebicia i co najważniejsze, braku żywotnej chęci do działania. Lewica nie wymyśli na nowo struktury koła, a to właśnie usiłuje czynić. Lewica kłóci się ze sobą i skoncentrowana jest na swoim partykularnym interesie. Lewica się rozleci. Tego właśnie dokonali w dziesięć miesięcy. To jest ich prawdziwy "sukces".
Podobnie jest z posłami Polski 2050, którym jako ówczesnej opozycji najlepiej wychodziło krytykowanie poprzednich rządzących. Gdy wreszcie sami stali się członkami Koalicji 15X, gdy niektórzy z nich weszli do rządu Donalda Tuska i gdy namacalnie stali się współodpowiedzialni za kraj, szybko okazało się, że nie są zdolni podejmować zadowalających Polaków decyzji. Jako ministrowie motają się udowadniając własną niekompetencję. A panu Szymonowi Hołowni, liderowi Polski 2050, tak spodobało się marszałkowanie, że mimo i tak spadających słupków poparcia, chyba zapomni o swoich prezydenckich ambicjach. Tak silna i jakże widoczna jest u niego chęć celebrowania siebie samego. A słupki poparcia dla niego i jego partyjki wciąż spadają. Jest kolejnym politykiem, który zmarnował szansę na dobrą polityczną karierę.
Nie lepiej jest z PSL-em i jego prezesem panem Kosiniakiem - Kamyszem. Czują już chyba na własnej skórze, jaki błąd popełnili zadając się z Polską 2050 Sz. Hołowni. Jako Trzecia Droga procentowo znikają. Tak jak procentowo znika Lewica. Z bezsilności podejmują próby odróżnienia się od reszty koalicjantów, ale nie udaje się. Nie udaje się, bo też trzymają się swoich zgranych haseł, jak tonący brzytwy. To co oferują wyborcom, już było. Z uporem maniaka nie chcą zauważyć, jak diametralnie zmieniła się rzeczywistość, która wymaga dzisiaj innych i szybkich decyzji. Trzecią Drogę i Lewicę w sondażach pokonała w pojedynkę Konfederacja. Do tego doszło. Pokonała Konfederacja, która praktycznie nic nie robi. Nie musi. Spija spokojnie śmietankę z tego, że po prostu jest w Sejmie. Taki jest na dzisiaj stan rzeczy.
W ciągu jedynych dziesięciu miesięcy, zaufanie Polaków do Koalicji 15X zostało zastąpione zniecierpliwieniem, z powodu niezadowolenia ślimaczym tempem rozliczania rządów PiS. Głównej obietnicy wyborczej. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że 15 października 2023 roku Polacy tak gremialnie ruszyli do urn wyborczych, ponieważ mieli obiecane szybkie i do dna rozliczenie PiS. To było ich SPIRITUS MOVENS. Cała reszta była na dalszym planie. Dzisiaj, według najnowszego sondażu, okazuje się, że partii PiS wcale nie spadło. Jest tuż tuż za Koalicją 15X, a nawet momentami zyskuje podobny wynik. Nie zaszkodziły tej partii afery. Nic praktycznie jej nie zaszkodziło. PiS ma swój wierny i żelazny elektorat po grób. Czy rządząca dzisiaj Koalicja partii może tym samym się pochwalić? Nie może. I sama jest sobie winna.
Powód tego stanu rzeczy jest stary jak świat. Każdej z tych koalicyjnych partyjek chodzi o co innego. I przed kamerami otwartym tekstem coś takiego deklarują. Bez wstydu i żenady. Tak jak ich poprzednicy chcą ugrać swoje (no, może nie na taką samą skalę, podejrzewam, że nie mieliby odwagi). Polacy to wszystko widzą i na szczęście, mają możliwość okazania tego co czują w sondażach. A mówią politykom, o braku dotrzymywania przez nich obietnic (33,9%), mówią o wstrząsającej wręcz słabości liderów i braku ich skuteczności działania (17,4%), mówią o braku ich realnego wpływu na rządzenie (15,3%), mówią o poczuciu bezpieczeństwa i stabilności (20%). To są żywotnie bardzo ważne sprawy.
Pytanie jest takie - czy w takim stopniu co wyborców, obchodzą one polityków?
Drodzy politycy, jest o czym myśleć. Jest o czym rozmawiać. I to na c i t o. Jest, ponieważ Polacy znowu mają poczucie marnowania przez was czasu. Nie tak miało być.
Z ostatniej chwili - niezłomna pani prokurator Ewa Wrzosek odchodzi z zawodu. Co na to pan prokurator generalny Adam Bodnar? Doczekamy się jego reakcji?
Obraz: *Internet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz