piątek, 30 sierpnia 2024

T U S K U... coś Ty zrobił?

Jednym swoim podpisem pan premier Donald Tusk zmarnował wszystko to, co wydarzyło się dobrego od 15 października ubiegłego roku. Na własne życzenie poddał w wątpliwość zaufanie, jakim wówczas obdarzyli go wyborcy. I nie pomoże tłumaczenie, że jego najwybitniejszy fachowiec, pan minister Berek popełnił błąd, nie "rozpoznając polityczności" w procesie nominowania pisowskiego neo-sędziego K. Wesołowskiego na prezesa jednej z Izb SN. Nie pomoże jakiekolwiek tłumaczenie. Fakt się dokonał - mocą swojego podpisu pan premier D. Tusk zalegalizował, że powtórzę zalegalizował "prawną pozycję" pisowskiego neo-sędziego. Kropka.

Donald Tusk - "Nie będę owijał w bawełnę. Nastąpił błąd. Doszło do sytuacji, do której nie powinno dojść. Jak państwo się orientujecie, zadaniem premiera jest podpisywanie setek dokumentów. Urzędnik odpowiedzialny za przygotowanie tych dokumentów do podpisywania nie dostrzegł polityczności dokumentu, który stanowił o nominacji dla neo-sędziego przez prezydenta". Krótko mówiąc, oficjalnie zwalił winę na kogo innego. Najwybitniejszy z wybitnych urzędnik ponoć popełnił błąd. To jest nie do uwierzenia. Nie do przyjęcia. Dlatego nikt tego tłumaczenia nie przyjmuje i w nie nie wierzy. Nie wierzy, bo dotyczy to samego premiera Tuska.

Premiera Tuska, który uchodził za męża stanu, za wybitnego polityka rangi międzynarodowej. Był dla wielu Polaków wręcz nieskazitelny. I co teraz? Osobiście czuję się zdruzgotana i zdradzona. Według mnie Donald Tusk był ostatnim w polskiej polityce człowiekiem, którego można było podejrzewać o coś takiego. I jeszcze zwala winę na ministra Berka. To się kupy nie trzyma. Zatem jak nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o jakiś polityczny targ/umowę zawiązaną pomiędzy premierem i prezydentem. Tak myślę. Tą umową, czy tym targiem Donald Tusk wziął wyłącznie na siebie odpowiedzialność za przyszłość rządzącej koalicji.

Sam premier mówi, że "praktyczne konsekwencje podpisu pod powołaniem neo-sędziego nie są szczególnie istotne". Czy aby na pewno? Wyborcy odebrali ten fakt inaczej. Jako z d r a d ę. Wyborców nie obchodzi, co zrobi większość neo-sędziowska, a dalsze tłumaczenie, że "bez zmian ustawowych my nie naprawimy sytuacji w sądownictwie" to kolosalna bzdura. Bzdura, bo z góry tym tłumaczeniem D. Tusk zakłada, że czegoś nie da się zrobić. W czasie kampanii wyborczej mówił zupełnie co innego. Zapomniał? Obiecuje, że zaprosi "na konsultacje wszystkie zaangażowane w sprawę przywrócenia praworządności środowiska, abyśmy zaproponowali zmianę sytuacji ustrojowej".

Czy nie jest za późno na takie deklaracje? Mija ósmy miesiąc rządów Koalicji 15X i wygląda, że rząd D. Tuska dalej nie jest gotowy do tego, co obiecał. To nie jest ich ósmy tydzień, to jest ósmy m i e s i ą c. Widać gołym okiem, że Koalicja nie zdaje egzaminu. Każda z partii i partyjek ciągnie w swoją stronę, a premier niezdarnie stara się tłumaczyć opinii publicznej to, co dzieje się wewnątrz rządu. Mam wrażenie, że nie mamy jednego premiera a kilku. Każda z występujących przed kamerami osób, czy to minister czy wicepremier, zachowuje się jakby był premierem Polski. Czy ci wszyscy ludzie nie powinni mówić jednym językiem? Czy swoich brudów nie powinni prać wewnątrz koalicji?

Niestety, z bardzo wielu powodów, kolejny raz polski wyborca ma prawo być zawiedziony. Ma prawo, bo widzi brak komunikacji miedzy ministrami, widzi brak ich wzajemnego zaufania, niezdarność wielu, niemoc i brak chęci grania do jednej bramki. Słowem, to nie jest zgrany rząd. Mówienie zatem, że należy dać szansę obozowi rządzącemu, bo tyle spraw ma na głowie, nie pomaga. Ile szans jeszcze będziemy musieli im dać? Cierpliwość wyborców wyczerpuje się. A że procedury muszą biec swoim trybem (czytaj: powolnym), to żadne pocieszenie. Mnie to nie zadowala, tym bardziej gdy widzę przerażenie w oczach sędziów, znawców/ekspertów i profesorów Prawa.

Ten jeden podpis, to niewybaczalny błąd. Pokłosie którego zobaczymy w przyszłości. Nie jestem żadną jasnowidzącą, ale logika podpowiada, że skoro powiedziało się A, to niebawem trzeba będzie powiedzieć B. Ponieważ w całym tym rozliczaniu PiS, obóz rządzący coraz bardziej się rozdrabnia skupiając swoją uwagę na płotkach, a nie na najważniejszych "osobistościach" poprzedniej władzy, nie mamy konkretów. Niby coś się dzieje, ale to "coś" nie jest w stanie konkretnie zadowolić opinii publicznej. Te wszystkie koszmarne błędy popełniane po drodze przez przedstawicieli rządu, są zbyt liczne, mają zbyt ciężki kaliber, by mówić chociażby o skuteczności.

Ten podpis premiera Donalda Tuska jest kolejną kroplą oliwy dolewanej do rozliczeniowego ognia. Kroplą oliwy, którą na pewno przez całą kadencję będzie rozgrywać na swoją korzyść pisowska opozycja. A wiadomo, jak sprytni są jej działacze i spodziewać się możemy, jak  będą bezwzględni w tych swoich poczynaniach, wszak teraz nie mają nic do stracenia. Udowodnili swoją sprawczość już nie raz. Więc tak, jest czego się bać. Ich powrotu do władzy. Jeżeli ekipa rządząca nie znajdzie wspólnego języka, jeżeli wciąż każdy z jej członków z osobna, będzie widział tylko własny czubek nosa, daleko nie zajedziemy. I w tym PiS widzi swoją szansę.

Nie wierzą zatem, że premier Tusk nie jest tego świadomy. Jest świadomy i doskonale wie, że popełniając takie błędy i pozwalając na ich popełnianie członkom koalicji, mogą tylko pomarzyć o kolejnej kadencji. To tak oczywiste, jak to, że słońce świeci. Pan premier musi zdawać sobie sprawę z tego, że bardzo mocno nadwyrężył nasze do Niego zaufanie. Musi wiedzieć, że od teraz jeszcze pilniej wyborca będzie obserwował Jego poczynania. Dobrze, że zajmuje się naszymi sprawami międzynarodowymi, ale lepiej by było, gdyby skupił uwagę również na sprawach wewnętrznych państwa. Lepiej by było, gdyby Jego Rada Ministrów zaczęła poważnie traktować swoją pracę.

Piszę >poważnie<, ponieważ zauważyłam, że od pewnego czasu brakuje tego zwycięskiego hurraoptymizmu, brakuje właściwego zaangażowania w rozwiązywanie polskich i obywatelskich spraw. Niestety dawno kurz po nich opadł, a politycy znowu traktują swoje miejsca pracy jak typowi beznamiętni urzędnicy - od 7:00 do 15:00 udają że pracują, a potem do domu. A przecież każdy z nich dobrze wiedział i wie, na co się porywa. Dlatego otwarcie przyznaję, że tak jak miałam, tak nadal mam ograniczone zaufanie do jakiegokolwiek polityka w tym kraju. Mam do Koalicji 15X ogromną pretensję o to, że będąc osiem lat w opozycji, nie przygotowali się na rządzenie. 

Tyle było wówczas gadania, tyle było krytyki pod adresem władzy PiS, tyle wystąpień przed kamerami. I co? I nic. Dzisiaj zachowują się, jakby pierwszy raz weszli do polityki, jakby pierwszy raz dostali władzę w swoje ręce. Czy to nie jakiś żart? Czy nadal polski wyborca jest traktowany jak głupek? Którego się zagada, zbałamuci kolejną obietnicą, podda nowemu praniu mózgów? Wiadomo, zawód polityk to najfajniejsza fucha świata. Kto nie chciałby zostać politykiem? Zero odpowiedzialności za cokolwiek i dobre pieniądze. Dlatego ciągnie na Wiejską cała zgraja coraz gorszego autoramentu. Mamy do czynienia z ludźmi, zwanymi politykami, bo stali się nimi przez zasiedzenie.

Dołączyła do nich nowa "kadra" cwaniaków nie bojących się Prawa, bo z powodu prawniczego wykształcenia wiedzą najlepiej, jak kantować, oszukiwać, malwersować i bezkarnie rozkradać państwo. Wiedzą najlepiej, jak omijać Prawo. Wiedzą najlepiej, jak je zmieniać, by działało na ich korzyść. Przeszli tacy wcześniej ośmioletni chrzest bojowy i teraz nadrabiają miną. Czas skończyć definitywnie z psuciem państwa, ale jak to zrobić, skoro kolejna władza popełnia tak skandaliczne błędy? Skoro sam premier dopuszcza się ich popełniania, a potem głupio się tłumaczy. Jestem oburzona i brakuje mi już słów, by to oburzenie wyrazić. 

Zostało mi tylko powtórzyć tytułowe pytanie:

                                   T U S K U... coś Ty najlepszego zrobił?


Obraz: *Internet 

wtorek, 27 sierpnia 2024

"WRAŻLIWOŚĆ" pisowskiego polityka

Przy rozliczaniu PiS naiwność i strach należy odłożyć do szuflady. Musi być ono szybkie i skuteczne, tak do spodu. Musi przebiegać bez litości i do bólu. Należy przy tym ubrudzić sobie ręce, to znaczy bez skrupułów przeprowadzać ten proces. Czystymi rękami i tzw. poprawnością polityczną nic się nie zrobi. Skoro PiS mógł taplać się w szambie, skoro mógł na polityczne salony wprowadzać najgorszego typu łajdaków, należy odwrócić trend poprawności, którym do tej pory charakteryzują się działania panów Bodnara i Korneluka. Czyli trzeba przyśpieszyć. Czyli trzeba szybko i skutecznie pogonić i rozliczyć wszystkich łajdaków, którzy przez osiem lat: 

- zdążyli totalnie zrujnować państwo

- przemielić polską Literę Prawa na swoją modłę

- zlekceważyć miliony Polaków

- zniszczyć media publiczne

- rozpanoszyć się w sejmie, rządzie, senacie, spółkach Skarbu Państwa

- oszukiwać na cenach paliw, podatkach, wizach i kopertowych wyborach

- zawłaszczyć fundacje przy pomocy wujków, pociotków, kuzynów

- wyciągać publiczną kasę na piknikach i lewej kampanii wyborczej

- rozkraść kasę na 100 mostach, 120 obwodnicach, na 1 000 000 aut elektrycznych, 300 strzelnicach i na 10 000 dronach

- upartyjnić i upolitycznić TK, KRS, neosędziów, prokuraturę i inne przydatne PiS w owym czasie instytucje

- pałką teleskopową stworzyć piekło kobietom, połamać ręce demonstrantom

- zrobić w bambuko lekarzy, nauczycieli, prawników, artystów, prawdziwych dziennikarzy

- w najgorszy sposób traktować osoby LGBT

- bezkarnie atakować propagandą, kłamstwami i nienawiścią Polaków

- zrobić potworka z Funduszu Sprawiedliwości, z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, z RCL Bielana

- oddać za bezcen Arabom rafinerię 

- hejtować za publiczną kasę wszystko co się rusza 

- doprowadzić do tego, by wszyscy politycy władzy byli nietykalni

- wręcz rzucać kasą w Rydzyka, w nazioli i innych kiboli

- parszywie atakować Polskę i Polaków codziennie, w TV, radio, internecie za publiczną złotówkę

- robić to wszystko na naszych oczach,  bo nie straszna im była ich własna głupota, ich własna chciwość, złodziejstwo i całkowite do szpiku spisienie, bo zwyczajnie było im wolno. 

Dzisiaj, gdy nie mają już władzy, są niby tacy "wrażliwi", tacy oburzeni, bo słyszą pod swoim adresem ostre słowa, śpiewane przez młodzież. Nie mogą tego znieść, bo wszak tylko oni mogą "*****" kogo tylko chcą i ile chcą. Ich "*****" nie wolno. Bo to wg ich kodeksu jest zakazane. Zakazane, to były kiedyś piosenki. Przypomnijcie sobie dlaczego. A to, co śpiewa dzisiaj młodzież, należy się wam jak psu zupa. Po wsze czasy. Nie jesteście wcale lepsi od nas, w niczym. Za to jesteście gorsi niż to ustawa przewiduje. A wasza wrażliwość jest funta kłaków nie warta. Tacy jesteście, wy, pisowcy. 

Wielu Polaków wam uwierzyło (wierzy nadal) i niestety, z kretesem przegrało. Dwa razy wybrano waszych do polskiego parlamentu i dwa razy wybrano waszego prezydenta. Jak to się mówi, do trzech razy sztuka. Trzeci raz mało kto dał się nabrać na to, co było. To pewne, że powtórki z "rozrywki" nie będzie. Nigdy!

Czy widzicie i słyszycie jak na stadionach sportowych wygwizdują waszego (p)rezydenta Adriana? Czy widzicie jak waszego (p)rezydenta Adriana traktują inni przywódcy? Nawet nie podają mu ręki. Czy widzicie jak wasi przedstawiciele w Parlamencie Europejskim są traktowani? Marginalizowani i totalnie olewani? Czy widzicie te wszystkie sondaże w kraju? Czy czujecie własny strach z powodu nadchodzących kolejnych aresztów i wyroków dla waszych lojalnych działaczy? Takie są konsekwencje tego, czego się przez osiem lat dopuszczaliście. Przed wami n o w e pięć minut, które zapamiętacie do końca swojego życia. 

Już zaczęło się sypanie waszych kolesi o współfinansowaniu PiSu i Konfederacji, nie przez kogo innego, a przez tych samych ludzi. Waszych ludzi. 

Na razie powoli, ale wychodzą na jaw wasze grzechy. A wkrótce wyjdą na jaw wszystkie winy również waszych trolli, którzy odpowiedzą za cały hejt wylewany przez osiem lat na polskie społeczeństwo. Wciąż odkrywane są wasze przestępstwa i kolejne kradzieże milionów. Wciąż Polacy dowiadują się o niewyobrażalnej skali zbrodni dokonanej przez was na Polsce. Suma waszych win oceniana jest na miliardy. I teraz wy, mający tak przegniły kręgosłup moralny macie czelność udawać święte oburzenie? 

Wy, którzy wydawali zgodę na palenie kukieł przeciwników politycznych? 

Wy, którzy nie baliście się otwarcie kolaborować z neonazistami i zadawać się ze zwolennikami Putina? 

Oburzacie się, bo ktoś ma odwagę mówić waszym własnym językiem? Ma odwagę traktować was tak, jak wy traktowaliście Polskę i Polaków? Udajecie teraz wrażliwców i bezsilnych? Przyjmijcie do wiadomości, że to dopiero początek rozliczeń. One ledwo się zaczęły. By skutecznie dobiegły końca, by ten plan został w 100% zrealizowany, dopilnuje tego polskie społeczeństwo. Macie to jak w banku. Macie, bo nie ma świętych krów.


Obraz: *Internet 

niedziela, 4 sierpnia 2024

L I S T do (p)rezydenta Dudy


Niecierpliwie odliczam nie dni, a minuty do końca Pańskiej prezydentury, która na szczęście dla Polaków zakończy się z dniem 5 sierpnia 2025 roku. Jedynie co po niej pozostanie, to wielki, wielki wstyd. I zawód Polaków. Jednak czas biegnie szybko i nie obejrzy się Pan, kiedy zostanie po drugiej stronie tzw. politycznej barykady. Nawet gdy zdecyduje się Pan pozostać w polskiej polityce, nic już w niej Pan nie będzie znaczył. Nic Pan nie będzie też znaczył dla poprzedniego swojego środowiska, z którego wszedł Pan do polityki, a które to środowisko Pan zdradził swoimi niekompetentnymi decyzjami będąc prezydentem. Nie ma Pan przyjaciół teraz i nie będzie Pan ich miał w przyszłości.

Gdyby podsumować te lata spędzone przez Pana w prezydenckim pałacu, można powiedzieć, że to lata bezpowrotnie stracone. Były to właściwie swego rodzaju wakacje życia połączone z licznymi zagranicznymi wyjazdami do sojuszniczych krajów i ściskaniem tam dłoni osób, o wiele lepszych od Pana. Pod każdym względem lepszych od Pana. Ta wieloletnia zabawa w bycie prezydentem dobiega końca. Zapamiętamy Panu wszystkie wpadki i gafy, zapamiętamy Panu pańskie w złym guście "angielskie występy", zapamiętamy urlopowe zdjęcia i zimowe wypady na narty, z których żartowała cała Polska. Zapamiętamy wszystkie głupoty jakie Pan kiedykolwiek wypowiedział, a nawet tego rozdmuchanego kraba.

Przez te lata nic nie uszło naszej uwadze. Pańskie nadęcie, pańskie "groźne" miny, pańska udawana postawa i powaga, pańskie śmieszne lansowanie formy ponad miarę, pański brak opanowania w niektórych sytuacjach tak wymagany od męża stanu, za którego chciał Pan uchodzić w oczach świata. W całym tym pańskim zachowaniu ani krzty powagi nie było. Była za to zauważana nadmierna sztuczność postawy, karygodny brak treści, brak szacunku do sytuacji i osób. Ważniejsze od sytuacji i osób było to, jak Pan wypadał w swojej roli w danej chwili. Lepiej wychodziło Panu grożenie paluchem, niż składne wypowiadanie zdań. Zawsze był wyłącznie przerost formy nad treścią.

Nie tylko Historia odnotuje błędny wybór Pana na prezydenta RP. Polacy również z tego nieudanego "eksperymentu" wyciągną wnioski. Jednak niestety, nie tylko takie przewiny obciążają pańskie sumienie. Wyżej wymienione, pokazały jakim człowiekiem Pan jest. A jest Pan człowiekiem słabym, podatnym na sugestie innych, nie mającym własnego zdania, małym człowiekiem o złamanym kręgosłupie moralnym. Dlatego zawiódł Pan Polaków w sprawach fundamentalnych, jako prezydent i jako człowiek. Zawiódł Pan nawet własnego mentora, Lecha Kaczyńskiego, przy którym Pan był i miał okazję być świadkiem jego niezłomnej konsekwencji.

Nie skorzystał Pan z tego doświadczenia w sensie pozytywnym. Owszem, prześcignął Pan swojego mistrza w jednej dziedzinie, robiąc z prezydentury kabaret. Swego czasu Lech Kaczyński był uznawany za najgorszego prezydenta III Rzeczpospolitej. Nie był niezależnym prezydentem, ale wiernym swojemu bratu poddanym, który meldował o wykonaniu kolejnego zadania. Pan udowodnił, że można być jeszcze gorszym prezydentem. Niestabilnym i niezorganizowanym, którym łatwo jest manipulować, którego łatwo jest zastraszać, który jednego dnia podaje w odpowiedzi opinii publicznej, trzy różne wersje dotyczące tej samej sprawy. Nie było wiadomo, która z nich jest właściwa.

Prezydentem został Pan przez przypadek. Wyłącznie przez przypadek. Gdyby Bronisław Komorowski i jego ekipa nie zlekceważyli przeciwnika politycznego, kto wie, co by było. A tak, koncertowo zawalona kampania oponenta, utorowała Panu drogę pod żyrandol. I tak zaczął Pan swoje jakże wstydliwe "panowanie". Zachłyśnięty "sukcesem", podejmując następnie jedna po drugiej kolejne decyzje, świadomie Pan dopuścił, by pański kręgosłup moralny skutecznie został przetrącony. Zaprzysiężenie do Trybunału J. Przyłębskiej posłów PiS - Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza, dla pańskiego mocodawcy było w pewnym momencie wisienką na torcie. Dla polskiego społeczeństwa napluciem w twarz.

Obrona (ukrywanie ich w pałacu) i ułaskawienie kolejnych posłów PiS, Kamińskiego i Wąsika i otwarte uczestniczenie w ich sprawie, to kolejna plama na prezydenckim honorze. Ale dla Pana to pikuś, bo zawsze ważniejszy był i jest dla Pana, wyłącznie polityczny zysk. Ten publiczny występ Pana z tymi niby zbolałymi żonami posłów (żałosnej Romualdy Wąsik i Barbary Kamińskiej), to kiepskie przedstawienie, pokazujące pańskie "możliwości". Zresztą obie panie mocno wypadły z umówionej roli. Czar wziął i prysł. Całość tylko nadszarpnęła resztką powagi, jaka Panu miała zostać. Nie zostało nic oprócz wstydu. Ale i to nie poruszyło pańskiego wątpliwej jakości e g o.

W tym zapatrzeniu we własną "wielkość" zapomniał Pan, jakim prezydentem winien być. Zgodnie ze złożoną przysięgą. Co z tej przysięgi zostało? Radosna twórczość małego człowieka, który pomylił, czym JEST P O L S K A! Nie jest pańską własnością, nie jest też PiSem. Jest RZECZPOSPOLITĄ, OJCZYZNĄ wszystkich Polaków. Wszystkich bez wyjątku. Pamięta Pan co w 2015 roku obiecywał? Obiecywał Pan, że nie będzie Pan żadnym strażnikiem żadnego żyrandola, ani żadnym n o t a r i u s z e m! Świadomie okłamał Pan Polaków. Mało tego, sprzeniewierzył Pan i tym samym zniszczył instytucję państwa, jaką jest instytucja Prezydenta Polski.

Przez wiele lat rządów absolutnych swojego mocodawcy i jego partii, podpisywał się Pan pod wszelkimi ich ustawami i czynił Pan to nielegalnie. Czym dopuścił Pan do chaosu w państwie i prawnego w nim rozwibrowania. Czynnie pomagał Pan swojej partii w procesie wykluczania Polaków z polskości. Tych Polaków, którzy na was nie głosowali. Faktem bezdyskusyjnym jest zatem fakt, że BYŁ I JEST PAN WYŁĄCZNIE PREZYDENTEM WYBORCÓW I ZWOLENNIKÓW PiSu. To jeden z pańskich licznych śmiertelnych politycznych grzechów. Śmiertelnych, że jeszcze raz powtórzę. Niech pan zapamięta - PiS to nie Rzeczpospolita Polska! Czy to w ogóle Pana obchodzi?

Myślę, że nie obchodzi, ponieważ widzi Pan okazję w tym, by przejąć po osłabionym utratą władzy Kaczyńskim partię z dobrodziejstwem inwentarza. Bardziej TO pana obchodzi, niż fundamentalność istnienia państwa. Jest Pan winny niszczenia praworządności państwa, a jednocześnie wypiera się tej winy. Bezczelność to mało powiedziane. Udaje Pan, że wszystko złe, co się wydarzyło za pańskiej prezydentury, nie dotyczy Pana. Nie kto inny, a właśnie Pan pokazał Polakom, że członkowie pisowskiej elity nigdy nie będą siedzieć za kratami. Przy pomocy długopisu, skutecznie złamał Pan kręgosłup polskiemu Prawu. Polskiej praworządności. Polskiej Konstytucji.

Zostawi Pan po sobie tylko bałagan. Polska będzie naprawiana latami. Z powodu pańskiego postępowania, doszło do arcy głębokiej demoralizacji polskiego społeczeństwa. Zostanie to przy Panu do końca życia. Nie ucieknie Pan od własnych grzechów. Trybunał Stanu dla Pana, to stanowczo za mało! Pan, jako prezydent, ma prawo ułaskawiać swoich kolegów. Ja, jako obywatelka Polski, mam prawo odliczać dni do chwili, kiedy to w polskiej polityce, raz na zawsze skończy się era polityków oligarchów i politycznych przestępców. 

Zegar tyka Panie (p)rezydencie Duda. Tik - tak, tik - tak, tik - tak...


Obraz: *Internet