niedziela, 4 sierpnia 2024

L I S T do (p)rezydenta Dudy


Niecierpliwie odliczam nie dni, a minuty do końca Pańskiej prezydentury, która na szczęście dla Polaków zakończy się z dniem 5 sierpnia 2025 roku. Jedynie co po niej pozostanie, to wielki, wielki wstyd. I zawód Polaków. Jednak czas biegnie szybko i nie obejrzy się Pan, kiedy zostanie po drugiej stronie tzw. politycznej barykady. Nawet gdy zdecyduje się Pan pozostać w polskiej polityce, nic już w niej Pan nie będzie znaczył. Nic Pan nie będzie też znaczył dla poprzedniego swojego środowiska, z którego wszedł Pan do polityki, a które to środowisko Pan zdradził swoimi niekompetentnymi decyzjami będąc prezydentem. Nie ma Pan przyjaciół teraz i nie będzie Pan ich miał w przyszłości.

Gdyby podsumować te lata spędzone przez Pana w prezydenckim pałacu, można powiedzieć, że to lata bezpowrotnie stracone. Były to właściwie swego rodzaju wakacje życia połączone z licznymi zagranicznymi wyjazdami do sojuszniczych krajów i ściskaniem tam dłoni osób, o wiele lepszych od Pana. Pod każdym względem lepszych od Pana. Ta wieloletnia zabawa w bycie prezydentem dobiega końca. Zapamiętamy Panu wszystkie wpadki i gafy, zapamiętamy Panu pańskie w złym guście "angielskie występy", zapamiętamy urlopowe zdjęcia i zimowe wypady na narty, z których żartowała cała Polska. Zapamiętamy wszystkie głupoty jakie Pan kiedykolwiek wypowiedział, a nawet tego rozdmuchanego kraba.

Przez te lata nic nie uszło naszej uwadze. Pańskie nadęcie, pańskie "groźne" miny, pańska udawana postawa i powaga, pańskie śmieszne lansowanie formy ponad miarę, pański brak opanowania w niektórych sytuacjach tak wymagany od męża stanu, za którego chciał Pan uchodzić w oczach świata. W całym tym pańskim zachowaniu ani krzty powagi nie było. Była za to zauważana nadmierna sztuczność postawy, karygodny brak treści, brak szacunku do sytuacji i osób. Ważniejsze od sytuacji i osób było to, jak Pan wypadał w swojej roli w danej chwili. Lepiej wychodziło Panu grożenie paluchem, niż składne wypowiadanie zdań. Zawsze był wyłącznie przerost formy nad treścią.

Nie tylko Historia odnotuje błędny wybór Pana na prezydenta RP. Polacy również z tego nieudanego "eksperymentu" wyciągną wnioski. Jednak niestety, nie tylko takie przewiny obciążają pańskie sumienie. Wyżej wymienione, pokazały jakim człowiekiem Pan jest. A jest Pan człowiekiem słabym, podatnym na sugestie innych, nie mającym własnego zdania, małym człowiekiem o złamanym kręgosłupie moralnym. Dlatego zawiódł Pan Polaków w sprawach fundamentalnych, jako prezydent i jako człowiek. Zawiódł Pan nawet własnego mentora, Lecha Kaczyńskiego, przy którym Pan był i miał okazję być świadkiem jego niezłomnej konsekwencji.

Nie skorzystał Pan z tego doświadczenia w sensie pozytywnym. Owszem, prześcignął Pan swojego mistrza w jednej dziedzinie, robiąc z prezydentury kabaret. Swego czasu Lech Kaczyński był uznawany za najgorszego prezydenta III Rzeczpospolitej. Nie był niezależnym prezydentem, ale wiernym swojemu bratu poddanym, który meldował o wykonaniu kolejnego zadania. Pan udowodnił, że można być jeszcze gorszym prezydentem. Niestabilnym i niezorganizowanym, którym łatwo jest manipulować, którego łatwo jest zastraszać, który jednego dnia podaje w odpowiedzi opinii publicznej, trzy różne wersje dotyczące tej samej sprawy. Nie było wiadomo, która z nich jest właściwa.

Prezydentem został Pan przez przypadek. Wyłącznie przez przypadek. Gdyby Bronisław Komorowski i jego ekipa nie zlekceważyli przeciwnika politycznego, kto wie, co by było. A tak, koncertowo zawalona kampania oponenta, utorowała Panu drogę pod żyrandol. I tak zaczął Pan swoje jakże wstydliwe "panowanie". Zachłyśnięty "sukcesem", podejmując następnie jedna po drugiej kolejne decyzje, świadomie Pan dopuścił, by pański kręgosłup moralny skutecznie został przetrącony. Zaprzysiężenie do Trybunału J. Przyłębskiej posłów PiS - Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza, dla pańskiego mocodawcy było w pewnym momencie wisienką na torcie. Dla polskiego społeczeństwa napluciem w twarz.

Obrona (ukrywanie ich w pałacu) i ułaskawienie kolejnych posłów PiS, Kamińskiego i Wąsika i otwarte uczestniczenie w ich sprawie, to kolejna plama na prezydenckim honorze. Ale dla Pana to pikuś, bo zawsze ważniejszy był i jest dla Pana, wyłącznie polityczny zysk. Ten publiczny występ Pana z tymi niby zbolałymi żonami posłów (żałosnej Romualdy Wąsik i Barbary Kamińskiej), to kiepskie przedstawienie, pokazujące pańskie "możliwości". Zresztą obie panie mocno wypadły z umówionej roli. Czar wziął i prysł. Całość tylko nadszarpnęła resztką powagi, jaka Panu miała zostać. Nie zostało nic oprócz wstydu. Ale i to nie poruszyło pańskiego wątpliwej jakości e g o.

W tym zapatrzeniu we własną "wielkość" zapomniał Pan, jakim prezydentem winien być. Zgodnie ze złożoną przysięgą. Co z tej przysięgi zostało? Radosna twórczość małego człowieka, który pomylił, czym JEST P O L S K A! Nie jest pańską własnością, nie jest też PiSem. Jest RZECZPOSPOLITĄ, OJCZYZNĄ wszystkich Polaków. Wszystkich bez wyjątku. Pamięta Pan co w 2015 roku obiecywał? Obiecywał Pan, że nie będzie Pan żadnym strażnikiem żadnego żyrandola, ani żadnym n o t a r i u s z e m! Świadomie okłamał Pan Polaków. Mało tego, sprzeniewierzył Pan i tym samym zniszczył instytucję państwa, jaką jest instytucja Prezydenta Polski.

Przez wiele lat rządów absolutnych swojego mocodawcy i jego partii, podpisywał się Pan pod wszelkimi ich ustawami i czynił Pan to nielegalnie. Czym dopuścił Pan do chaosu w państwie i prawnego w nim rozwibrowania. Czynnie pomagał Pan swojej partii w procesie wykluczania Polaków z polskości. Tych Polaków, którzy na was nie głosowali. Faktem bezdyskusyjnym jest zatem fakt, że BYŁ I JEST PAN WYŁĄCZNIE PREZYDENTEM WYBORCÓW I ZWOLENNIKÓW PiSu. To jeden z pańskich licznych śmiertelnych politycznych grzechów. Śmiertelnych, że jeszcze raz powtórzę. Niech pan zapamięta - PiS to nie Rzeczpospolita Polska! Czy to w ogóle Pana obchodzi?

Myślę, że nie obchodzi, ponieważ widzi Pan okazję w tym, by przejąć po osłabionym utratą władzy Kaczyńskim partię z dobrodziejstwem inwentarza. Bardziej TO pana obchodzi, niż fundamentalność istnienia państwa. Jest Pan winny niszczenia praworządności państwa, a jednocześnie wypiera się tej winy. Bezczelność to mało powiedziane. Udaje Pan, że wszystko złe, co się wydarzyło za pańskiej prezydentury, nie dotyczy Pana. Nie kto inny, a właśnie Pan pokazał Polakom, że członkowie pisowskiej elity nigdy nie będą siedzieć za kratami. Przy pomocy długopisu, skutecznie złamał Pan kręgosłup polskiemu Prawu. Polskiej praworządności. Polskiej Konstytucji.

Zostawi Pan po sobie tylko bałagan. Polska będzie naprawiana latami. Z powodu pańskiego postępowania, doszło do arcy głębokiej demoralizacji polskiego społeczeństwa. Zostanie to przy Panu do końca życia. Nie ucieknie Pan od własnych grzechów. Trybunał Stanu dla Pana, to stanowczo za mało! Pan, jako prezydent, ma prawo ułaskawiać swoich kolegów. Ja, jako obywatelka Polski, mam prawo odliczać dni do chwili, kiedy to w polskiej polityce, raz na zawsze skończy się era polityków oligarchów i politycznych przestępców. 

Zegar tyka Panie (p)rezydencie Duda. Tik - tak, tik - tak, tik - tak...


Obraz: *Internet 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz