wtorek, 19 grudnia 2023

JAK NAJWYŻSZY URZĄD... d e m o r a l i z u j e


Zaznaczę od razu pewien fakt oto taki, że mieszkająca w pałacu prezydenckim osoba nie jest dla mnie prezydentem, to po prostu oddany swej partii aparatczyk Andrzej Duda, który swoje stanowisko dostał w prezencie. Od początku podporządkowany swojemu darczyńcy, dopiero potem Polsce, a na końcu Polkom i Polakom. W takiej to kolejności stawia swoje priorytety. Nie zmyli mnie fakt, że ostatnio podpisał finansowanie metody in vitro. Pamiętam jak niedawno lekką ręką podpisał również ułaskawienie pewnej Mariki, która napadła na kobietę tylko dlatego, że miała przy sobie torbę o tęczowych barwach.

O czym świadczy taka chwiejność człowieka, który powinien, zaznaczam - powinien stosować równe standardy wobec każdego obywatela Rzeczpospolitej? Świadczy o tym, że swoje stanowisko od początku traktuje jako środek prowadzący do sobie tylko wiadomego celu. Jaki to cel? Od lat różnie się spekuluje na ten temat. Z upływem lat, patrząc na tę prezydenturę, nabieram głębokiego przekonania, że Andrzej Duda miał kilka celów do wyboru, między innymi wyrwanie partii PiS sprzed nosa Kaczyńskiemu i innym chętnym, przebierającym nogami do objęcia funkcji prezesa partii. 

Ponieważ  uchodząc za notorycznie łamiącego Konstytucję RP, ponieważ swoim zachowaniem sam sprzątnął sobie sprzed własnego nosa międzynarodową karierę, zostało mu niewiele opcji, tak naprawdę chyba tylko jedna. Ponieważ od lat pilnuje i dba po swojemu o prawniczo-sędziowskie środowisko, myślę, że na otarcie łez po nieudanej prezydenturze, będzie chciał, albo jeszcze gorzej, będzie musiał usadowić się w nim na jakimś stołku. No cóż, jako jeszcze stosunkowo młody człowiek, niżej nie będzie mógł upaść. Chciałabym zobaczyć ten upadek na własne oczy. 

Andrzej Duda nie ma nigdzie dobrych notowań. Dekada jego prezydentury szczęśliwie dobiegająca końca, charakteryzuje się tylko jedną cechą - ten człowiek sam na własne życzenie brudem atramentu spaprał sobie życiorys. Sam na własne życzenie pozbawił się społecznego szacunku. Ciężar piastowanego urzędu przerósł go czego dowodem podpisywane ustawy sprzeczne z obowiązującą Konstytucją RP, a które to ustawy swoją treścią stwarzają wewnętrzne i zewnętrzne zagrożenie dla kraju. W każdej niemal dziedzinie życia. Mienił się prezydentem wszystkich Polaków, ostatecznie jest tylko bladym tego cieniem.

Świat szybko zapomni o Polaku, który jako prezydent, wbrew przysiędze na Konstytucję RP działał na szkodę własnego państwa, i który to Polak przykładał rękę (podpisując liczne ustawy) do pogarszania bytu obywateli.

Pozostanie tylko wstyd i zababrane sumienie. Pozostanie Historia, na której kartach zapisze się on jak najgorzej. Ten człowiek niestety wciąż mieszka w Pałacu. Wciąż mianuje się go prezydentem Rzeczpospolitej (tu stawiam swój moralny sprzeciw), Niestety ma takie prawo. Jednak widok w jaki sposób sprawuje ten urząd, kłóci się z moją wiedzą na ten temat i z moim wyobrażeniem, jak  w rzeczywistości powinno być. Zapamiętam mu wiele czynionych rzeczy i wiele wypowiedzianych słów, między innymi te słowa wypowiedziane w kontekście filmu Agnieszki Holland "Zielona granica": 

- "Tylko świnie siedzą w kinie".

W taki to sposób pan Duda rozumie pełnienie swojej funkcji. Z prezydentury, najważniejszego urzędu państwowego, zrobił karykaturę. Robił to przez dwie kadencje, i robi to nadal w końcówce swojego urzędowania. Tylko i wyłącznie, by przypodobać się swojemu darczyńcy J. Kaczyńskiemu, który ten film uważa za antypolski. Wychodzi mi, że pan Duda bardzo wrósł w pisowską propagandę. A na marginesie, film ten nie jest niczemu ani nikomu wrogi. Opowiada o obronie człowieczeństwa. Aż tyle i tylko tyle. Cynizm w najczystszej postaci. Jeszcze gorzej, gdyby ten osobnik byłby przekonany o racji głoszonych przez siebie słów.

Mamy do czynienia z całkowitym wypraniem mózgów  sporej części naszej polskiej społeczności przez jeszcze do niedawna rządzącą partię PiS. Jakże w swej formie prymitywnym, ale niestety bardzo skutecznym. Zmuszono znaczną część społeczeństwa, aby ta bezkrytycznie przyjęła cudzy ogląd świata. Widać, że i Andrzej Duda poddał się tej pisowskiej propagandzie, że uwierzył w kłamstwa jakże wygodne dla pisowskiego środowiska, któremu z tego powodu łatwiej było sprawować władzę. Przykro patrzy się na ludzi, którzy sami i świadomie pozbawili się możliwości wyboru, którzy zrezygnowali z własnej oceny wydarzeń.

Nie żal mi tych ludzi, nie jest mi żal mieszkańca Pałacu, dlatego, że oni wszyscy sami i na własne życzenie wykluczyli się z polskiej wspólnoty, sami postanowili, że nie chcą wiedzieć i nie chcą tak naprawdę widzieć, co wyczynia partia rządząca. Co wyczynia z państwem i jego obywatelami, i z nimi samymi. Partia jeszcze tak niedawno rządząca, zawsze miała i ma nadal w głębokiej pogardzie wszystko i wszystkich, co jest poza ich środowiskiem. Partia, która mając na ustach słowa o niezależności i suwerenności, nigdy nie miała na myśli dobra Polski i pomyślności jej narodu, ale wyłącznie swoje interesy.

Mając na ustach przez dwie sejmowe kadencje hasło: - "Bóg Honor Ojczyzna", przerobili jego znaczenie na swoją pisowską modłę. A Andrzej Duda nie protestował. Jednak pal licho rządy prezesa partii PiS i jego ludzi, pal licho, bowiem słusznie minął ich czas. Co sobie teraz oni myślą, nie obchodzi mnie, nawet nie chce mi się teraz o tym pisać. Ważniejszym dla Polski i Polaków jest fakt, że na swoim urzędzie zostaje jeszcze przez kilkanaście miesięcy człowiek, któremu jak widać nie służą słowa roty przysięgi. On te słowa rozumie po swojemu. Dowodem na to jest "autorska" forma sprawowania przez niego urzędu.

Ciekawa jestem jaki scenariusz napisze A. Duda na te najbliższe półtora roku. Ciekawa jestem czy spełni własne obietnice dane Polakom i nowemu rządowi, które to obietnice wypowiedział w Pałacu Prezydenckim podczas zaprzysiężenia nowej Rady Ministrów. Przypomnę, w swoim przemówieniu Andrzej Duda wyraźnie rozróżnił, które propozycje ustaw ewentualnie podpisze, a które bezwzględnie weźmie pod swoją opiekę. Zapowiada się więc burzliwa kohabitacja. Burzliwa, bo wciąż mieszkaniec Pałacu nie rozumie, po co tam zamieszkał. Może podoba mu się rola strażnika żyrandola?

Wydaje się, że dobrze wykształcony człowiek, do tego doktor praw, potrafi ze zrozumieniem czytać Konstytucję RP. Jednak śledząc poczynania A. Dudy myślę, że wykształcenie nie ma tu nic do rzeczy. Z chwilą, gdy zadał się z polityką szczególnie w wydaniu PiS, gdy przyjął prezesowską ideologię i filozofię, sam zmienił się o 180 stopni. Zmienił się do tego stopnia, że zdradził własne uczelniane i zawodowe środowisko. Co od czasu do czasu przypomina mu o tym jego własna Alma Mater.

Wielu osobom w głowie się nie mieści, jak ktoś może tak się zdemoralizować? Jak może świadomie dać sobie tak złamać/zepsuć kręgosłup moralny z powodu polityki? Z powodu piastowanego urzędu? Z powodu (w tym przypadku) wątpliwej jakości prestiżu? Szczególnie, gdy chodzi o najważniejszą osobę w państwie.


I dlatego Panie Prezydencie to taki wielki wstyd. 

PS - Ale...  sytuacja A. Dudy z różnych powodów może ulec zmianie. Na tę zmianę może mieć wpływ to, że PiS straciło władzę i kontrolę nad nim, że zasiada teraz w ławach opozycyjnych, z tego względu nie będzie miał nad sobą bata. 

Zatem może się uspokoić, stać się stabilniejszą osobą, zauważającą, że to nie on jest tu pępkiem świata. Zgodnie współpracując z nowym rządem mógłby zapracować na ciekawszą przyszłość. Mógłby. 

Pytanie tylko - czy zechce? Szczerze wątpię.


Rysunki: *Pinterest *300Polityka *Internet 

2 komentarze:

  1. Głosowałem na Dudusia z jednego powodu. Nie chciałem Komoruskiego na drugą kadencję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że ja nie głosowałam. Nie miałam kandydata. Od pewnego czasu urząd prezydencki bardzo kuleje, a to z powodu nietrafionych kandydatów. Taka moja opinia. Zobaczymy kto będzie następny. Gdyby padło np. na Hołownię, to chyba i on nie pasuje mi na ten stołek. :)

      Usuń