niedziela, 12 maja 2024

NAJLEPSZĄ o b r o n ą jest... a t a k

Kaczyński do perfekcji opanował tę sztukę. By odwrócić od siebie uwagę, kolportował w przeszłości i nadal kolportuje kłamstwa na cudzy temat i atakuje tego kogoś najcięższymi działami jakie ma pod ręką. Dobrze o tym wie premier Tusk, który od lat znosi obelgi, oszczerstwa, posądzenia, niewybredne zniewagi, insynuacje i epitety w wykonaniu ludzi PiS i samego Kaczyńskiego, który nie może opanować uczucia nienawiści do swojego największego politycznego konkurenta. Co dziwne, on sam nie doczekał się z drugiej strony tego samego. Nie doczekał się, ponieważ Donald Tusk nie tylko, że uodpornił się na te ataki, ale co ważniejsze, jest ponad to wszystko, czym tak regularnie "częstuje" Go prezes.

Począwszy od "dziadka z Wehrmachtu" autorstwa J. Kurskiego, a skończywszy na "niemieckim agencie" autorstwa J. Kaczyńskiego, który nie mógł wytrzymać po mianowaniu Tuska premierem i tego samego dnia wdzierając się swoim zwyczajem na sejmową mównicę "bez żadnego trybu", z wściekłością wypluł z siebie te słowa w kierunku Donalda Tuska. Wspólna historia obu polityków sięga dziesięcioleci i nie tylko skrajnie różni ich obu, ale bardzo szczegółowo dokumentuje ich polityczne ścieżki. Pierwszy drugiego non stop gorliwie i zaciekle odsądzał od czci i wiary pilnując jednocześnie, by jego własne poważne grzechy nigdy nie wyszły na wierzch. 

Wymyślił nawet komisje specjalną mającą badać kontakty przeciwników politycznych z Rosją. Nie przewidział, że w niedalekiej przyszłości sam może być poddany weryfikacji tejże komisji. O czym z ogromną satysfakcją powiadomił go publicznie Donald Tusk. Podejrzewam, że blady strach chwycił w swoje kleszcze prezesa, bowiem ten ma sporo w tej kwestii na sumieniu. Główny temat komisji i pytania z nim związane to: wpływ Rosji i Białorusi na Zjednoczoną Prawicę, czego Nowogrodzka boi się jak ognia. A koronnym gwoździem do trumny jest sprawa byłego już sędziego Tomasza Szmydta.

Czy od chwili powołania komisji od spraw rosyjskich wpływów, Kaczyński spodziewał się, że sam będzie na jej celowniku? Że teraz będą wygrzebywane z piekielnych czeluści kompromitujące sprawy, jak ta dotycząca jego kontaktów z agentem KGB Wasinem? Donald Tusk powołaniem komisji do życia, umiejętnie wsadził kij w mrowisko i wysadził w powietrze spokój i pewność siebie Kaczyńskiego. Pewność, że jest nietykalny. A żeby było śmieszniej, Kaczyński sam publicznie przyznał się do tej znajomości. Jednak nie byłby sobą, gdyby nie kłamał jak najęty i nie przeinaczył wszystkich faktów z korzyścią dla siebie. 

Co u d o w o d n i ł mu redaktor i autor książek o Kaczyńskim i jego związkach, pan Tomasz PIĄTEK. Poniższy z Nim wywiad wprowadza nas niemal szczegółowo w tajniki przeszłości, której niechlubnym bohaterem jest prezes PiS. Nie pomogły mu kłamstwa i ataki na innych, prawdziwe Prawo i prawdziwa sprawiedliwość wreszcie mogą dopaść i jego. Ludzie już mu nie wierzą w takim stopniu jak to miało miejsce jeszcze tak niedawno. I słusznie. Jednak wciąż dziwi fakt, że ten człowiek przez nikogo nie nękany chodzi wolny, zamiast siedzieć za kratami.

W Y W I A D:

"Tomasz Piątek

Kaczyński pił wódkę ze szpiegiem KGB. Nagranie z tych spotkań mogłoby go zniszczyć" - 12.06.2023 r.


Dorota Wysocka-Schnepf:

Co, gdybyśmy zobaczyli zdjęcia Kaczyńskiego ze spotkań przy wódce z rosyjskim szpiegiem w mieszkaniu tego szpiega? Fragment filmiku, na którym pije z Wasinem i nic nie mówi? Mógłby się zaklinać, że poszedł tylko po to, by szpiegowi wykrzyczeć w twarz: “Niech żyje Polska!”. Nikt by mu nie uwierzył - mówi “Wyborczej” Tomasz Piątek.


- Dorota Wysocka-Schnepf: Nie wiemy, jakie będą losy komisji ds. wpływów rosyjskich, ale jak wiemy, PiS chciałoby ścigać oponentów politycznych z Donaldem Tuskiem na czele, ty uważasz, że jeśli już miałaby powstać taka komisja, to ona raczej powinna zająć się samym PiS, dlaczego?

- Tomasz Piątek, pisarz, dziennikarz:  Powinna zająć się rosyjskimi związkami PiS. Rosyjskimi, białoruskimi, nawet chińskimi, bo i takie się pojawiają - ale przede wszystkim Rosją i Białorusią. Zajmuję się tymi związkami PiS od kilku lat. Ile naliczyłem powiązań, które wymagałyby zbadania przez kontrwywiad? Co najmniej dwieście. Niektóre osoby, jak Antoni Macierewicz czy Mateusz Morawiecki, mają bardzo dużo rosyjskich koneksji. Inne osoby utrzymują powiązania nie tyle z samą Rosją, co z prokremlowskimi reżimami. Takimi właśnie jak Białoruś czy np. Azerbejdżan - to jest akurat przypadek europosła Ryszarda Czarneckiego. 

Te związki wymagają szczególnej uwagi. Również dlatego, że przynoszą zatrute owoce. Przecież PiS uprawia politykę jawnie antyzachodnią, korzystną dla Rosji. Taką jak rozbijanie Unii Europejskiej, czy popieranie prezydenta Donalda Trumpa, który chciał zlikwidować NATO. Proszę sobie wyobrazić, co by się z nami dzisiaj działo, gdyby Donald Trump ogłosił, że USA wychodzą z NATO. Albo gdyby zgodnie ze swoimi zapowiedziami przeobraził NATO w biznes. Każdy ma dużo płacić Ameryce za ochronę, a Ukrainie stawia się ceny zaporowe, których nie może zapłacić, więc zostaje wydana na pastwę Kremla.

- To zacznijmy od samej góry, Jarosław Kaczyński, prezes partii, czy taka komisja miałaby w jego przypadku nad czym pracować?

O tak, to jedna z najważniejszych osób, którymi wypada się zająć, jeśli chodzi o wpływy rosyjskie w Polsce. Przede wszystkim ze względu na to, co działo się w latach 1989-90. Drugoplanowy polityk opozycji Jarosław Kaczyński zaczyna wówczas spotykać się z Anatolijem Wasinem, głównym szpiegiem KGB w Polsce. 

"Kaczyński odwiedza Wasina w jego mieszkaniu, chociaż musi się spodziewać, że tam są kamery i urządzenia podsłuchowe. Kaczyński wie przecież, że Wasin to bardzo ważna osoba w ambasadzie sowieckiej, nawet ambasador się go boi". 

Zatem Kaczyński się domyśla, że Wasin pracuje dla KGB. Mimo to spotyka się z nim regularnie, pije alkohol, rozmawia o wielkiej polityce, wymienia się informacjami.

- I co Kaczyński opowiadał Wasinowi?

On twierdzi, że mówił mało, bo był bardzo sprytny w tych rozmowach. Twierdzi, że Wasin opowiadał mu więcej. Między innymi Wasin miał wyznać Kaczyńskiemu, że w Rosji szykuje się promoskiewski pucz przeciwko Gorbaczowowi. Do tego puczu później faktycznie doszło. Wiadomość o puczu to bardzo istotna wiadomość. Jeżeli wytrawny szpieg Wasin zdradza Kaczyńskiemu coś takiego, to na pewno sporo w zamian uzyskuje. Najwyraźniej odnosi wielkie korzyści podczas wymiany informacji i przysług z Kaczyńskim. Niestety Jarosław Kaczyński nie chce nam powiedzieć, jak zapłacił za informacje i ewentualne przysługi Wasina. Możemy się tylko domyślać.

"Kluczowe jest, że podczas spotkań z Wasinem Kaczyński zaczyna nagle odnosić wielkie sukcesy. Z drugoplanowego polityka staje się postacią numer dwa w obozie Lecha Wałęsy".

Zostaje jednym z najważniejszych graczy na polskiej scenie politycznej. Jednoczy wokół siebie radykalną prawicę. Nagle czuje się dość silny, by wbić nóż w plecy Wałęsie, buntując się przeciwko niemu. Jak się to ma do Anatolija Wasina? Wasin działał wcześniej w Finlandii. I specjalizował się właśnie w tym, że wyłapywał oraz werbował obiecujących młodych polityków. Oni później robili wielkie kariery i przez całe dekady działali na rzecz Rosji. Jak na przykład fiński polityk Esko Aho, późniejszy premier Finlandii, też zwerbowany przez Wasina. W 2016 r. pan Aho trafił na ciepłą posadkę w rosyjskim Sbierbanku, gdzie rządzi Siergiej Iwanow junior - syn kremlowskiego dygnitarza Siergieja Iwanowa, byłego KGB-isty i dobrego znajomego… Anatolija Wasina.

- Trzeba zaznaczyć, że Kaczyński sam przyznaje się do tych zakrapianych spotkań z Wasinem, pisze o nich we własnej książce.

Tak, robi to w książce „Porozumienie przeciw monowładzy” opublikowanej w 2016 roku. Aczkolwiek wydano ją bez większej reklamy. To dziwne w przypadku takiego autora. Nie przyłożono się też do redakcji, przez co dzieło jest wyjątkowo monotonne. Założę się, że mało kto tę książkę przeczytał do końca. Podejrzewam, że jestem jedną z nielicznych osób, która to zrobiła. Co jest najważniejsze w książce? Kaczyński pisze w niej, że „oczyścił się” w grudniu 90. roku, gdy został szefem kancelarii Lecha Wałęsy. 

Pisze, że pobiegł do Andrzeja Milczanowskiego, szefa Urzędu Ochrony Państwa, który odpowiadał również za kontrwywiad. Kaczyński twierdzi, że wyspowiadał się Milczanowskiemu ze spotkań z Wasinem. Jednak Andrzej Milczanowski kategorycznie temu zaprzecza. Stwierdza, że Kaczyński nigdy nie przyszedł do niego z taką informacją. Nigdy nic takiego mu nie wyznał. 

- I o czym to świadczy wobec tego, jak to interpretujesz?

Wtedy się zaczęła wielka kariera Jarosława Kaczyńskiego w III RP. Jako głównego polityka antyzachodniego, który usta ma pełne antyrosyjskich sloganów, natomiast realizuje politykę korzystną dla Rosji. Już wtedy Kaczyński zaczął nas straszyć Zachodem, który jest zły i jak przyjdzie do Polski, to ją zdeprawuje. Zaczął opowiadać te historie, które opowiada nam do dzisiaj.

Sprawa Wasina ma pewną zagadkową kontynuację również wtedy, kiedy Kaczyński dochodzi do władzy po raz pierwszy. W 2006 roku Kaczyński jest liderem obozu rządzącego, jego brat jest prezydentem. I w tym samym roku do Polski przylatuje nagle Siergiej Jastrzembski. To kremlowski polityk, wykorzystywany przez Putina do zadań specjalnych. Nawet bardzo specjalnych. Piątek: Kaczyński spotykał się szpiegiem KGB, pił z nim wódkę, rozmawiał o polityce.

- To jest wprost wysłannik Putina?

Tak. Jastrzembski przez chwilę był dyplomatą, jednak jego zadania zazwyczaj mają nieco inny charakter. Władimir Putin wysyłał Jastrzembskiego na przykład do talibskich fundamentalistycznych terrorystów. Nie do końca wiemy, po co. Putin używał go także jako rzecznika, który miał tuszować zbrodnie popełnione przez Rosję w Czeczenii. I Jastrzembski przybywa do Warszawy, żeby się spotkać z Lechem Kaczyńskim. Prezydent się na to godzi, co jest bardzo dziwne. Głowa państwa powinna się spotykać z drugą głową państwa. Ewentualnie jeszcze z premierem.

Czym więc jest wysłanie do naszej głowy państwa kogoś, kto nie jest nawet prawdziwym dyplomatą, tylko szemranym kurierem i PR-owcem? To uchybienie godności Rzeczypospolitej. Jednak Lech Kaczyński pozwala na to uchybienie i spotyka się z Siergiejem Jastrzembskim. Różne źródła mówią, że Jastrzembski spotkał się wtedy również z Jarosławem Kaczyńskim. Pytałem Jarosława Kaczyńskiego o to spotkanie, jednak nie odpowiedział na moje pytania.

Natomiast dwa lata temu Anna Dryjańska - dziennikarka portalu naTemat.pl, współpracująca wtedy też z “Polityką” - odbyła z Siergiejem Jastrzembskim rozmowę. I co jest zdumiewające, on w tej rozmowie zaczął kłamać, jakoby nigdy nie spotkał się ani z Jarosławem, ani nawet z Lechem Kaczyńskim. Choć na stronie Biura Bezpieczeństwa Narodowego jest zdjęcie ze spotkania z prezydentem Kaczyńskim. Co więcej, sam Jastrzembski w 2006 roku po spotkaniu z Lechem Kaczyńskim udzielił wywiadu dziennikarzom „Gazety Wyborczej”. Opowiedział im o swojej rozmowie z prezydentem Polski.

To jest zdumiewające - dlaczego ukrywa swoje kontakty z braćmi Kaczyńskimi? Dlaczego robi to teraz? Czemu kłamie w żywe oczy? No i tak się dziwnie składa, że pan Jastrzembski to protegowany wspomnianego wcześniej kremlowskiego dygnitarza Siergieja Iwanowa. Iwanow zaś jest dobrym kompanem Anatolija Wasina. Tego samego szpiega, z którym Kaczyński pił wódkę i rozmawiał o wielkiej polityce. Panowie Iwanow i Wasin razem działali w Finlandii, gdzie werbowali fińskich polityków.

- To jaka jest odpowiedź na pytanie, które postawiłeś – dlaczego to jest ukrywane?

Nasuwa się od razu podejrzenie, że kontakty Jastrzembskiego z braćmi Kaczyńskimi były nie tylko dyplomatyczne i oficjalne, czy choćby półoficjalne. Nasuwa się podejrzenie, że miały charakter wysoce nieoficjalny, wręcz wywiadowczy. I takie podejrzenie mogłaby zbadać prawdziwa, porządna komisja śledcza. Nie ta propagandowa atrapa w postaci tak zwanej komisji weryfikacyjnej, którą tworzy PiS, żeby zatuszować swoje związki z Rosją. 

- A może Kaczyński jako premier, bo wówczas w 2006 roku był premierem…

Jeszcze nie był. Co najwyżej dopiero zaczynał się szykować na to stanowisko. Kaczyński został premierem w lipcu 2006 r., a Jastrzembski przybył wcześniej, w lutym. Niecałe 4 miesiące po tym, jak partia Kaczyńskiego przejęła władzę w Polsce.

- Nawet jako szef partii rządzącej mógłby mieć teoretycznie tytuł do takiego oficjalnego spotkania z wysłannikiem Putina, jednak naszego sąsiada. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, to dlaczego to jest chowane?

No właśnie. Dlaczego to jest chowane?

- A co wynika z tych kontaktów? Może nic?

Trudno nie skojarzyć tych kontaktów z antyzachodnią polityką Kaczyńskiego, o której mówiliśmy. Z polityką, która jest korzystna dla Putina, współbrzmi z polityką Putina - i bardzo często stanowi dokładną kalkę posunięć Putina. Spójrzmy na rozmontowywanie sądownictwa, na wpuszczanie ludzi ze służb specjalnych do sądów, nawet do TK. To wszystko zrobił Putin. I to wszystko zrobił też Kaczyński. Przecież on wsadził Mariusza Muszyńskiego, człowieka ze służb specjalnych, na stanowisko wiceprezesa Trybunału Konstytucyjnego.

"Ustawa inwigilacyjna, która pozwala ludziom Kaczyńskiego szpiegować nas niemalże bez przeszkód, też jest kalką rosyjskiej ustawy inwigilacyjnej".

Kampania przeciwko gejom, prowadzona w Polsce w ostatnich latach przez ludzi Kaczyńskiego, również pochodzi z Rosji. Stanowi dokładną kopię takiej samej kampanii, którą wcześniej prowadził Aleksandr Czujew, putinowski deputowany do Dumy, razem z rosyjskimi władzami lokalnymi. Opisałem szczegółowo te podobieństwa w książce „Kaczyński i jego pajęczyna”. Co zaś widzimy teraz? Niesłychany wylew nienawiści w stosunku do polityków opozycji, którzy są zrównywani z hitlerowcami. Opozycja jest oskarżana o to, że chce gazować wyborców PiS w komorach gazowych. 

Pisowski senator Bogucki mówi, że Tusk jest gnidą, kukłą i niemiecką przybłędą z hitlerowską twarzą. A my naiwnie łudzimy się, że to jakiś atak szału, który ogarnął pisowców, bo oni są szaleni, głupi, niemądrzy. Tak próbujemy się pocieszać. Widzimy drzewa, nie widzimy lasu. Nie widzimy, że to jest dokładnie ta sama propaganda, którą uprawia Putin. Putin w Rosji mówi, że Zachód to nazizm, a Ukraina stała się nazistowska, bo zatruły ją zachodnie wpływy. Stała się nazistowska, bo stała się prozachodnia. I to samo w Polsce mówi Kaczyński. Mówi nam, że polscy prozachodni politycy to hitlerowcy.

- I mamy otwarty alians obecnego rządu z proputinowskimi politykami z całej Europy, z Le Pen, z Salvinim, z hiszpańską partią VOX, oczywiście z Orbanem  czy bez akceptacji Kaczyńskiego, Morawiecki wizytowałby ich wszystkich u nich i urządzałby spotkania w Warszawie?

Nigdy w życiu. To decyzje dotyczące polityki międzynarodowej, decyzje strategiczne. W tych kwestiach Morawiecki nic bez zgody Kaczyńskiego nie zrobi. Dodam, że alians PiS z zachodnimi putinowcami trwa przez cały czas.

Cała ta sprawa to splot szokujących okoliczności. Najpierw mamy Putina, który twierdzi, że walczy z faszyzmem, ale posługuje się postfaszystami w Europie Zachodniej. Do niedawna miał jawny sojusz z partią Fratelli d’Italia. My w Polsce wiemy przede wszystkim o Salvinim. Jednak oprócz Salviniego są też włoscy postfaszyści, oficjalni spadkobiercy faszystowskiego dyktatora Mussoliniego.

Oni również do niedawna byli otwarcie proputinowscy. PiS okazuje im wielką przychylność. Z wzajemnością. Liderka postfaszystów, Giorgia Meloni, nazywa Kaczyńskiego „fascynującą osobą”. Dwa lata temu wołała, że Putin broni chrześcijaństwa. Z tym wiąże się kolejne szokujące fakty. Kto bowiem odpowiada za to, że wypuszczono spot reklamowy zrównujący opozycję z hitlerowcami mordującymi ludzi w komorach gazowych? Szef sztabu wyborczego PiS, Tomasz Poręba. Co zaś odkrywamy na jego temat, gdy trochę poszperamy? Otóż pan Poręba całkiem niedawno napisał na Twitterze, że jest dumny ze swojej żony. 

Dlaczego? Dlatego, że pracowała dla włoskiego postfaszystowskiego eurodeputowanego Carlo Fidanzy. Poręba oskarża nas o faszyzm, ale jest dumny z żony na garnuszku u dziedzica faszyzmu. Co więcej, Carlo Fidanza jest nie tylko postfaszystą. Pan Fidanza jawnie wypowiada się jak zwolennik Putina. Twierdzi, że administracja Joe Bidena podżega ogień wojny w Ukrainie! Opowiada również, jakoby Rosjanie niezwykle pomagali Włochom w czasie pandemii, podczas kiedy NATO stało z założonymi rękami. Tak to przedstawia pan Fidanza. I to jest kolejne powiązanie, którym jakaś komisja śledcza mogłaby się zająć.

Podobnie wygląda przypadek pisowskiego senatora Boguckiego. Senator Bogucki w sposób rynsztokowy, obrzydliwy zaatakował Donalda Tuska, nazywając go niemieckim przybłędą z hitlerowską twarzą. I znowu – to nie jest głupota. To nie jest też przypadek, że senator Bogucki współbrzmi z propagandą Putina.

"Przecież senator Bogucki to człowiek, który od lat działa na rzecz prokremlowskiego reżimu Łukaszenki. Bogucki był wiceministrem rolnictwa i robił wtedy wszystko, by zlikwidować bariery powstrzymujące handel z Białorusią".

Afiszował się z białoruskimi notablami jeszcze w 2022 roku. Zatem już po tym, jak Łukaszenka całkiem jawnie, brutalnie zgwałcił wszelkie pozory praw w Białorusi. Po tym, jak powsadzał do więzień białoruską opozycję, także naszych rodaków, m.in. Andrzeja Poczobuta. Wtedy pan Bogucki wystąpił na jednym z podlaskich festynów razem z Dmitryjem Czujkowem, pierwszym sekretarzem ambasady Białorusi.

- A pamiętasz słynny spot PiS z kampanii wyborczej w 2010 roku, w którym Kaczyński zwracał się do Rosjan “przyjaciele Rosjanie”? Myślisz, że to tak od serca?

To było zaraz po katastrofie smoleńskiej. Jestem teraz w trakcie pracy nad drugim tomem książki o Jarosławie Kaczyńskim. Analizuję, co się działo w tamtym czasie. Otóż przez pierwsze trzy miesiące po katastrofie smoleńskiej Jarosław Kaczyński wcale nie szalał pod wpływem żałoby. Lubimy w to wierzyć, ale tak nie było. Nie tropił ruskich spisków, wręcz przeciwnie - działał bardzo racjonalnie. Na chłodno robił wszystko, żeby wygrać wybory prezydenckie.

I jedną z ważniejszych rzeczy, które zrobił krótko po katastrofie, było to niezwykłe orędzie do Rosjan. O czym Jarosław Kaczyński mówi na samym początku orędzia? O tym, jak bardzo jego brat kochał Rosję. O tym, jak bardzo Lech Kaczyński pragnął stanąć u boku Putina na Placu Czerwonym, żeby przyjmować defiladę z okazji rocznicy zwycięstwa nad hitlerowcami. Niezwykle brzmi to dzisiaj, gdy wiemy, kogo Putin i Kaczyński nazywają hitlerowcami.

Moim zdaniem był to bardzo ważny sygnał, jaki Kaczyński wysłał Rosjanom. Można ten sygnał interpretować tak: “W Polsce krążą wieści o waszym spisku. O tym, że rzekomo zabiliście mi brata. Zapewne sami dobrze o tym wiecie, bo pomagacie rozsiewać te teorie spiskowe w celu szerzenia zamętu. Ja być może będę musiał posłużyć się kiedyś tymi teoriami. Pamiętajcie jednak: zawsze działam na chłodno. Przez cały czas jestem zdolny do gestów przyjaznych wobec was, mimo tego, co się stało. Pamiętajcie, że jestem dla was ważnym punktem odniesienia. Nawet w tragicznej sytuacji, która spotkała mnie i moją rodzinę.” Moskwa dostaje od Kaczyńskiego oznakę wierności, elastyczności i nieustającej gotowości.


- Przypomnę, co jeszcze w tym spocie pada - a jak powiedziałeś, to było po katastrofie smoleńskiej, w której Kaczyński stracił brata i startował wtedy jako kandydat na prezydenta, na miejsce po jego bracie - i on mówił w spocie: “Odruch współczucia i sympatii został przez Polaków dostrzeżony i doceniony. Dziękujemy za każdą łzę, zapalony znicz, wzruszające słowo”. Powtórzę - to były podziękowania wygłoszone po katastrofie smoleńskiej.

Tak, podziękowania dla Rosjan.

- A dzisiaj słyszymy o zamachu i on się podpisuje pod tymi słowami.

Tak. I nie wydarzyło się nic, co by w jakikolwiek sposób uprawdopodobniło tezę o zamachu. Nie pojawił się żaden dowód, który mógłby Kaczyńskiego - człowieka sprytnego i racjonalnego - przekonać o tym, że do zamachu doszło. Pojawiły się raczej pękające parówki, przedstawiane jako dowód przez tzw. ekspertów Macierewicza. Pojawiły się też inne podobnie groteskowe „dowody”. 

One powinny Kaczyńskiego obrażać, bo obrażają pamięć o tej tragedii, obrażają pamięć o jego bracie. Niemniej Jarosław Kaczyński teraz wykorzystuje tę tragedię cynicznie i na chłodno. Wykorzystuje ją, żeby nakładać maskę przeciwnika Rosji i wielkiego wroga Kremla. Ta maska pomaga Kaczyńskiemu w uprawianiu polityki w Polsce. Bywa bardzo skuteczna. Ale nie zapominajmy: maska to tylko maska.

Piątek: Nagranie z tych spotkań mogłoby go zniszczyć.

- Wracając do Wasina - myślisz, że on może mieć z tych spotkań z Kaczyńskim jakiś zapis, który mógłby być kompromitujący dla Kaczyńskiego, i że mógłby użyć tych nagrań do szantażu?

Oczywiście. Takie spotkania zawsze są nagrywane. Prawdopodobnie to nie tylko zapis słów, to nie tylko nagranie dźwiękowe. Najpewniej to także nagranie filmowe. I Kaczyński doskonale wie, że mogłoby go to zniszczyć. Żyjemy w kraju, w którym zdjęcie z całkiem oficjalnego spotkania Donalda Tuska z Putinem jest wykorzystywane do niszczenia Tuska. To co by się stało, gdybyśmy zobaczyli zdjęcia Kaczyńskiego z poufnych spotkań przy wódce z rosyjskim szpiegiem w  mieszkaniu tego szpiega?

I uwaga - Kaczyński idąc do Wasina, wiedział, że tam będzie nagrywany. Bo doskonale wiedział, jak działają tajne komunistyczne służby. Na początku lat osiemdziesiątych on sam i jego koledzy byli nagrywani przez SB.

"Idąc więc do Wasina, Kaczyński niejako przynosił w posagu Rosjanom możliwość nagrania swojej osoby". 

Dając im się nagrywać, dawał im do zrozumienia coś takiego: „Jestem z wami, bo oddaję się wam. Macie mnie na talerzu, macie mnie w ręku, bo sam przychodzę, żebyście mogli mnie nagrać. Wiecie zatem, że jestem waszym sojusznikiem i waszym człowiekiem. Wiecie, że nie zrobię nic, co mogłoby wam zaszkodzić”.

- A może odwrotnie, może szedł, wiedział, że jest nagrywany i mówił to, co chciałby, żeby było nagrane i może chciał ich wprowadzić w błąd?

Jak wiemy, w Polsce do kompromitowania może wystarczyć jedno lub dwa zdjęcia. Tu też wystarczyłby fragment filmiku, na którym Jarosław Kaczyński pije z Anatolijem Wasinem i nic nie mówi. Albo zdjęcie pokazujące, jak Kaczyński siedzi z Wasinem przy wódce. Potem Jarosław Kaczyński mógłby się zaklinać, że przyszedł tam tylko po to, żeby rosyjskiemu szpiegowi wykrzyczeć w twarz: “Niech żyje Polska!”. Ale i tak nikt by mu nie uwierzył. I słusznie.

Obecnie Kaczyńskiego mogłoby trochę chronić to, że jego wyznawcy żyją zamknięci w bańce. Nie mają pojęcia o spotkaniach z Wasinem i innych obciążających faktach. Jednak film czy zdjęcie z Wasinem mogłoby się przebić nawet i do nich. To coś, z czym mieliby problem. Znowu powiem: i słusznie.

- Krótko mówiąc, Jarosław Kaczyński miałby o czym zeznawać przed taką potencjalną komisją ds. rosyjskich wpływów i taka komisja miałaby go o co pytać?

O tak!"

*Przypomnę, wywiad z Tomaszem Piątkiem przeprowadziła pani redaktor Dorota Wysocka-Schnepf 


Tak, panie prezesie Jarosławie Kaczyński, wszystkim wiadomo, że uwielbia pan atakować innych, przez co usiłuje pan przykrywać swoje ciężkie winy wobec Polski i Polaków. Musi pan zapewne wiedzieć, że kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada. I dodam, że prędzej czy później k a r m a wraca. K a r m a  wraca!


Obrazy: *YouTube 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz